Prof. Janusz Kowalewski: Centrum Onkologii stało się perełką na arenie naszego kraju [WYWIAD]
Dodano: 15.05.2024 | 08:41Na zdjęciu: Prof. Janusz Kowalewski jest dyrektorem Centrum Onkologii od 2014 roku.
Fot. Szymon Fiałkowski
30-lecie funkcjonowania Centrum Onkologii w Bydgoszczy to dobry czas na podsumowania. O tym, jak zmienił się szpital, jaki wpływ na to miała osobowość prof. Zbigniewa Pawłowicza i przed jakimi wyzwaniami stoi obecnie placówka, porozmawialiśmy z dyrektorem CO prof. Januszem Kowalewskim. W wywiadzie nie zabrakło też wątku współpracy z Politechniką Bydgoską czy walki ze smogiem.
Błażej Bembnista: W tym roku Centrum Onkologii obchodzi jubileusz 30 lat funkcjonowania placówki. Szpital otwarto 26 marca 1994 roku. Pan Dyrektor jest związany z nim od 2000 roku, ale na pewno lekarze czy pracownicy dzielili się wspomnieniami z początku jego funkcjonowania, jak i trwającej ponad dekadę budowy. Jak powstało Centrum Onkologii?
Prof. dr hab. n. med. Janusz Kowalewski, dyrektor Centrum Onkologii: Na początku był chaos. Początkowo naszego szpitala miało nie być – dziś funkcjonuje Krajowa Sieć Onkologiczna, ale już w latach 60. i 70. ówcześni decydenci mieli taką wyobraźnię i chcieli, aby w każdym większym regionie kraju powstał duży ośrodek onkologiczny, by pacjenci mogli się leczyć blisko miejsca zamieszkania. Wówczas wyznaczono 12 takich placówek – wśród nich nie uwzględniono Bydgoszczy. Stąd też warto podziękować ówczesnym politykom i miejscowym lekarzom onkologom, że zdołali przeforsować pomysł, by w naszym regionie powstał silny ośrodek. Pacjenci nie muszą zatem jeździć do Gdańska czy Poznania.
Następny bardzo istotny element to lokalizacja ośrodka. Powstał on na peryferiach, co ułatwia jego rozwój. Wiele placówek onkologicznych, np. w Krakowie czy Gliwicach, boryka się problemami lokalowymi, a ze względu na ich położenie i infrastrukturę jest niemożliwa. W Bydgoszczy mamy jeszcze pięć hektarów wykupionych terenów, w związku z tym sądzę, że na najbliższe 20 lat szpital będzie mógł się w dalszym ciągu rozwijać.
CZYTAJ TAKŻE: Jubileusz “szpitala nadziei”. Jak 30 lat temu otwierano Centrum Onkologii
Centrum Onkologii budowano w latach 80. – sam okres od razu mówi, jak trwały prace. Powszechne były niedostatki – trzeba było mieć pieniądze i zmysł, by coś załatwić, począwszy od cementu przez okna po glazurę czy terakotę. Podejmowano jednak śmiałe decyzje – ukłony należą się ówczesnym dyrektorom: Jackowi Śniegockiemu i Witoldowi Czechowiczowi; rzecz jasna także dyrektorowi Zbigniewowi Pawłowiczowi. Wszyscy trzej byli chirurgami – a ten ma wpisaną w krew zdolność podejmowania decyzji, podobnie jak dowódca na froncie. Należy im się szacunek za poświęcenie chirurgii dla wyższego celu.
Po uroczystym otwarciu szpital wciąż jednak był w budowie?
Powstały jedynie oddziały zachowawcze. W okresie niedostatku trzeba było mieć na względzie dewizy, których przeliczniki wtedy były zupełnie nieporównywalne z obecnymi. Powoli gromadzono sprzęt, szczególnie na intensywnej terapii i bloku operacyjnym. Bardzo drogą inwestycją były przyspieszacze do napromieniowania. To wszystko wymagało dużych przedsięwzięć i zmysłu organizacyjnego.
Centrum Onkologii budowało się powoli. Z niebytu stało się perełką na arenie naszego kraju. To jest ewolucja, którą pamiętają i podkreślają starsi pracownicy. Na początku było bardzo trudno. Trzeba było organizować zbiórki publiczne w zakładach pracy i innych instytucjach na sprzęt.
