Partia znowu ustawia ludziom życie. Żeby ugłaskać Piotra i Kacperka [Dominiczak w pracującą niedzielę]
- Efekt mieszaniny parakonsensusów, umizgów i politycznego kunktatorstwa w sprawie wolnych niedziel poznamy już za tydzień. Ale jest on łatwy do przewidzenia - pisze Eryk Dominiczak.
Na zdjęciu: Mimo że sklepy w galeriach handlowych będą nieczynne, to same galerie na pewno otworzą przed mieszkańcami swoje podwoje.
Fot. FreeImages
System nakazowo-zakazowy jest bankrutem już z samego założenia. Także dlatego, że zazwyczaj dotyczy ukrytych, a nie rzeczywistych, intencji. Tak samo jest z ustawą o ograniczeniu handlu w niedzielę.
Gdy zaczynam pisać ten tekst, jest niedziela, 4 marca. Godzina 14:17. To jeden z co najmniej kilku weekendów, które w tym roku spędzę w redakcji w ramach dyżuru. Nikt mnie do tego nie zmuszał. Tak wygląda reżim pracy w redakcji. I każdy, kto w MetropoliaBydgoska.PL pracuje, się na to dobrowolnie zgodził. Koniec. Kropka.
Dlaczego o tym piszę? Dlatego że od dłuższego czasu osiągamy Himalaje hipokryzji w dyskusji o zapewnianiu ludziom wolnych niedziel i promowaniu spędzania czasu z rodziną. Obóz rządowy, fałszując, gra na ludzkich emocjach (a mnie – dla przykładu – także na nerwach), opowiadając o zbawiennym wpływie zamknięcia sklepów wielkopowierzchniowych czy tych znajdujących się w galeriach.
Skąd założenie, że – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – na pewno poprawi to sytuację polskich rodzin? Szczerze? Nie wiem. Po pierwsze dlatego, że znowu jako grupę uprzywilejowaną wskazuje się tylko jedną społeczność, czyli pracowników handlu. Po drugie, wielu pracowników sklepów (choćby w galeriach) to ludzie młodzi, nierzadko – studenci, dla których to sposób na dorobienie, stawianie pierwszych kroków w dorosłość (tak, tak, sam tak pracowałem dekadę temu). Po trzecie, czy naprawdę małżeństwa czy pary składają się wyłącznie z osób pracujących w handlu? Pominę oczywiście demagogiczne porównania do lekarzy, pielęgniarek, strażaków czy policjantów, bo to obniża jakość tej dyskusji. Ale w czym jest lepszy/gorszy ktoś, kto podaje mi surowego fileta z kurczaka w sklepie od kogoś, kto podaje mi go usmażonego (może być saute) w restauracji?
Rozumiem intencje zmierzające do zapewnienia rodzinom większej liczby wspólnych chwil. I rozumiem, i w pełni się w tym zgadzam, że dzień powszedni w pełni nie zrekompensuje dnia wolnego. Problem w tym, że pomiędzy ustawą o ograniczeniu handlu, a tym, co można byłoby zrobić dla rodzin w zakresie dni wolnych, jest różnica taka jak pomiędzy bieganiem po mieście z siekierą, krzycząc, że będzie tak i koniec a dochodzeniem do konsensusu podczas rzeczowej dyskusji przy jednym stole. Pomysł pierwszy z brzegu – zagwarantowanie pracownikom (może to być szerszy projekt, niedotyczący wyłącznie pracowników handlu) określonej liczby wolnych weekendów (minimum dwóch, najlepiej trzech). Wymaga to jednak rzeczowej analizy, konsultacji ze środowiskami pracodawców, a nie tylko pracowników.
A to właśnie o organizacje tych ostatnich chodzi. Jestem absolutnie przekonany, że głównym motywem działania ustawodawcy była obawa przed arcyradykalną w tej sprawie „Solidarnością”, a nie promowaną w mediach i na portalach społecznościowych chęcią poprawy nastrojów Polaków. Bo obecna władza (zresztą jak chyba każda bądź prawie każda) najbardziej boi się gniewu ulicy. A również umiejący grać na emocjach związkowi działacze potrafią wzbudzić gniew suwerena. A tak Piotr z Kacperkiem (dla niezorientowanych: szef „Solidarności” ze swoim psem rasy york) mogą odtrąbić zwycięstwo, a władza – utrzymać konfliktowe środowisko w ryzach. Było to zresztą widać na lokalnym przykładzie „odważnej, aktywnej i skutecznej” posłanki Ewy Kozaneckiej, która – gdy tylko wypowiedziała się na antenie Radia PiK o „konsensusie w sprawie wolnych niedziel”, otrzymała od lokalnych działaczy „Solidarności” kontrę ze stanowczym wpisem o „mijaniu się z prawdą”. A warto pamiętać, że pani poseł Kozanecka mocno zapewniała zawsze o swoich silnych związkach z solidarnościową rodziną.
Efekt tej mieszaniny parakonsensusów, umizgów i politycznego kunktatorstwa poznamy już za tydzień. Gdy pracownicy zamkniętych ze względu na ustawę sklepów przyjdą z dziećmi do zlokalizowanych w galeriach handlowych sal zabaw, gdzie obsłużą ich w niedzielę ci, których także w pozostałe dni mijają na korytarzach.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022