Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Podróż w stylu retro. Cel? Kirgistan!

Dodano: 13.05.2017 | 18:06

20 tysięcy złotych – przynajmniej tyle będzie kosztować wyprawa. Ponad połowa to koszty paliwa.

Na zdjęciu: Tomek, Robert i Karol z UAZ-em.

Fot. Sebastian Torzewski

– Na zdjęciach wygląda dobrze, ale jak wsiądziesz, to możesz się przerazić – mówi Robert, gdy czekamy na przyjazd UAZ-a. To właśnie radziecką terenówką, a także polonezem i skodą forman bydgoszczanin wraz z przyjaciółmi zamierza dotrzeć do Kirgistanu.

Gdy w sierpniu wielu urlopowiczów będzie korzystać z uroków nadmorskich kurortów, oni wezmą wolne, aby udać się w trzytygodniową podróż samochodami z epoki komunizmu przez Ukrainę i Rosję do Kirgistanu i z powrotem. W sumie pokonają ponad 12 tysięcy kilometrów.

Poznali się dwa lata temu podczas Złombolu, czyli charytatywnego rajdu samochodami z minionego ustroju. Robert przyjechał wtedy na miejsce zbiórki polonezem. Tomek i Karol – głośną radziecką terenówką. – Początkowo też myśleliśmy o polonezie, ale okazało się, że to najpopularniejsze auto wśród uczestników. Szwagier powiedział mi o UAZ-ie. Ja nawet nie wiedziałem co to, ale zobaczyłem zdjęcie i się zakochałem – wspomina Karol. Bydgoska załoga podobno nie była pierwszą, która wystartowała w rajdzie terenówką rosyjskiego producenta. Nikt wcześniej nie zdołał jednak dojechać do mety.

UAZ-a 469 z 1985 roku zakupili przy granicy z Białorusią. – Już w drodze do domu sprawdziliśmy, do ilu się rozpędza. Pojechał 120 km/h, ale tylko raz. Silnik tego nie wytrzymał i trzeba było zamontować nowy – wspominają. Choć przyglądając się autu rzeczywiście nietrudno znaleźć zepsute elementy, to samochód na razie okazuje się niezawodny. Nawet jeśli coś ulegnie awarii, można to łatwo naprawić.– Gdy jechaliśmy na przełęcz Stelvio, wypadła nam skrzynia biegów. Wbiliśmy między nią a ramę drewniany kołek i udało się wjechać na górę – mówi Karol. Auto prowadzi za pomocą krzywo przyspawanej kierownicy.– Przynajmniej wiemy, że się nie odkręci – przyznaje ze śmiechem.

W porównaniu z UAZ-em inne auta są luksusowe. Robert będzie jechał skodą forman. – W pierwszym złombolu startowałem polonezem, ale na kilka tygodni przed ubiegłoroczną edycją silnik odmówił posłuszeństwa. Szybko kupiliśmy więc zatankowaną do pełna skodę za 1400 zł. Niestety, na trasie rajdu zepsuła się, ale jest to taki rarytas, że warto było ją zatrzymać i doprowadzić do ładu – tłumaczy. Nad wyjazdem do Kirgistanu zastanawiał się tylko kilka godzin. – Im ciekawszy pomysł, tym żona bardziej się o mnie boi i nie chce puścić samego – mówi.

CZYTAJ TAKŻE: Pływanie w towarzystwie słonia. Podwodne przygody bydgoszczanki [ZDJĘCIA]

Oprócz dwóch bydgoskich załóg w podróż uda się także zespół z Tczewa, który nasi rozmówcy poznali podczas ubiegłorocznego wyjazdu. – Dowodzi nim Natalia. Pewnego razu powiedziała, że jedzie na Złombol i już następnego dnia przyjechała do domu polonezem. Rodzice złapali się za głowy – opisuje Tomek, który przyznaje, że po dwóch startach w rajdzie przyszła pora na coś nowego. Wybór padł na Azję. – Większość ludzi, gdy słyszy o celu naszej wyprawy, pyta: „Kirigstan? A to nie jest Afganistan?”. To nadal region zapomniany przez turystów i dlatego właśnie jest tak ciekawy. My nie nadajemy się do stania kilka godzin w kolejce do Koloseum, typowa turystyka nie jest dla nas – mówi.

Na trasie podróży znajdą się m.in. wyschnięte jezioro Aralskie, trasa Pamir Highway, jezioro wysokogórskie Issyk-kul oraz – jeśli uda się uzyskać pozwolenie – kosmodrom Bajkonur. Najcięższym etapem może okazać się Kazachstan, gdzie do pokonania będą spore odległości między miastami. Jeszcze przed wyjazdem wyzwaniem będzie załatwienie wszelkich formalności związanych chociażby z przejazdem przez Rosję, a pod znakiem zapytania stoi możliwość przewozu jedzenia przez granice Ukrainy.

