Kwestionariusz VIP (2): Paweł Rajewski
Dodano: 25.05.2021 | 20:22Na zdjęciu: Dr med. Paweł Rajewski odpowiedział na pytania z kwestionariusza.
Fot. Magazyn VIP
Epidemia koronawirusa zmieniła życie nas wszystkich. Dlatego częścią Magazynu VIP staje się kwestionariusz, w którym o swoich doświadczeniach i prognozach na przyszłość opowiedzą bydgoscy przedsiębiorcy, samorządowcy, menadżerowie, pracownicy, ludzie kultury i sztuki. Jako drugi na pytania odpowiedział dr med. Paweł Rajewski, konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych.
Czego najbardziej brakowało Panu w czasie pandemii ?
Nie będę oryginalny, jak powiem, że tzw. „normalności”. Tego, czego nie doceniało się na co dzień, póki się tego nie utraciło, czyli takich prozaicznych, przyziemnych rzeczy – jak np. wyjście ze znajomymi do restauracji, wyjście do kina, teatru, opery, czy wyjazdów weekendowych, zagranicznych, aż po takie zupełne proste codzienne czynności jak ćwiczenia w siłowni czy choćby wyjście na spacer bez maseczki. Teraz na szczęście już od 15 maja można. A tak prawdę mówiąc, to najbardziej mi brakowało…wolnego czasu.
W dzień, kiedy znów będzie można bez przeszkód podróżować, dokąd Pan uda się w pierwszej kolejności i dlaczego właśnie tam?
Podróże to jest to, co uwielbiam i nie mógłbym bez nich żyć. Zarówno te dalekie, jak i bliskie. Na pewno jak najszybciej nad polskie morze, które jest piękne niezależnie od pory roku, spacery brzegiem morza, falochrony, mewy, zapach wędzarni ryb… No i Japonia, którą obiecałem dzieciom już w zeszłym roku, a pandemia pokrzyżowała nam szyki… W tym roku nie odpuszczą…
Największa i najbardziej bolesna strata w czasie pandemii?
Tych strat było wiele. Jako lekarz pracujący od początku z pacjentami z COVID-19 tyle tragedii ludzkich co przez ostatnie 1,5 roku, nie widziadłem w 15 latach mojej pracy… Umierały nawet całe rodziny, wielu znacznie przedwcześnie, wielu ignorując zagrożenie, mówiąc że jestem młody, mnie to nie dotyczy, grając w ruletkę ze swoim zdrowiem i życiem… i często przegrywając. Na szczęście kilku znajomych z bardzo trudnej, krytycznej sytuacji, wymagających tlenoterapii z ciężkim śródmiąższowym zapaleniem płuc w przebiegu choroby, niektóre wymagające nawet respiratora i pobytu w OIOM, udało się uratować, ale to wyjątki. Takie jest zakażenie SARS-CoV-2 – nieprzewidywalne.
Czy w tym trudnym czasie udało się coś zyskać?
Chyba nie. Przed pandemią chciałem pracować mniej – nie udało się. Świadomie, a może z obowiązku jako konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych, z poczucia misji zrezygnowałem z funkcji dyrektora ds. medycznych i kierownika Oddziału Chorób Wewnętrznych i Hepatologii Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego w Bydgoszczy i wróciłem z powrotem do Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Bydgoszczy, z którym byłem związany od lat, by móc być na tzw. pierwszej linii frontu. Więc pracowałem znacznie więcej, z narażeniem zdrowia (a może i nawet życia?), tak jak reszta moich koleżanek i kolegów lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych czy diagnostów laboratoryjnych… Telefon mój był czynny 24h na dobę 7 dni w tygodniu. Miałem również mniej czasu dla rodziny, dla bliskich…
Więc co udało się zyskać? Chyba poczucie spełnienia się jako lekarz, jako człowiek… i zapewne satysfakcję, że udało się pomóc wielu ludziom, że to co robię ma sens., że praca lekarza ma sens. Udało się zyskać, a właściwie odzyskać również wiarę w ludzi, że potrafili w obliczu zagrożenia łączyć się i działać wspólnie mimo dzielących ich różnic politycznych, wcześniejszych uprzedzeń i niechęci… Udało się zyskać również to, że pomimo pandemii, pomimo braku czasu, pomimo braku urlopu na naukę, zdałem egzamin specjalistyczny z transplantologii klinicznej. Jak się przygotowywałem, to doba miała chyba 48 godzin, chociaż i tak wydawała się za krótka.