To, że CO stało się “perełką na arenie naszego kraju” to spora zasługa prof. Zbigniewa Pawłowicza, który odszedł w ubiegłym roku. Jak wspomina Pan współpracę z wybitnym lekarzem, menedżerem i inicjatorem powrotu medycyny na bydgoską uczelnię?
W Centrum Onkologii jestem od 2000 roku, najpierw jako koordynator Oddziału Klinicznego Chirurgii Klatki Piersiowej i Nowotworów, a potem kierownik Katedry i Kliniki Chirurgii Klatki Piersiowej i Nowotworów – najpierw Akademii Medycznej, a potem Collegium Medicum w Bydgoszczy. Dyrektorem Pawłowiczem – mówię to otwarcie i bez wątpliwości – byłem zachwycony. To była osobowość, do której miałem bezgraniczne zaufanie. Wzór przywódcy.
Nie wyobrażałem sobie, by zawieść dyrektora Pawłowicza. Jako dyrektor nie bał się podejmowania decyzji.
W końcu – jak Pan wspomniał – był chirurgiem.
Bardzo często szedł pod prąd. Jeżeli był przekonany do jakiejś racji – to mimo rad, by wycofać się z tego pomysłu – to stawiał na swoim. Wiele razy pukał do drzwi wielu instytucji czy decydentów, żeby osiągnąć cel. Mówił, że czasem musi iść po bandzie czy “kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana” i dopinał swego.
Dyrektor Pawłowicz – jak pan zaznaczył – to była osobowość. Używając języka z “Ojca Chrzestnego”: to był ktoś. Z nim się liczono. Miał duże zaufanie publiczne. Przypomnę, że w 2007 roku został senatorem, przegrywając z Janem Rulewskim o niespełna dwa tysiące głosów. Potem jako lider listy uzyskał bardzo dobry wynik w wyborach do Sejmu w 2015 roku, a wcześniej został radnym sejmiku województwa. Nazwisko Pawłowicz było dobrą marką, stąd też jako dyrektor – wykonując swoją misję – mógł sobie pozwolić na więcej, bo miał szerokie poparcie społeczne. Tego typu zarządzanie nie jest dla każdego.
W 2014 roku rozpoczął Pan jednak swoją misję.
Zostałem wyznaczony przez dyrektora Pawłowicza. Muszę podkreślić, że odznaczył się bardzo dużym taktem. W dalszym ciągu żył Centrum Onkologii, ale nigdy nie odczułem presji czy nakazów z jego strony. Jeżeli dawał rady, to wynikało to z mojej inicjatywy.
Lista zasług prof. Pawłowicza jest spora. To rozwój radioterapii, pierwsze badania PET/CR (połączenie dwóch badań diagnostycznych: pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) oraz tomografii komputerowej (CT – przyp. red.), umiejętna promocja szpitala.
W tym roku również Pan ma swój jubileusz – dziesięciolecia pełnienia funkcji dyrektora Centrum Onkologii. Jak podsumuje Pan ten okres? Z wielu względów był trudny: pandemia, wojna…
Stanowisko objąłem w grudniu 2014 roku. Czułem się jak kapitan, który ma dowodzić luksusowym wycieczkowcem: wszystkie sprawy były bardzo dobrze ułożone i zorganizowane, zatem nie musiałem zbytnio ingerować w to, by płynąć dalej. Później zderzyłem się z koniecznością dokończenia trzech potężnych inwestycji: Innowacyjnego Forum Medycznego, Zakładu Radioterapii we Włocławku i Polikliniki Centrum. To były zadania strategiczne – należało zgromadzić środki, by je dokończyć. Na szczęście udało się to zrobić. Wydaje się, że zdałem pierwszy sprawdzian.
Druga sprawa – dwa tygodnie po otrzymaniu nominacji wprowadzono pakiet onkologiczny. Była to nowa jakość w ochronie zdrowia, jeśli chodzi o diagnostykę i leczenie pacjentów chorych na raka. Pojawiły się bardzo duże oczekiwania, co w tej sytuacji CO może zaproponować pacjentom. Trzeba było przeorganizować pracę, by w określonych terminach skończyć diagnostykę i rozpocząć leczenie, by w NFZ można było rozliczyć chorych w ramach pakietu i dostać refundację. Na szczęście załoga zdała ten egzamin bardzo dobrze.