– Jesteśmy już w o tyle dobrej sytuacji, że mamy doświadczenie w przygotowywaniu samochodów. Od początku czerwca będziemy je modyfikować. Wiadomo, że jak będziemy jechać 24 godziny bez przerwy, to coś będzie musiało się wydarzyć, ale w tych autach wszystko można naprawić – mówi Tomek.

Na przygotowanie każdego z pojazdów trzeba wydać kilka tysięcy złotych. Skoda otrzyma nowy silnik, w polonezie zostanie podniesione zawieszenie, a w UAZ-ie trzeba usprawnić napęd i dorobić bagażnik. Tomek i Karol przyznają, że dziś rosyjski samochód to dla nich już coś więcej niż auto. – Kupiliśmy go z myślą, żeby przejechać Złombol i sprzedać. Teraz jest już członkiem rodziny – mówią.

Przygotowanie każdego z aut pochłonie kilka tysięcy złotych, zaś podróż kosztować będzie ponad 20 tys., z czego połowa to koszty paliwa. – Jedziemy w ok. dziesięć osób, więc wychodzi 2-3 tys. zł na osobę. To przecież nie jest tak dużo, jeśli porównamy oferty biur podróży – mówi Robert. Wyjazd większą grupą to także zabezpieczenie na wypadek nieprzewidzianych problemów. Zawsze będzie można jednym z aut holować drugie, podjechać do najbliższego miasta lub – w najgorszym razie – zostawić zepsuty samochód i dalej podróżować dwoma.

Podczas ich dotychczasowych wypraw groźnych sytuacji nie brakowało. – W Austrii skończyły się nam hamulce i tylko przytomność kolegi, który jechał jako pasażer i zaciągnął ręczny, uratowała nas przed spadkiem w przepaść – opowiada Tomek. Dziś wiele problemów wspomina ze śmiechem . – Kiedyś UAZ zepsuł się na szwajcarskiej autostradzie. I to w najgorszym miejscu – na zakręcie, pod górę, z dala od pasa awaryjnego. Do tego padał deszcz. Najpierw prawie wjechało w nas rozpędzone audi, a gdy już udało się naprawić auto, to część z nas trafiła do radiowozu. Szwajcarskiemu policjantowi nie spodobało się, że serwisujemy samochód na autostradzie i spacerujemy na niej. Na szczęście ostatecznie okazał się wyrozumiały – wspomina.

Znaczna część kwoty, którą sponsorzy przekażą na wyjazd, trafi na leczenie chorej na gładkomózgowie podopiecznej Hospicjum Pomorze Dzieciom Paulinki Citkowskiej. Podróż ma być także na bieżąco relacjonowana w mediach społecznościowych. – Chcielibyśmy codziennie wrzucać kilkuminutowy film, aby zabrać ludzi razem z nami i pokazać im trochę tej nieodkrytej części świata. Wszystko jednak zależy od połączenia z internetem. Wiadomo, że to nie będzie Europa, w której na każdej stacji benzynowej jest wi-fi. Będziemy się cieszyć, jeśli stacja benzynowa w ogóle będzie – mówi Tomek.

W czasie wyprawy uczestnikom podróży może się dać we znaki także temperatura. Nad jeziorem Aralskim będzie dochodzić do 60 stopni Celsjusza, a w Kirgistanie na wysokości 4000 m spadnie poniżej zera. – Właściwie to nie wiemy, co nas tam czeka. Na takich wyprawach nie można przewidzieć, gdzie się będzie spało, kiedy jadło i czy będzie można się umyć – tłumaczy Robert, który dodaje, że podróżnicy mogą liczyć na wsparcie Automobilklubu Bydgoskiego i urzędu miasta. Przyznaje też, że taki wyjazd nie jest propozycją dla każdego. – Osoby, które lubią wygodę raczej nie będą się nadawać. Dochodziło już do sytuacji, w których niektórzy się załamywali – przestrzega. Karol dodaje. – My mówimy, że to są takie wakacje pod UAZ-em. Zawsze trzeba spędzić trochę czasu pod samochodem i naprawiać go.

IMGP3529

Do startu wyprawy do Azji pozostały trzy miesiące, ale w planach już są kolejne podróże. Następna ma być Afryka. – Nie jest łatwo pogodzić te wyprawy z obowiązkami zawodowymi czy rodzinnymi, ale jak już się przekroczy granicę, to można się oderwać od codziennych trosk. A jak wrócimy, to będzie pełno wspomnień – tłumaczy Karol.

17 maja odbędzie się Bydgoska Noc Klasyków, w czasie której będzie można zobaczyć samochody podróżników. Początek o godz. 19 przy Artego Arenie. Wszyscy zainteresowani wsparciem wyprawy oraz relacjami mogą wchodzić na profile na Facebooku: Eastern Classics on Tour, Ciuralla Squad, Nic nie SKODzi i Ale o fso poldzi oraz na stronę www.easternclassics.pl

Sebastian Torzewski