Protest ratowników medycznych. Zegar ich wypowiedzeń tyka, czy w ostatniej chwili będzie porozumienie?
Dodano: 23.09.2021 | 18:17Na zdjęciu: Pod koniec sierpnia wypowiedzenia złożyło 84 ratowników kontraktowych pracujących na rzecz bydgoskiego pogotowia.
Fot. Szymon Fiałkowski
Na tydzień przez zakończeniem okresu wypowiedzenia ponad osiemdziesięciu bydgoskich ratowników kontraktowych nadal nie ma porozumienia zarówno w kwestii wynagrodzeń, jak i organizacji pracy. Zdaniem protestujących – kluczem do niego jest potwierdzenie realizacji ich postulatów przez Ministerstwo Zdrowia. Jak twierdzi w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy Krzysztof Tadrzak, takie zapisy już istnieją.
W czwartek odbyła się kolejna tura rozmów przedstawicieli ratowników medycznych pracujących na umowach cywilnoprawnych z dyrekcją bydgoskiego pogotowia. Przypomnijmy – pod koniec sierpnia grupa 84 ratowników w geście protestu złożyła wypowiedzenia, domagając się wyższych stawek godzinowych, poprawy warunków pracy czy urlopów szkoleniowych. Jeśli do 30 września ich nie wycofają, od początku przyszłego miesiąca większość karetek w Bydgoszczy nie wyjedzie na ulice. Podobna sytuacja jest także w innych miastach województwa oraz innych regionach kraju.
Po czwartkowym spotkaniu pewne jest jedno – rozmowy będą kontynuowane po weekendzie. Ale w ocenie aktualnego stanu negocjacji obie strony już się różnią. – Mamy jakieś ustalenia, o szczegółach których nie chcę jeszcze mówić, ale konkretnych deklaracji nie ma – mówi nam Przemysław Senski, który na spotkaniu reprezentował ratowników kontraktowych. Jak dodaje, „piłeczka jest po stronie ministerstwa, które powinno przygotować dokument z wyszczególnionymi gwarancjami dla ratowników”. – Na ten moment wielu z nas ma wrażenie, że nasze postulaty są traktowane wybiórczo – podkreśla Senski. I wymienia sprawy, które nie zostały dotąd poruszone na poziomie centralnym. – To kwestie zmian systemowych – choćby dobrowolnego przejścia na etat, płatnych urlopów na potrzeby szkoleń czy wprowadzenia klauzuli opt-out (umożliwiłaby ona, poza pracą etatową, branie dodatkowych dyżurów, co wypełniałoby de facto lukę w systemie ratownictwa medycznego – dod. red.).
Większym optymistą w kwestii rozwiązania sporu jest natomiast dyrektor Tadrzak. Jak przekonuje, jest ono już „bardzo blisko”. – Ja również czekam na dokument z ministerstwa, ale dla mnie wiążące są już zapisy porozumienia, które podpisano w ostatni wtorek – wskazuje dyrektor bydgoskiej WSPR.
Wtorkowe (21 września) porozumienie sygnowane z jednej strony przez wiceministra Waldemara Kraskę, z drugiej – przez Związek Pracodawców Ratownictwa Medycznego (reprezentuje m.in. WSPR Bydgoszcz) oraz Ogólnopolski Związek Zawodowy Ratowników Medycznych (podpis złożył Piotr Dymon) zawiera między innymi zapisy o zwiększeniu nakładów na tzw. dobokaretkę, minimalnej stawce godzinowej (40 złotych) czy wprowadzeniu dodatku wyjazdowego w wysokości 30 procent (zarówno dla pracowników etatowych, jak i kontraktowych). Ale część środowisk neguje ten dokument. Polskie Towarzystwo Ratowników Medycznych stwierdziło nawet, że ma on „celowo i świadomie podzielić środowisko ratowników medycznych”. Podobnego zdania jest szef Krajowych Związków Zawodowych Pracowników Ratownictwa Medycznego Roman Badach-Rogowski.
Potwierdza to w rozmowie z naszą redakcją także Przemysław Senski. – Sygnatariusze porozumienia na pewno nie reprezentują większości ratowników – podkreśla, choć przyznaje, że problemem jest też duża liczba organizacji, w której zrzeszeni są ratownicy. Na ten problem uwagę zwraca również dyrektor Tadrzak. – Nie ma możliwości, aby rozmawiać z każdą organizacją osobno – przekonuje.
Jakie dokładnie propozycje leżą na stole przed poniedziałkowym spotkaniem – tego Krzysztof Tadrzak zdradzać nie chce. Mówi o nich jako o „płynnych”, ale też „bardzo bliskich oczekiwaniom” ratowników. Liczy też, że po weekendzie uda się nie tylko podpisać porozumienie, ale przystąpić także do układania grafików. – Będziemy mieli na to bardzo mało czasu, ale kluczem jest zapewnienie sprawnego funkcjonowania systemu w Bydgoszczy po 30 września – zaznacza. Jego zdaniem, nie ma realnego planu awaryjnego na wypadek braku ratowników kontraktowych. – Pomysły o oddelegowaniu strażaków czy wojska są… głównie pomysłami. Oczywiście – straż pożarna jako służba państwowa może wspomagać działania, ale nie ma szans, aby zastąpić kilkudziesięciu ratowników – podsumowuje dyrektor bydgoskiego pogotowia. Zdaniem Przemysława Senskiego, brak porozumienia we wrześniu i tak skomplikuje sytuację, bo konieczne będzie rozpisanie nowych konkursów. – A to potrwa przynajmniej 2-3 tygodnie – kończy.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022