Trzecia kwestia to jakość. Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia prowadziło plebiscyt – już za czasów dyrektora Pawłowicza nasz szpital odnosił w nim sukcesy i utrzymał tę dobrą passę w kolejnych latach. Za mojej kadencji trzykrotnie byliśmy na pierwszym miejscu, raz na drugim, dwukrotnie na innych pozycjach. Dzięki wysiłkowi specjalistów i pracowników poziom został utrzymany.
Musieliśmy zmierzyć się też z COVID-19. W tym okresie wiele placówek przeorganizowano w celu walki z epidemią, w związku z tym nie przyjmowały one chorych. To na nas spoczywała kwestia leczenia chorób nowotworowych. Załoga stanęła na wysokości zadania: w reżimie sanitarnym potrafiliśmy zwiększyć liczbę świadczeń w stosunku do lat ubiegłych, co było wręcz niewyobrażalne dla innych szpitali. Pacjenci nie bali się do nas przyjść, bo dbaliśmy o bezpieczeństwo.
Co jeszcze udało się zrobić przez te 10 lat?
Udało się wprowadzić zasadę modułowego leczenia konkretnych jednostek chorobowych “pod jednym dachem”. To kompleksowa diagnostyka i leczenie raka piersi oraz jedyny w Europie ośrodek leczenia raka płuc spełniający europejskie standardy OnkoZert – certyfikat uzyskaliśmy w 2022 roku. Zakład Patologii Nowotworów i Patomorfologii jako pierwsze laboratorium uzyskało akredytację potwierdzającą wysoką jakość prowadzenia badań PET. Wreszcie mamy ośrodek chirurgii robotowej z dwoma aparatami do tego typu zabiegów – w tej chwili prowadzimy remont bloku operacyjnego, po którym uruchomimy trzeciego robota. Liczę, że będzie to miejsca szkolenia innych lekarzy: przewidzieliśmy infrastrukturę umożliwiającą transmisję na salę wykładowe.
To podnosi rangę placówki.
Warto dodać, że chorzy już pytają o to, czy będą operowani za pośrednictwem robota. Nie zawsze jest to możliwe i potrzebne, ale nie ma już odwrotu od stosowania tego typu techniki. Staje się ona powszechna i pacjenci wybierają placówki, które posiadają robota.
Koszt takiego sprzętu jest jednak spory…
Tak, ale nie ma od tego odwrotu. Jeżeli chodzi o jakość, to pozwolę sobie na refleksję, jakie znaczenie dla regionu ma Centrum Onkologii. Na 15 konkursów zorganizowanych przez Centrum Monitorowania Jakości sześciokrotnie byliśmy na pierwszym miejscu, a startuje w nich zawsze 200 spośród tysiąca polskich szpitali. W momencie, gdy zdobyliśmy drugie miejsce, otrzymałem pytanie “co poszło nie tak?”. To pokazuje, jakie są wobec nas oczekiwania – i bardzo dobrze. Trzeba iść do przodu, bo z jednej strony walczymy o zdrowie, z drugiej walczymy z poważnymi chorobami nowotworowymi, a po trzecie – pacjenci na to liczą. Centrum Onkologii jest ważne dla Bydgoszczy i regionu.
Przejdźmy teraz do tematu, którym żyje bydgoskie środowisko medyczne – utworzenie kierunku lekarskiego na Politechnice Bydgoskiej. Jako “sąsiedzi” nawiązaliście współpracę – jak będzie ona wyglądać i czy to sąsiedztwo nie zrodzi czegoś więcej?
Bydgoszcz ma prawo do ambicji, by stworzyć własną uczelnię medyczną. Takie pomysły już się pojawiały.
Nie sposób wrócić do inicjatywy dyrektora Pawłowicza – projekt uchwały za Uniwersytetem Medycznym w Bydgoszczy poparło 160 tysięcy osób.
