Prezes ABRAMCZYK Polonii podsumował sezon, nie kryjąc smutku. „Nie będzie żadnych sentymentów”
Dodano: 06.10.2025 | 17:08Na zdjęciu: Jerzy Kanclerz w szczerej rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL podsumował sezon.
Fot. Szymon Fiałkowski
W obszernej rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL prezes ABRAMCZYK Polonii Jerzy Kanclerz podsumował sezon. Odniósł się między innymi do potencjalnych transferów, przedłużenia kontraktu z Tomem Brennanem i ewentualnego awansu przy „zielonym stoliku”. – Jest mi strasznie przykro. Gdybym miał się jednoznacznie zwrócić do niektórych żużlowców, powiedziałbym wprost – zawaliliście. Z tym, że nie zamierzam tego roztrząsać. To nic nie da i w zawodowym sporcie nikomu nie służy – mówi nam sternik klubu z Bydgoszczy.
Bogumił Burczyk, dziennikarz MetropoliaBydgoska.PL: Żużlowcy ABRAMCZYK Polonii robili, co w ich mocy, ale wynik meczu w Gorzowie okazał się bolesny zarówno dla nich, jak i bydgoskich kibiców. Jak sytuacja wygląda z pana perspektywy?
Jerzy Kanclerz, prezes ABRAMCZYK Polonii Bydgoszcz: Przede wszystkim niepowodzenie jest efektem pierwszego meczu, bo zdawałem sobie sprawę, że 4-punktową zaliczkę będzie trudno obronić. Rzeczywistość faktycznie okazała się bolesna, ze względu na to, że niektórzy żużlowcy zawiedli.
Wiadomo, że wygrywamy i przegrywamy razem, jednak trzech zawodników zdobyło raptem 6 punktów łącznie. Mowa o Huckenbecku, Łoktajewie i Buczkowskim. Ich niedyspozycja sprawiła, że praktycznie nie mieliśmy kim jechać. Tom Brennan i Szymon Woźniak spisali się bardzo dobrze. Juniorzy również nie zawiedli, zresztą nie ma sensu obarczać ich odpowiedzialnością za niekorzystny wynik.
Pozostaje mi pogratulować gorzowskiej drużynie utrzymania. Robiliśmy wszystko, by na papierze zespół wyglądał tak, a nie inaczej. Dwuletnie kontrakty miały zmobilizować zawodników, zapewniając im gwarancję startów, nawet w przypadku awansu do PGE Ekstraligi. Poprzednio mieli umowy roczne.
Teraz chciałem zadbać o ich chłodną głowę. Okazało się, że niektórzy nie podołali wyzwaniu. Niektórzy zawodnicy rozczarowali zarówno w finale z Fogo Unią, jak i w barażu. Oni muszą wiedzieć, co zawiodło, czy głowa albo sprzęt. Jeszcze będę z nimi rozmawiał. Z kilkoma już zrobiłem to po zakończeniu spotkania.
Co pan czuje w tej chwili?
Jest mi cholernie przykro z powodu tego, co się wydarzyło. Wiadomo, że walczymy o ten awans od lat. To mój cel, który byłby ukoronowaniem działalności w sporcie, a szczególnie w żużlu. Nie udało się po raz drugi. W ubiegłym roku szansa była duża większa. W tym trafiliśmy na lepsze drużyny, biorąc pod uwagę ich potencjał. Udokumentowały to przebiegi obu dwumeczów.
Kibice nie kryli rozgoryczenia, ze względu na postawę prezentowaną przez Huckenbecka i Łoktajewa. Dostrzegli brak zaangażowania w ich jeździe.
Fani są wymagający. Przed sezonem każdy chciał mieć Łoktajewa w swojej drużynie. Gdy przyjeżdżał z drużyną poznańską na Sportową, fruwał po naszym obiekcie. Kibice to widzieli i go chcieli. To samo można powiedzieć o Huckenbecku, który potrafi wygrywać z każdym.
Wszyscy na papierze wyglądali obiecująco i rokowali pozytywnie. Rzeczywistość jednak okazała się zgoła odmienna, bo ci zawodnicy zawiedli. Mi jest trudno jednoznacznie wskazać przyczynę takiego stanu rzeczy.
Najlepiej porozmawiać z poszczególnymi żużlowcami. Ja też przecierałem oczy ze zdumienia, że Huckenbeck, Łoktajew i Buczkowski zaprezentowali się w ten sposób i zdobyli tylko 6 punktów. Właśnie przez to nie mieliśmy szansy do samego końca walczyć o korzystny wynik dwumeczu.
Od rana jestem w klubie i patrzę w przyszłość. Nie cofniemy tego, co już się wydarzyło, choć jest nam wszystkim bardzo przykro.
Nie poczuł pan w pewnym momencie irytacji? Na przykład przez incydent z goglami Łoktajewa, którego nie można nazwać profesjonalnym.
Oczywiście, że nie. Zawsze natomiast powtarzam, że w sporcie złość po zdarzeniu, upadku albo wykluczeniu niczemu nie służy. Trzeba umieć spojrzeć na pewne sytuacje z chłodną głową. Co mi po złości i smutku?
