Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Bunt w MZK przelał czarę goryczy. Z bydgoską komunikacją od dawna jest bardzo źle

Dodano: 29.06.2022 | 06:09

Na zdjęciu: Bunt pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych może wywołać rewolucję w bydgoskim transporcie publicznym. Czy tak jednak się stanie?

Fot. Szymon Fiałkowski

Strajk pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych i wywołane nim zawieszenie regularnych kursów autobusów i tramwajów sprawiło, że wielu mieszkańców zaczęło doceniać to, co straciło. Niskie pensje kierowców to jednak wierzchołek góry lodowej: w ocenie społeczników i pasażerów bydgoska komunikacja od dawna jest w fatalnej kondycji. Jakie są jej najważniejsze bolączki?

Poniżej wymieniamy pięć najważniejszych problemów transportu publicznego w Bydgoszczy. Dodajmy, że o niemal wszystkich pisaliśmy już na MetropoliaBydgoska.PL od wielu lat… A ich lista jest bardzo długa – trudno ująć je syntetycznie w jednym tekście, co pokazuje skalę zapaści.

1. Spadek nakładów na transport zbiorowy

Pomimo nowych inwestycji, takich jak linie tramwajowe do Fordonu i wzdłuż Kujawskiej, wydatki z budżetu miasta na transport publiczny maleją. Od dawna zwracają na to uwagę społecznicy ze Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego i Bydgoskiego Ruchu Miejskiego (do niedawna – Społecznego Rzecznika Pieszych).

W ostatniej dekadzie udział wydatków bieżących na lokalny transport zbiorowy w wydatkach budżetowych ogółem wyraźnie spadł: z 12% w 2013 do poziomu poniżej 8% w 2019 – podkreśla BRM, prezentując na swoim Facebooku wykres pokazujący negatywną tendencję, a także porównanie wydatków z innymi polskimi miastami. Za wspomnianymi nowymi inwestycjami nie idzie jednak zwiększenie liczby kursów, a ich „optymalizacja” – czyli cięcia na innych liniach tramwajowych czy likwidowanie połączeń autobusowych.

2. Niska częstotliwość kursów

Opisaliśmy skutek – czas na przyczynę. Niska częstotliwość kursów, zwłaszcza w weekendy, odstrasza potencjalnych pasażerów. W soboty handlowe i niedzielę bez handlu tramwaje jeżdżą tak samo – i to bardzo rzadko, bo co pół godziny. A to – zwłaszcza latem – utrudnia korzystanie z oferty kulturalno-rozrywkowej miasta. Zarząd dróg nie uwzględnia też faktu, że duże imprezy na Wyspie Młyńskiej czy w Myślęcinku generują większą liczbę pasażerów. Permanentnym przykładem niedostosowania do oczekiwań są kursy linii 10 do Lasu Gdańskiego, które kończą się o 19:00, a przykładem braku reakcji na dużą imprezę był niedawny koncert z okazji święta województwa na Wyspie Młyńskiej – w sobotnią noc tramwaje jadące z centrum na Górny Taras czy do Fordonu pękały w szwach.

Budujemy nowy most, a na Kapuściskach zostawiamy tylko „dwójkę” jadąca co 20 minut w szczycie. Inwestycje muszą iść w parze ze zwiększaniem wozokilometrów. Niestety w Bydgoszczy przy realizacji każdej z nich kursy są obcinane – zauważał na naszych łamach Dariusz Falkowski ze Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego.


NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE O STRAJKU PRACOWNIKÓW MIEJSKICH ZAKŁADÓW KOMUNIKACYJNYCH – KLIKNIJ TUTAJ


Wciąż niezrozumiałe jest rzadkie kursowanie linii dowozowych do Parku Przemysłowego i wciąż dynamicznie rozwijających się terenów magazynowych przy Chemicznej. Niedługo otwarty zostanie tam wielki obiekt Zalando, a częstotliwość połączeń na linii 85 zapewne nie wzrośnie. Podobnie jak kursów „szóstki” na linii do Łęgnowa, którą Miejska Pracownia Urbanistyczna rekomendowała do… likwidacji. Zły stan torowiska i brak perspektyw na jego przebudowę sprawia jednak, że perspektywa zawieszenia przewozów tramwajowych na tym odcinku staje się bardzo realna.

3. Nieatrakcyjny system biletowy

Styczniowa podwyżka cen przejazdów komunikacją przyniosła rewolucyjną jak na bydgoskie standardy zmianę – wprowadzenie biletu czasowego 20-minutowego. O wprowadzenie „czasówek” mieszkańcy apelowali od lat, a prezydent Bruski obiecywał zmiany taryfowe jeszcze przed wyborami samorządowymi. Pięć lat nie wystarczyło jednak do gruntownej reformy systemu, który okazuje się mało atrakcyjny – paleta biletów czasowych jest wciąż mała, a stali klienci kupujący bilety miesięczne nie są w żaden sposób doceniani.

