Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Wielka katastrofa, czyli nieplanowane spotkanie Platformy z PiS-em na finiszu kampanii

Dodano: 19.10.2018 | 16:50

Na zdjęciu: Koalicja Obywatelska zorganizowała dziś konferencję prasową. Dołączyła do niej Paulina Wenderlich (PiS)

Fot. ST

Trzej kandydaci na prezydenta. Sztabowcy obecnego sternika miasta i jego głównego kontrkandydata. Dwaj byli prezydenci miasta. W tle rodziny kandydatów oraz liczni działacze partyjni. Wszyscy oni znaleźli się krótko po południu niedaleko siebie w centrum Bydgoszczy. A gdy już doszło do konfrontacji, to nie wiadomo było, czy się śmiać czy jednak płakać.

Kilka minut przed 13:30. W pobliżu placu Wolności Marcin Sypniewski wraz ze swoim sztabem rozdaje materiały wyborcze. Kawałek dalej, przy skrzyżowaniu z Dworcową, swoje stanowisko przygotował Paweł Skutecki, zaś Koalicja Obywatelska na wpół do drugiej zaplanowała konferencję prasową pod Savoyem. Tam już czekają główni sztabowcy Rafała Bruskiego, czyli Monika Matowska oraz Michał Sztybel. Rozmawiają z synem prezydenta Tomaszem. Okazuje się, że kilkadziesiąt metrów obok, przy moście Jerzego Sulimy-Kamińskiego są przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, a wśród nich Tomasz Latos. Nie tylko rozdają ulotki, ale też częstują mieszkańców grochówką.

Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji, obok coraz liczniejszej grupy dziennikarzy, przechodzą kolejne postacie bydgoskiej polityki – a to były prezydent Konstanty Dombrowicz, a to zmieniający lokalizację Sypniewski. Gdy Sztybel i Matowska chcą zaczynać, zjawia się Paulina Wenderlich i dwa towarzyszące jej baloniki – czerwony i niebieski, oba zachęcają do głosowania na Tomasza Latosa.

Zaczyna Matowska: Miała być Wielka Bydgoszcz, a jest Wielka Katastrofa. Chcieliśmy przypomnieć, jakie wpadki zostały zaliczone przez Tomasza Latosa i jego sztab wyborczy – mówi, po czym wraz ze Sztyblem prezentuję kolejne tablice mające pokazywać błędy kandydata PiS. Na początek – wczorajsze słowa Pauliny Wenderlich, która na konferencji prasowej stwierdziła, iż „słyszała żart na mieście, że Młyny Rothera są puste, bo symbolizują mózg pana prezydenta”. Sztybel zaznacza, że to propagowanie języka nienawiści, któremu PiS sprzeciwiał się kilka miesięcy temu.

Następnie Matowska mówi o „komitecie niehonorowym”, czyli popierających Latosa Konstantego Dombrowicza i Kosmę Złotowskiego, którzy – jej zdaniem – w ostatnim czasie zaistnieli w debacie publicznej wypowiedziami obrażającymi innych ludzi. Potem sztabowcy prezydenta wymieniają jeszcze: brak środków na budowę kampusu Akademii Muzycznej; brak odpowiedzi na pytania wysłane do Latosa przez Koalicję Obywatelską; przegrany proces wyborczy z Michałem Stasińskim i wizytę Patryka Jakiego. W tej chwili atmosfera na konferencji jest jeszcze dosyć spokojna. Sztybel kontynuuje – Kolejna rzecz, czyli urzędnik państwowy łamiący prawo. Akurat ta sprawa nie wybrzmiała tak jak powinna w trakcie kampanii – mówi. Paulina Wenderlich widzi już, co jest zapisane na tablicy i wtrąca: Nie wybrzmiała tak jak wy byście chcieli. Sztybel nie zwraca uwagi i kontynuuje, mówiąc o zabronionej członkom korpusu służby cywilnej agitacji politycznej w wykonaniu Wenderlich. Od dłuższego czasu nie jest ona już dyrektorem generalnym Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, ale dopiero dziesięć dni temu, już w trakcie kampanii, złożyła wniosek o rozwiązanie umowy o pracę.

Kolejny zarzut prezentuje Matowska. Mówi o korzystaniu przez Latosa z telefonu komórkowego w trakcie debaty organizowanej przez portal MetropoliaBydgoska.pl oraz o ziewaniu w trakcie debaty przygotowanej przez przedsiębiorców. W międzyczasie gromadzą się kolejni działacze PiS, między innymi Paweł Bokiej, Tomasz Rega, Julian Drob czy Jarosław Wenderlich, a także zaangażowani w kampanię synowie Tomasza Latosa. Jeden z nich podchodzi bliżej, gdy Sztybel zaczyna mówić o wyborze jego wujka na dyrektora szpitala w Poznaniu i o darowiźnie przekazanej jego ojcu. Zachowuje jednak spokój, tylko się przysłuchuje.

Sztybel kontynuuje, wspomina o nepotyzmie i dodaje, że to taka sama sytuacja, jak gdyby jego szwagierka została dyrektorem na przykład miejskiej spalarni. Zwraca uwagę, że Latos zamiast próbować wyjaśnić sprawę i udowodnić niewinność, odpowiada, że to dno i atak opozycji. Paulina Wenderlich nie wytrzymuje i przerywa: Platforma Obywatelska pobiegła z tym do Faktu! W tej chwili zarzuca pan nepotyzm w sposób nieuprawniony. Naraża się pan na proces. […] Ma pan jakieś dowody na nepotyzm? No powiedzcie państwo… Dowody… proszę o twarde dowody… Państwo nie jesteście sądem…Państwo nie jesteście sądem! – mówi podniesionym głosem. Sztybel odpowiada: Nie damy się sprowokować. Proszę się uspokoić i wysłuchać do końca.

