Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Noworoczny kac Astorii. Wysoka porażka bydgoskich koszykarzy ze Startem Lublin

Dodano: 04.01.2020 | 22:25
AJ Walton

W Energa Basket Lidze zakończyła się pierwsza część sezonu zasadniczego.

Na zdjęciu: AJ Walton zdobył w sobotę tylko sześć punktów.

Fot. Szymon Fiałkowski

Nie tak miał wyglądać pierwszy w 2020 roku mecz bydgoskich koszykarzy w Energa Basket Lidze. Przed własną publicznością, zespół Artura Gronka przegrał i to wyraźnie ze Startem Lublin.

Trzy porażki z rzędu i bilans w domowych spotkaniach 1-6. Z takim ciężarem przystępowała drużyna Enea Astorii Bydgoszcz do konfrontacji ze świetnie prezentującym się w tegorocznych rozgrywkach MKS Startem Lublin. Lublinianie z kolei przyjechali do grodu nad Brdą po dwóch porażkach z rzędu i chcieli udowodnić, że ostatnia wpadka z Legią Warszawa była tylko wypadkiem przy pracy i nie ma mowy o żadnej zadyszce.

Goście rozpoczęli spotkanie w swoim żelaznym zestawieniu z Carterem i Lemarem na obwodzie, Borowskim i Laksą na skrzydłach i Jimmim Taylorem pod koszem. Trener Artur Gronek zdecydował się na jedną roszadę i w miejsce przeciętnie prezentującego się w ostatnich spotkaniach Michała Nowakowskiego na parkiet desygnował Michała Chylińskiego, co oznaczało, że “Asta” zacznie spotkanie, grając “small-ball”, czyli z czteroma niższymi zawodnikami.

“Chylu” od początku chciał udowodnić swojemu trenerowi, iż nie pomylił się, wstawiając go do składu i trafił za trzy otwierając, przy tym wynik meczu. Jednakże Start był świadomy swoich przewag fizycznych i raz po raz punktował po akcjach spod kosza. W tym względzie imponował zwłaszcza Taylor, wykorzystując swoje gabaryty. Skuteczny zza łuku był także Laksa. Efektywna gra podkoszowych sprawiła, iż w połowie pierwszej kwarty goście prowadzili 17:11 i wyglądali na drużynę, która dokładnie wie co ma robić, aby zdobywać punkty. W dodatku Astoria była bardzo nieskuteczna zza łuku, co przy grze niską piątką jest wyjątkowo istotne. Być może dlatego trener “Asty” na 180 sekund przed końcem kwarty wprowadził na parkiet Michała Nowakowskiego. Silny skrzydłowy od razu odwdzięczył się swojemu szkoleniowcowi i trafił z daleka.
Końcówka kwarty należała jednak zdecydowanie do MKS-u, który po kilku skutecznych akcjach Tweety’ego Cartera wysforował się na dość wyraźne prowadzenie i ostatecznie po dziesięciu minutach gry prowadził 29:21, obnażając ciągnące się za Astorią od kilku meczów problemy w defensywie.

Druga kwarta to kontynuacja świetnej gry Startu, który od razu wysforował się na dwunastopunktowe prowadzenie m.in. dzięki bardzo dziwnej decyzji sędziów, która doprowadziła do akcji 3+1. Astoria potrzebowała kogoś, kto pociągnie drużynę w ataku i da sygnał do odrabiania strat. Do tego potrzebna była jednak przede wszystkim skuteczna defensywa, a tej gospodarzom bardzo brakowało. Na lidera w ofensywie w połowie kwarty kreować zaczął się kapitan bydgoszczan. Chyliński był bardzo aktywny na atakowanej połowie i pomimo paru nieskutecznych akcji na cztery minuty przed końcem pierwszej połowy miał na swoim koncie dwucyfrową zdobycz. Uaktywniać zaczął się także Kris Clyburn. Młody Amerykanin z pewnością jest bardzo utalentowanym i wszechstronnym zawodnikiem, ale ma tendencje do “znikania” w trudnych momentach. Tym razem po zmianie ustawienia, które spowodowała, że “Asta” zaczęła grać wyższą piątką, Kris brał więcej gry na siebie.

