Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Wielki sukces nad Bosforem. Bydgoscy triathloniści opowiadają, jak zdobyli medale mistrzostw Europy

Dodano: 20.09.2025 | 16:50

Na zdjęciu: Dawid Czechowski i Jan Fojutowski zdobyli medale mistrzostw Europy w triathlonie.

Fot. nadesłane

1,5 km pływania, 40 km roweru oraz 10 km biegu – to wszystko w niepowtarzalnej scenerii na dwóch kontynentach. Bydgoszczanie Dawid Czechowski i Jan Fojutowski zdobyli w Stambule medale mistrzostw Europy w triathlonie.

Dawid to 21-letni zawodnik TIM Iron Team, zaś Jan ma 19 lat i reprezentuje Trispace TREK. W Stambule rywalizowali w dwóch oddzielnych kategoriach wiekowych – starszy z nich w kategorii 20-24, a młodszy wśród 18- i 19-latków. Zawody odbyły się 31 sierpnia w Stambule.

Niedziela, godzina 3:20 rano

Jan Fojutowski budzi się w dniu swojego najważniejszego do tej pory startu. Wraz z Dawidem wybrali nocleg w centrum Stambułu, po stronie europejskiej. Z części azjatyckiej byłoby bliżej na start, ale tam hoteli było bardzo mało.

– Trudno mówić o nocy przedstartowej. To były jakieś 3-4 godziny spania, ale prawda jest taka, że w sportach wytrzymałościowych to ta poprzednia noc była ważniejsza, z piątku na sobotę. W dniu zawodów adrenalina jest już tak duża, że sen i tak nie jest idealny – wspomina Jan.

Dawid cały tydzień przed startem spędził w Stambule. Już w poniedziałek przyleciał do Turcji wraz z dziewczyną. Miał za sobą kilka miesięcy przygotowań z myślą o szczycie formy na lato.

– Przygotowujemy się mniej więcej od października. Wtedy zaczynamy robić podbudowę pod sezon. W kwietniu i maju treningi stają się bardziej specyficzne, aby być gotowym na pierwsze czerwcowe starty. Potem staramy się utrzymać formę – opisuje Dawid.

W Stambule nie było już mowy o bardzo wymagających treningach. Po pierwsze, nie miałoby to żadnego sensu pod kątem budowania formy na start, a po drugie – w stolicy Turcji nie było do tego możliwości.

– Warunki do jazdy rowerem były bardzo słabe. Z bieganiem było trochę lepiej. Udało się też znaleźć plażę, aby pływać, ale generalnie całe miasto miało dość przytłaczającą atmosferę – wspomina Dawid, który choć przez cały tydzień myślał już o starcie, to i tak znalazł czas, aby wraz z dziewczyną zwiedzić najważniejsze miejsca w słynnym mieście.

– Ostatni tydzień to już są sprawdzone nawyki. Treningi zostają na tej samej intensywności, ale są krótsze: na przykład półtorej godziny zamiast dwóch na rowerze i 6 kilometrów zamiast 10 biegania – wyjaśnia Jan.

Niedziela, 5 rano

Na start dojeżdżają samochodem, podróż trwała godzinę. Rowery i akcesoria zostawili tam już dzień wcześniej. Między innymi kaski aerodynamiczne wyprodukowane z myślą o startach w triathlonie, które wyposażone są w szybę zastępującą okulary. Okazuje się, że w Stambule wilgotność jest na tyle duża, że cała szyba zaparowała. Dawid przeciera ją i wydaje się, że jest już po problemie.

Starszy z zawodników nie nastawia się na konkretny wynik. To jego pierwsze zawody tej rangi na arenie międzynarodowej. Nie wiadomo, na jakim poziomie są przeciwnicy. Jan startował w mistrzostwach Europy już przed rokiem we Francji – również w grupie wiekowej 18-19 lat. Wtedy był tym młodszym rocznikiem, ale udało się zdobyć brązowy medal. Liczy więc, że tym razem będzie jeszcze lepiej.

Niedziela, godzina 6:30

Mimo wczesnej pory termometry wskazują aż 25 stopni Celsjusza. Z takimi warunkami Jan zetknął się już w połowie lipca w Hiszpanii. Wyjechał tam, aby korzystać z ukształtowania terenu, wysokości i przyzwyczajać się do pogody.

