Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Filip Springer w Bydgoszczy. Chwalił miasto, ale ganił samorządowców. „Brakuje im odwagi”

Dodano: 22.09.2020 | 22:16

Na zdjęciu: Filip Springer podczas spotkania z mieszkańcami w Kinie Pomorzanin.

Fot. Szymon Fiałkowski

We wtorek, 22 września – w Dzień Bez Samochodu – bydgoszczanie mogli wziąć udział w spotkaniu z Filipem Springerem. Obecność znanego reportażysty i autora książek o tematyce miejskiej przyciągnęła do Kina Pomorzanin nie tylko aktywnych społeczników, ale również urzędników – na czele z zastępcą prezydenta Bydgoszczy Michałem Sztyblem. Podczas dwugodzinnego spotkania Springer podkreślił, że polskie miasta się zmieniają, ale w obliczu katastrofy klimatycznej należy zmienić priorytety. – Takim nie jest dojazd autem pod sam dom – przekonywał twórca „Wanny z kolumnadą”.

Springer przyjechał do Bydgoszczy na zaproszenie stowarzyszenia Społeczny Rzecznik Pieszych oraz Bydgoskiej Federacji Ruchów Miejskich. Wydarzenie odbyło się w ramach Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu, podczas którego promuje się alternatywne środki komunikacji. Organizatorzy podkreślali, że celem spotkania jest rozmowa na temat tego, jakie wyzwania stoją przed współczesnymi miastami i jakie są pomysły włodarzy by im sprostać oraz jak się ma globalna katastrofa klimatyczna do życia w przeciętnym polskim mieście.

Reportażysta zaznaczył, że do Bydgoszczy przybył… pieszo. I to z pobliskiego Pawłówka, idąc przy Kanale Bydgoskim. Wybór tego miejsca nie był jednak przypadkowy, gdyż w powstającej obecnie książce Springer opisuje m.in. pruską architekturę i rozwiązania technologiczne, takie jak Kanał Bydgoski. Osiągnięcia tamtej epoki z jednej strony go fascynują, ale z drugiej – pokazują, że Prusacy chcieli za wszelką cenę ujarzmić naturę. Kolejnym lokalnym wątkiem podczas wtorkowego spotkania było odniesienie się do opisywanej przez Springera w publikacji „Księga zachwytów” Przystani Bydgoszcz – twórca uznał ją za jedną z najciekawszych realizacji architektonicznych w Polsce.

Filip Springer w Bydgoszczy. Chwalił miasto, ale ganił samorządowców. "Brakuje im odwagi"

Zobacz również:

Wywiad z Olgą Gitkiewicz: Urzędnik odpowiedzialny za transport musi pojeździć komunikacją

Nadal uważasz, że to drewno, którym pokryta jest marina, się broni? – pytał prowadzący spotkanie redaktor Gazety Wyborczej Andrzej Tyczyno, odnosząc się do licznych głosów krytyki, które pojawiły się po tym, kiedy materiał zaczął zmieniać kolor. – Tak, taki był zamysł projektu i tak on miał się postarzeć. Jest to dosyć powszechnie stosowana technika – odpowiedział Springer, powołując się na przykład gmachu biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego. – Architekt Marek Budzyński zastosował zieloną blachę miedzianą. Bardzo go za to krytykowano – mówił autor.

Springer podkreślił, że Bydgoszcz w ostatnich latach bardzo się zmieniła. – Powstało kilka wysokich budynków nad rzeką – nie do końca mam pewność, czy to dobrze dla tej wody. Lokalizacje przy rzece są najdroższe, więc kapitalizuje się przestrzeń w górę – dzielił się swoją refleksją. Chwalił też realizowany przez Miejskie Wodociągi i Kanalizację program modernizacji kanalizacji deszczowej.

Autor „Wanny z kolumnadą” – książki traktującej o polskiej przestrzeni publicznej nie ukrywa jednak, że w obliczu katastrofy klimatycznej tematy związane z estetyką miast mogą zejść na dalszy plan. – Mam wrażenie, że do wielu kwestii, o które upominali się bohaterowie tej książki, nigdy nie będziemy mieli okazji usiąść. Wyzwania związane z kryzysem klimatycznym unieważnią sporą część dyskusji o estetyce przestrzeni. Szkoda, bo ta katastrofa oddali marzenie o tym, by żyć w harmonijnych miastach – nie ukrywał Springer. O tym, że problemy z klimatem są faktem, świadczą ubiegłoroczne publikacje na temat wysychania Noteci. Przy okazji opowiedział związanym z tym anegdotę.

