Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Joanna Czerska – Thomas: Chcę rozmawiać z ludźmi i wziąć odpowiedzialność za Bydgoszcz [WYWIAD]

Dodano: 08.03.2024 | 09:10

Na zdjęciu: Joanna Czerska - Thomas to kandydatka Polski 2050 na prezydenta Bydgoszczy.

Fot. Szymon Fiałkowski/archiwum

Od kilku tygodni zastanawiano się, czy wystartuje w wyborach na prezydenta Bydgoszczy. Dlaczego tyle to trwało? Co nie podobało się jej w Koalicji Obywatelskiej? Czy zrobiłaby rewolucję w ZDMiKP? Czy obecna władza słucha głosu mieszkańców? No i dlaczego Bydgoszcz Informuje potrzebuje zmian? Na te i inne pytania w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL odpowiada Joanna Czerska – Thomas, kandydatka Polski 2050 na prezydenta Bydgoszczy.

Sebastian Torzewski, Błażej Bembnista: Czemu tak długo to trwało? Czy to pani zastanawiała się nad startem czy też centrala Polski 2050 musiała wyrazić zgodę?
Joanna Czerska – Thomas: Jeśli sięgnąć do pierwszych rozmów, to ten czas był jeszcze dłuższy, bo Polska 2050 po raz pierwszy zapukała do moich drzwi ponad rok temu. Propozycję startu w wyborach prezydenckich otrzymałam w listopadzie 2023 roku. Postanowiłam przeprowadzić badania, czy bydgoszczanki i bydgoszczanie są gotowi na kobietę na stanowisku prezydenta i 90 procent odpowiedziało, że nie ma z tym problemu. Badanie przeprowadzono na dużej grupie 1000 osób, więc trochę czasu trwało zebranie danych i ich przeanalizowanie.

Pani dotychczasowi współpracownicy z Koalicji Obywatelskiej nie namawiali, aby jednak nie startować w ramach innego ugrupowania?
Ze mną nikt na ten temat nie rozmawiał. Odejście z Nowoczesnej i Koalicji Obywatelskiej złożyłam pisemnie w styczniu tego roku. Wcześniej próbowałam rozmawiać odnośnie konkretów, miejsc na listach, ale oprócz deklaracji, że miejsce się znajdzie, nie otrzymałam żadnych szczegółów. Natomiast dementuję, jakoby ktoś ze mną rozmawiał w gabinetach odnośnie niekandydowania.

Co się pani nie podobało w Koalicji Obywatelskiej, że zdecydowała się pani odejść? Przecież przez parę lat była pani w tym ugrupowaniu, również jako wiceprzewodnicząca rady miasta.
Swoją przygodę z polityką zaczęłam od Nowoczesnej, która powstała w kontrze do PO – PiSu i miała być szansą na rozwój przedsiębiorców. Jej formuła się wyczerpała i w tej chwili nie ma już tak silnych głosów i wsparcia przedsiębiorców, jakie są w Trzeciej Drodze. Mam tu na myśli chociażby przykład postawienia jasno sprawy składki zdrowotnej, aby ona wróciła do formy stałej, a nie od sprzedaży każdej półki, książki i wszystkiego, na co można wystawić fakturę.

A czy jakieś sprawy lokalne także wpłynęły na tę decyzję?
Oczywiście. Zrezygnowałam z członkostwa w partii, ponieważ chciałam być fair wobec mieszkanek i mieszkańców Bydgoszczy i nie zmieniać barw po wyborach, ale już teraz powiedzieć jasno, że ta formuła się wyczerpała. Dzisiaj jestem osobą bezpartyjną, która startuje z poparciem całej Trzeciej Drogi.

No właśnie – cała Trzecia Droga. Już po waszej niedzielnej konferencji pojawiły się głosy, że jest pani na listach razem z na przykład przeciwnikami szczepień, byłymi działaczami Kukiz’15. Odpowiadają pani tacy współpracownicy?
Proszę sobie wyobrazić prezydenta lub prezydentkę, którzy współpracują tylko z ludźmi, którzy mają dokładnie taki sam światopogląd. To oznaczałoby, że nie rozmawiają z całą Bydgoszczą, a tylko z wybraną grupą ludzi. Pełnienie urzędu prezydenta to nie tylko słuchanie ludzi z jednej partii, ale także tych, którzy mają inne zdanie. Czy światopogląd ma wpływ na to, że mamy wspólne spojrzenie na sprawy regionalne i Bydgoszczy?

Jestem bardzo dumna, że w Trzeciej Drodze jesteśmy w stanie się dogadać.

Kilka różniących się ugrupowań wchodzi też w skład Bydgoskiej Prawicy Łukasza Schreibera. On w rozmowie z nami w ubiegłym tygodniu stwierdził, że ktoś, kto na miesiąc przed wyborami nie wie jeszcze, czy będzie startował, nie może być realną alternatywą i nie da rady przygotować programu.
Jak już mówiłam, rozmowy trwały od listopada i prace nad postulatami również trwały długo. Samo ogłoszenie startu ma się nijak do przygotowania programu. Jeżeli poszlibyśmy tym tokiem myślenia, to pan Łukasz zaczął myśleć o Bydgoszczy w lutym? Nasze postulaty już są i od programu zaczęły się nasze rozmowy. Zapowiadamy, że idzie nowe w komunikacji, idzie nowe w urzędzie. Ogłosiliśmy to na niedzielnej konwencji. To są postulaty bardzo spójne z tym, z czym utożsamiam się od dłuższego czasu. Konferencja programowa już niebawem. Tam ogłosimy program.