Ta idea nie doczekała się realizacji. Wracając do kierunku lekarskiego – jesteśmy po podpisaniu umowy z panem rektorem. Wydaję mi się, że trzeba pomóc Politechnice Bydgoskiej w realizacji tego zamierzenia, a nie stwarzać problemy. Sądzę, że w tej chwili w medycynie bardzo istotną rolę będzie odgrywała matematyka, fizyka i jej pochodne, a także sztuczna inteligencja i jej pochodne; oczywiście również roboty.
Medycyna była postrzegana jako dziedzina humanistyczna. Humanizm był u lekarza na pierwszym miejscu, ale teraz technika wkracza do medycyny bardzo mocno i pewne rzeczy będą przez nią zastępowane. Od Politechniki można oczekiwać, że wniesie istotną jakość do nowego trendu, jaki się szykuje. Wiele uczelni lekarskich przyjmuje osoby, które zdawały maturę rozszerzoną z matematyki i fizyki. Abiturient nie musi już zdawać chemii i biologii, jak to było dawniej, a i tak będzie dobrym studentem.
CZYTAJ WIĘCEJ: Politechnika Bydgoska tworzy wydział medyczny. Nawiązano współpracę z Centrum Onkologii
Musimy jednak zapewnić jakość kształcenia. Ostatnio na forum pytano dyrektorów szpitali, czy lepszy jest nie do końca wykształcony anestezjolog czy jego brak. Odpowiedź jest jasna – brak. Nie może być bylejakości w medycynie. Jeżeli uczelnia nie spełnia odpowiednich standardów, to nie powinna kształcić lekarzy.
Ta kwestia bardzo mocno podzieliła środowisko medyczne, ale myślę, że Politechnika Bydgoska przygotowała się do uruchomienia kierunku znacznie lepiej niż inne uczelnie.
Oczywiście, ale mimo to została uznana za uczelnię, która nie spełniała kryteriów. Mam nadzieję, że je spełni i będzie doskonałym uzupełnieniem tego, co dzieje się obecnie w Collegium Medicum. Jeżeli chodzi o Centrum Onkologii: obecnie u nas funkcjonuje sześć jednostek CM UMK, zatem wszelkie zobowiązania jeśli chodzi o naukę będą wciąż realizowane.
W naszym szpitalu są jednak jednostki, które są poza zainteresowaniem UMK. Mamy bardzo dobrze wyposażony Zakład Diagnostyki Laboratoryjnej, Zakład Mikrobiologii, wspomniany już Zakład Patologii Nowotworów i Patomorfologii czy Zakład Genetyki i Onkologii Molekularnej. One czekają na rozwój sytuacji. Jeżeli Politechnika Bydgoska zaproponuje, by studenci mogli tutaj uczyć się działów przedklinicznych, to ja zapewniam ich udostępnienie. Nadmienię, że te jednostki są akredytowane przez Polskie Centrum Akredytacji, z czego Patologia Nowotworów i Mikrobiologia jako pierwsze w kraju uzyskały akredytację. Mamy doskonały sprzęt, wykorzystujemy nowoczesne techniki – możemy zaproponować studentom wysoką jakość kształcenia w tych dziedzinach. Jeśli okaże się później, że mamy możliwość kadrową kształcenia studentów w dziedzinach klinicznych, to jesteśmy otwarci na rozszerzenie współpracy. Mamy co zaproponować, nasza kadra jest zmotywowana.
Centrum Onkologii planuje dalszą rozbudowę. Wspomniał Pan o “banku ziemi” – tych pięciu hektarach pod inwestycje. Zacznijmy jednak od rozbudowy budynku głównego – jesienią szpital otrzymał bowiem 300 milionów złotych z Funduszu Medycznego. Na jakim etapie jest to zadanie?
To inwestycja dwuczłonowa – polega ona na rozbudowie budynku zespołu głównego i realizacji nowego, czterokondygnacyjnego obiektu. W pierwszej części powstanie nowy blok operacyjny, oddział intensywnej terapii, sala wybudzeń czy apteka szpitalna, a w drugiej – Centrum Innowacyjnych Terapii Onkologicznych. Możemy to skrótowo nazwać pawilonem leczenia systemowego, co najczęściej kojarzy się z chemioterapią. Znacząco wzrasta liczba chorych, którzy wymagają tego typu leczenia, ponieważ leczenie operacyjne czy radioterapia to zwykle zabiegi jednorazowe albo rozłożone w czasie. Leczenie systemowe to wizyty co 2-4 tygodnie; pacjent ciągle jest pod naszą opieką i oczekuje zabiegów.
