Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Nowa prawicowa elita? [FELIETON RADOSŁAWA SIKORSKIEGO]

Dodano: 23.04.2021 | 12:34

Na zdjęciu: Radosław Sikorski pełni funkcję europosła od 2019 roku.

Fot. mat. nadesłany

Szanowni Państwo!

Po przyznaniu punktów naukowych marginalnym pisemkom teologicznym, minister Czarnek bierze się za nauki ścisłe. W miejsce PAN ma powstać Narodowy Program Kopernikański. Co prawda bezczelnością wydaje mi się podpinanie się naszych nacjonalistów pod geniusz Kopernika, który ledwie mówił po polsku i snuł teorie radykalnie sprzeczne z ówczesnym nauczaniem Kościoła. Byłby dzisiaj zdecydowanie gorszym sortem, a może nawet ukrytą opcją niemiecką.

Ale będę z zaciekawieniem obserwował próbę realizacji pisowskich fascynacji ideologicznych w kolejnej dziedzinie. Miała już być “najlepsza broń na świecie z polskich fabryk” Macierewicza, hollywoodzki film o Polsce i jacht sławiący Ojczyznę na morzach i oceanach. Wyszedł karabinek Grot, brak śmigłowców i śmierć techniczna Marynarki Wojennej. Zamiast polskiego “Gladiatora” mamy “Smoleńsk”, który jest wysoko w rankingach, ale… najgorszych filmów wszech czasów. Nawet jacht, gdy tylko pomalowano go w narodowe barwy, od razu się zepsuł. Trudno nie odnieść wrażenia, że cokolwiek nasza umiłowana władza nazywa “narodowym” ma tendencję do zamieniania się w źródło synekur, dojenia kasy i kosztowną klapę.

PiS chciałby, aby było narodowo i katolicko, a jednocześnie z rozmachem i światowo. I za każdym razem to się nie udaje. Stawiam tezę, że problem tkwi w kadrach. „Kadry decydują o wszystkim” powiadał towarzysz Lenin, a Jarosław Kaczyński i jego środowisko tę maksymę realizują. Wszelkie „reformy” Zjednoczonej Prawicy sprowadzają się przecież do zastąpienia ludzi kompetentnych i zachowujących choćby szczątki niezależności, aparatczykami na posyłki. Promowanie ludzi nieprzygotowanych i nienachalnie inteligentnych na najważniejsze stanowiska w państwie jest, samo w sobie, poważnym grzechem. Gorzej, że w Polsce Zjednoczonej Prawicy równie skutecznie promuje się postacie, które Polskę energicznie kompromitują, wygłaszają tezy całkowicie sprzeczne z ustaleniami naukowymi i narażają ludzi na realne niebezpieczeństwo. Przyjrzyjmy się jednej takiej osobistości, księdzu Tadeuszowi Guzowi, wykładowcy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, uhonorowanemu w 2017 roku profesurą belwederską przez Andrzeja Dudę. Po mowie ciała podczas uroczystości można było wręcz odnieść wrażenie, że ksiądz profesor jest ulubionym intelektualistą Pana Prezydenta.

Ks. prof Guz nie stroni od barwnych wypowiedzi. Niedługo po otrzymaniu tytułu profesorskiego porównał ruch ekologiczny do „zielonego, ateistycznego, materialistycznego i nihilistycznego neokomunizmu”, w którym „dokonywana jest radykalna negacja Boga jako stworzyciela Polski”. W tym samym wystąpieniu nazywał ekologów „zielonymi nazistami” i uznawał, w pewnym sensie, za gorszych od hitlerowców, bo tamci przynajmniej chcieli zachowania jednej rasy człowieka, ekolodzy zaś odmawiają całej ludzkości „prawa do istnienia”. Swoimi przemyśleniami dzielił się na konferencji zorganizowanej przez… Lasy Państwowe. Całość transmitowała Telewizja Trwam Tadeusza Rydzyka. Niespełna rok później, znów u Rydzyka, Guz przekonywał, że Żydzi dokonywali na Polakach, a raczej na polskich dzieciach, mordów rytualnych.

„My wiemy, kochani państwo, że tych faktów, jakimi były mordy rytualne, nie da się z historii wymazać”, mówił. „Dlaczego? Dlatego, że my, polskie państwo, w naszych archiwach, w ocalałych dokumentach, mamy na przestrzeni różnych wieków – wtedy, kiedy Żydzi żyli razem z naszym narodem polskim – my mamy prawomocne wyroki po mordach rytualnych”. Naukowy pedant mógłby zauważyć, że wyroków na nieszczęsne kobiety, które mordowano za “czary” było jeszcze więcej, ale w czarownice dziś nie wierzymy. Zaprotestowała Rada Chrześcijan i Żydów. Brednie Guza potępiła nawet lubelska kuria i ówczesny rektor KUL-u, ksiądz Antoni Dębiński. Ale rzecznik dyscyplinarna ds. nauczycieli akademickich KUL, prof. Anna Haładyj, antysemitę wybroniła.