A jeśli się nie uda, jeśli władza się nie zmieni, to co – znowu koalicja z prezydentem Rafałem Bruskim?
To pokaże czas. Do tej pory nie było Trzeciej Drogi w radzie miasta. Czas na nowe, na większą koalicję, na większą sprawczość ugrupowania, które nawet ma marszałka w sejmie. W związku z tym rzeczywiście ta koalicja powinna być budowana na podstawie wyborów z 15 października, aby nie zawężać się tylko do ludzi, z którymi ma się identyczną wizję.

Mówiła pani w czasie niedzielnej konferencji, że Myślęcinek trzeba ożywić. W tym temacie we wtorek wypowiedział się także Łukasz Schreiber, który proponuje powrót do kolejki wąskotorowej, biegunarium, saunarium. Jaki pani ma pomysł na to miejsce?
Myślę, że jest to temat nawet na osobny wywiad, ponieważ od prawie pół roku rozmawiam z osobami, które działają w Myślęcinku. To są bardzo robocze, nieformalne spotkania. Ich efektem był na przykład kontakt z nadleśniczym i wstrzymanie wycinki.

Przede wszystkim trzeba zacząć od zabezpieczenia terenu, który będzie należał do nas wszystkich. W tej chwili część należy do miasta, a część do nadleśnictwa i jeśli nie stworzymy lasu społecznego, to nadal nadleśnictwo będzie decydowało, co tam się wydarzy. Nie mówię tu o obecnym nadleśniczym, panu Tabace, ponieważ rozmawialiśmy już kilka razy i dobrze się rozumiemy, ale żeby znowu nie wróciły czasy, kiedy rządzący będą widzieli w drzewach wyłącznie pieniądze.

Ważnym postulatem jest bezpieczeństwo – aby można było bezpiecznie iść na spacer, a równocześnie, aby osoby poruszające się na rolkach lub rowerach również czuły się komfortowo na wyodrębnionej ścieżce. Na pewno trzeba też dofinansować zoo, ponieważ wiele osób mówi, że mamy miejsce z ogromnym potencjałem, ale trzeba o te zwierzęta zadbać.

Myślęcinek to niedofinansowane miejsce z ogromnymi możliwościami. Chwalmy się, że mamy największy park miejski w całej Polsce. Nie musimy teraz wymyślać nowych haseł promujących Bydgoszcz. Po prostu wykorzystajmy to, co mamy.

Na konferencji mówiliśmy o Myślęcinku, ale chcemy też, aby mieszkańcy byli pewni, że skwery, parki, małe lasy na ich osiedlach są bezpieczne i za chwilę nie powstanie tam osiedle.

Czyli w trwającym składaniu wniosków do planu ogólnego raczej postulowałaby pani zmiany dotyczące zieleni i wykorzystania przestrzeni? Jest temat parku zamkowego, są tereny leśne przy Andersa, gdzie lider waszej fordońskiej listy Tomasz Hoppe walczył, aby nie powstała zabudowa mieszkaniowa.
Poruszył pan bardzo ważny temat konsultacji. One są przeprowadzane, ale często nie są brane pod uwagę. Mamy przykład hali targowej – były konsultacje i ludzie powiedzieli, że chcą potraw i wyrobów regionalnych. Tam miało być regionalnie. Wyników tych konsultacji nie wdrożono. Skoro już zbadaliśmy potrzeby ludzi, to spełnijmy je, oczywiście w granicach realnych możliwości.

Nie jestem alfą i omegą, nie wiem wszystkiego, ale uwielbiam wsłuchiwać się w głos ludzi, którzy tu mieszkają, mają większe doświadczenie i wiedzą, czego chcą. Na pewno będę się tym kierowała. Jeżeli eksperci powiedzą, że z jakichś powodów coś jest niemożliwe, to stanę przed ludźmi i wytłumaczę im, dlaczego tak jest.

Co dzisiaj na miejscu prezydenta zrobiłaby pani w sprawie hali targowej?
Na pewno wzięłabym odpowiedzialność za Bydgoszcz. Przeczytałam taki komentarz, który bardzo mną wstrząsnął: dotyczył on działań prezydenta – że bardzo chętnie przecina wstęgi, ale jeśli trzeba wziąć odpowiedzialność, to mówi, że to nie on.

Być może warto stanąć przed ludźmi i powiedzieć: “Tak, popełniliśmy błąd, nie stworzyliśmy hali, o którą prosiliście. Potrzebujemy drugiego otwarcia i teraz weźmiemy do serca to, o czym mówiliście”. Być może tej hali nie trzeba było w ogóle otwierać, jeśli nie było najemców zgodnych z planem.

No właśnie pan prezydent mówi, że miał tylko jedną ofertę od potencjalnego najemcy. Nie było więcej chętnych.
Dobrze, ale proszę sobie wyobrazić, że jeżeli chcę kupić samochód i dostaję ofertę, która mi nie odpowiada, to muszę go teraz kupić czy mogę za tydzień, miesiąc, rok pójść na kolejną giełdę albo pójść do innego salonu? W tej chwili to wygląda tak: potrzebuję samochodu do przewożenia czwórki dzieci, a kupiłam auto dla dwóch osób.