Byłem nad rzeką z moim kolegą Duńczykiem. Podchodzimy do płotu jednego z domów i pytamy gospodarza, czy Noteć wysycha. On mówi „Gdzie tam, nie wysycha. Nawet jest za dużo wody”. Pojechałem tam w lipcu i akurat tak się stało, że spotkałem go ponownie. Wtedy powiedział, że rzeka faktycznie wysycha. Przypomniałem mu sytuację sprzed kilku miesięcy, na co on odparł: „Przy obcym było wstyd powiedzieć” – przytoczył reportażysta.

Springer uważa, że przy dokonywaniu ważnych zmian w mieście (np. zamykania ulic dla ruchu) należy robić to stopniowo i testowo – na przykład wyłączać jedną lub dwie ulice, zanim zamknie się większy obszar. – Można pokazać ludziom przyszłość, dać im to poczuć. To powoduje, że będą bardziej przekonani – przekonywał. Autor dokonał też krótkiego bilansu 30 lat samorządności. – Trudno znaleźć miasto, które nie ma przebudowanego miejsca reprezentacyjnego – powiedział Springer, podkreślając jednak, że wiele z tych miejsc zostało pozbawionych zieleni. – Większość miast zyskało bardziej świadomych obywateli. Postulaty społeczników nie odstają poziomem i merytoryką od krajów zachodnich, na których się wzorujemy – chwalił Springer. Gorzej ocenił natomiast samych samorządowców.

– Nie mam najlepszego zdania o samorządach. To oczywiście generalizacja, od której można znaleźć wyjątki, ale uważam, że trzon myślenia o mieście i zarządzania przestrzenią bazuje na podręcznikach z lat 70. XX wieku. Samorządowcom brakuje odwagi – lansują oni idee, które zostały już dawno skrytykowane

– powiedział Springer. Przykładem tego – zdaniem reportażysty – jest budowa parkingów w miejscu trawników. – Zieleń jest priorytetem. Dziś, kiedy wiemy jaka czeka nas przyszłość wycinka drzew powinna być zakazana. Jeżeli ustalamy priorytety w perspektywie 30 czy 50 lat, to nie kupuje argumentu o konieczności budowy parkingów na trawnikach – przedstawił swój pogląd. W zamian powinno budować się większe parkingi wielopoziomowe. – To się jednak spotyka z krytyką, gdyż przyzwyczailiśmy się do parkowania tak, by z drzwi auta móc zadzwonić domofonem. Kiedyś dyskutowałem z kaliskim prawnikiem, który zaparkował na chodniku. On tłumaczył, że musi dojechać autem ze swojej kancelarii do sądu. A one były oddalone od siebie o 600 metrów. A docieramy do momentu, w którym nie wszystkie potrzeby są ważne – dojazd pod sam dom bądź miejsce pracy nie jest ważne. Wystarczy dotrzeć w ich pobliże. Teraz mamy inne priorytety, które nie będą stanowić jedynie o jakości naszego życia, ale nawet o naszym życiu – mówił Springer.

Znawca tematyki miejskiej odpowiedział też na pytanie, jak pandemia koronawirusa wpłynęła na miasta. – W okresie lockdownu zaczęliśmy rozmawiać z sąsiadami, mówić im „dzień dobry”. Pojawił się zalążek wspólnoty. Przez ten krótki czas poczuliśmy, do czego ona tak naprawdę jest stworzona. Wierzę, że pamięć o tym pozostanie na dłużej – wyraził nadzieję Springer. I dodał, że wiele dobrego zrobiło… zamknięcie lasów i parków. – To był świetnie idiotyczny pomysł, który pokazał, jak bardzo ich potrzebujemy i dobrze je mieć pod ręką – ironizował. Gorszą stroną epidemii jest spadek popularności komunikacji publicznej. – Jest obawa przed korzystaniem z niej, w związku z czym będzie ona mieć problemy. Pojawią się bowiem argumenty o jej rentowności – podkreślił Springer.

Błażej Bembnista