Jak się zmieniło Pana życie przez ostatnie 15 miesięcy?
Zmieniło się diametralnie. Od zmiany miejsca pracy, poprzez prawie całkowite oddanie się walce z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2 praktycznie od jej początku. Od 1,5 roku jestem 24 godziny pod telefonem, początkowo była to dosłownie czerwona linia, bo telefon grzał się z uwagi na liczne rozmowy, pytania, porady. Koronawirus to była dla wszystkich nowość. To wiele nocy nieprzespanych z powodu organizacji wspólnie z panem wojewodą i Sztabem Kryzysowym Urzędu Wojewódzkiego strategii walki z COVID-19 w naszym województwie, wizytacje oddziałów covidowych, izolatoriów, rekomendacje dla szpitali dotyczące postępowania, opieki, szkolenia dotyczące leczenia dla lekarzy i opieki i postępowania dla DPS, ZOL i wiele, wiele innych. To też współpraca z urzędem marszałkowskim, z mediami, by na bieżąco, w prosty, przystępny i zrozumiały sposób komentować bieżącą sytuację epidemiologiczną, by edukować mieszkańców.
Nierzadko bywało również, że w środku nocy ubierałem dres na pidżamę i jechałem pomóc do pracy, bo był ciężki dyżur, bo brakowało personelu, bo nagle duże ognisko epidemii w regionie i wiozą kilkadziesiąt osób do szpitala. Ale to także walka o pacjentów z chorobami zakaźnymi innymi niż COVID-19. Proszę sobie wyobrazić, że to dzięki naszemu uporowi – naszemu – dyrekcji WSOZ w Bydgoszczy – pani dyrektor Grażynie Welter i pani profesor Małgorzacie Pawłowskiej oraz mojej jako konsultanta wojewódzkiego, udało się część szpitala zachować (tzw. część niecovidową) dla chorych, w tym dzieci z chorobami zakaźnymi dla naszego województwa, jak i całej Polski – bowiem obok Warszawy jako jedyni przyjmowaliśmy ciężkie AIDS, zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych czy marskości wątroby, bez czego te osoby nie miałyby szans na przeżycie. Kontynuowaliśmy również w trakcie trwania pandemii programy lekowe NFZ leczenia przewlekłych zapaleń wątroby – HBV i HCV – to uważam za duży sukces. W styczniu br. zostałem również rektorem jednej z najbardziej dynamicznie rozwijających się niepublicznych uczelni medycznych w Polsce – Wyższej Szkoły Nauk o Zdrowiu. Więc życie zmieniło się tak, że cały czas jestem w pracy. Na czym najbardziej ucierpiały dzieci i bliskie mi osoby.
Przyszłość jawi się optymistycznie czy pesymistycznie?