Stąd też propozycja tych dyżurów prezydenckich, które pani zapowiedziała?
Tak, chcę otworzyć urząd. Jestem absolwentką Szkoły Liderów Politycznych i kiedy na ostatnim zjeździe samorządowców i samorządowczyń zaczęłam opowiadać, jaka Bydgoszcz mi się marzy, że marzy mi się otwarty urząd i spotkania z mieszkańcami, to samorządowcy nie mieli pojęcia, o czym mówię, bo wszędzie taki urząd jest – mieszkańcy mogą umawiać się z prezydentem i wiceprezydentami, a przedsiębiorcy mają regularne spotkania, aby rozmawiać o przyszłości. Mówię o tym od dłuższego czasu. Kontakt do mnie jest dostępny na mojej stronie, podaję mój prywatny numer, rozmawiam z ludźmi, umawiam się na spotkania.

Nie widzę możliwości dobrego sprawowania urzędu prezydenta bez rozmów z ludźmi. To nie jest tylko stanowisko, ale też kontakt z innymi. Bez rozmów z mieszkańcami nie da się zarządzać miastem. Tak samo bez przedsiębiorców – przecież w XIX-XX wieku to oni sprawili, że Bydgoszcz pięciokrotnie wzrosła, jeśli chodzi o liczbę mieszkańców. A teraz mamy odwrotność i jesteśmy na pierwszym miejscu, ale jako miasto wyludniające się. Trzeba rozmawiać z ludźmi, aby to było miasto dla każdej i dla każdego. Aby Bydgoszcz była jak magnes.

Czy wróciłaby pani do formuły spotkań osiedlowych? Prezydent Bruski kiedyś brał w nich udział, ale potem uznano, że jest tam poruszanych zbyt wiele drobnych spraw, a kontakt z bydgoszczanami zapewniają konsultacje społeczne.
Te spotkania były organizowane z udziałem rad osiedli, dlatego jednym z naszych postulatów jest wzmocnienie właśnie tych rad. To one są najbliżej mieszkańców i oprócz spotkań z prezydentem na osiedlach dałabym większą możliwość decydowania radom osiedla na przykład w kwestii budżetu obywatelskiego, bo to one wiedzą, co jest potrzebne. Według mnie rady osiedli powinny być mocniej włączone w ten proces.

W jaki sposób? Bo obecnie wydają opinię dotyczącą projektów zgłoszonych w BBO, ale ona jest niewiążąca.
No właśnie, czyli jeśli opinia jest pozytywna, to dobrze, ale jeśli jest negatywna, no to też nic się nie stało.

Czyli pani by chciała, aby negatywna opinia rady osiedla wykluczyła projekt z BBO?
To nie tak, że opinia i koniec. Ja naprawdę wierzę w siłę rozmowy i możliwość dojścia do porozumienia w najważniejszych sprawach. Rady osiedla wiedzą najlepiej, jaki jest przekrój mieszkańców i czego potrzeba.

Na przykład – spotykam się z prośbą o więcej miejsc dla seniorów. Mamy Centrum Seniora na Dworcowej, ale są w naszym mieście osoby, które nie są tak mobilne, aby dojechać do centrum. Na każdym osiedlu powinno być takie miejsce, w którym seniorzy mogą się spotykać. Być może warto ożywić biblioteki, a może siedziby rad osiedli pełniłyby także taką funkcję.

Wspominała tu pani o rozmowach z przedsiębiorcami. Niektórzy prowadzą działalność w lokalach ADM, jest głośna ostatnio sprawa księgarni To Nie Bajka. Jakby zachowała się pani w takich sytuacjach? Ci przedsiębiorcy powinni mieć większe ulgi czy powinni być traktowani tak samo jak inni?
W tej chwili mamy program Lokal na Start, w ramach którego przedsiębiorcy rozpoczynający działalność mogą wynająć lokal za 1 zł/mkw, ale często na początku muszą włożyć wkład na wyremontowanie lokalu. Na pewno jestem za modelem lizbońskim, czyli za pomaganiem lokalnym przedsiębiorcom działającym od wielu pokoleń. Wszystkie miejsca wspierane przez urząd są tam specjalnie oznaczone. Mają swoją historię, działają od wielu lat i są dofinansowane ze względu na to, aby nie stały się wyłącznie komercyjne. Dzięki temu mieszkańcy chętnie je odwiedzają.

Mam kilka pomysłów na wspieranie przedsiębiorczości. Dlatego tak ważne jest, aby rozpocząć rozmowy z przedsiębiorcami, bo każdy z nich ma inne spojrzenie na swój biznes. Być może powinno powstać jedno miejsce, w którym ci przedsiębiorcy byliby wspierani przez miasto.

Wspomniała pani o wyludnianiu się. Młodzi bydgoszczanie często opuszczają miasto po maturze, wyjeżdżają na studia i potem zostają w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie. Jak Bydgoszcz ma się stać magnesem dla tych osób?
Proszę sobie wyobrazić, że kończymy właśnie szkołę średnią i zdecydowaliśmy się zostać w Bydgoszczy. Zaczynamy studia, pracę dorywczą i co dalej? Tak naprawdę nie mamy żadnych propozycji dotyczących spędzania wolnego czasu oprócz klubów. Skończyły się możliwości, które dają świetlice szkolne i zostajemy bez niczego. Gdy idziemy z grupą przyjaciół do parku, aby usiąść na ławce, to przeszkadzamy innym, bo zachowujemy się za głośno. Mam wrażenie, że młodzi ludzie trochę przeszkadzają dorosłym, a nikt nie patrzy na to, że powinni mieć przestrzeń dla siebie, aby się wyszaleć, wykrzyczeć, pośmiać.

