Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Draka o makowiec prezydenta Bruskiego. Aukcja WOŚP w Bydgoszczy utonęła w spekulacjach i manipulacjach

Dodano: 17.02.2022 | 13:22
WOŚP w Bydgoszczy

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Makowiec prezydenta Rafała Bruskiego na aukcji WOŚP w Bydgoszczy osiągnął ostatecznie cenę 7300 złotych.

Fot. Allegro / screen licytacji

Podczas tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pod hasłem „Przejrzyj na oczy” zbierano pieniądze na potrzeby okulistyki dziecięcej. Za jedną z aukcji charytatywnych stał prezydent Rafał Bruski, który zaproponował zwycięzcy upieczenie makowca i dostarczenie osobiście do domu. W pewnym momencie, patrząc na rosnącą kwotę licytacji, można było przecierać oczy ze zdumienia. Po zakończeniu aukcji można robić to nadal, ale z zupełnie innego powodu.

Makowiec od prezydenta Bruskiego miał być smaczkiem – i dosłownie, i w przenośni. A gdy podamy go z polewą ze szczytnego celu, to wydawało się, że nie ma możliwości, aby coś poszło nie tak. A jednak… zamiast smaczku jest niesmak. I to mimo że nic nie wskazuje, aby prezydent, a tym bardziej bydgoski sztab WOŚP się do tego przyczynił.

Jeszcze w styczniu, na samym początku licytacji, włączenie się do rywalizacji o makowiec zapowiedział Krzysztof Pietrzak. Były właściciel tartaku przy ulicy Ujejskiego ma od lat z Bruskim na pieńku. Spór dotyczył wywłaszczenia terenu na Wzgórzu Wolności na potrzeby przedłużenia trasy Uniwersyteckiej. Pietrzak przekonywał, że działania Bruskiego (jak i później wojewody Mikołaja Bogdanowicza) w oparciu o specustawę drogową są bezprawne, bo w pierwszej kolejności z właścicielami wywłaszczanych terenów powinny być podjęte negocjacje w sprawie odkupienia działek pod inwestycję. Twierdził, że wycena należących do niego i jego rodziny terenów została przez rzeczoznawcę zaniżona. A to w oparciu o nią wypłacano odszkodowanie za przejęte działki (wyniosło 2 mln złotych). Wcześniej zarzucał, że ratusz inspirował liczne kontrole w jego firmie (chociażby ze strony inspekcji pracy), a także wizytę funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Mediom zarzucał stronniczość i sprzyjanie prezydentowi. W najbardziej gorącym okresie kampanii samorządowej 2018 roku zadeklarował nawet start w wyborach prezydenckich. Tej obietnicy ostatecznie nie zrealizował. Przeniósł tartak do podbydgoskiego Otorowa. Ale drzazga, co oczywiste, pozostała…

Upiec i dopiec

Nic więc dziwnego, że prezydencką aukcję Pietrzak mógł potraktować dwojako. Z jednej strony – jako chęć wsparcia WOŚP, ale z drugiej – jako chęć dopieczenia Bruskiemu. Niespecjalnie to zresztą ukrywał. Zapowiadał, że makowiec zjedzą jego kury. Nie przejmował się też faktem, że prezydent zapewniał o osobistym dostarczeniu makowca, ale wyłącznie na terenie Bydgoszczy. Pietrzak odpowiadał bowiem, że zawsze może przyjechać i przekazać go w mieszkaniu córki, która z narzeczonym mieszka w mieście.

I można byłoby tę próbę odegrania się na prezydencie pozostawić w otchłani mediów społecznościowych, gdyby nie to, że z uczestnictwa Pietrzaka w licytacji oraz jej przebiegu „Express Bydgoski” (autor: Wojciech Mąka) zbudował fikcyjną opowieść mającą sugerować próby manipulacji przy aukcji.

Faktem jest, że w trakcie licytacji makowca prezydenta Bruskiego doszło do zgrzytu. Gdy Krzysztof Pietrzak (choć de facto z konta żony) zaczął licytować ciasto, cena wynosiła zaledwie 710 złotych. Pietrzak najpierw zadeklarował maksymalną kwotę licytacji na poziomie tysiąca złotych. Została ona przebita 29 stycznia, ale wtedy Pietrzakowie zaproponowali maksymalną cenę 2 tysięcy złotych (30 stycznia), a później – także 3 i 4 tysięcy. Tuż przed weekendem cena na licytacji zaczęła gwałtownie rosnąć (Pietrzakowie kolejnych postąpień do tego momentu już nie dokonywali). W sobotę wieczorem (przed 20:00) pochwalił się tym nawet na Facebooku Rafał Bruski. Kwota za makowiec wzrosła wówczas do 11 300 złotych, a po kolejnych dwóch godzinach wynosiła już 20 100 złotych. Ale o 23:00 spadła do zaledwie 4050 złotych.

Blokada, która była i której nie było

Jak tłumaczy nam Michał Moczadło, szef regionalnego sztabu WOŚP w Bydgoszczy, stało się tak w następstwie złożonej przez niego prośby o weryfikację kont uczestniczących w aukcji. A konkretnie – dwóch, które złożyły najwyższe oferty (na 20 tys. i 20 100 złotych). I jedno z nich – co potwierdziło w rozmowie z nami Allegro – tej weryfikacji nie przeszło. – Konto jednego kupującego, który złożył ofertę, zostało zablokowane z tytułu naruszenia regulaminu (w sobotę, 12 lutego po 22:30 – dod. red.). Tym samym jego ofertę automatycznie anulowaliśmy – wyjaśnia Agata Voelkel z biura prasowego spółki. Z naszych ustaleń wynika, że zablokowane konto istniało niespełna miesiąc. Nie odnotowano na nim żadnych działań. Co więcej – nie posiadało nawet spersonalizowanej nazwy użytkownika, a jedynie domyślny opis „Client” i numer ID. – Nasz dział techniczny potwierdził również, że nie doszło do jakiegokolwiek błędu w licytacji – dodaje Voelkel.