Jestem z natury optymistą, ale w kontekście trwającej epidemii jestem raczej ostrożnym optymistą. Trzecia fala epidemii koronawirusa w Polsce wyraźnie wyhamowała, za chwilę się skończy, coraz więcej ludzi szczepimy przeciw COVID-19, ale…no właśnie – ale… Biologia nie lubi pustki. Wirusy mają naturalną skłonność do mutacji, czasami łagodnieją, a czasami mutują w formy bardziej zakaźne, bardziej agresywne, jak np. miało to miejsce z koronawirusem SARS-CoV-2 podczas trzeciej fali z mutacją brytyjską. W tej chwili cały świat jest zwrócony w stronę mutacji indyjskiej. Jedno jest pewne – czwarta fala będzie i to w tej chwili od nas zależy jak będzie duża. Czy będzie zagrożeniem dla gospodarki i kolejnego lockdownu? Chyba nie. Czy będzie zagrożeniem dla wydolności ochrony zdrowia? Chyba nie. Jest jeden warunek – muszą przyspieszyć szczepienia przeciw COVID-19 i to pełne szczepienia, pełny cykl (przyp. dwie dawki dla szczepionek mRNA i wektorowej Astra-Zeneca, jedna dawka dla wektorowej Johnson&Johnson). Im więcej osób będzie zaszczepionych, uodpornionych, tym mniejsza transmisja koronawirusa i mniejsze ryzyko jego mutacji. Więc raczej optymistycznie. Na pewno bezpieczniej, na pewno mniej ciężkich przebiegów COVID-19 i zgonów z powodu choroby, na pewno w dalszym ciągu należy być czujnym i monitorować sytuację epidemiologiczną, sekwencjonować genom SARS-CoV-2 w celu wykrywania ewentualnych nowych wariantów i pracować w dalszym ciągu nad skutecznym lekiem. Epidemia obnażyła również wady naszego społeczeństwa – lekceważenie zagrożenia, kombinowanie, nieprzestrzeganie obostrzeń, brak podstawowej wiedzy, zaufania oraz uprzedzenie do największej zdobyczy współczesnej medycyny – szczepień ochronnych – więc pod tym względem pesymistycznie, bo czeka nas dużo pracy. Są to zaległości systemowe, których nie da się tak od razu nadrobić. Profilaktyka prozdrowotna powinna być nauczano od przedszkola. Obnażyła też wady polskiej ochrony zdrowia, przede wszystkim w braku personelu: lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, diagnostów laboratoryjnych – jest kogo kształcić, ale czy warto jak pracownicy ochrony zdrowia są tak niedoceniani? Czy znajdą się chętni? Czy znajdą się chętni na ciężką pracę za słabe wynagrodzenia? Dzisiejsze pokolenie jest inne. Potrafi powiedzieć nie, zna swoje prawa i obowiązki, egzekwuje je, nie przywiązuje się do miejsca pracy. Będzie ciężko.
Obostrzenia kiedyś się skończą, czy już na zawsze musimy się nauczyć żyć z nimi?
Obostrzenia pewnie się skończą, chociaż obowiązek zakrywania ust i nosa w przestrzeni zamkniętej będzie pewnie nam towarzyszył jeszcze przez wiele miesięcy. Epidemia pokazała, że nawet w XXI wieku, w tak nowoczesnym, poukładanym, uporządkowanym świecie nagle może zdarzyć się coś co wywróci go do góry nogami, coś co zatrzyma czas, zamrozi ludzi w domach, zamrozi gospodarkę… Coś na co powinniśmy być przygotowani, a nie byliśmy. Coś przed czym co roku ostrzega Światowa Organizacja Zdrowia w swoich ogłaszanych corocznych zagrożeniach dla świata – coś czym jest „choroba X”, spowodowana przez „patogen X”, zdolny wywołać pandemię…w 2019/2020/2021r. jest to koronawirus SARS-CoV-2 powodujący COVID-19…Ta epidemia się skończy, ale choroby zakaźne nie. Jeśli nie chcemy, żeby powróciły, nie możemy negować szczepień ochronnych. Już powraca odra i krztusiec. Coraz więcej również podróżujemy w tropiki, w egzotyczne miejsca, ociepla się także klimat. Wiele chorób tropikalnych możemy przywieść – malaria, wirusowe gorączki krwotoczne. Cały świat stoi przed nami otworem, ale trzeba robić to mądrze, odpowiednio się przygotować do podróży, wykonać obowiązkowe i zalecane szczepienia, stosować profilaktykę przeciwmalaryczną, nie pić nieprzegotowanej wody i wiele, wiele innych. Z chorobami zakaźnymi trzeba się zaprzyjaźnić, żyć obok nich lub z nimi, jeśli są odpowiednio wcześnie wykryte, kontrolowane i leczone jak np. zakażenie HBV czy HIV, mieć ich świadomość, badać się, bo w dzisiejszych czasach wiele z nich można wyleczyć na każdym etapie choroby – jak np. zakażenie HCV. Więc optymistycznie, z dozą ostrożności i pesymizmu studzącego nieco emocje i dającego poczucie twardego stąpania po ziemi.
- Bal Absolwentów I LO w 2007 roku [ARCHIWUM VIPA] - 30 lipca 2023
- Znana blogerka gotowała w bydgoskiej restauracji [ZDJĘCIA] - 22 lipca 2023
- Marcin Szukaj wrócił na Grodzką 4 [ZDJĘCIA] - 15 lipca 2023