Należy porozmawiać z ludźmi młodymi. Badania dotyczące zadowolenia z życia mieszkańców, przeprowadzone w zeszłym roku, mówią, że ludzie młodzi między 18 a 25 rokiem są gotowi wyjechać z Bydgoszczy, a to jest tragedia. Musimy wdrożyć budżet zrównoważony, który pochyla się nad potrzebami wszystkich grup. Na przykład, jeśli zbudujemy boisko do piłki nożnej, to ono w ponad 90 procentach będzie wykorzystywane przez chłopców. Ale jeżeli do tego dobudujemy boisko do siatkówki, to odsetek dziewczyn, które będą przychodzić na te boiska, jest znacznie większy. Dlatego budżet musi zauważać każdą z grup.

Bydgoszcz potrzebuje więcej dużych wydarzeń, o które postuluje Łukasz Schreiber?
Znam te komentarze, które mówią, że w Bydgoszczy nic się nie dzieje, ale nie zgadzam się z tym. Uważam, że problemem jest skuteczne informowanie o tym, co się dzieje. Mówię nie tylko o koncertach. Kilka lat temu podejmowałam ten temat w kontekście wykluczenia osób starszych, które COVID skutecznie wykluczył z tego, co się w mieście dzieje. Do tego stopnia, że dziś wychodzą do sklepu, wracają i poza tym nie mają kontaktu ze światem.

Możemy sobie robić programy włączające w świat cyfrowy, ale to nie dotrze do wszystkich. Sama kiedyś łamałam kilka stron “Co jest grane?”, tam były zapowiedzi premier i informacje, co się dzieje. W tej chwili brakuje nam miejsca, w którym będą spisane wszystkie wydarzenia. Przez to jest wrażenie, że w Bydgoszczy nic się nie dzieje, a mamy mnóstwo różnych imprez.

Być może brakuje wydarzeń dla ludzi młodych, tu się zgodzę. Ale według mnie głównym problemem jest dotarcie do odbiorców z imprezami, które już mamy. Być może jakimś rozwiązaniem byłaby aplikacja dla ludzi młodych. Łatwo wyobrazić sobie sytuację, że dzwoni znajomy i mówi: “Słuchaj, co robisz wieczorem, może gdzieś wyjdziemy na miasto”. Nie ma problemu, otwieramy aplikację i sprawdzamy, co jest: koncert, spotkanie z książką w bibliotece, impreza w klubie. Wiemy, co się dzieje. Dlatego tak ważne są rozmowy.z zainteresowanymi grupami odbiorców. Oczywiście, trzeba też wzmocnić komunikację do osób starszych.

Czyli Bydgoszcz Informuje jako portal i gazeta nie spełnia swojej informacyjnej roli, nie osiągnęło odpowiedniego zasięgu?
Myślę, że nie, ponieważ nie ma jednego miejsca, którym docieramy ze wszystkimi wydarzeniami. Być może byłaby to strona bydgoszcz.pl, gdzie jest kalendarium, ale nie są tam zamieszczane wszystkie imprezy. Teraz jest o tyle lepiej, że jak ktoś prześle do wydziału komunikacji informacje o swojej imprezie, to wówczas to jest opublikowane, ale nie wszyscy o tym wiedzą i znowu mamy problem z dotarciem do odbiorcy.

A co by pani zrobiła z Bydgoszcz Informuje, gdyby pani wygrała wybory?
Kilka lat temu próbowałam rozmawiać na temat gazetki typowo dla seniorów, bo ani ludzie w moim wieku, ani w panów wieku, ani młodsi nie potrzebują wersji papierowej. Wersja papierowa w tej chwili jest dedykowana osobom starszym, które mają inne potrzeby. Muszą mieć informacje na temat instytucji złotej rączki, potrzebują wiedzieć, gdzie sprawdzić, czy dany lek jest w najbliższej aptece, gdzie jest najbliższy punkt, gdzie mogą pograć w szachy albo wypić kawę ze znajomymi, jaki jest repertuar w filharmonii, operze, teatrze, jak uzyskać zniżkę. Zmieniłabym więc wersję papierową, aby odpowiadała na potrzeby grupy, która z niej korzysta. Dziś to wydawnictwo nie różni się wiele od innych dostępnych mediów, które także wydaje gazetę. A wersja internetowa byłaby dla wszystkich.

Wśród wydarzeń popularnych w Bydgoszczy na pewno można wskazać żużel. Obu pani kontrkandydatów w swoich postulatach zawarło przebudowę stadionu Polonii. W pani programie też się to znajduje?
Znajduje, ale oni mieli realne możliwości, a ja jeszcze nie. Można mówić wszystko, tak jak obu panów deklaruje zmiany w komunikacji, a mieli już wcześniej możliwość działania w tym temacie.