CZYTAJ TAKŻE: 300 milionów złotych dla Centrum Onkologii
Musimy mieć nowy obiekt, który podoła przyjmowaniu rosnącej liczby chorych. Planujemy dwa oddziały – 100 łóżek. Powstanie też nowe ambulatorium chemioterapii, nowoczesne pracownie cytostatyczne, gabinety lekarskie i zaplecze.
By zrealizować tę inwestycję, potrzebujemy łącznie 400 milionów złotych. 300 milionów pozyskamy z Funduszu Medycznego, a 100 musimy zagwarantować jako wkład własny. Część tej kwoty pokryjemy z budżetu szpitala, będziemy też starać się o kredyt inwestycyjny. Musimy bowiem rozbudować szpital – obecnie jesteśmy na finiszu prac projektowych, który nastąpi pod koniec lata. Umożliwi to ogłoszenie przetargu na roboty budowlane.
Jakie są pozostałe inwestycje placówki?
14 maja otworzyliśmy pierwszą w Polsce pracownię Linac-MR, wykorzystującą najnowocześniejszy aparat do napromieniania techniką adaptacyjną, wspartą rezonansem magnetycznym. Rozwijamy zabiegi metodą robotową – we wrześniu tego roku uruchomimy kolejną salę operacyjną. Powstanie też nowy budynek, w którym znajdzie się rezonans i tomografia komputerowa. Będziemy mieli zatem w Bydgoszczy trzy aparaty rezonansu i trzy tomografii – po jednym mamy też we Włocławku. Sprzęt i dostępność badań znacząco się poprawią.
Myślimy też o rozbudowie radioterapii – planujemy, by diagnostyka, jak i dział zabiegowy, onkologia i radioterapia rozwijały się symetrycznie. Leczenie większości nowotworów jest leczeniem skojarzonym i każdy z tych elementów ma swoje miejsce, żeby nie zabrakło nam jakiegoś ogniwa i abyśmy nie musieli odsyłać chorych gdzie indziej.
Ma Pan pewnie już listę zamierzeń na kolejne lata?
Mamy wizję bardzo istotnej inwestycji, ale jest ona jeszcze na wczesnym etapie. Lada moment podpiszemy umowę z amerykańską firmą zainteresowaną naszą współpracą odnośnie terapii borowo-neutronowej – w związku z tym chcemy przeznaczyć na ten cel teren przy Parku Aktywnej Rehabilitacji i Sportu, który został zakupiony od miasta Bydgoszcz. To będzie zadanie o wartości ponad stu milionów złotych; do tego konieczny jest też zakup aparatu za 40-50 milionów. Terapia borowo-neutronowa jest wykorzystywana głównie w leczeniu glejaków. W tej dziedzinie od kilkudziesięciu lat nie zanotowaliśmy istotnego postępu, a ta terapia może okazać się przełomowa.
CZYTAJ WIĘCEJ: Nowatorska terapia najtrudniejszych nowotworów już wkrótce w Centrum Onkologii
Wydaję mi się, że ta inwestycja wsparta przez samorząd województwa mogłaby stać się kołem zamachowym dla rozwoju nauki i medycyny w Bydgoszczy. Plany posiadania przyspieszacza neutronów w Centrum Onkologii już teraz generuje zainteresowanie wydziałów fizyki różnego typu szkół wyższych, m.in. z Poznania, Gdańska czy Warszawie. Byłaby to zatem korzystne zadanie dla naszego miasta.
Pozostańmy w temacie nowotworów, głównie płuc – jednym z czynników wpływających na ich rozwój jest smog. Na marcowej sesji sejmiku województwa Pan Dyrektor prezentował dane dotyczące jakości powietrza na Kujawach i Pomorzu. Problem zanieczyszczeń jest ogromny, a w Bydgoszczy działania zmierzające do wymiany pieców czy ograniczeń emisji przebiegają bardzo wolno. To istotny temat, gdyż zła jakość powietrza corocznie doprowadza do zgonu 45 tysięcy osób w Polsce. Jak z nią walczyć?
