Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Ogromna bydgoska inwestycja na zakręcie. „Jesteśmy pionierami, stąd problemy”

Dodano: 30.01.2020 | 12:14
Stanisław Drzewiecki

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Prezes MWiK-u Stanisław Drzewiecki twierdzi, że już wiosną rozbudowa kanalizacji deszczowej w mieście powinna przyspieszyć.

Fot. archiwum

Nie jest tak spektakularna, jak inwestycje drogowe czy kubaturowe, ale w kontekście przyszłości przynajmniej tak samo istotna – warta ponad 230 milionów złotych rozbudowa sieci kanalizacji deszczowej jest opóźniona o kilka miesięcy. I, jak przyznaje prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji Stanisław Drzewiecki, nie ma gwarancji, że uda się ją zakończyć w planowanym terminie, czyli do końca 2020 roku.

Nie tylko wartość, ale również zakres inwestycji musi zasługiwać na uwagę – oznacza bowiem budowę nowych kanałów deszczowych o długości około 19 kilometrów, ponad siedemdziesięciu zbiorników retencyjnych (o pojemności od 30 do nawet 2500 metrów sześciennych; 1 metr sześcienny = 1000 litrów) czy niemal trzydziestu oczyszczalni ścieków deszczowych. Również liczba spraw formalnych jednoznacznie pokazuje rozpiętość zadania – trzycyfrowa jest liczba lokalizacji dla infrastruktury, więc w zasadzie tyle samo razy trzeba porozumieć się z konserwatorem zabytków, ZDMiKP czy Wydziałem Gospodarki Komunalnej. W każdym miejscu trzeba też ustalić strategię działania z gestorami sieci – choćby miejskim KPEC-em czy Eneą.

Wpuszczeni w kanał

Na tle tych dużych liczb bardzo blado wypada jednak zwłaszcza jedna statystyka. Bo o ile do końca ubiegłego roku udało się dokonać większości ustaleń z konserwatorem czy drogowcami, o tyle fatalnie wygląda liczba uzyskanych pozwoleń na budowę. Na około 150 do wczoraj udało się pozyskać… zaledwie pięć. A czas nagli, bo kontrakt (dofinansowany w 60 procentach przez Unię Europejską z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko) powinien zostać zrealizowany do końca tego roku. Dlatego też prezes Drzewiecki mówi wprost, że projekt jest zagrożony i opóźniony na wszystkich zaplanowanych obiektach.

Ogromna bydgoska inwestycja na zakręcie. "Jesteśmy pionierami, stąd problemy"

Zobacz również:

Basen Astoria w budowie. Tak wygląda w środku! (ZDJĘCIA)

Przyczyna – jak wymienia szef MWiK-u – leży głównie po stronie wykonawcy. Za realizację inwestycji odpowiadają dwie warszawskie spółki – IDS-BUD SA oraz DIM Construction. Na ich barkach spoczywa jednak nie tylko odpowiedzialność za wykonanie infrastruktury, ale również za jej zaprojektowanie. I choć prezydent Rafał Bruski wskazuje, że rozwiązania w zakresie kanalizacji deszczowej są przedsięwzięciem „pionierskim”, to miejsca spółka wyrozumiałości dla wykonawców ma już zdecydowanie mniej. Prezes Drzewiecki wymienia kluczowe, jego zdaniem, powody opóźnień: To niewystarczająca liczba doświadczonych projektantów w zespole, niewystarczające zaangażowanie wykonawcy w proces pozyskiwania uzgodnień czy pozwoleń, a także błędy formalne i merytoryczne w dokumentach.

MWiK wskazuje też na problemy z koordynacją prac w zespołach wykonawcy. Kłopotem był też fakt, że część projektantów pracowała na co dzień w Rzeszowie. – Nie mieli doświadczenia w tego rodzaju współpracy, do niedawna brakowało też osoby, która na miejscu byłaby w kontakcie z innymi instytucjami – przyznaje Stanisław Drzewiecki. Problemy pojawiły się również w samej Bydgoszczy, ukryte pod enigmatycznym sformułowaniem „brak efektywnej współpracy pomiędzy wykonawcą a właściwymi jednostkami organizacyjnymi miasta”.

Zbiorniki niezgody

Rozbudowa kanalizacji deszczowej w takim zakresie musi bowiem wpływać na inne miejskie plany. Nawet jeśli władze Bydgoszczy twierdzą, że lokalizacja chociażby dla zbiorników retencyjnych to przede wszystkim tereny zielone i place. Ale część z nich trzeba umieścić chociażby pod drogami. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku buspasa na ulicy Kolbego, który ma być uzupełnieniem specjalnego pasa dla komunikacji miejskiej wybudowanego na ul. Grunwaldzkiej. Drogowcy – jak tłumaczył na środowej sesji rady miasta prezydent Bruski – muszą więc zabezpieczyć własny interes w przypadku tej części inwestycji.

