Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Kolejna dyskusja o SKM. Ale pieniędzy na nią znowu nie będzie

Dodano: 12.12.2016 | 15:10
Przewozy Regionalne EN57

Radni PiS chcą kolei miejskiej w Bydgoszczy, radni PO pytają o jej finansowanie, a prezydent Rafał Bruski podtrzymuje weto dla tej koncepcji.

Na zdjęciu: Część środowisk od kilku lat postuluje budowę sieci kolei miejskiej w Bydgoszczy. Prezydent Bruski jest przeciwny pomysłowi.

Fot. Leszek Grabowski / archiwum

Do bydgoskich radnych wrócił – i na nowo ich podzielił – temat utworzenia w Bydgoszczy szybkiej kolei miejskiej. Prezydent Rafał Bruski mówi zaś tej koncepcji konsekwentnie stanowcze „nie”.

CZYTAJ TAKŻE: Linia kolejowa pod Bydgoszczą będzie zmodernizowana. Koszt – 100 milionów złotych

Tym razem sprawa SKM została odświeżona za sprawą petycji, którą skierował do prezydenta oraz rady miasta Adam Fularz, prezes wydawnictwa Merkuriusz Polski, który od dłuższego czasu w należącym do niego serwisie Wieczorna.pl publikuje informacje związane między innymi z możliwą rozbudową sieci kolejowej w mieście nad Brdą. Dokument trafił do urzędu miasta pod koniec października, a kilka tygodni później – na ręce prezydenta oraz radnych.

Tezy zawarte w opracowaniu Fularza nie są nowe – pochodzą z 2014 i 2015 roku. Co więcej, w rozbudowanej formie postulowane były chociażby przed wyborami samorządowymi w 2014 roku przez Stowarzyszenie Metropolia Bydgoska, które wskazywało, że kolej dojazdowa (w petycji mowa jedynie o odcinku w granicach Bydgoszczy – od Osowej Góry do Fordonu, SMB zajmowało się szerszym spektrum połączeń, na przykład – od Nakła – dod. red.) byłaby dobrym uzupełnieniem istniejącego systemu transportowego.

Tyle że ten postulat od dawna negatywnie ocenia prezydent Bruski. Jego zdaniem, co ponownie wyraził w stanowisku dotyczącym petycji Fularza, przebieg torów kolejowych w mieście nie pozwoliłby na wykorzystanie potencjału miejskich połączeń kolejowych. „Koszty związane z uruchomieniem i eksploatacją kolei miejskiej w przeliczeniu na potencjalnego użytkownika są wyższe niż w przypadku istniejących w Bydgoszczy systemów transportowych” – twierdzi sternik miasta. I dodaje, że przywołane w petycji przykłady Trójmiasta czy Warszawa różnią się od realiów największego ośrodka w Kujawsko-Pomorskiem. Dlatego też, zdaniem Bruskiego, zasadne jest rozbudowywanie i optymalizacja połączeń tramwajowych jako bazy transportu publicznego w mieście oraz traktowanie autobusów jako elementu uzupełniającego.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: PKP PLK planuje inwestycje kolejowe w regionie. Co dalej z linią 356 do Szubina i Kcyni?

Mimo tej opinii, przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska Rafał Piasecki (PiS) próbował przeforsować poprawkę, która pozwalałaby przekazać pół miliona złotych na opracowanie na potrzeby SKM. Czego konkretnie? Choć radny tego nie nazwał, czegoś na kształt studium wykonalności, o co część środowisk zabiega już trzeci rok. W 2014 roku temat SKM stał się jedną z osi kampanii prezydenckiej Marka Gralika (także PiS), opozycja chciała zabudżetować środki na studium także rok temu. Podobnie jak teraz w przypadku wniosku Piaseckiego – bezskutecznie. Zarówno za wnioskiem, jak i przeciwko głosowało po sześciu radnych.

Zanim doszło jednak do głosowania, radni PO i PiS przerzucali się argumentami dotyczącymi idei powstania kolei miejskiej. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że głosowany miał być nawet wniosek pod tytułem „Kto jest za powstaniem SKM w Bydgoszczy?”. Radni Platformy Obywatelskiej mieli jednak obiekcje natury ekonomicznej i oczekiwali rozwiania wątpliwości przez szefów wydziałów urzędu miasta. Zdaniem Piaseckiego, wszystkie odpowiedzi mogli znaleźć w opracowaniu Fularza. Jego kosztorys nie jest jednak zbyt rozbudowany – ogranicza się do katalogu podmiotów, które miałyby wyłożyć pieniądze na SKM. Wymienia tam m.in. miasto, samorząd województwa, środki rządowe oraz te pochodzące z Unii Europejskiej.

Efektem dyskusji był brak odniesienia do meritum, czyli samej petycji. Przewodniczący Piasecki ad hoc planował powołać zespół, który odpowiedziałby na zagadnienia poruszone przez Adama Fularza. W trzyosobowym gremium znaleźli się na razie: sam Piasecki oraz Janusz Czwojda (PO). Planowano przyznanie trzeciego miejsca Janowi Szopińskiemu z SLD, ale tego w momencie powoływania zespołu nie było już na sali obrad.