Sam fakt startu w mistrzostwach Europy pobudza wyobraźnię, ale okoliczności również są wyjątkowe. – To była egzotyka – przyznaje Dawid. Pływanie rozgrywane jest o wschodzie słońca w Bosforze. Bohaterowie naszego artykułu są w różnych grupach wiekowych, ale i tak startują w jednej fali. Rywalizacja układa się tak, że płyną obok siebie. W pewnym momencie niemal synchronicznie, bo Jan oddycha na prawą stronę, a Dawid na lewą, więc mogą spojrzeć się na siebie i uśmiechnąć. Najlepsi nieco odpłynęli, ale nasi zawodnicy nadal są wysoko. Obok są jeszcze jeden Polak, Brytyjczyk i zawodnik z Uzbekistanu. W Stambule jednocześnie są bowiem rozgrywane mistrzostwa Europy i Azji.

Rok 2015

Jan i Dawid chodzą do bydgoskich podstawówek. Nie znają się jeszcze, ale obaj są w klasach pływackich. To właśnie od tej dyscypliny zaczyna się ich przygoda ze sportem.

Jan będzie pływał do 1 klasy liceum. Później zacznie interesować się triathlonem. – Całe szczęście, bo wyniki w pływaniu nie były jakieś dobre. Tak się zresztą mówi, że triathloniści to słabi pływacy, słabi kolarze i słabi biegacze, którzy są dobrzy w połączeniu tych dyscyplin – śmieje się Jan. Dziś trenuje pod okiem Marcina Targowskiego i Adama Zięby.

Dawid w szóstej klasie postawi na jazdę rowerem górskim – trafi do N-Bike Academy, gdzie treningi prowadzi Norbert Łysiak. Po trzech sezonach rozpocznie współpracę z Michałem Bogdziewiczem z Trójmiasta.

– W pewnym momencie zacząłem skręcać w stronę triathlonu. Startowałem na krótkich dystansach, ale jeszcze dość kiepsko biegałem. W 2021 roku współpracowałem z Damianem Rudnikiem, a potem przygotowywałem się samodzielnie – opisuje Dawid. W zeszłym roku z czasem 4:28 był trzeci na triathlonie w Borównie. To był ostatni start, do którego przygotowywał się bez opieki trenera. W październiku trafił do Tomasza Marcinka. Pod jego okiem notuje kolejny, duży progres.

Niedziela, około godziny 7:00

Dawid wbiega do strefy zmian. Chwyta za kask, a szyba znowu jest zaparowana. Wystarczyły dwie godziny. Nigdy nie jeździł bez niej, ale teraz trzeba podjąć szybką decyzję. Demontuje szybę i zostawia ją w strefie.

W Polsce poza kilkoma największymi imprezami rywalizacja z reguły toczy się na mniejszych drogach, w mniejszych miejscowościach. Tutaj do dyspozycji zawodników oddano całą 6-pasmową autostradę, w tym olbrzymi most nad Bosforem.

Na początku etapu rowerowego Jan i Dawid nadal są koło siebie – oczywiście z zachowaniem wymaganych regulaminem odległości. Kilkukrotnie przekraczają granicę między Europą a Azją. W pewnym momencie Dawid okazuje się mocniejszy, zaczyna odjeżdżać. To jednak nie jest najważniejsze – liczy się walka w obrębie swojej grupy wiekowej.

Maj 2025

Jan zdaje maturę. Jak okaże się kilka tygodni później, wyniki egzaminu są całkiem niezłe. Naukę łączył z uprawianiem sportu. Zaczynał dzień o 6 rano na basenie, aby zdążyć przed szkołą. Po lekcjach jadł szybki obiad i wychodził na rower lub bieganie. Albo i rower, i bieganie.

Dawid kończy drugi rok stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Gdańskim. Też wstaje przed 6, aby zdążyć przed zajęciami. – Czasem brakuje chęci, ale jak to mówił jeszcze trener Łysiak: robota musi być zrobiona. Nie ma gadania, trzeba wyjść na trening, zrobić swoje i nie marudzić – wspomina Dawid.

Triathlon akurat sprzyja temu, aby unikać nudy na treningu. Można na przykład zamienić niektóre treningi biegowe z rowerem, a w kolejnym tygodniu wrócić do biegania. – Samo pływanie bywało strasznie nużące. Od ściany do ściany, nawet się z nikim nie pogada ani nie posłucha muzyki – mówi Jan.

