Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Artur Czarnecki ujawnił się jako właściciel Zawiszy. I postawił pierwsze ultimatum [WIDEO]

Dodano: 07.06.2016 | 08:23
Artur Czarnecki

Nowy większościowy akcjonariusz bydgoskiego klubu odpowiedział na pierwsze pytania dziennikarzy. Choć na wiele z nich - wymijająco.

Na zdjęciu: Artur Czarnecki, nowy prezes Zawiszy Bydgoszcz.

Fot. Eryk Dominiczak

Poniedziałek, dzień, który miał być dla bydgoskiego Zawiszy dniem przełomowym, nie rozwiał wszelkich wątpliwości związanych z przyszłością klubu. Co prawda ujawnił się nowy większościowy udziałowiec spółki, który z miejsca został jej prezesem, ale…

CZYTAJ TAKŻE: Znamy nowego właściciela Zawiszy Bydgoszcz! Chce też być prezesem

Wspomnianych „ale” po pierwszym spotkaniu mediów z Arturem Czarneckim, nowym, ale nadal enigmatycznym właścicielu Zawiszy, jest wiele. O nim samym wiadomo bowiem, jak dotąd, stosunkowo niewiele. Rocznik 1968, pochodzi z Mrzeżyna, absolwent poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego. Jak sam mówi, przez wiele lat zajmował się psychologią sportu. Pasjonat golfa. Od kilkunastu lat ma prowadzić interesy na Półwyspie Iberyjskim, a konkretnie – w Andaluzji, w Marbelli. Branża – nieruchomości. – Jestem rezydentem Hiszpanii, co nie znaczy, że muszę tam non stop bywać. Od jakiegoś czasu częściej mieszkam w Polsce i tak zapewne będzie nadal – mówi, gdy pada pytanie o to, skąd zamierza kierować dopiero co nabytą spółką.

Ale Marbella, miasto na południu słonecznej Hiszpanii, wiąże go mocno z Radosławem Osuchem. Wszak ten ostatni minione miesiące częściej niż na Gdańskiej spędzał właśnie z dala od kraju. I to właśnie we wspomnianej Hiszpanii. Od kilku lat ośrodek w Andaluzji był też kierunkiem zimowych podróży piłkarzy Zawiszy, którzy właśnie tam mieli szlifować swoją formę. Nie da się ukryć, że były i obecny posiadacz 95 procent udziałów w klubie z miasta nad Brdą się znają. Zresztą, Czarnecki bywał już na meczach bydgoskiej drużyny – choćby trzy lata temu na spotkaniu z Legią Warszawa. – Byłem też na finale Pucharu Polski i na Superpucharze Polski. Obserwowałem ten zespół – deklaruje.

Nie wiadomo jednak, jak wnikliwie Czarnecki obserwował inne sfery działalności klubu. W wątpliwość jakość tych analiz poddaje chociażby fakt, że nowy właściciel klubu „nie do końca” zdawał sobie sprawę z nadciągających problemów licencyjnych. Pod koniec maja komisja licencyjna odmówiła bowiem Zawiszy prawa do gry na zapleczu ekstraklasy. Ten na odwołanie miał pięć dni. Jak poinformował krótko przed północą na Twitterze Łukasz Wachowski, dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych w Polskim Związku Piłki Nożnej, wpłynęło ono do piłkarskiej centrali i będzie rozpatrywane w nadchodzący czwartek.

Jakie dokumenty się w nim znalazły – można się na razie jedynie domyślać. Przyczyną nieprzyznania licencji na grę w I lidze był między innymi brak opinii i raportu biegłego rewidenta za miniony rok obrotowy spółki. A to kluczowy dokument, bo jego brak stanowi pole do spekulacji nad trudną sytuacją finansową spółki. Tyle że według naszych informacji na posiedzeniu rady nadzorczej raport się nie pojawił. Podobnie jak informacja o uregulowaniu zobowiązań wobec Polonii Bytom, co także tarasuje drogę Zawiszy do uzyskania zielonego światła na grę w I lidze.

Jak udało nam się ustalić, Artur Czarnecki zagrożenie w toku postępowania licencyjnego widzi w jeszcze jednym aspekcie. A mianowicie… herbie. Przedstawiciel Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza (posiada prawa do klubowego znaku na białym tle) miał usłyszeć bowiem w poniedziałek ultimatum – 24 godziny na „bezterminowe i bezwarunkowe” przekazanie herbu pod kuratelę spółki. Dotarliśmy do dokumentu, sygnowanego przez „zarząd spółki” (jest on jednoosobowy, więc de facto Czarneckiego), który te żądanie potwierdza (publikujemy go poniżej). Dyktuje on jeszcze krótszy termin – do wtorkowego południa.

apel_sp_zawisza

Ton tego dokumentu stoi w opozycji do tego, co usłyszeli dziennikarze w poniedziałkowe popołudnie, gdy nowy inwestor po raz pierwszy zmierzył się z ich pytaniami. Mówił bowiem raczej o potrzebie szukania konsensusu i rzucenia wszystkich rąk na pokład, choć szczegółów współpracy z mniejszościowymi udziałowcami (obok SP Zawisza jest nim miasto) nie podał. Chcę się spotkać z prezydentem, ale czekam, aż będzie osiągalny – tłumaczył Artur Czarnecki. Przedstawiciel ratusza w radzie nadzorczej – Wiktor Jakubowski – wczoraj nie rozmawiał z mediami. Wykorzystał zamieszanie związane z pojawieniem się nowego udziałowca oraz prezesa i opuścił niepostrzeżenie obiekt.

Ujawnienie się Artura Czarneckiego jako nowego większościowego akcjonariusza Zawiszy nie tylko nie rozwiązało wcześniejszych znaków zapytania, ale dostawiło kilka nowych. On sam przekonuje, że choć udziały kupił prywatnie, to stoi za nim grupa kapitałowa z Hiszpanii działająca od wielu lat na rynku piłkarskim, ale nie tylko. – Na razie jednak nie chce się jeszcze ujawnić – dopowiada. Nie wiadomo również, w której lidze przyjdzie rywalizować zawiszanom. – Czy to nie ma dla pana znaczenia, czy drużyna zagra w I czy III lidze? W końcu ta druga opcja to nadal wysokie koszty, a wsparcie sponsorów – minimalne. Miasto zapewne też nie będzie zainteresowane tak silnym wspieraniem III-ligowej piłki – sugerujemy. – Trzeba zapytać o to przedstawicieli miasta – ripostuje Czarnecki. – A z pana perspektywy? – pytamy. – Płakał nie będę. Uciekał – też nie – zapewnia inwestor.

Uciekają za to, i to masowo, z pokładu Zawiszy piłkarze. Już zaledwie kilku seniorów ma nadal ważne kontrakty, ale według nieoficjalnych informacji także oni będą chcieli rozstać się z klubem (m.in. Szymon Lewicki, król strzelców zakończonego właśnie sezonu I-ligowego). Kto pojawi się w ich miejsce i kto ich poprowadzi? To w dużej mierze zależy od klasy rozgrywkowej, w której wystartują niebiesko-czarni. O ile w ogóle wystartują…

Do tematu wrócimy.