Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Surowa kara za zbrodnię nad jeziorem Wiecanowskim. „To była zimna egzekucja”

Dodano: 06.02.2019 | 11:51
Marek Kryś, Andrzej Rumiński

Nieprawomocny wyrok zapadł w bydgoskim Sądzie Okręgowym.

Na zdjęciu: Wyrok uzasadniali prowadzący rozprawę sędziowie Marek Kryś i Andrzej Rumiński.

Fot. Szymon Fiałkowski

Po przeszło dwóch i pół roku od zbrodni nad jeziorem Wiecanowskim, bydgoski Sąd Okręgowy skazał dzisiaj dwóch oskarżonych o zabicie 15- i 23-latki.

Przypomnijmy: w sierpniu 2015 roku, doszło do zbrodni w miejscowości Chałupska (powiat mogileński) nad jeziorem Wiecanowskim, gdzie Maciej K. i Sławomir G. skrępowali dwie młode dziewczyny taśmą, a następnie utopili w wodzie. Obaj mężczyźni wpadli w ręce policji, ale zarówno w toku śledztwa, jak i przed sądem odpierali zarzuty i wzajemnie obciążali się winą za śmierć Klaudii i Patrycji. Jak ustalili biegli, przyczyną zgonu kobiet było uduszenie spowodowane utonięciem.


CZYTAJ WIĘCEJ: Tak relacjonowaliśmy przebieg procesu po zbrodni nad jeziorem Wiecanowskim


Obaj oskarżeni, choć we wcześniejszych rozprawach brali udział, na ogłoszeniu wyroku nie byli obecni. Sąd potraktował ich bardzo surowo. Zarówno K., jak i G. zostali skazani na karę dożywotniego pozbawienia wolności i nie będą mogli ubiegać się o warunkowe, przedterminowe wyjście na wolność wcześniej. Muszą też matce i bratu zabitej 15-latki zapłacić zadośćuczynienie w wysokości łącznej 150 tysięcy złotych. G. skazano również na osiem miesięcy pozbawienia wolności za posiadanie broni bez zezwolenia.

– Początkowo nikt nie zdawał sobie sprawy, jak smutny będzie finał- zaczął uzasadnienie wyroku sędzia Andrzej Rumiński. Przypomniał, że jeden z oskarżonych Maciej K. na początku opowiadał policjantom historię, że zostawił dziewczyny na dworcu PKP, choć w tamtym dniu wieczorem nie jechał z niego żaden pociąg. – Ciągle zmieniał historie, dostosowywał je do nowych dowodów – dodawał. Potem przytaczał zeznania K., który mówił, że dziewczyny zabił G., a on nie mógł tego znieść emocjonalnie. – Im nie zależało na przekazaniu prawdy, a na chronieniu samych siebie – dodał. W toku sądowego przewodu, zebrano również dowody takie jak bilingi z telefonów czy karty leczenia.

Początkowo nikt nie zdawał sobie sprawy, jak smutny będzie finał

– sędzia Andrzej Rumiński

– Mamy dwie ofiary, dwie młode dziewczyny – mówił dalej sędzia Rumiński, który przytoczył wyniki badań toksykologicznych dziewczyn, a te jasno wykazały, że w chwili śmierci nie były pod wpływem narkotyków lub jakichkolwiek innych środków chemicznych. – Jedna była pod wpływem alkoholu, ale nie występował on w takiej ilości, żeby nie mogła w pełni być sprawna – podkreślał. – My nie dojdziemy do tego, jaki był punkt konfliktu między sprawcami a dziewczynami. Na pewno do tego musiało dojść nad jeziorem, nie ma żadnych dowodów, że doszło do tego wcześniej i że ktoś to zaplanował. Nad jeziorem coś się stało – przyznał w uzasadnieniu wyroku prowadzący rozprawę. Dodał, że tła konfliktu nigdy nie uda się ustalić, bo zarówno Maciej K., jak i Sławomir G. kłamali w śledztwie. – K. i G. nie wkładają dużo energii, zabijają dziewczyny w ustronnym miejscu, topią je. Najprostsza metoda do zabicia człowieka w tamtym miejscu – podkreślał. – W danym momencie uznali: dziewczyny muszą zamilknąć, my się ich pozbywamy, miejsce jest idealne i wszystko nam pasuje, nikt się o tym nie dowie – mówił dalej sędzia Andrzej Rumiński. – W tej sprawie przerażające nie są tortury. Oni zrobili wszystko łatwo i krótko, to była zimna egzekucja – kończył. Wyliczał, że potem mężczyźni nie wykazywali empatii i zachowywali się tak, jakby nic się nie stało. – Dziewczyny stały się jak rzeczy, które można było pożyczać. Oskarżony G. mówił, że kochał swoją córkę. Pytanie, gdzie tutaj empatia – zakończył.

Jednocześnie, do czasu uprawomocnienia się wyroku, obaj mężczyźni nadal przebywać będą w tymczasowym areszcie. Ten przez sąd został przedłużony wobec nich o kolejne dwa miesiące. Prokurator Aleksandra Ziętara z bydgoskiej Prokuratury Okręgowej przyznała, że ta zbrodnia była odrażająca. – To bardzo surowy wyrok. Takie rzeczy zdarzają się bardzo rzadko. Oskarżeni zachowali się tak, bo było to dla nich wówczas dogodne – powiedziała po ogłoszeniu wyroku. Obrońca oskarżonych tuż po ogłoszeniu kary opuścił salę rozpraw.

Wyrok nie jest prawomocny. Niewykluczone że obrona złoży wniosek o jego pisemne uzasadnienie, a potem apelację.

Szymon Fiałkowski