Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

W radzie miasta nadal wieje chłodem. Zgody nie ma nawet w kwestii symbolicznych wyróżnień

Dodano: 20.03.2019 | 13:58

Na zdjęciu: Radny PiS Paweł Bokiej (z lewej) i przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej Jakub Mikołajczak. W ostatnich miesiącach o współpracę koalicji z opozycją bardzo trudno.

Fot. ED/archiwum

Nadejście wiosny (tej kalendarzowej) nie ociepliło stosunków w bydgoskiej radzie miasta. Do trwającej od dłuższego czasu kłótni o funkcjonowanie komisji stałych dołączył właśnie kolejny spór – o medale Kazimierza Wielkiego. W tym roku wśród wyróżnionych ma bowiem zabraknąć osoby wskazanej przez Prawo i Sprawiedliwość. 

Nadzieje na nowe otwarcie w radzie miasta prysły szybciej niż zdążyła się skończyć pierwsza sesja. Gdy w gronie wiceprzewodniczących rady zabrakło przedstawiciela Prawa i Sprawiedliwości, politycy opozycyjnego klubu stwierdzili, że wygłoszone chwilę wcześniej zapowiedzi współpracy ze strony rządzących można włożyć między bajki. Kiedy następnie okazało się, że będą przewodniczyć jedynie Komisji Rewizyjnej (tego akurat wymagają przepisy), a pracami pozostałych komisji będą zarządzać członkowie Koalicji Obywatelskiej lub Sojuszu Lewicy Demokratycznej, politycy PiS odpowiedzieli zapisaniem wszystkich swoich radnych do wszystkich komisji. W ten sposób doszło ogólnokrajowego precedensu, przez który posiedzenia komisji z uwagi na liczbę ich członków muszą odbywać się w sali sesyjnej. Radni PiS interweniowali w tej sprawie u wojewody, ale spór nadal nie został rozwiązany.

Przed każdą sesją projekty uchwał muszą być opiniowane przez właściwe komisje. Teraz jednak wszystkie kierowane są do komisji budżetu. Na jej najbliższym posiedzeniu trzeba będzie więc zaopiniować aż 36 projektów. – Ta komisja będzie wierną kopią sesji odbywającej się dzień później. Reszta komisji albo nie została zwołana, albo ma po jednym punkcie wynikającym z rocznego planu pracy, którego nie trzeba opiniować – zauważa Paweł Bokiej, jednocześnie pytając: Dla kogo i po co funkcjonuje reszta komisji? Dla wybujałych ambicji kilku radnych? Dla zaspokojenia koalicyjnych zobowiązań? A może dla 500 zł dodatku dla przewodniczących?

Zapytana o tę kwestię przewodnicząca rady Monika Matowska odpowiada, że wprowadzone rozwiązane ma usprawnić pracę zarówno radnych, jak i urzędników. – Do tej pory system był inny, ale w tej kadencji, również ze względu na radnego Pawła Bokieja, który złożył do wojewody wniosek o umorzenie uchwały, musimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości – wyjaśnia. Podkreśla też, że pozostałe komisje, mimo zwolnienia ich z opiniowania, nie stały się zbędne. – Zajmują się tematami wynikającymi z rocznego planu pracy. We wtorek ich obrady trwały kilka godzin, a więc komisje mają co robić.

W radzie miasta nadal wieje chłodem. Zgody nie ma nawet w kwestii symbolicznych wyróżnień

Zobacz również:

Koniec taryfy ulgowej. GDDKiA stawia ultimatum Włochom budującym S5

Nowym przedmiotem sporu, na który uwagę także zwrócił Bokiej, jest przyznanie medali Kazimierza Wielkiego. Do tej pory coroczne wyróżnienie nie budziło kontrowersji. Jak zauważają zarówno Matowska, jak i Bokiej, kluby zgłaszały swoje kandydatury i zawsze dochodzono do porozumienia. Tym razem jednak radni dwóch koalicyjnych klubów podczas wspólnego spotkania nie zaakceptowali zgłoszenia prof. Romana Kotzbacha – lekarza, wykładowcy akademickiego i działacza opozycyjnego z okresu PRL, uznając jego kandydaturę za „kontrowersyjną”.

Usłyszeliśmy, że są kontrowersje, ale nie wiemy jakie. Nikt nie potrafi tego wprost sformułować – mówi przewodniczący klubu Jarosław Wenderlich. Kandydatura prof. Kotzbacha trafiła do biura rady miasta wraz z pisemnym uzasadnieniem, ale na przedstawionej we wtorek liście, które ma zostać poddana pod głosowanie radnych, nazwiska profesora zabrakło. – Nie wiem, czemu nie było zapowiadanej, dodatkowej rozmowy na ten temat – zastanawia się Wenderlich. Bokiej dodaje, że dotychczas, jeśli któraś ze stron obstawała przy danej kandydaturze, to ostatecznie wyrażano zgodę. Wspomina też, że kiedy dwa lata temu Platforma Obywatelska zgłosiła regionalny sztab Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, to – choć politycznie od dawna jego partii nie jest po drodze z fundacją Jerzego Owsiaka – PiS nie protestował.

Matowska spytana o powody odrzucenia kandydatury Kotzbacha odpowiada, że należy spytać radnych, dlaczego tak uznali. Dodaje też, że jeśli są jakiekolwiek kontrowersje, to także dla osoby, która miałaby otrzymać medal, lepiej, żeby je wyjaśnić i ewentualnie przyznać wyróżnienie za rok. Szef klubu Koalicji Obywatelskiej Jakub Mikołajczak tłumaczy, że protesty dotyczące kandydatury Kotzbacha napływały do jego ugrupowania od wyborców, którzy byli przeciwni kandydaturze. – Nie mi to oceniać, ale muszę szanować głos tych osób. Pamiętajmy, że prof. Kotzbacha należy oceniać nie tylko pod kątem jego działalności opozycyjnej i medycznej, do której nie mam wątpliwości, nawet jeśli mamy zdania odmienne w kwestii in vitro, ale też z uwagi na jego aktualne zaangażowanie polityczne – mówi. Dodaje, że w tej sprawie odbyły się dwa spotkania, a koalicjanci zaproponowali, że mogą poprzeć drugą kandydaturę zgłoszoną przez PiS, czyli Żołnierzy Górników Represjonowanych Politycznie. Radni opozycji mieli na to nie przystać.

W tym roku wyróżnione mają więc zostać obchodzący 70-lecie BKS Chemik, Muzeum Mydła i Historii Brudu oraz historyk i dyrektor Muzeum Kanału Bydgoskiego Tomasz Izajasz. Grono nagrodzonych będzie mniejsze niż dotychczas (w zeszłym roku przyznano dziewięć medali), gdyż – jak tłumaczy Mikołajczak – chciano zadbać o wartość nagrody, która w ostatnich latach przyznawana była szerokiemu gronu osób i instytucji. Na razie zamiast prestiżu jest niesmak. Radni obu stron przekonują więc, że to ich polityczni przeciwnicy są temu winni. Zdaniem Wenderlicha, „w sali sesyjnej zaczynają obowiązywać różne dziwne zwyczaje”, zaś Bokiej dodaje, że „takie cyrki są urządzane, bo prezydent i koalicja czują się absolutnie bezkarni”. Mikołajczak odpowiada, że radni PiS „robią polityczną zadymę „. – Próbują wmówić, że my coś narzucamy, samemu rozwalając ten układ i dobre zasady od środka – przekonuje.

Sebastian Torzewski