A przecież lokalizacji spornych znajduje się więcej. Temat zbiornika pojawiał się chociażby w przypadku modernizacji placu Wolności. A już na pewno punktem zapalnym była kwestia zbiornika pod parkingiem budowanego właśnie kompleksu Astorii przy ulicy Królowej Jadwigi. Od niego zresztą zaczęło się weryfikowanie postępów wykonawców. – Zbiornik przy Astorii miał być pierwszy. Chcieliśmy, żeby powstał w połowie ubiegłego roku – podkreśla w rozmowie z nami prezes Drzewiecki. Nie ma go do dzisiaj i wszystko wskazuje, że… w ogóle nie będzie. Już w listopadzie dyrektor Wydziału Inwestycji Mirosław Jagodziński przekonywał, że z powodu planów MWiK-u nie zamierza zaburzać harmonogramu budowy basenu, a odpowiedzialny za gospodarkę komunalną zastępca prezydenta Michał Sztybel mówi dziś wprost, że nie widzi możliwości zbudowania zbiornika w tym miejscu. Wykonawcy tymczasem naliczana jest od kilku miesięcy kara – 1000 złotych dziennie.

Od kilku miesięcy w ramach inwestycji wprowadzany jest też program naprawczy. Zdaniem prezesa Drzewieckiego, jego efekty powinny być widoczne już za około dwa miesiące. Zespół projektowy miejskiej spółki regularnie odbywa spotkania z przedstawicielami wykonawców. – Wykonawcy zatrudnili większą liczbę projektantów, powołali w Bydgoszczy biuro koordynujące działania – dodaje prezes MWiK-u. Ale nie wyklucza też, że jeśli prace znacząco nie przyspieszą, miejskie wodociągi biorą pod uwagę wskazanie wykonawcy zastępczego. I obciążenie kosztami dotychczasowych wykonawców.

Ogromna bydgoska inwestycja na zakręcie. "Jesteśmy pionierami, stąd problemy"

Zobacz również:

Przełom w sprawie kwiaciarek na placu Wolności. Konserwator już nie chce ich przeprowadzki

Warszawskie spółki realizujące kontrakt powinny bowiem zakończyć wszystkie prace do końca roku. Same chcą natomiast wydłużenia terminu do 2021 roku. Na to nie ma zgody MWiK-u, który z kolei do końca przyszłego roku musi rozliczyć projekt w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, z którym podpisał umowę na dofinansowanie (łącznie ponad 150 mln złotych). Opóźnienia mogą więc wiązać się z kolejnymi karami (do nawet 10 procent wartości umowy). – Na bieżąco, co pół roku, monitorujemy postępy w kontrakcie do instytucji zarządzającej – deklaruje prezes Drzewiecki.

Ciśnienie na deszczówkę

Dużo szybciej postępują natomiast prace przy drugiej części inwestycji – czyszczeniu i modernizacji części istniejącego już systemu kanalizacji deszczowej. W 2018 roku radni zgodzili się na przekazanie blisko 250 km kanałów z ZDMiKP do MWiK-u. W ramach dwóch umów wartych ponad 75 mln złotych odnowionych zostanie ok. 90 km rur. To żmudna praca, bo wiele z nich znajdowała się w tragicznym stanie – były uszkodzone i zanieczyszczone. Część kanałów udało się wyczyścić pod ciśnieniem, ale te o większych przekrojach (powyżej metra) trzeba było odgruzowywać ręcznie. I to czasami dosłownie, bo wykonawcy natrafiali w kanałach właśnie pozostałości budowlane czy śmieci.

Uszkodzenia są natomiast niwelowane poprzez zastosowanie specjalnych rękawów wprowadzanych do rur i utwardzanych promieniami ultrafioletowymi. Oczywiście, o ile ich stan umożliwia bezwykopowe prace. A to nie zawsze się udaje. W niektórych sytuacjach konieczne było wyremontowanie bądź przebudowanie fragmentów kanalizacji. O jej stanie wiele mówią przypadki, które miały miejsce już po rozpoczęciu robót. A zwłaszcza jeden, gdy na ulicy Niklowej na Osowej Górze podczas przejazdu ciężarówki… zapadła się jezdnia.

Dwa kontrakty podpisane w połowie 2018 roku właśnie na modernizację kanalizacji deszczowej są, zdaniem władz MWiK-u, realizowane w terminie. Spółki Teco i Polacqua realizujące prace przy 60 km rur wyczyściły ponad 40 procent sieci i wzmocniły jedną czwartą ich długości. Z kolei konsorcjum spółek: Blejkan, Terlan oraz Mazur (kontrakt na 30 km kanałów) wyczyściło już niemal wszystkie, a wzmocniło – niespełna połowę.

Projekt modernizacji i rozbudowy kanalizacji deszczowej ma umożliwić Bydgoszczy retencjonowanie 30 procent wody opadowej. Jest to istotne nie tylko z powodu obserwowanych zmian klimatycznych, ale także czysto finansowych. – Dzięki temu nasze opłaty do Wód Polskich będą znacznie niższe, i to nawet o kilka milionów złotych rocznie – przekonuje prezes Stanisław Drzewiecki. Od początku roku opłatą za deszczówkę obciążeni są już administratorzy bydgoskich nieruchomości, a co za tym idzie – także mieszkańcy.