Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Prezydenckie listy o lotnisku. „Precedens na skalę światową” kontra „zachowanie godne potępienia”

Dodano: 08.07.2016 | 15:16

Czy nazwa bydgoskiego lotniska zostanie zmieniona - tego dowiemy się 19 lipca.

Na zdjęciu: Jak twierdzą przedstawiciele lotniska, linie obecne w bydgoskim porcie - w tym Mistral Air latający do Rzymu - pozytywnie wypowiedziały się o zmianie jego nazwy.

Fot. Sebastian Torzewski

Za niespełna dwa tygodnie zbierze się walne zgromadzenie akcjonariuszy spółki Port Lotniczy Bydgoszcz SA, które ma zdecydować o losach wniosku o jej dokapitalizowanie i zmianę nazwy poprzez dodanie członu „Toruń”. Prezydenci Bydgoszczy oraz grodu Kopernika nie ustają w wysiłkach, aby znaleźć sprzymierzeńców dla korzystnego dla siebie rozwiązania.

CZYTAJ TAKŻE: Bydgoskie lotnisko odzyska miliony od wojska? „Albo ugoda, albo sąd”

Toruńska koncepcja, aby w szyldzie lotniska widniały nazwy obu stolic województwa kujawsko-pomorskiego, od samego początku jest traktowana w mieście nad Brdą jako próba zaognienia lokalnego konfliktu. Przejawia się to także w argumentach, które przedstawiają obie strony – to, co dla Bydgoszczy decyduje o dyskwalifikacji pomysłu, dla Torunia jest dowodem na jego zasadność. I należy się spodziewać, że status quo w tej kwestii utrzyma się co najmniej do 19 lipca, gdy odbędzie się wspomniane walne zgromadzenie udziałowców PLB SA.

Zanim jednak podjęta zostanie próba zmiany statutu spółki (de facto modyfikująca jej nazwę), języczkiem u wagi jest rozkład sił przed głosowaniem. Większościowym akcjonariuszem jest urząd marszałkowski, który posiada 70,5% udziałów. Bydgoszcz dysponuje niespełna 23 procentami. Jako że do wprowadzenia korekt do statutu potrzebna jest zgoda 3/4 udziałowców, oczy zwrócone są na Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze. Podmiot zaangażowany jest w działalność kilkunastu lotnisk na terenie kraju. Nie inaczej jest w Bydgoszczy, gdzie PP PL dysponuje niecałymi 6 procentami głosów. I to decyzja jego przedstawicieli może zaważyć na wyniku głosowania nad uchwałą w sprawie zmiany nazwy portu.

Dlatego też prezydent Bruski skierował pod koniec czerwca listy zarówno do naczelnego dyrektora PP PL Mariusza Szpikowskiego, ale i ministra skarbu Dawida Jackiewicza. Podnosi w nich, że zmiana nazwy ma jedynie wymiar ambicjonalny i nie jest – jak twierdzi strona toruńska – próbą wzmocnienia pozycji portu poprzez dokapitalizowanie (wkład Torunia miałby wynieść 5-6 mln zł – przyp. red.). Przypomina, że lotnisko nie wykorzystało w minionej perspektywie unijnej ponad 40 milionów złotych zapisanych w Regionalnym Programie Operacyjnym Województwa Kujawsko-Pomorskiego. „Propozycja (…) nie tylko nie niesie za sobą żadnych realnych korzyści dla spółki, ale jednocześnie stanowi precedens na skalę światową” – pisze Bruski. Tym precedensem miałoby być dołączenie do nazwy drugiego, „o połowę mniejszego ośrodka”, w dodatku oddalonego od miasta nad Brdą „o jedyne 40 kilometrów”. Włodarz Bydgoszczy zaapelował również do parlamentarzystów Ziemi Bydgoskiej z Prawa i Sprawiedliwości, aby wsparli starania bydgoskiego samorządu w celu zablokowania zmiany nazwy.

To, co dla prezydenta Rafała Bruskiego jest sufitem, dla jego toruńskiego vis a vis jest podłogą. Michał Zaleski wszystkie zarzuty Bruskiego próbuje przekuć w atuty. W takim świetle przedstawia bowiem dwuczłonowość nazwy, powołując się na inne europejskie przykłady (list czytelnika utrzymany w podobnym tonie publikowaliśmy TUTAJ). Zapewnia również, że środki przekazane przez Toruń umożliwią rozwój lotniska, pismo do posłów PiS nazywa „absolutnie niedopuszczalnym” oraz „godnym potępienia”, a argumentację Bruskiego i środowisk probydgoskich jako „nietrafioną i przepełnioną stronniczością”. „Przypomnę, że Bydgoszcz jest właścicielem niespełna 23 proc. udziałów w porcie (Toruń ma 0,04% akcji – dod. red.) i nie skorzystała z okazji, by być większościowym udziałowcem spółki, gdy w styczniu 2009 austriackie przedsiębiorstwo Meinl Airports International Ltd. sprzedawało swój pakiet akcji. Zrobił to urząd marszałkowski i dziś jest większościowym udziałowcem w spółce. W tym roku, mimo apelu spółki, po raz kolejny władze miasta Bydgoszczy nie wyraziły chęci wsparcia portu i zwiększenia puli swoich udziałów” – twierdzi Michał Zaleski.

Pomysł Torunia forsowany przez marszałka Piotra Całbeckiego popiera także zarząd lotniska. Jak zapewnia Artur Niedźwiecki z biura prasowego PLB SA, koncepcja rozszerzenia nazwy została przedstawiona przewoźnikom obsługującym loty rejsowe z Bydgoszczy (obecnie są to: Ryanair, Lufthansa i Mistral Air). – Podczas rozmów handlowych wskazywali oni na pozytywne aspekty takiego rozwiązania, zwłaszcza w kontekście generowania ruchu przylotowego – przekonuje Niedźwiecki. I dodaje, że w negocjacjach z liniami lotniczymi port występuje jako „reprezentant całego regionu”. – Prezentujemy wówczas wszystkie jego zalety, zarówno biznesowe, jak i turystyczne – twierdzi przedstawiciel PLB SA.

Objęcie przez Toruń pakietu udziałów o wartości około 5 mln zł oznacza, że będzie on mógł wprowadzić do rady nadzorczej swojego przedstawiciela. Rada rozrośnie się wówczas do siedmiu członków, a głosy dwóch przedstawicieli Bydgoszczy nie wystarczą do ewentualnego blokowania projektów jej uchwał [CZYTAJ WIĘCEJ]. Bardzo prawdopodobne jest, że wespół z samorządem województwa Toruń będzie dysponował taką pulą głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy, aby dowolnie zmieniać zapisy statutu w przyszłości.