Wenderlich deklaruje, że ona w takim razie zaraz się odniesie do zarzutów. Sztybel kontynuuje:
Przypominam tylko fakty. Szwagier posła Latosa został dyrektorem szpitala…
Pan przed chwilą zarzucił nepotyzm, panie Sztybel – przerywa Wenderlich.
… To jest fakt. Aby oczyścić się z zarzutu o nepotyzm, poseł Latos powinien natychmiast napisać do…
Pogrążacie się państwo, ta konferencja to jest „wielka katastrofa” – ponownie wtrąca Wenderlich. Sztybel milczy przez kilka sekund, po czym wznawia.
Dziękuję bardzo za możliwość dokończenia wypowiedzi. Dla swojego dobra pan poseł powinien sam interweniować i walczyć, żeby wszystkie dokumenty zostały ujawnione. Ja nie miałbym wątpliwość jak się zachować i też wiem, co by się działo, gdyby moja szwagierka została dyrektorką na przykład miejskiej spalarni – kończy Sztybel.
Wystarczy, że pana koledzy są zatrudniani – wtrąca Wenderlich.

Następnie Matowska i Sztybel podsumowują konferencję w kilku zdaniach na potrzeby materiału telewizji. Gdy wspominają słowa Wenderlich o braku mózgu, ta ponownie przerywa, przywołując wypowiedź posła Stasińskiego: Wy mówicie o braku kręgosłupa, a to dokładnie to samo. Sztybel nie zwraca uwagi i kontynuuje. Wtedy zza jego pleców głos zabiera ubrany w koszulkę PiS Andrzej Bembnista:
-Baranowski i Mikołajski zarabiają w spółkach więcej niż premier!
– Oj krótką masz pamięć Andrzeju
– odpowiada Sztybel.
– 30 tysięcy!
– Bardzo krótką masz pamięć.
Próbuje ich przekrzyczeć Matowska: Kampania, która miała być pozytywna i promować Wielką Bydgoszcz zakończyła się wielka katastrofą – stara się podsumować.

Wtedy głos zabiera… Roman Jasiakiewicz: Ja tu akurat przechodzę, wracam z debaty w Radiu PiK. Są duże emocje, dlatego chciałbym się podzielić refleksją, która nas połączy. Debata dotyczyła gospodarki i był na niej przedstawiciel Kukiza z Torunia. Proszę się dobrze trzymać. Oświadczył, że baza przeładunkowa, o której myślimy w Emilianowie musi być w Toruniu, bo w Toruniu jest port morski. Port morski w Toruniu! Weźcie państwo pod uwagę te warunki, które już nam gdzieś dookoła drożą. Wszystkiego dobrego! – powiedział były prezydent, a ostatnio radny województwa i pożegnał się z zebranymi. Po chwili pożegnali się też Matowska i Szybel, deklarując, że w razie potrzeby są w pobliżu, a głos zabrała Wenderlich.

Ja tylko króciutko, bo w zasadzie nie ma się do czego odnosić. Byliśmy świadkami, że ta konferencja tak jak osiem lat rządów pana Bruskiego to jedna wielka katastrofa. Nie pozwólmy panu Bruskiemu na kolejną kadencję. My dzisiaj wychodzimy do mieszkańców z pomysłami i uśmiechem. Szanowni państwo, pokażmy 21 października, że Bydgoszcz może być wielka – stwierdziła. Następnie Remigiusz Jaskot z Gazety Wyborczej spytał, czy odniesie się do przedstawionych chwilę wcześniej zarzutów, na przykład o mózgu Bruskiego. – Panie redaktorze, to było powiedziane w formie żartu, a jak to przedstawiła prasa, to że tak powiem nie moja wina, chociaż przedstawiła to również w formie żartu. Jest to pewnego rodzaju anegdota, którą ja usłyszałam jako anegdotę odnośnie Młynów Rothera. Skoro poseł Stasiński może mówić, że nasz kandydat nie ma kręgosłupa i sąd stwierdza, że to w porządku, to ja nie widzę problemu, żeby rzucać anegdotami – odpowiedziała kandydatka do sejmiku. Po niej głos zabrał Jarosław Wenderlich: Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytania o podwyżki w spółkach komunalnych i czemu Bydgoszcz tak słabo wypada w rankingach. Pytałem pana prezydenta na konferencji prasowej, na sesji rady miasta, podczas wczorajszej debaty, a odpowiedzi nie uzyskałem.

Z boku całej sytuacji z uśmiechem przyglądali się obecni radni PiS – Tomasz Rega i Paweł Bokiej. – Może wprowadźmy taki nowy zwyczaj. Będziemy się tu wszyscy spotykać codziennie o 12 i tak właśnie będą wyglądać konferencje prasowe, każdy będzie się wypowiadał – śmiał się Rega. On może całą sytuację podsumowywać humorystycznie, bo w niedzielnych wyborach nie startuje. Dla niektórych kandydatów, którzy muszą zabiegać o głos mieszkańców, kampania niestety okazała się za długa.

Sebastian Torzewski