– Ja już nie wyobrażam sobie czegoś innego. Nawet dziwię się, jak kiedyś trenowałem kolarstwo górskie i miałem 5-6 takich treningów w tygodniu. Wtedy to było dla mnie normalne, a teraz jestem przyzwyczajony do tych 10-12 różnych jednostek treningowych – wyjaśnia Dawid.

Niedziela, około godziny 8:00

Dawid wybiega z drugiej strefy zmian na prowadzeniu w swojej kategorii wiekowej. W lipcu podczas zawodów w Bydgoszczy ta część rywalizacji poszła mu bardzo dobrze. Od tamtego momentu nie może jednak powtórzyć takiego wyniku. W Stambule jest podobnie.

– Moje bieganie mnie nie zachwyciło. Zawodnik z reprezentacji Polski mnie dogonił, wyprzedził i wygrał z 40-sekundową przewagą. No ale skoro już musiałem z kimś przegrać, no to fajnie, że był to rodak – mówi Dawid. Srebro i tak jest wielkim sukcesem. Chwilę później Jan także wbiega na metę. Obaj zostają wicemistrzami Europy w swoich kategoriach wiekowych.

Wielki sukces nad Bosforem. Bydgoscy triathloniści opowiadają, jak zdobyli medale mistrzostw Europy

Trzy tygodnie po Stambule

Jan jest w Belgradzie, gdzie pierwszy raz rywalizuje na dystansie 1/2 Ironman. Wyjazdy na zawody i zgrupowania za granicą, sprzęt, suplementacja, opieka trenera – to wszystko kosztuje.

Pierwsze miejsce na liście sponsorów zajmują rodzice. Dawid i Jan w trakcie rozmowy kilka razy podkreślają, że bez wsparcia ich rodzin, nie mogliby realizować swojej pasji. Również to, co samemu dorobią, przeznaczają na triathlon.

Jan w tym roku nawiązał współpracę z Oponeo. Velomania pomogła mu w zakupie roweru. Dawid prowadzi rozmowy z potencjalnymi sponsorami.

– Teraz po powrocie ze Stambułu widzimy, że zainteresowanie mediów jest większe. Może przełoży się to także na zainteresowanie sponsorów, bo na razie łatwo nie jest – mówi Dawid.

Za naszym pośrednictwem chłopacy chcą podziękować wszystkim, którzy pomagają im w realizacji pasji – finansowo oraz mentalnie. Nieocenione jest także wsparcie partnerów treningowych czy dziewczyn, które znoszą godziny treningów, jeżdżą z nimi na zawody i często same czekają na linii mety.

Wrzesień 2026

Mistrzostwa świata odbywają się w Nicei. Czy będą tam Dawid Czechowski i Jan Fojutowski? Bardzo na to liczą.- W tym roku niewiele mi zabrakło do wywalczenia kwalifikacji. Miałem dobry wynik 4:06, ale to nie wystarczyło. Najlepsi robią wyniki około 3:50, a to jest już na poziomie profesjonalistów – mówi Dawid. Przyszłoroczne mistrzostwa odbędą się w dniu jego urodzin. Start byłby najlepszym prezentem.

Granica między amatorskim a profesjonalnym uprawianiem triathlonu – podobnie jak w innych sportach wytrzymałościowych – zaciera się. Każdy może wyrobić sobie licencję PRO, ale tak naprawdę to tylko papier. Wielu amatorów tak jak Jan i Dawid trenuje jak profesjonaliści. Różnica jest taka, że oni jeszcze pracują i wykładają na to własne pieniądze, a profesjonaliści nie robią już nic poza treningami i mają więcej czasu na regenerację.

Obecnie Jan i Dawid trenują ok. 12-14 godzin tygodniowo, czasem uda się dobić do 20. Profesjonaliści startujący na najdłuższym dystansie mogą pozwolić sobie na 30-40 godzin treningu w tygodniu, na krótszych dystansach – 20-25 godzin.

– To jest takie nasze długofalowe marzenie: być profesjonalnym triathlonistą, żyć z tego. Polscy profesjonaliści zwykle mają szczyt swoich możliwości w wieku około 30 lat. Mamy więc jeszcze trochę czasu na rozwój. O to chodzi, żeby nie robić nic, tylko jeść, spać i trenować. Najlepiej w Hiszpanii – zapowiada Dawid.

Sebastian Torzewski