Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Tylko cud może uratować I ligę dla Zawiszy. Prezes Czarnecki: Odwołanie jest, ale bez załączników

Dodano: 07.06.2016 | 15:52
Artur Czarnecki

Nowy większościowy udziałowiec bydgoskiego klubu spotkał się ponownie z mediami. Ale konferencja prasowa potoczyła się inaczej niż planował.

Na zdjęciu: Artur Czarnecki unika odpowiedzi na kluczowe pytania o dalsze losy bydgoskiego Zawiszy.

Fot. Eryk Dominiczak

Kuriozalna – tak w jednym słowie można by określić przebieg wtorkowej konferencji prasowej zorganizowanej przez nowego właściciela i prezesa spółki WKS Zawisza Bydgoszcz SA Artura Czarneckiego. Spotkanie z mediami, które miało w założeniach dotyczyć nocnego ultimatum dotyczącego herbu w stosunku do mniejszościowego akcjonariusza – Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza, ujawniło niemal zerowe szanse na grę niebiesko-czarnych na zapleczu ekstraklasy.

CZYTAJ WIĘCEJ: Artur Czarnecki nowym prezesem Zawiszy. Już stawia ultimatum

W poniedziałek tuż przed północą, o czym już informowaliśmy, do Polskiego Związku Piłki Nożnej wpłynęło odwołanie Zawiszy od decyzji komisji licencyjnej, która odmówiła bydgoskiemu klubowi licencji na grę w I lidze w sezonie 2016/2017. Powody – jak wynika z oficjalnego komunikatu piłkarskiej centrali – są dwa: brak załączonej opinii i raportu biegłego rewidenta, a także brak uregulowanej kwestii opłaty transferowej w stosunku do jednego z klubów (według naszych informacji – Polonii Bytom). Naturalne więc, że to te dwa dokumenty powinny stanowić rdzeń odwołania.

Tyle że… nie stanowią. W odpowiedzi na nasze pytania dotyczące składowych pisma odwoławczego, prezes Czarnecki przyznał, że ani jeden, ani drugi dokument do PZPN-u nie trafił. Dlaczego? Na to pytanie nowy szef spółki już nie potrafił odpowiedzieć. Podobnie jak merytorycznie ustosunkować się do sugestii, że brak wspomnianych dokumentów oznacza jedno – odrzucenie odwołania i brak Zawiszy w I lidze. – Liczy pan, że komisja przyjmie dokumenty, które wyślecie dzisiaj bądź jutro? – pytamy (komisja zbiera się w czwartek – dod. red.). – O to należy zapytać samą komisję – wypalił prezes Zawiszy.

Zamiast kluczowych, wskazanych przez PZPN uchybień, nowy większościowy akcjonariusz Zawiszy sporo miejsca poświęcił na kwestie wspomnianego herbu. W nocy z poniedziałku na wtorek wezwał bowiem SP Zawisza do nieograniczonego i bezterminowego udzielenia zgody na wykorzystywanie znaku graficznego z białym tłem. Przypomnijmy, że spółka nie miała prawa do jego używania od stycznia, gdy wygasła poprzednia umowa licencyjna, a używania alternatywnego herbu (z żółtym tłem) zakazał w lutym Sąd Apelacyjny w Gdańsku. – Bez herbu klub nie może funkcjonować. Zarówno stacja Polsat, jak i potencjalni sponsorzy narażają się na odpowiedzialność prawną, wykorzystując znak, do którego nie mają prawa – przekonywał Czarnecki.

Ale przekonał niewielu. Na sali przebywali bowiem przedstawiciele SP Zawisza, którzy tuż przed konferencją przekazali swoje oświadczenie. Wskazują w nim wolę spotkania i chęci porozmawiania o licencji (w obecności mediów strony umówiły się na spotkanie we wtorek o godzinie dwudziestej), a także zaprzeczają, jakoby działania stowarzyszenia miały sparaliżować funkcjonowanie spółki. „Zwracaliśmy się zarówno do Zarządu Spółki (pisownia oryginalna – dod. red.), jak i do akcjonariuszy celem sformalizowania korzystania przez spółkę ze znaku słowno-graficznego” – piszą w oświadczeniu reprezentanci SP Zawisza. Jednym z takich pism jest to pochodzące z 23 marca, czyli miesiąc po wspomnianym wyroku gdańskiego sądu. Pozostało ono bez odzewu ze strony Radosława Osucha. – Jego treści nie znam – przyznał we wtorek Artur Czarnecki.

Nieznana pozostaje również de facto przyszłość Zawiszy. I to zarówno bliższa, jak i dalsza. Nieuzupełnienie dokumentacji licencyjnej oznacza czerwone światło na występy w I lidze. A to – znacznie mniejsze wsparcie miasta, o ile klub ostatecznie w którejś klasie rozgrywkowej (choćby trzeciej czy czwartej) wystartuje. Czarnecki deklaruje chęć spotkania z prezydentem, ale obstaje przy tym, że nie widział potrzeby wcześniejszego ujawniania się i rozmawiania z akcjonariuszami. Na większość pytań odpowiada zdawkowo lub wymijająco. Próba przerwania jego odgórnie ustalonej narracji kończy się nerwową reakcją. A tę nowy prezes Zawiszy zaprezentował we wtorek kilkakrotnie. W dodatku, popadając w co najmniej zabawne deklaracje. Jak chociażby ta, że liczył, iż na pierwsze spotkanie z nim SP Zawisza przyniesie gotową umowę licencji na herb dla spółki.