Nasze programy w kilku punktach pewnie będą spójne, tym bardziej, że w wielu badaniach problemy komunikacji wysuwają się na pierwszy plan. O tym mówiliśmy już jakiś czas temu. Byłam w komisji, która rozmawiała z MZK i z kierowcami. Opowiem historię z ubiegłego piątku, gdy jechałam ulicą Piotrowskiego. Musiałam zawrócić i czekałam aż autobus przejedzie. Ten autobus się zatrzymał na mojej wysokości, pan opuścił szybę i mówi: “Dzień dobry, czy się pani zdecydowała?”. Ja mówię, że tak, a on: “No to super, będę miał na kogo głosować”.

Pani zrobiłaby rewolucję w Zarządzie Dróg?
Nie mówię o rewolucji – mówię o ewolucji. Najpierw badanie problemu, potem wypracowanie rozwiązania z ekspertami, pracownikami, daną spółką i później wdrażanie tego. Na pewno jestem daleka od rewolucji, bardziej myślę o uzdrawianiu, aby pójść w stronę rozwiązań, które służyłyby na lata. To jak z naszymi noworocznymi postanowieniami – jeśli podejdziemy zbyt restrykcyjnie, to szybko skończy się to klapą. Ale jeśli wprowadzimy mądry, przemyślany plan, razem ze specjalistami, to może ta zmiana będzie nieco wolniejsza, ale za to trwalsza.

Ale w wielu przypadkach potrzebny jest natychmiastowy efekt. Miasto zadeklarowało zmianę częstotliwości kursowania tramwajów, aby one się nie dublowały oraz przyspieszenie ich poruszania się po skrzyżowaniach, ale nadal daleko od ideału. Mamy teraz rok szkolny. Czy – na przykład do 1 września – mogłaby pani zrobić coś, aby uczniowie łatwiej dojeżdżali do szkół?
Oczywiście – takie rozwiązania, które nie wymagają nakładów finansowych i nie zepsują prac przy długotrwałych zmianach, wprowadzą natychmiast. Mówię tu na przykład o sytuacjach, gdy przed godziną 7 lub 8 bez sensu są puszczane krótkie autobusy, gdy ludzie jadą do pracy, a gdy są już na miejscu, to puszczane są przegubowe. To są rzeczy, nad którymi można zapanować natychmiast. Odnośnie częstotliwości, poruszam się także komunikacją i widzę kilka tramwajów podjeżdżających w jednym czasie na przystanek, widzę nieskuteczny rozkład jazdy, który nie pozwala sprawnie dostać się z jednego końca miasta na drugi. To są rzeczy, które trzeba poprawić natychmiast, ale aby ostatecznie uzdrowić komunikację publiczną, potrzebujemy długofalowego planu.

W pani interpelacjach z minionej kadencji pojawia się temat Strefy Płatnego Parkowania na Bielawach. Pani uważa, że to był błąd, aby strefę rozszerzać o ten rejon czy po prostu należało to zrobić inaczej?
Sam pomysł wypłynął od mieszkańców, którzy składali do mnie petycje o rozszerzenie strefy, natomiast wielokrotnie składałam pisma dotyczące samego przebiegu rozszerzenia strefy. To, co tam się działo, było dla mnie niedopuszczalne. Najbardziej znany przykład to ulica Markwarta, gdzie jeździliśmy slalomem, bo miejsca raz wychodziły na pół ulicy, a raz były schowane na chodniki. Do tego w wielu miejscach brak przestrzeni na duże samochody czy na mijanki (ulica Litewska).

Nawet na ostatniej sesji pytałam dyrektora straży miejskiej, czy planują zintensyfikować kontrole ze względu na to, że obecnie wiele samochodów jest zaparkowanych poza wyznaczonymi miejscami. Ten problem tkwi nie tylko we właścicielach samochodów, ale wynika też z braku parkingów. Trzeba zachęcać, aby przesiadać się do komunikacji miejskiej, bo bez sprawnej komunikacji nigdy nie osiągniemy efektu zmniejszenia liczby samochodów w mieście, ale z drugiej strony nie dajemy ludziom możliwości parkowania pojazdów zgodnie z wytycznymi, które miasto samo wyznacza.

Dużo mówi się też o zmianach na Bartodziejach. Mamy nowe budynki, zapowiedzi możliwej likwidacji części targowiska znajdującej się na prywatnej działce, plany inwestycji mieszkaniowej na Saharze. Jak zadbać o tereny zielone w tej części miasta, aby nie było wrażenia, że Bartodzieje są tylko zabudowywane?
To jest trochę błędne koło, ponieważ inwestorzy wybierają te miejsca, które cieszą się zainteresowaniem kupujących. Zawsze było tak na przykład z osiedlem Leśnym, w tej chwili są to również Bartodzieje. Deweloperzy chętnie stawiają tu bloki, bo sami wskazujemy, że dobrze nam się tu mieszka. Z drugiej strony trzeba dbać o to, aby ten komfort nie spadał. Oczywiście, trudno to zbilansować. Tak jak wspominałam wcześniej, dam mieszkańcom gwarancję, że te ich pobliskie parki i skwery na osiedlach nie znikną.

A jaki jest pani plan na Fordon? To duży obszar Bydgoszczy, w ostatnich latach zrewitalizowano jego starą część, ale potrzeby mieszkańców pozostałych osiedli wciąż nie są zaspokojone.
Na pewno odpowiedzią będzie plan miasta 15-minutowego, czyli stworzenie takiej infrastruktury w każdej części Bydgoszczy, nie tylko w Fordonie, aby mieszkańcy w ciągu 15 minut mogli dojechać do urzędu, przedszkola, do szkoły i wszystkich innych miejsc, które są potrzebne. I to jest plan na Bydgoszcz.