Po wybuchu buntu w MZK problem biletowy nagłośnił Bydgoski Ruch Miejski, przedstawiając konkretną propozycję. – Jako rekompensatę dla pasażerów, apelujemy by automatycznie przedłużyć ważność biletów miesięcznych o ilość dni strajku. Miasto przyznaje wielu grupom bilety zniżkowe i darmowe, teraz czas na choćby minimalne udogodnienia dla stałych klientów, płacących regularnie za bydgoską komunikację (i to „z góry”). Czas również na tanie bilety kwartalne, półroczne i roczne! Zwiększy to ilość klientów i zapewni regularne i przewidywalne wpływy do budżetu miasta – argumentuje stowarzyszenie.

4. Kłopot z wprowadzeniem komunikacji na nowych terenach

To problem znany od dawna – a rok temu sygnalizowany w naszej rozmowie z Dariuszem Falkowskim. Wiceprezes Stowarzyszenia na Rzecz Rozwoju Transportu Publicznego zwrócił uwagę, że mimo licznych apeli, ZDMiKP nie poprawił oferty transportowej na Miedzyniu poprzez uruchomienie linii na Górny Taras, nie wprowadził połączenia Fordonu z parkiem przemysłowym czy autobusu łączącego zachodnie osiedla miasta. A to tylko kilka z wielu zaniedbań.

– ZDMiKP nie ma żadnej wizji, ani żadnego planu rozwoju połączeń autobusowych. To wszystko jest robione na łapu-capu

– ocenił Falkowski.

5. Brak synchronizacji przesiadek i złe rozkłady jazdy

Układanie rozkładów to pięta achillesowa Wydziału Organizacji Transportu ZDMiKP. Praktycznie każda zmiana w komunikacji miejskiej wywołuje kolejny problem. Sugestie zmian, podsuwane przez Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Transportu Publicznego, nie są wysłuchiwane. Od wielu lat sporym problemem są przesiadki z tramwajów kursujących do Fordonu na autobusy. Większość pasażerów linii tramwajowych przesiada się na przystanku Przylesie, na którym często napotykają na dublujące się kursy linii 83 i 89. ZDMiKP, tłumacząc się dostosowaniem rozkładu 83 do celów podróży przy ulicy Kamiennej, nic z tym nie robi. Odjazdy autobusów nie są też dopasowane do godzin przyjazdów tramwajów – zwłaszcza w godzinach wieczornych. Klienci komunikacji często czekają długie minuty na kolejne połączenie.

Drogowcy nie zachęcają też do korzystania z linii 74 i węzła przesiadkowego Bajka, stanowiącego alternatywę dla Przylesia. Niedoskonałości systemu przesiadkowego uwydatniają niedoskonałości w infrastrukturze: brak wspólnych przystanków tramwajowo-autobusowych czy kiepsko działająca sygnalizacja świetlna. Miasto zainwestowało natomiast miliony w kontrowersyjne lokalizacje parkingów P&R, które najpewniej okażą się wielkim niewypałem.

Kryzys przyniesie zmiany?

Andrzej Arndt, lider związkowców w Miejskich Zakładach Komunikacyjnych na poniedziałkowym spotkaniu z mediami podkreślał, że protestujący złożyli wniosek o poruszenie sytuacji w komunikacji miejskiej na dzisiejszej sesji rady miasta. W niedzielę, 3 lipca ma odbyć się pikieta na Starym Rynku, która zdaniem pracowników miejskiego przewoźnika ma pokazać, w jakiej sytuacji jest bydgoski transport publiczny.

Czara goryczy wśród motorniczych i kierowców przepełniła się. Czy wywoła to większą rewolucję w funkcjonowaniu transportu? Władze miasta mogą rozważać różne scenariusze, z czego najbardziej realnym – patrząc na dotychczasową taktykę ratusza i narrację o „bydgoszczanach będących zakładnikami w nielegalnym strajku” – będzie powierzanie przewozów prywatnym podmiotom. Najpierw przydałoby się jednak wykreślić wiele punktów z długiej listy bolączek: protestujący skarżą się bowiem również na fatalną sygnalizację i źle zaprojektowane zatoki na rondzie Bernardyńskim czy zapisy w regulaminie przewozu, które de facto uniemożliwiają przesiadki. Na całkowitą zmianę wizerunku bydgoskiej komunikacji w dobie kryzysu gospodarczo-klimatycznego może być jednak za późno.