To niczego nie zmieni. Zawodnicy najlepiej mogliby się odnieść do incydentu z goglami, czy innych wydarzeń torowych, które wszyscy widzieli podczas rozgrywanego spotkania. Rozpamiętywanie i ciągnięcie tego w nieskończoność nie ma sensu.
Gdybym miał się jednoznacznie zwrócić do żużlowców, powiedziałbym wprost – zawaliliście. Ale czy coś z tego wyniknie? Trudno mi powiedzieć. Trzeba umieć podnieść się z kolan. Drużyna została zbudowana. Informacja o pozostaniu Toma Brennana na dwa lata jest swoistym rodzynkiem dla kibiców po tym dwumeczu ze Stalą. Niestety jednak nazwiska nie jadą. Do tego dochodzi sprzęt, głowa i masa innych czynników. Najwidoczniej nam wielu z nich zabrakło.
Przedłużenie umowy z Brytyjczykiem cieszy wielu fanów i napawa optymizmem. Brennan w Gorzowie udowodnił, że może być liderem w najważniejszych spotkaniach.
Wszyscy chcieliśmy tego przez cały sezon. Chłopak zrobił niesamowity postęp. Przestanie być zawodnikiem U24, ale należy do żużlowców młodego pokolenia. Jest rozwojowy i w niego wierzę. Dlatego podpisaliśmy dwuletni kontrakt. Chcę, żeby rozwijał się w ABRAMCZYK Polonii.
Spotkanie pokazało również, że Brennan nie ma żadnych powodów do kompleksów, w stosunku do Huckenbecka, czy Łoktajewa i może z powodzeniem walczyć z nimi o skład.
I taka jest między nami umowa. Tom zdawał sobie sprawę, że zawodników jest więcej niż miejsc do jazdy, ale podjął rękawicę. Chciał ode mnie jedynie usłyszeć, czy jeśli będzie wypadał na treningach i sparingach lepiej od swoich kolegów, otrzyma gwarancję miejsca w składzie. Odparłem, że tak.
Nie patrzę na nazwiska. W meczu występują najlepsi. Chciałbym podkreślić, że w przyszłym roku nie będzie mowy o żadnych sentymentach. Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby ABRAMCZYK Polonia awansowała do PGE Ekstraligi.
7 lat temu zadeklarowałem, że bydgoszczanie wrócą do elity, zacząłem stawiać na młodzież i dalej się tego trzymam. By jednak zrealizować cel, trzeba korzystać z usług najlepszych zawodników. Nie ma miejsca na benefity za zasługi.
Nastawienie Brennana świadczy także o jego wielkiej ambicji. Najpewniej Brytyjczyk uważa, że wywalczy miejsce w składzie.
Na pewno tak. Od przybytku głowa nie boli. Tor zweryfikuje, w jakiej dyspozycji, przed poszczególnymi spotkaniami będą nasi żużlowcy i kto z nich zasłuży na miejsce w składzie. Lepiej mieć jednego zawodnika więcej. Żużel jest sportem kontuzjogennym. Odpukać komuś się coś stanie, my będziemy przygotowani na taki wariant. Wiele osób mówi, że naszym wielkim atutem będzie także młodzież. Wraca Wiktor Przyjemski. Jest jeszcze Maks Pawełczak…
Który robi furorę od samego początku.
Na pewno jego początki należy ocenić pozytywnie, ale nie można wywierać na nim żadnej presji. To chłopak 16-letni, wielki talent, który będzie się rozwijał. Należy nim tylko odpowiednio pokierować.
Od przybytku głowa nie boli, ale przykład ROW-u Rybnik pokazał, że nadwyżka seniorów również potrafi być uciążliwa. Jakie rozwiązanie w tej chwili wydaje się panu najbardziej prawdopodobne? Przegrany walki o skład zostaje wypożyczony, czy klub myśli nad innym rozwiązaniem, które go zadowoli?
Obie strony muszą być zadowolone. Zarówno żużlowiec, jak i ja jako sternik klubu. Z Tomem zawarliśmy umowę, że jeśli przegra rywalizacją o miejsce w podstawowej siódemce, sytuacja nie zmieni się po 3-4 kolejkach, otrzyma zielone światło.
Tylko od niego zależy, czy będzie w składzie. Jeśli utrzyma formę z tego sezonu, według mnie może być spokojny, tak uważam na dziś. Wszystko zależy od zawodników. Chcę wprowadzić sportową rywalizację, tak aby działać mobilizująco i uniknąć sytuacji, w której nie ma znaczenie, czy żużlowiec przywiezie 4 punkty albo 12, bo i tak ma pewne miejsce w składzie. Potrzebujemy pewnego zabezpieczenia Jeśli ktoś zawiedzie w dwóch spotkaniach z rzędu, musi liczyć się z tym, że w kolejnym nie wystąpi.
W przypadku niepowodzenia i odstawienia od składu, zawodnik który utraci w nim miejsce będzie mógł udać się na wypożyczenie?
