Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Spowodował pożar, w którym zginęła matka i trójka jej dzieci. „Proszę o wybaczenie, to wszystko śni mi się po nocach”

Dodano: 02.06.2020 | 18:30

Proces rozpoczął się w bydgoskim Sądzie Okręgowym.

Na zdjęciu: Przed sądem, oskarżony Eugeniusz S. przyznał się do winy. Chciał też dobrowolnie poddać się karze, ale na to nie zgodził się prokurator.

Fot. Szymon Fiałkowski

W bydgoskim Sądzie Okręgowym rozpoczął się we wtorkowe (2 czerwca) przedpołudnie proces 62-letniego Eugeniusza S. Śledczy oskarżyli go o spowodowanie pożaru w kamienicy przy Orłowskiej w Inowrocławiu, w którym zginęła matka i trójka jej dzieci.

Do tragedii w kamienicy przy Orłowskiego w Inowrocławiu doszło w połowie października ubiegłego roku. Niestety, mimo reanimacji nie udało się uratować 31-letniej kobiety oraz jej trzech córek w wieku trzech miesięcy, czterech i pięciu lat.

Śledczy z prokuratury postawili zatrzymanemu 62-latkowi zarzut spowodowania pożaru, w którym zginęły cztery osoby. Mężczyzna przyznał się do zarzutu, a na proces został doprowadzony z aresztu, gdzie cały czas przebywa od momentu zatrzymania. – Przyznaję się do tego, że zasnąłem i doszło do pożaru – mówił przed sądem 62-letni Eugeniusz S. Przyznał się też, że na skutek swojego działania mogło wystąpić niebezpieczeństwo dla innych mieszkańców kamienicy przy Orłowskiego.

Oskarżony nie pamiętał zbyt wielu zdarzeń z tamtego dnia. Jak opisywał, w momencie w którym przygotowywał posiłek, w pewnym momencie zasnął. – Użytkowałem normalną kuchenkę na butlę gazową. Myślę, że miałem do tego prawo – dodawał S. Jak opowiadał, dzień wcześniej wypił butelkę pół litra wódki, a tego dnia, w którym doszło do tragedii spożył dwa piwa. Nie zaprzeczył też, że oprócz piw pił także wódkę.

Bardzo proszę o wybaczenie, to wszystko śni mi się po nocach

– mówił w dalszej części swoich wyjaśnień oskarżony. Wyznał też, że miał decyzję o eksmisji z lokalu przy Orłowskiego, ale nie pamiętał od kiedy ona obowiązywała. Dodawał również, iż w ostatnim czasie w jego mieszkaniu nie było prądu. Prowadzący rozprawę sędzia Tomasz Pietrzak odczytał w dalszej części zeznania, jakie S. złożył po zatrzymaniu i w toku śledztwa. – Mnie chyba z mieszkania wyprowadziła straż pożarna. Nie zdążyłem zadzwonić po straż, bo ktoś inny zadzwonił. Nie ostrzegłem nikogo w kamienicy, to się wszystko za szybko działo. Nie próbowałem gasić pożaru, było za dużo dymu – odpowiadał S. na pytania śledczych. Podkreślił też, że o tragedii dowiedział się od policjantów.

W toku procesu pojawił się nawet wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez oskarżonego. Eugeniusz S. proponował wymiar kary dwóch lat i pięciu miesięcy pozbawienia wolności. Na takie rozwiązanie nie zgodziła się jednak prokurator, jak i pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych. Na sali rozpraw obecni byli siostra i ojciec zmarłej 31-latki. Zeznawali oni, że zawsze widzieli S. będącego nietrzeźwym.

Jednocześnie zapadła decyzja, że podczas całego przewodu sądowego przesłuchanych zostanie 17 świadków. Wśród nich będą m.in. biegli ze Szkoły Głównej Państwowej Straży Pożarnej, którzy w toku prowadzonego postępowania sporządzili dla prokuratury kompleksową opinię dot. przyczyn tragedii. Na razie wiadomo, że Eugeniusz S. pozostanie w areszcie. Sąd podjął decyzję o przedłużeniu stosowania tego środka zapobiegawczego o kolejne trzy miesiące.

Kolejne posiedzenia sądu zaplanowano na początek lipca i koniec sierpnia.

Szymon Fiałkowski