Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Co dalej z siatkarską spółką? „Prezydent podtrzymuje chęć nabycia wspomnianego pakietu akcji”

Dodano: 14.11.2018 | 09:34

Prezydent Bruski nadal chce zakupić akcje siatkarskiej spółki - dowiedzieliśmy się w ratuszu.

Na zdjęciu: Czy siatkarze Chemika będą mieli nowego właściciela?

Fot. Szymon Fiałkowski / archiwum

Trwa serial pod tytułem zakup akcji siatkarskiego Chemika. – Prezydent nadal jest zainteresowany ich wykupieniem – zapewnia rzecznik ratusza.

To kolejny odcinek zawirowań wokół męskiej drużyny siatkarskiej. Jakie są najnowsze informacje z ratusza? – Prezydent Rafał Bruski niezmiennie podtrzymuje chęć nabycia wspomnianego pakietu akcji – przyznaje rzecznik prasowa ratusza. Marta Stachowiak zaznacza jednak, że miasto tę transakcję uzależnia od uregulowania przez spółkę wcześniejszych zobowiązań pożyczkowych. Rzecznik ratusza dopytywaliśmy również o audyt, który został w spółce siatkarskiej przeprowadzony kilkanaście tygodni temu. – Został wykonany na potrzeby określenia wartości spółki w celu ewentualnego zakupu akcji przez miasto i potwierdził zadłużenie spółki – informuje Stachowiak. Gdy próbowaliśmy uzyskać informację o wysokości tego długu, otrzymaliśmy odpowiedź, że przedmiotem analizy była działalność podmiotu prywatnego, w związku z czym szczegółowe dane (także te dotyczące wysokości zadłużenia) nie zostały upublicznione. Również trener bydgoskiego zespołu po meczu w Olsztynie przyznał, że 2018 jest kluczowym rokiem. – Chcemy ten rok przetrwać tak, aby siatkówka w Bydgoszczy dalej była – mówił nam Jakub Bednaruk.

O stan spółki, podczas sesji we wrześniu pytał radny PiS Jarosław Wenderlich. Rafał Bruski odpowiedział, że spółka ma dług, który wynosi między 1 a 2 mln zł. Prezes siatkarskiej spółki Łuczniczka Bydgoszcz S.A. Janusz Zacniewski w rozmowie z nami przyznawał, że dług jest, ale jego kwota jest znacznie mniejsza od tej, którą przedstawił prezydent. Jeszcze za czasów swojej prezesury w klubie o finansach mówił, choć bardzo oszczędnie, ówczesny szef Piotr Sieńko. W rozmowie z nami w cyklu Studio Metropolia (w czerwcu br.) potwierdzał, że stan finansów był bardzo niski, aby klub mógł walczyć o wyższe cele, choć nie chciał mówić o jego wysokości, zasłaniając się tajemnicami handlowymi. Gdy pytaliśmy go o możliwość szerszego „drenowania” rynku sponsorskiego, odpowiadał: – Pukaliśmy do spółek Skarbu Państwa, swoją ofertą próbowaliśmy zainteresować m.in. Pesę czy Jutrzenkę, ale te firmy nie są zainteresowane sponsoringiem sportowym.

Swoje pięć groszy o sytuacji w Chemiku, ale nie tylko dorzucił także Łukasz Kadziewicz. Były środkowy siatkarskiej reprezentacji Polski, który obecnie jest komentatorem w stacji Polsat Sport obserwował dwa wyjazdowe mecze bydgoskiego zespołu: z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle (0:3) i Treflem Gdańsk (1:3). Po tym drugim meczu, pytaliśmy go o analizę gry drużyny Jakuba Bednaruka, Kadziewicz wypalił: – Jak usłyszę, że mają uregulowane za dwa lata, rok i na bieżąco otrzymują pieniądze dziesiątego każdego miesiąca, gdzie mogli opłacić wynajęte mieszkania, to wtedy można dyskutować. Dla mnie niektóre sytuacje są słabe i od kogo mam dostać w głowę? Prezesów, którzy nie płacą? Wymagajmy, a wymagamy od zawodników. To nie koniec, bo jego zdaniem kluczowe jest pytanie jak część klubów otrzymała licencję uprawniającą do gry w PlusLidze. – My rozliczamy zawodników z tego, że wychodzą na boisko. Trzeba niektóre kluby zapytać, jak dostały licencję i kiedy uregulują długi w stosunku do graczy – mówił.

Przypomnijmy, że zawirowanie wokół sprzedaży akcji siatkarskiej spółki trwa od dobrych kilkunastu miesięcy. Zaczęło się tuż po zakończeniu minionego sezonu (siatkarski zespół obronił wówczas miejsce w PlusLidze, wygrywając trzy barażowe mecze z mistrzem I ligi AZS-em Częstochowa), kiedy  Piotr Sieńko sprzedał swoje udziały w spółce Piotrowi Sieńce juniorowi (czyli swojemu synowi). Sieńko senior swoją decyzję argumentował działalnością w Profesjonalnej Lidze Piłki Siatkowej, której jest wiceprezesem. – Moje pozostanie w klubie mogłoby być odbierane jako konflikt interesów – tłumaczył. Przypomnijmy, że 92,6% akcji spółki wykupił od miasta w 2016 roku za kwotę niespełna 60 tysięcy złotych. On sam, jeszcze kiedy był prezesem siatkarskiego klubu toczył negocjacje z miastem, aby to przekazywało na konto klubu nie 2, ale aż 4 miliony złotych. Na Jezuickiej o takim rozwiązaniu nie chciano jednak słyszeć. – Klub dostał najwięcej środków spośród bydgoskich klubów grających w najwyższej klasie rozgrywkowej – słyszymy. Podczas spotkań z prezydentem, usłyszał on od Rafała Bruskiego propozycję odkupienia udziałów, ale wówczas została ona przez Sieńkę odrzucona. Temat długu był poruszany przez działającą przy prezydencie Radę Sportu.

Prezes Sieńko postanowił zagrać va banque. Przez kilka tygodni rozważana była opcja sprzedaży miejsca w PlusLidze, ale żaden z czterech podmiotów (I-ligowe kluby: Dafi Społem Kielce, AZS Częstochowa, Stal PWSZ Nysa i III-ligowa AZS Politechnika Gliwice) nie był zainteresowany odkupieniem miejsca od bydgoskiego klubu. Najbliżej był klub z Nysy, ale jego przedstawiciele po kilku spotkaniach z Sieńką, poinformowali o fiasku tych rozmów.

W czerwcu podczas sesji, radni udzielili Rafałowi Bruskiemu zgody na wykup 92,6% akcji. Zapowiedział jednocześnie, że od razu po ich zakupieniu, będzie szukał dla klubu nowego inwestora. – Nadal uważam, że spółki zawodowe nie powinny być własnością miasta – argumentował włodarz grodu nad Brdą.

Szymon Fiałkowski