W ostatnich latach były duże nakłady na komunikację z Fordonem i mamy możliwość w miarę sprawnego dojechania do centrum, ale rozumiem, że nie każdy chce dojeżdżać, dlatego uważam, że rozwiązaniem będzie stworzenie miasta 15-minutowego.

Czyli na przykład nowa siedziba urzędu miasta w Fordonie? Pojawiał się już pomysł osobnego ratusza dla Fordonu.
Nie wiem, czy ratusz, ale na pewno miejsce, w którym mieszkańcy będą mogli całkowicie załatwić sprawę lub chociaż otrzymają konkretną pomoc, jak załatwić to online, aby nie jechać do centrum. To też wpływa na korki, przepustowość. Dlatego właśnie pomysł miasta 15-minutowego. Szczegóły przedstawię po rozmowach z samymi zainteresowanymi.

Wspominała pani o miejscach dla seniorów, miejscach integracji. Obecnie miasto wystawiło na sprzedaż budynek po szkole na Mariampolu. Czy pani też podjęłaby taką decyzję o sprzedaży czy też zainwestowałaby pani w ten budynek, skoro w konsultacjach społecznych wyraźnie wskazano na zagospodarowanie budynku, ale władze miasta uznały, że wzięło w nich udział za mało osób.
Znowu – konsultacje były, ale się nie sprawdziły. Tu stawiam pytanie, dlaczego tak mało osób bierze w nich udział. Według mnie odpowiedzią jest to, że mieszkańcy nie czują sprawczości współtworzenia Bydgoszczy. Ich zdanie i tak nie jest respektowane, więc zainteresowanie aktywnym włączeniem się w tworzenie miasta spada. Trzeba odbudować przekonanie, że opinia każdego mieszkańca ma znaczenie. Przywrócić wiarę w sprawczość.

Skoro były osoby, które poświęciły swój czas, aby przekazać uwagi, to na pewno zaprosiłabym tych ludzi, aby porozmawiać z nimi. Jeśli chodzi o punkty spotkań, to najpierw sprawdziłabym biblioteki. Stwórzmy miejsca przyjazne ludziom. To jest tylko przykład wykorzystywania już istniejących miejsc.

Na wielu osiedlach problemem są drogi gruntowe. Padły już w tej kampanii obietnice zwiększenia budżetu na ten cel. Jaka jest pani odpowiedź na to, że tych ulic, głównie na Miedzyniu czy Osowej Górze, jest wciąż tak wiele?
To jest kolejny temat pod tytułem “gaszenie pożarów”, a trzeba byłoby zastanowić się, dlaczego takie ulice są i nadal powstają. Postawię warunki, które nie pozwolą deweloperom na budowę, jeśli nie doprowadzą do inwestycji dróg asfaltowych. Miasto się rozrasta i deweloperzy szukają miejsc na budowę.

Ale co na przykład z indywidualnymi inwestorami? W jaki sposób partycypować ma kilka osób, które kupiły działki na Prądach i budują tam swoje domy?
To są osoby, które wiedziały, jaką działkę kupują i że w tej chwili nie ma tej drogi. Oczywiście, mogą w mieście dowiedzieć się, jakie są plany i otrzymać odpowiedź, że w ciągu na przykład 5 czy 10 lat ta droga będzie zbudowana i te zapowiedzi powinny zostać dotrzymane.

Dla mnie natomiast niewyobrażalne jest, jeżeli dopuszczamy rozbudowę miasta bez możliwości dojazdu drogą asfaltową. Podejdę do tego z właśnie tej strony – nie twórzmy więcej miejsc, gdzie powstaje problem dróg. Czyli zapobieganie, a nie gaszenie pożarów. Teraz mamy całą listę ulic i uliczek, również w centrum, które wymagają natychmiastowej naprawy, bo są w fatalnym stanie, mimo że to ulice asfaltowe.

Czyli kontynuowałaby pani ten wieloletni program utwardzania gruntówek?
Tak, natomiast z jasnymi informacjami, do kiedy wszystkie drogi będą utwardzone, z konkretną datą. Bydgoszczanom brakuje wizji Bydgoszczy i tego, jak będzie wyglądać za 5, 10, 15 lat czy w roku 2050 jak Polska 2050. Myślę, że tu można byłoby przedstawić jasny plan i zarazić nim bydgoszczan i bydgoszczanki.

To jaka według pani byłaby ta Bydgoszcz w 2050 roku?
Marzę o Bydgoszczy jak magnes, czyli przyciągającej ludzi, zarówno tych, którzy myślą o wyjeździe, jak i inwestorów oraz przedsiębiorców, którzy rozwiną się i docelowo podniosą pensje w Bydgoszczy, ponieważ teraz jesteśmy na odległym miejscu, jeśli chodzi o płace w miastach wojewódzkich. Marzy mi się Bydgoszcz, w której każda mieszkanka i każdy mieszkaniec będą mogli powiedzieć, że czują swoją sprawczość w kreowaniu miasta.