Największy problem Astorii w pierwszej połowie leżał jednak pod koszem. Podkoszowi zdobyli łącznie siedem punktów. Dla porównania duet Borowski – Taylor po 20 minutach gry miał na swoim koncie piętnaście punktów. Szczególnie zawodził Adam Kemp. Amerykański gigant przez całą pierwszą połowę wyglądał jak dziecko we mgle i nie zdobył ani jednego punktu, dając się przy tym dość łatwo ogrywać rywalom. Ostatecznie po koncertowej grze w końcówce drugiej kwarty, goście prowadzili wyraźnie i zasłużenie 57:41.

Otwarcie trzeciej odsłony to kontynuacja fatalnej gry w ataku “Asty” i “pokaz” obrony na prostych nogach. Nie brakowało także pudeł z łatwych pozycji, nie mówiąc o zdobywaniu punktów po indywidualnych czy zespołowych akcjach. Astorii nie wychodziło kompletnie nic, a Start na tle bydgoszczan wyglądał jak drużyna z Euroligi i w połowie kwarty prowadził 45:65, dominując nad swoim pozbawionym wiary rywalem w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Przewaga przyjezdnych była tak duża, że trener David Dedek nie musiał forsować swoich gwiazd i dał więcej pograć zmiennikom. Ci grali bez większych fajerwerków, ale po ładnych akcjach pick ‘n’roll konsekwentnie powiększali swoją przewagę, która po trzydziestu minutach gry wynosiła dwadzieścia osiem “oczek”.

W czwartej kwarcie obraz meczu nie uległ większym zmianom. Przyjezdni utrzymywali swoją bardzo wysoką zaliczkę i nawet na chwilę nie pozwolili miejscowym na żaden zryw. Sfrustrowani byli nie tylko bydgoscy koszykarze, ale też kibice, którzy dając wyraz swojemu niezadowoleniu, ironicznie zaczęli oklaskiwać skuteczne akcje Startu. Finalnie MKS Start Lublin pokonał Enea Astorię Bydgoszcz 104:75. Patrząc na statystyki, taki wynik nie powinien nikogo dziwić. Po czterech kwartach bydgoszczanie rzucali z gry na poziomie 35,6%, w tym 44% za dwa punkty i zaledwie 26% zza łuku. Do tego gorzej zbierali i asystowali od swojego przeciwnika i mieli więcej strat.

Oprócz liczb bardzo w oczy rzucała się absolutna bezradność koszykarzy ubranych w białe koszulki. W meczach ze Spójnią, Polpharmą czy drużyną z Ostrowa Wielkopolskiego, Chyliński i spółka walczyli o każdy centymetr parkietu, Kemp straszył “czapą” tych, którzy odważyli się wchodzić pod kosz. Każda udana akcja w defensywie uruchamiała błyskawiczne kontry, za którymi często nie potrafili nadążyć drużyny z Włocławka czy Torunia. Na tę chwilę wszystkie te elementy zanikły i trener Artur Gronek będzie miał twardy orzech do zgryzienia, aby z powrotem odnaleźć w swoich podopiecznych te cechy, które dawały zwycięstwa i cieszyły oczy kibiców.

Po tej porażce Astoria znajduje się na dwunastym miejscu w tabeli, natomiast Start wskoczył na trzecią lokatę.

ENERGA BASKET LIGA – FAZA ZASADNICZA, SEZON 2019/2020 – 15 KOLEJKA – 4.01.2020 R.
ENEA ASTORIA BYDGOSZCZ – START LUBLIN 75:104 (21:29, 20:28, 11:23, 23:24)

ENEA ASTORIA: Chyliński 17 (4×3), Zębski 16 (10 zb.), Clyburn 12 (2×3), Walton 6 (5 f.), Kemp 5 (11 zb.) – Michał Nowakowski 6 (1×3), Frąckiewicz 4, Krasuski 3 (1×3), Szyttenholm 2, Aleksandrowicz 2, Marcin Nowakowski 2.

START: Laksa 23 (5×3), Carter 17 (5 as.), Borowski 14 (2×3, 7 zb.), Lemmar 11, Taylor 6 (10 zb.) – Dziemba 9 (1×3), Jarecki 6 (1×3), Szymański 5, Jeszke 5 (1×3), Pelczar 5 (1×3), Grochowski 3.

Sędziowali: Tomasz Trawicki, Marcin Koralewski, Maciej Dębowski.
Komisarz Energa Basket Ligi: Grzegorz Potęga.
Widzów: 1.479.

Szymon Fiałkowski