
Ostatni klaps dla Camerimage [Dominiczak na dobry weekend]
Dyrektor Marek Żydowicz ma pełne prawo do szukania wygodnych dla festiwalu rozwiązań. Ale w tej grze muszą obowiązywać ścisłe reguły - pisze redaktor naczelny MetropoliaBydgoska.PL Eryk Dominiczak.
Na zdjęciu: Marek Żydowicz (pierwszy z prawej) od dawna nie ukrywał, że szuka dla Camerimage lokalizacji docelowej. Czyżby znalazł ją w Toruniu?
Fot. BlackFish Studio & Film
Czwartkowa informacja o podpisaniu trójstronnego porozumienia dotyczącego budowy centrum kongresowego na potrzeby Camerimage w Toruniu powinna spotkać się z jedyną sensowną reakcją ze strony bydgoskiego ratusza. A mianowicie taką, że festiwal więcej się już w mieście nad Brdą (czy też przy wsparciu miasta) nie odbędzie.
Rozumiem Marka Żydowicza. Naprawdę. A po spotkaniu z nim w cztery oczy, gdy rozmawialiśmy między innymi o perspektywach Camerimage, rozumiem jeszcze bardziej. I powinien rozumieć każdy, kto kiedykolwiek miał styczność z jakimkolwiek biznesem. Dlatego nie mierzi mnie ani dążenie do rozwoju (o zgrozo!), ani do maksymalizacji zysków (nie tylko w wymiarze czysto finansowym, ale także promocyjnym), ani nawet szukanie dla siebie najlepszej przestrzeni do rozwoju. Jest to logiczny ciąg, któremu należy przyklasnąć.
Ale, ale, ale… jest jeszcze etyka w biznesie (naiwne, ale możliwe do stosowania). I to właśnie tarcia na tym polu powinny skłonić prezydenta Rafała Bruskiego do natychmiastowego zakończenia współpracy z twórcą Camerimage. Dlaczego? Bo nie można jednocześnie dogadywać się z miastem na kolejne edycje (choć stosowne dokumenty nie zostały jeszcze podpisane, potrzebna jest zgoda rady miasta), wyrażać chęć udziału w pracach nad czwartym kręgiem (przecież na potrzeby Camerimage, prawda?) i jednocześnie grać na drugim, obcym froncie, nie informując partnera o swoich zamiarach.
Podpisanie listu intencyjnego w sprawie budowy centrum kongresowego koło Jordanek nie jest efektem jednego telefonu, ale metodycznych działań przy współpracy „klubu wicepremierów”. Mówiąc wprost – działań wykorzystujących dobre relacje Jarosława Gowina z Piotrem Glińskim i dużą elastyczność Michała Zaleskiego.
Rafał Bruski, który w wielu sytuacjach owej elastyczności nie wykazuje, tym razem powinien stać na wyjątkowo sztywnej pozycji. Nie pozwolić, aby Bydgoszcz była elementem układanki dyrektora Camerimage, częścią gry czy też licytacji „kto da więcej”. Nasze miasto powinno natychmiast powiedzieć „pas”, aby pokazać, że istnieje wyraźna granica między twardymi (absolutnie dozwolonymi) biznesowymi negocjacjami a bezideową grą o wygodną pozycję. Wygodną wyłącznie dla dyrektora Żydowicza.
W tej dyskusji jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Co na to marszałek Piotr Całbecki? Przecież miał być jednym z głównych architektów budowy czwartego kręgu. A już od dłuższego czasu wysyła sygnały, że kompletnie się do tego nie pali. Czy środowe spotkanie tria Gliński – Zaleski – Żydowicz nie jest mu na rękę?
- Teoria (nie)spiskowa. Czy darowizna od siostry posła Tomasza Latosa mogła mieć inny cel? [Dominiczak na dobry weekend] - 12 października 2018
- Trzeba wybrać – parkomat czy dojarka [Dominiczak na dobry weekend] - 5 stycznia 2018
- Chcecie alei Kaczyńskiego? To za pięćdziesiąt lat! [Dominiczak na dobry weekend] - 29 grudnia 2017