Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Śledczy z Gdańska zbadają sprawę mostu Uniwersyteckiego. Czy miasto odzyska pieniądze za jego naprawę? [AKTUALIZACJA]

Dodano: 17.03.2021 | 07:00

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Most Uniwersytecki ma być wyłączony z użytku jeszcze przez kilka miesięcy.

Fot. Szymon Fiałkowski

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku będzie odpowiedzialna za dochodzenie dotyczące nieprawidłowości skutkujących zamknięciem mostu Uniwersyteckiego – dowiedziała się MetropoliaBydgoska.PL. Zadania nie będzie miała łatwego, bo po prawie 50 dniach od zamknięcia przeprawy nie przybyło w tej sprawie faktów, za to interpretacji i opinii – jak najbardziej.

Dopiero po ponad miesiącu od złożenia przez Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa – sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy budowlanej (z zaznaczeniem: w następstwie błędów projektowych) udało się wskazać prokuraturę, która będzie miała za zadanie zbadać tę sprawę. Początkowo drogowcy doniesienie złożyli w Prokuraturze Rejonowej Bydgoszcz-Południe. Ta jednak szybko przekazała dokumenty do bydgoskiej Prokuratury Okręgowej. – Zadecydował stopień skomplikowania sprawy – wyjaśnia Marcin Stachowiak, zastępca prokuratura rejonowego. Dopiero w ubiegłym tygodniu natomiast od rzecznik prasowej Prokuratury Okręgowej Agnieszki Adamskiej-Okońskiej udało nam się dowiedzieć, że sprawa została przekazana do Gdańska.

Przed śledczymi sporo pracy, bo jak do tej pory istnieje wyłącznie jeden dokument, który omawia problem deformacji zakotwień want mostu Uniwersyteckiego. To oczywiście doskonale już znana ekspertyza profesora Krzysztofa Żółtowskiego. To właśnie on wskazał, że nieuwzględnienie przy projektowaniu mocowań lin mostu sił zginających mogło przyczynić się do obecnych problemów i doprowadzić nawet do zerwania się niektórych want. Raport prof. Żółtowskiego jest zresztą podstawą narracji, którą konsekwentnie stosuje ZDMiKP, wskazując jako winnego zamknięcia mostu projektanta – spółkę Transprojekt Gdański i jej (byłego już) pracownika Tadeusza Stefanowskiego. Ustalenia prokuratury mogłyby być dla miasta podstawą do walki o odzyskanie pieniędzy, które pochłonie jego naprawa.

Koszty – także wizerunkowe

Choć dokument prof. Żółtowskiego powstał na zlecenie spółki Kormost, która jest powiązana osobowo i kapitałowo z firmą Gotowski (odpowiedzialną za budowę mostu nurtowego nad Brdą), to dyrektor ZDMiKP Wojciech Nalazek twardo zapowiedział, że drugiej ekspertyzy zlecać nie zamierza. A warto dodać, że Marek Gotowski (prezes spółki Gotowski i członek rady nadzorczej Kormostu) potwierdził w zarejestrowanej przez siebie rozmowie z pracownikiem TVP (przygotowującym materiał do „Magazynu Śledczego Anity Gargas; jego omówienie w osobnym artykule wkrótce), że to drogowcy zdecydowali się na rozwiązanie, w którym Żółtowski stał się podwykonawcą Kormostu. – Mieliśmy otwartą umowę z ZDMiKP (chodzi o kontrakt po wygranym w ubiegłym roku przetargu na przeglądy techniczne bydgoskich mostów i wiaduktów, w tym naciągów want mostu Uniwersyteckiego – dod. red.) – wskazuje Gotowski. I zaznacza, że Kormost nie pobrał z tytułu rozszerzenia umowy żadnej prowizji. Przypomnijmy, że koszt ekspertyzy prof. Krzysztofa Żółtowskiego wyniósł 450 tysięcy złotych.