W publikacji „Expressu” z minionego wtorku już w tytule pojawia się tymczasem pytanie, czy zamieszanie z aukcją prezydenta ma związek z uczestnictwem w niej Krzysztofa Pietrzaka. Co więcej, we wstępie autor przekonuje, że w dniu zakończenia licytacji (czyli w walentynki) konto Pietrzaka zostało zablokowane. Tyle że nawet on sam przyznaje, że to… nieprawda, bo ze swojego konta nie brał udziału w licytacji. – Nie próbował pan tego prostować? – pytamy. – Nie mam wpływu na kształt tej publikacji. A później poszła ona już do druku i było na to za późno – tłumaczy w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL Pietrzak.

W tekście znajduje się też fragment, że próbowano zablokować konto żony właściciela tartaku w Otorowie (ona w licytacji, jak wskazaliśmy wyżej, brała formalnie udział). Krzysztof Pietrzak potwierdza, że maila z Allegro otrzymała. – Z informacją, że jeśli nie wystawimy żadnego przedmiotu na sprzedaż, to 10 kwietnia zostanie wyłączona możliwość dokonywania operacji na koncie. Co jest dość dziwne, bo nie jest to konto firmowe – mówi. Trudno jednak wskazać, jaki ta wiadomość miałaby związek z aukcją charytatywną WOŚP w Bydgoszczy.

Po anulowaniu oferty zablokowanego konta kwota licytacji spadła (w sobotę przed północą) do wspomnianych 4050 złotych. Czyli o 50 złotych więcej niż deklarowali wcześniej Pietrzakowie. – Co wyłącznie potwierdziło, że za licytację tego makowca za kwotę powyżej 4050 złotych stała ta sama osoba – relacjonuje cytowany przez „Express” Pietrzak. Ale to nieprawda. Bo dojście do poziomu 20 czy nawet ponad 20 tysięcy złotych wymaga uczestnictwa przynajmniej dwóch osób. Nawet gdyby fikcyjne konto podało kwotę maksymalną 20 tysięcy złotych, to rosłaby ona dopiero wówczas, gdyby ktoś próbował ją przebijać. A drugie konto, które brało udział w licytacji przy pięciocyfrowej kwocie, nadal w niej mogło uczestniczyć. I uczestniczyło, tyle że już – po wykluczeniu innego użytkownika – z niższymi kwotami (licząc od 4050 zł).

Kto gra (nie) fair?

I tu docieramy do momentu, w którym pojawia się sugestia, że za zamieszaniem z aukcją może stać prezydent Bruski. On sam w oświadczeniu pisze, że nie próbował w żaden sposób ustalać tożsamości licytujących czy też zgłaszać potrzeby weryfikacji któregokolwiek konta bądź doprowadzić do jego zablokowania. Przekaz tekstu „Expressu” nazywa „manipulacją”. Również bydgoski sztab WOŚP przekonuje w swoim stanowisku, że ani Bruski, ani jakakolwiek inna osoba nie zlecały im zawiadomienia Allegro. „Cała zaistniała sytuacja z weryfikacją kont licytujących na aukcjach wystawionych przez nasz sztab jest wyłącznie naszą decyzją i nikt nikomu nic nie kazał ani nie narzucał” – czytamy w oświadczeniu.

Krzysztofa Pietrzaka pytamy wprost, czy uważa, że to Rafał Bruski osobiście próbował nie dopuścić do tego, aby to właśnie on wygrał licytację. Pietrzak zaprzecza. Ale dodaje też, że jest „prawdopodobne, tak na 99,9 procent”, iż mogą za tym stać osoby sprzyjające prezydentowi i chcące w ten sposób chronić jego wizerunek. – Skoro tak, to dlaczego nazywa pan Bruskiego „tchórzem” i „hipokrytą”, a także mówi, że „przeciwnik (w licytacji – dod. red.) nie gra fair? – dopytujemy. Pietrzak odpowiada, że podobne opinie w stosunku do prezydenta wygłaszał już wcześniej. – A mówiąc o niegrającym czysto przeciwniku nie miałem na myśli Rafała Bruskiego. To nadinterpretacja – słyszymy.

Ostatecznie makowiec prezydenta Rafała Bruskiego został wylicytowany za 7300 złotych. Rodzina Pietrzaków 14 lutego rano jeszcze raz próbowała podbić cenę – zaproponowała 5 tysięcy złotych.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tytus
Tytus
2 lat temu

Jak dzieci w piaskownicy. Bardzo inteligentne zagrywki

Totus
Totus
2 lat temu

Można zjeść makowiec z komendantem, ale że z Rafałem????

Gumiś
Gumiś
2 lat temu

Wiele było takich aukcji WOŚP, gdzie cenę windowały lipne konta (np. u irytującego historyka z YT). Winne jest przede wszystkim Allegro, że pozwala na branie udziału w licytacjach przez anonimowych ludzi z niezweryfikowanych, założonych w kilka sekund, kont.

Przemek D
2 lat temu

Świetny tekst!