Gdy przysłuchiwałem się rozmowom na temat tego problemu, to pojawia się w nich kilka istotnych elementów. Najbardziej zabójcze są cząsteczki PM 2,5, uwalniane przez sektor komunalno-bytowy – na przykład domy jednorodzinne. To element bardzo wrażliwy społecznie, gdyż trudno wprowadzić jakiś system kontroli. O ile w przemyśle się to udaje, to w przypadku gospodarstw domowych jest to trudne. A to one emitują blisko 80% szkodliwych substancji.
Druga sprawa – mówi się o niedostatku bądź ubóstwie energetycznym wśród części naszego społeczeństwa. To problem, który łączy się z poprzednią myślą, ponieważ nie wystarczy tylko wymiana pieca. Nowy nośnik energii, np. gaz jest tak drogi, że mieszkańców nie stać na odpowiedni komfort cieplny.
Jest to też paliwo kopalne, z którego mamy powoli rezygnować. Z drugiej strony nowy piec wymaga termomodernizacji budynku czy uszczelnienia okien.
I to jest zadanie dla polityków, by umiejętnie rozłożyli te ciężary. Należy pomóc osobom w złej sytuacji materialnej, bo nie są one w stanie “dźwignąć zdrowej energii”. Jest ona bowiem kosztowniejsza niż ta generowana do tej pory: ktoś znajomy przywiózł drewno z tartaku czy węgiel i rodziny jakoś przetrwały zimę. Teraz muszą natomiast zapłacić konkretny rachunek za prąd czy gaz. Osoby, które ze mną rozmawiały kładły nacisk na to, by pomoc dla tych osób była rozłożona w czasie i nie dotyczyła wyłącznie “punktu zero”, czyli wymiany pieca. Potem te rodziny są rozgoryczone i oszukane.
Druga kwestia to kompleksowość. Nie wystarczy wymienić pieców w jednym, określonym obszarze, tylko zmiany powinny objąć jak najwięcej obszaru miasta. Jakość powietrza nie może zależeć od kierunku wiatru. Widać to w tej chwili na Śląsku – w jednym ośrodku można było wymienić piece, w drugim nie, ale i tak ta wymiana niewiele pomogła. Walka ze smogiem powinna być kompleksowa, nacechowana dbałością o najbiedniejszych i uświadamianiem, że zabójcze substancje nie wydobywają się jedynie z komina, ale też trafiają do wnętrza mieszkania czy domu. Stare instalacje zatruwają użytkowników pieców i ich rodziny. Może to wyzwoli większą chęć do wymiany źródeł ciepła?
Puentując – jesteśmy w budynku głównym Centrum Onkologii, który zaczął powstawać 40 lat temu. Na potrzeby mojej publikacji “Jak powstawał Nowy Fordon” rozmawiałem z architekt Iwoną Zyman-Frydryszek, która projektowała m.in. obiekty CO. Powiedziała mi, że “Centrum Onkologii to powinien być motor napędowy dla dzielnicy”. Jak zatem sprawić, by placówka, która ma duże znaczenie dla Fordonu, wpisała się jeszcze bardziej w jego życie?
To, co robimy, to wysoka jakość diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych. To, że pacjenci znajdują tu właściwą pomoc, jest darem dla Fordonu, Bydgoszczy i regionu. Sądzę, że robimy sporo dla tej części miasta, jeśli chodzi o profilaktykę, sport i rekreację. Na arenie Bydgoszczy jest to zauważalne. Spełniamy swoją rolę – to, co możemy jeszcze zrobić, to zadanie dla polityków, władz miasta, parlamentarzystów. Powinni mówić o szpitalu w całej Polsce jako o ośrodku, który jest istotny i wykonuje prace na rzecz społeczeństwa.
WESPRZYJ WYDANIE DRUKOWANE PUBLIKACJI „JAK POWSTAWAŁ NOWY FORDON” – KLIKNIJ TUTAJ
- Posłowie Bogucki i Schreiber przekonują: Sytuacja finansowa samorządów nie uległa zmianie - 11 grudnia 2024
- Konfederacja z rózgą dla rządu Tuska. „Tłuste koty PiS-u zostały zamienione na tłuste koty KO i PSL” - 11 grudnia 2024
- Sztuka wychodzi z Politechniki. Uczelnia nawiązała współpracę z III LO - 11 grudnia 2024