Oczywiście na to muszą zgodzić się dwie strony. Jeśli przykładowo Krzysiu Buczkowski ma u nas ważny kontrakt na następny sezon, ale stwierdza, że chce rozwijać się gdzie indziej i zmienić otoczenie, tudzież udać na wypożyczenie, uprzednio potrzebuje pozwolenia od klubu. Jeśli faktycznie któryś z zawodników nie będzie łapał się do składu i uzna, że to jest dla niego najlepsza opcja, zawsze będę na takie rozmowy otwarty. Nie robię żużlowcom pod górkę.
Obecność Wiktora Przyjemskiego daje duży komfort sztabowi szkoleniowemu. Wychowanek ABRAMCZYK Polonii może równie dobrze jeździć jako junior, jak i zawodnik U24.
Wszystko zależy od przeciwnika i potrzeb. Teoretycznie Wiktor może być nawet wystawiony na pozycji rezerwowego. Kwalifikacje sportowe Wiktora są takie, że na zapleczu PGE Ekstraligi ma możliwość występowania w pięciu wyścigach.
Kontrakt Kacpra Andrzejewskiego również jest ważny na kolejny sezon. Nie zawiódł mnie i myślę, że możemy wszystko poukładać w najlepszy możliwy sposób, z największym pożytkiem dla drużyny.
Dalsza część wywiadu pod materiałem wideo:
@metropoliabydgoska.pl Kapitan ABRAMCZYK Polonii ujawnił, że ostatnio jeździł z kontuzją! #bydgoszcz #żużel #poloniabydgoszcz ♬ dźwięk oryginalny – MetropoliaBydgoska.PL
Myśli pan nad dodatkowymi transferami? Na przykład zagranicznego zawodnika U24.
Na dziś w ogóle nie zaprzątam sobie tym głowy. Wiemy, jaki jest rynek, jeśli chodzi o pozycję U24. Wiemy, że zawodnicy, na których pozyskaniu mi zależy, mają ważne kontrakty w innych klubach. Jesteśmy nadal w Metalkas 2. Ekstralidze i nie przychodzi mi do głowy kogokolwiek pozyskiwać.
Zbudowałem zespół wcześniej i jego członkom coś obiecałem. Nie bez powodu podpisywaliśmy dwuletnie umowy. Nie będę wzmacniał w żaden sposób drużyny. Sądzę, że wystąpimy w takim zestawieniu w sezonie 2026.
Choć do składu dołączy tylko Wiktor Przyjemski, już teraz mówi się, że zespół będzie zdecydowanie silniejszy.
Ja to słyszę od dwóch albo trzech lat… Że bydgoszczanie są faworytem. Potem efekt jest taki, a nie inny. Drużyny z Ostrowa i Krosna również są uzbrojone, także pozostałe. Wszystko rozstrzygnie się na torze w 2026 roku. W sporcie trzeba mieć szacunek do rywali i nigdy nie można być niczego pewnym.
Sport lubi niespodzianki. Wprawdzie leszczynianie i ABRAMCZYK Polonia były faworytami rozgrywek, co akurat się potwierdziło, ale bywa różnie. W ostatecznym rozrachunku to my musieliśmy przełknąć gorycz porażki.
Gdyby to spotkało Fogo Unię albo Gezet Stal, to tamtejsi kibice byliby smutni i musieli się z tym pogodzić. Takie są zasady gry. Dlatego nie oglądamy się za siebie, nie rozpamiętujemy, wyciągamy odpowiednie wnioski i myślimy o nadchodzących wyzwaniach. To jest najważniejsze.
Wciąż nie milkną echa dyskusji o perturbacjach gorzowian. Gdyby pojawiła się opcja awansu do PGE Ekstraligi przy tak zwanym zielonym stoliku, skorzystałby pan z takiej opcji?
Nie lubię spekulować. W tej chwili w ogóle o tym nie myślę, bo fakty są takie, że drużyna gorzowska wywalczyła utrzymanie w sportowych warunkach i to ona ma powody do świętowania. Gdyby taka okazja, czy szansa dla ABRAMCZYK Polonii się pojawiła, na pewno rozwiążemy ją w ciągu pół godziny i udzielimy stosownej odpowiedzi.
Niemniej w tej chwili w ogóle nie zakładam takiego scenariusza, bo nie po to odbyły się baraże. Znamy obostrzenia ekstraligowe, ale na dziś właściwie wróżymy z fusów. Nie lubię polemizować w sprawie zagadnień, które mogą się nigdy nie wydarzyć.
- Prezes ABRAMCZYK Polonii podsumował sezon, nie kryjąc smutku. „Nie będzie żadnych sentymentów” - 6 października 2025
- Do Gorzowa po niespodziankę. ABRAMCZYK Polonia musi pojechać mecz sezonu - 5 października 2025
- Trener Maksymiliana Pawełczaka zabrał głos. „Chyba wszyscy jesteśmy pozytywnie zaskoczeni” - 4 października 2025