Gdzie będą mieszkać ci bydgoszczanie? W skali kraju cały czas żywa jest debata o mieszkalnictwie. W ramach samorządu możemy mówić o BTBS, o mieszkaniach komunalnych. Czy budowałaby pani takie mieszkania i odnawiałaby pani istniejący zasób czy raczej zdała się na regulowanie tej materii przez rynek?
Na pewno zdałabym się na doświadczenia innych. Jeżeli chodzi o Kraków i Poznań, to tam miasto wspólnie z właścicielami prywatnymi wynajmują mieszkania jako mieszkania socjalne. Wygląda to tak, że jeśli mam mieszkanie na wynajem, podpisuję z miastem umowę i mam gwarancję opłaty za wynajem, a miasto decyduje, komu następnemu z kolejki to mieszkanie przekazać. W Bydgoszczy jest inaczej – mamy lokale zarządzane przez ADM.

Pamiętajmy, że mieszkania socjalne, którymi dysponuje ADM, nie przechodzą na własność. Tam ludzie płacą dużo wyższe czynsze niż normalnie. We wspomnianych miastach jest współpraca urzędu z przedsiębiorcami, którzy mają te mieszkania, ale niestety nie ma chętnych. Ostatnio w jednym z tych miast tylko 30 mieszkań zostało pozyskanych dla wynajmujących. U nas jest nieco inna sytuacja, bo my mamy te budynki, ale jest problem w zarządzaniu – one są puste, niewyremontowane i niszczeją.

Z drugiej strony mamy mieszkania, w których żyją ludzie starsi. Często są to mieszkania 100-metrowe, bez łazienki, z piecem. Ostatnio na sesji zapytałam prezesa ADM, czy myśli o wdrożeniu planu pomocowego dla osób starszych, w którym przygotowywane byłyby znacznie mniejsze mieszkania, ale w odpowiednim standardzie. Mówimy tu o dwóch pokojach z łazienką i ogrzewaniem. Dostałam odpowiedź, że takiego programu nie ma. Na pewno zajmę się tym, bo rozumiem, że osoba starsza, mieszkająca w ponad 100-metrowym mieszkaniu, musi płacić ponad 10 zł za metr kwadratowy i nie jest w stanie nawet zadbać o takie mieszkanie. Czasami to jest dramat, w jakich warunkach takie osoby żyją.

To są mieszkania ADM-owskie, a nie ma osoby odpowiedzialnej. Wezmę odpowiedzialność za Bydgoszcz. Nie rewolucja, tylko ewolucja – opracowanie systemu remontu i wynajmu mieszkań, które i tak są na stanie miasta.

Działałaby pani w celu przyspieszenia wymiany pieców? Według raportów organizacji walczących ze smogiem tempo usuwania kopciuchów nie jest zadowalające.
Osoba mieszkająca w mieszkaniu ADM-owskim ma wymienić piec, a potem może dostać odliczenie z czynszu. Ale to ona musi wyłożyć te pieniądze. Czy osoby, które korzystają z mieszkań ADM-owskich są w stanie samodzielnie zapłacić za wymianę pieca? Śmiem twierdzić, że nie. Mało tego, tam jest jeszcze jeden problem. Co mają zrobić ludzie, których mieszkania nie są co prawda do likwidacji, ale nie będą miały przedłużenia możliwości użytkowania? Te mieszkania są wykluczone z dofinansowania. Może tam zapukać straż miejska, nakazując wymianę pieca, ale te osoby wiedzą, że w przyszłości będą musiały opuścić to mieszkanie. Ludzie muszą otrzymać pomoc i miasto musi się w to aktywnie włączyć. Wszystkim nam powinno zależeć, abyśmy żyli w Bydgoszczy, która ma czyste powietrze.

A jak w Bydgoszczy w 2050 roku wyobraża sobie pani centrum miasta? To będzie centrum z przywróconym odcinkiem Kanału Bydgoskiego, z pustą ulicą Focha jako deptakiem, z nową zabudową na placu Teatralnym?
Gdy już mniej więcej rok temu rozmawiałam z dziennikarką Gazety Wyborczej, ponieważ na Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy wylicytowałam okładkę, powiedziałam, że bardzo bym chciała, aby ulica Mostowa była zamknięta dla ruchu i przywrócona pieszym, ale również marzy mi się Bydgoszcz, w której także ulica Focha docelowo byłaby takim deptakiem. I tutaj zdania nie zmieniam.

Być może będzie to dobrym rozwiązaniem, oczywiście wypracowanym razem z mieszkańcami, aby jak najwięcej miejsc było dostępnych dla spacerowiczów. Jesteśmy przyzwyczajeni wszędzie podjeżdżać pod drzwi, a gdy nie ma miejsca parkingowego, to jesteśmy gotowi zrezygnować z zakupów. Ale przecież nie dzieje się nic złego, gdy zaparkuje się trochę dalej i przejdzie kilkaset metrów. Myślę, że to jest rozwiązanie – pokażmy plusy miasta, które jest dedykowane wszystkim grupom społecznym.

Mamy oczywiście grupę kierowców, ja również jeżdżę samochodem, jeżdżę też komunikacją, ale przy budżecie zrównoważonym wychodzi nam, z doświadczeń innych państw, że finansując ulice i drogi kierujemy to w większości do mężczyzn, a jeśli zainwestujemy w chodniki, to budujemy je dla kobiet, osób starszych, dzieci i młodzieży. Przeanalizowanie, jakie potrzeby mają dane grupy społeczne, jest według mnie sposobem na to, aby w Bydgoszczy żyło się jeszcze lepiej i aby ludzie byli dumni, że są z tego miasta. Warto przełamać memowe teksty “Do Bydgoszczy będę jeździł”.