Cena ekspertyzy była pierwszym, ale dzisiaj już niejedynym kosztem związanym ze sprawą mostu Uniwersyteckiego. 1 marca ZDMiKP podpisał umowę na podparcie przeprawy, które jest wstępem do naprawy uszkodzonych mocowań want. Cena – 1,8 miliona złotych. Od kilku tygodni było pewne, że umowa przypadnie wspomnianemu Kormostowi. Z nim – jako lokalnym wykonawcą – drogowcy prowadzili negocjacje po tym, jak zdecydowali się skorzystać z trybu bezprzetargowego (dopuszczalnego w takich sytuacjach przez prawo). Co ciekawe jednak, już po parafowaniu porozumienia w raporcie na stronie ZDMiKP pojawiła się (po raz pierwszy) informacja, że Kormost będzie pracował przy podparciu w konsorcjum. Z kim? Ze spółką Mosty Łódź, która była z kolei liderem konsorcjum wykonawców budujących pierwszy etap trasy Uniwersyteckiej (odpowiadała za estakady doprowadzające do mostu nad rzeką) w latach 2010-2013.




Marek Gotowski konsekwentnie podkreśla, że nie widzi konfliktu interesów w tym, że najpierw most budował, potem go badał, teraz podpiera, a w przyszłości – być może będzie naprawiał. Zaznacza, że działa zgodnie z prawem i etyką, a gdyby miał wywierać presję na ukrycie czegokolwiek przez prof. Żółtowskiego, to ten „przestałby z nim rozmawiać”. Powołuje się też na przykład sporu sądowego ze Skarbem Państwa, który jest de facto pracodawcą sędziów. Tyle że sędzia ma prawo wyłączyć się ze sprawy, mogą o to wnioskować również strony. Gotowskiemu wtóruje jednak sam prof. Żółtowski. – Pan Gotowski jest moim zdaniem ostatnią osobą, która chciałaby, żeby na moście był jakiś problem – twierdził w rozmowie z nami kilka tygodni temu. Problemu, jak wskazaliśmy już wyżej, z tymi powiązaniami nie widzi również ZDMiKP. Nie interweniuje również prezydent Rafał Bruski.

Należy jednak zwrócić uwagę, w jaki sposób drogowcy odnoszą się z jednej strony do Kormostu, z drugiej – do Transprojektu Gdańskiego. W tym pierwszym przypadku błyskawicznie usiedli do negocjacji. I kontynuują je, bo na bazie propozycji prof. Żółtowskiego ma zostać opracowany projekt naprawy mostu. ZDMiKP o kwotach nie chce jeszcze mówić. Jedyna, która padła, to widełki 5-20 mln złotych przedstawione przez prezesa Gotowskiego. Dużo twardsi drogowcy są w rozmowach z projektantem. Gdy ten poprosił o dokumentację mostu, usłyszał, że będzie musiał poczekać, a na potrzeby swojej kontrekspertyzy spełnić szereg wymogów. Dotyczy to zwłaszcza obecności pracowników Politechniki Gdańskiej na moście w trakcie badań.

O ile Transprojekt Gdański mówi niewiele, a Tadeusz Stefanowski – nic, to już gdańska uczelnia na dyskusji o moście Uniwersyteckim odcisnęła swój mocny stempel. Najpierw – przeprowadzając dość bezceremonialną próbę obniżenia rangi prof. Żółtowskiego, odcinając się od tez z jego raportu, a nawet faktu, że był on wymieniany przez media jako pracownik politechniki. Tego problemu uczelnia nie miała choćby w 2015 roku, gdy jej przedstawiciele publikowali z Gotowskim artykuł w kwartalniku „Mosty” na temat współpracy przy realizacji bydgoskiej inwestycji. My poszliśmy śladem krótkiej wypowiedzi prof. Żółtowskiego z nadzwyczajnej sesji rady miasta zwołanej 10 lutego, w której wskazywał on, że również jego koledzy pracowali wówczas jako prywatne osoby i w ramach swoich działalności gospodarczych. Potwierdził nam to zresztą rzecznik PG Maciej Dzwonnik. – Politechnika Gdańska nie podpisała takiej umowy – odpowiedział na pytanie o współpracę z firmą Gotowski. Dopiero dzisiaj uczelnię wiąże umowa z Transprojektem.