Więc ks. prof. Guz się rozpędził. Znowu u Rydzyka podzielił się swoimi przemyśleniami na temat… ataków terrorystycznych z 11 września: „Żaden z samolotów amerykańskich nie został porwany. Żaden z samolotów amerykańskich nie uderzył w Twin Towers. To były symulacje medialne, które pozwoliła sobie zaserwować ludzkość dająca się zmanipulować. Na prywatne komóreczki się rozesłało coś, coś się zrobiło pod publiczkę”. Przy okazji nasz erudyta dokonał także analizy stanu amerykańskiego i kanadyjskiego społeczeństwa. „Do rzadkości należy taki przeciętny Kanadyjczyk czy Amerykanin z USA, żeby on zachował podstawowe struktury racjonalności”, oświadczył. Świadectwa swojej racjonalności dał ponownie podczas pandemii, naturalnie znowu w toruńskiej krynicy nauki, gdzie stwierdził, że masowy udział w mszach nie doprowadzi do wzrostu liczby zakażeń, bo „pan Bóg wirusa nie rozprzestrzenia”. A udzielanie komunii przez kapłana mimo pandemii nie zagraża „żadnemu Polakowi”, bo to „jest akt święty”.

Spieszę zadeklarować, że nie przeszkadza mi fakt istnienia takiego narwańca, jak ksiądz profesor Tadeusz Guz. Wolny kraj, każdy może głosić swoje prawdy. Powiem więcej, Stany Zjednoczone, gdzie to piszę, pełne są szarlatanów naukowych, posługujących się pseudotytułami naukowymi z pseudouniwersytetów założonych przez telewizyjnych kaznodziejów. Tacy przedsiębiorcy religijni mają swoje grupy odbiorców i czasami nieźle z tego żyją. Tyle, że tam nikt takich osób nie przyjmie na żaden wiodący uniwersytet, a ich konfabulacje nie są uważane za wzór do naśladowania.

Problem, jaki minister Czarnek będzie miał w pchnięciu polskiej nauki na nowe tory jest poważny, bowiem to, co prowadzi do prawdziwych odkryć naukowych to klimat, w którym wybitne umysły mogą kwestionować dotychczasowe doktryny, konkurować intelektualnie i współpracować z całym światem. Natomiast obrona pisowskich i kościelnych ortodoksji wymaga dokładnie przeciwnych cech osobowości: konformizmu, umysłowej ciasnoty i prowincjonalizmu. Tak się dziwnie składa, że miernoty, które PiS awansował w każdej niemal dziedzinie, są mało twórcze. A gdy jakiś Polak tworzy coś, co jest doceniane w świecie: odkrywa rad i polon, pisze “Zniewolony umysł” albo “Biegunów”, reżyseruje “Pianistę”, albo “Zimną Wojnę” to przeważnie Żyd, gej, lewak albo przynajmniej skandalista lub skandalistka. I nie jest to przypadek. PiS nie wytworzy mocnej nauki albo ciekawej kultury, bo ma egzystencjalny problem z odmiennością. Ortodoksja wymaga konformizmu, a nie kreatywności. Nie tworzy, a odtwarza. Jest powód, dla którego narodowo-klerykalne zamordyzmy zawsze prowadziły do stęchlizny kulturowej i swych najlepszych ludzi albo mordowały albo oddawały innym narodom w wyniku emigracji. Powodem, dla którego polskie uniwersytety i polska nauka tak słabo wypadają w światowych rankingach jest fakt, że zbyt wiele miernot produkuje pseudonaukę czyli nic nie wnoszącą do stanu wiedzy ludzkości chałturę. Polska, w której będziemy nadal tak oryginalni jak Zenek Martyniuk, tak błyskotliwi jak Marek Suski, tak postępowi jak Przemysław Czarnek i tak światowi jak Jarosław Kaczyński, nigdy nie stanie się gospodarką opartą na wiedzy. A jeśli durni antysemici, jak ksiądz profesor Tadeusz Guz, zamiast relegowania z uczelni, będą otrzymywać belwederskie profesury, to żeglować możemy tylko na kulturalne i naukowe mielizny.