0 0 votes
Article Rating
Sebastian Torzewski
Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
zzz
zzz
4 miesięcy temu

Ta jak nie gada o babach, to o „seniorach”. No tak, to jest kapitał na którym można zbudować przyszłość i rozwój Bydgoszczy xD.
Już pominę milczeniem, że dzisiejsi emeryci w porównaniu do tych przyszłych za 10, czy 20 lat to mają komfortowe warunki, choć ich praca za PRL była warta kilka dolarów miesięcznie.

zainteresowany
zainteresowany
4 miesięcy temu

na pewno potrzebny jest reset bo dotychczasowe remonty drogowe, przeładowana komunikacja miejska, która częściej jeździ poza miastem niż w mieście. Wyludniające się miasto, rozpadające się mosty , niekończąca się strefa płatnego parkowania ( ceny za park&ride to kpina ) , dziurawe drogi a prezydent zadowolony i szczęśliwy co on nie zrobił. tu potrzeba zamian i to sporych szczególnie w zdmikp.

Patryk
Patryk
4 miesięcy temu

Czy ten kierowca na Piotrowskiego zaczął klaskać?

jeździec bez głowy
jeździec bez głowy
4 miesięcy temu

Konsultacje społeczne w Bydgoszczy… przecież głosy w nich „liczą” pracownicy Bruskiego, więc nie ważne ilu mieszkańców i jak zagłosuje, ważne kto i jak te głosy policzy.

Slick
Slick
4 miesięcy temu

Jak powiedziała o „miastach 15 minutowych” to wiem z kim mam do czynienia. I te ciągłe używanie form typu „prezydentka”.Ta kobieta zrobi z miasta jeden wielki deptak. Dziękuję, nie skorzystam z oferty tej pani.

Patryk
Patryk
4 miesięcy temu

„(…) finansując ulice i drogi kierujemy to w większości do mężczyzn, a jeśli zainwestujemy w chodniki, to budujemy je dla kobiet, osób starszych, dzieci i młodzieży” – niezłe odklejenie. Do tego potworki słowne typu „samorządowczyń”, zresztą używane niekonsekwentnie. Ta pani w tym wywiadzie nie mówi wprost o lewicowej rewolucji, której chciałaby dokonać i pod którą grunt już przygotowują jej współbratymczynie, ale między wierszami widać to aż zbyt wyraźnie.

Marek
Marek
4 miesięcy temu

Pilnowała się, ale tym „miastem 15 minutowym” to juz wyszło z niej jej całe zlewaczenie. Co dalej, SCT jak w Warszawie? Ciekawe jak często ta Pani jeździ komunikacją miejską, bo jakiekolwiek rozmowy o „miastach 15 minutowych” to można prawdzić dopiero jak np. tramwaje nie będą jeździc co 20 mint tylko znacznie częściej, jak zostanie rozwiazany problem śmierdzących bezdomnych w nich, jak racjonalnie będą puszczane autobusy o odpowiedniej długości itd. Zresztą, ty ta kobieta widziała w ogóle mapę Bydgoszczy? Nasze miasto ma bardzo nietypowy kształt, jest mocno „rozciągnięte” w poziomie + odnoga z Fordonem. To wszystko sprawia, że trudniej wszystko oprzeć… Czytaj więcej »

Zenek
Zenek
4 miesięcy temu

Bydgoszcz po prostu wypadła z 1 ligi wielkich miast. I powrót wcale nie będzie łatwy. Wystarczy zobaczyć na nasz sport w mieście/ stadiony i halę lekkoatletyczną na Zawiszy. Wielkie imprezy uciekły, a Nasz port lotniczy zamiast rozwijać siatkę połączeń to ją zmniejsza. Nikt nie mówi o SKM Bydgoszcz a można by było fajnie i szybko połączyć Osowa Górę z Fordonem. Komunikacja miejska kuleje (20lat temu autobus 69 w szczycie przewozowym jeździł co 4 minuty)
W Myślęcinku nic się nie dzieje, kolejka wąskotorowa zaorana. Obecna władza Bydgoszczy nie ma pomysłu na to miasto. Dlatego jest jak jest.

Slick
Slick
4 miesięcy temu

Różnica między nią a Bruskim jest taka że ona mówi to co Bruski powie po wyborach, czyli:
-więcej pseudoekolgicznych szaleństw, zamykanie centrum miasta dla ruchu kołowego
-zwężanie dróg, budowa ścieżek rowerowych w centrum po których przejeżdża 1 rowerzysta na godzinę
-rozszerzanie stref płatnego parkowania i ściąganie kasy, a w końcu zakaz wjazdu do miasta dla samochodów spalinowych/po to zbudowano puste na razie parkingi na obrzeżach miasta/.
Chcecie prezydenta który będzie utrudniał życie mieszkańców w imię zielonej ideologii głosujcie na Czerską Thomas lub Bruskiego, tylko potem nie narzekajcie.

Mieszkaniec
Mieszkaniec
4 miesięcy temu

Czy uda się przedstawić program przed wyborami, czy dopiero po wyborach?

Krzysztof
Krzysztof
3 miesięcy temu

Same banały i ogólniki.Tęczowa Bydgoszcz, deptaki i zamknięcia miasta dla samochodów. Ukryta radykalna lewica, ale przeciwko aborcji jak Trzecia Droga? Zupełny brak wiarygodności.