Znikające dokumenty

Ziarno niepewności w tej sprawie próbują zasiać również lokalni działacze Prawa i Sprawiedliwości, którzy nie ukrywają, że chcą powołania doraźnej komisji dotyczącej mostu Uniwersyteckiego. Specyficzną metodę wybrał jak do tej pory przewodniczący klubu Jarosław Wenderlich, który stawia wiele pytań, niekoniecznie szukając na nie odpowiedzi. Dodając do swoich pytań aurę tajemniczości próbuje doszukiwać się luk chociażby w pozwoleniu na budowę, które – jego zdaniem – mogło być nawet wstrzymane w 2012 roku, a więc w momencie, gdy budowa była już zaawansowana.


CZYTAJ WIĘCEJ ARTYKUŁÓW NA TEMAT MOSTU UNIWERSYTECKIEGO


Podstawą jego dociekań jest artykuł z „Expressu Bydgoskiego” właśnie z 2012 roku. Wskazywano w nim, że kancelaria Cogito z Torunia domagała się uznania, że jeden ze współwłaścicieli działek, na której powstawała trasa Uniwersytecka, nie został prawidłowo poinformowany o wywłaszczeniu (inwestycję prowadzono bowiem w oparciu o specustawę drogową). O sprawę sprzed niemal dekady zapytaliśmy prof. Grzegorza Górskiego, który wówczas wypowiadał się w tym temacie. Podkreślił, że od sprawy minął dość długi czas, ale „zakończyła się ona wypłatą odszkodowania za działkę”.

Sprawdziliśmy też, co stało się z wnioskiem o unieważnienie pozwolenia na budowę. I tu zaczyna robić się interesująco. Wydział Administracji Budowlanej bydgoskiego ratusza, który wydał pozwolenie na budowę (droga miała bowiem wówczas status drogi powiatowej), zawiesił to postępowanie po tym, jak do gry wkroczyła ówczesna wojewoda kujawsko-pomorska Ewa Mes. – Sprawa została zawieszona przez WAB, ale do dzisiaj nie przekazano do urzędu miasta decyzji wojewody w tej sprawie – mówi nam Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Bruskiego. Pytamy więc o nią rzecznika obecnego wojewody Adriana Móla. – W zasobach operacyjnych Wydziału Infrastruktury i Rolnictwa, który powstał w 2016 roku, nie ma dokumentów związanych z tą sprawą – odpowiada Mól. I dodaje, że… nie ma ich również w archiwum urzędu wojewódzkiego. – Nie zidentyfikowano tam akt sprawy związanej z wnioskiem o stwierdzenie nieważności przedmiotowej decyzji ZRID (zezwolenie na realizację inwestycji drogowej – red.) wydanej przez prezydenta miasta Bydgoszczy – podkreśla rzecznik Mikołaja Bogdanowicza. Nawet, jeśli dla aktualnej sytuacji tamto postępowanie nie ma specjalnego znaczenia, fakt braku dokumentów powinien zostać wyjaśniony.

Most Uniwersytecki został zamknięty 29 stycznia. Prace przy jego podparciu mają zakończyć się w ciągu około dwóch miesięcy od podpisania umowy (1 marca). Kormost w rozmowie z drogowcami miał zadeklarować naprawę przeprawy do końca września. Sam ZDMiKP jako realny termin przywrócenia na niej ruchu wskazuje jesień 2021 roku.

[AKTUALIZACJA, środa, 17 marca, godz. 13:00]

Jak poinformował w najnowszym raporcie ZDMiKP, 11 marca niepowodzeniem zakończyły się negocjacje cenowe z konsorcjum Kormostu i Mostów Łódź dotyczące naprawy uszkodzonych elementów mostu w trybie z wolnej ręki. – Podczas negocjacji szczegółowo określono propozycję technicznego rozwiązania naprawy – przekonuje Tomasz Okoński, rzecznik drogowców. Jak dodaje, o zakończeniu rozmów zadecydowały „znaczne rozbieżności w zakresie wyceny”.

W „najbliższych dniach” ma zostać ogłoszony przetarg na wykonanie projektu oraz realizację naprawy mostu Uniwersyteckiego.