Kilkuset strażaków gasi pożar składowiska opon pod Unisławiem. Posiłki z całego województwa i nie tylko [ZDJĘCIA, NOWE INFORMACJE]
Dodano: 14.11.2020 | 00:11Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Do walki z pożarem składowiska opon w Raciniewie (powiat chełmiński) skierowano kilkadziesiąt zastępów strażaków z całego regionu.
Fot. Maciej Rejment / zdjęcie ilustracyjne
Do sześćdziesięciu wzrosła liczba zastępów zaangażowanych w gaszenie olbrzymiego pożaru składowiska opon w Raciniewie niedaleko Unisławia (powiat chełmiński), który wybuchł w piątkowe popołudnie. W tych trudnych warunkach trwa walka z ogniem oraz o uratowanie okolicznych zakładów i nieruchomości.
Kto jest bardziej przesądny, patrzy w kalendarz i widzi datę: piątek, trzynastego. Kto jest bardziej racjonalny, sięga do niedawnej wypowiedzi wójta gminy Unisław Jakuba Danielewicza, który na łamach „Czasu Chełmna” mówił o uciążliwych składowiskach (drugie znajduje się w położonym obok Raciniewa Unisławiu) i prawdopodobnych scenariuszach, które mogą ziścić się na hałdach opon. Z pożarem na czele, oczywiście.
Ten, jak mówi st. kpt. Tomasz Guzek z Komendy Powiatowej PSP w Chełmnie, wybuchł w piątek po godzinie siedemnastej. Strażacy o ogniu zostali zaalarmowani tuż przed godziną 17:30. Na miejscu pojawiały się kolejne zastępy straży pożarnej, zarówno PSP, jak i OSP. Jako jedni z pierwszych na miejscu zameldowali się druhowie z OSP Unisław, którzy opublikowali na Facebooku półminutowy film. I już z tych kilkudziesięciu sekund można było wywnioskować, że straż pożarną czeka w nadchodzących godzinach (a są i tacy, co mówią o dogaszaniu w kontekście dni) trudna i wyczerpująca praca. Nie ukrywał tego też Guzek, który po sugestii o kilkugodzinnej akcji gaśniczej raczej skłaniał się do wersji z kilkunastoma godzinami czekającej strażaków pracy.
Powierzchnia objęta ogniem rosła z każdą godziną, podobnie jak liczba jednostek i wozów zaangażowanych w akcję gaśniczą i zarazem ratunkową. Choć w tym wypadku chodzi o ratowanie dobytku, a nie ludzi, bo – jak również wskazywał w rozmowie z nami st. kpt. Guzek – osób poszkodowanych w konsekwencji pożaru na szczęście na razie nie odnotowano. Ale strażacy musieli niemal spod ognia wydobywać stojące obok składowiska przy ulicy Dębowej przyczepy samochodów ciężarowych czy zabezpieczyć znajdujący się nieopodal zakład stolarski. A trzeba pamiętać, że zaledwie 200 metrów od epicentrum pożaru znajduje się stacja benzynowa. – Jak do tej pory skutecznie udaje nam się odciąć przestrzeń objętą pożarem od okolicznych terenów – mówi nam mł. bryg. Arkadiusz Piętak, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej PSP w Toruniu. Późnym wieczorem (z Piętakiem rozmawialiśmy po godzinie 23:30) na miejscu pracowało już sześćdziesiąt wozów strażackich i kilkuset strażaków. I to nie tylko z województwa kujawsko-pomorskiego, bo wsparcia udzieliły również jednostki z województwa pomorskiego, dostarczając choćby kontener środka pianotwórczego.
Żeby mieć świadomość, z czym mierzą się strażacy, nie trzeba nawet znaleźć się w rejonie pożaru. Już nawet spojrzenie na mapę i zdjęcia satelitarne daje wyobrażenie o skali problemu. Na dwóch działkach o powierzchni około hektara od wielu lat składowane są opony. Każdy słupek zużytych opon ma kilka metrów wysokości. Ogień rozprzestrzenia się więc wręcz wykładniczo. A paląca się guma to wymagający i trudny przeciwnik. Dlatego do walki zaangażowano więc też ciężki sprzęt, który rozgarnia góry opon. Według szacunków, ogniem objętych jest już kilka tysięcy metrów kwadratowych składowiska.
Strażacy wprost mówią, że trudno przypomnieć sobie w regionie pożar, który wymagałby aż takiego zaangażowania sił. Na miejscu pojawiły się między innymi dwie cysterny, zastępy ratownictwa chemicznego, zbudowano dwie magistrale wodne, na bieżąco walczącym z żywiołem strażakom potrzebne są dostawy aparatów tlenowych. Po okolicy porusza się natomiast specjalny wóz wykorzystujący system Rapid, który bada niebezpieczne substancje w chmurze dymu na dystansie nawet pięciu kilometrów. – Ewakuacja ludzi nie była potrzebna, chociaż patrole policyjne ostrzegały mieszkańców, aby nie wychodzili ze względu na dym powstały w wyniku spalania opon – podkreśla Piętak.
Pomocne, choć nie – niezbędne mogłoby być pogorszenie aury i opady deszczu. I to jest języczek u wagi, bo choć opadów brak, to niska temperatura i wilgoć sprawiają, że już teraz pojawiają się sugestie o możliwym podpaleniu składowiska. To, czy ktoś celowo zaprószył ogień, ma być jednak wiadomo dopiero, gdy na pogorzelisko wejdzie policja wespół z biegłymi w dziedzinie pożarnictwa. Na razie to tylko domysły, choć okoliczni mieszkańcy wiedzą swoje. I dają temu wyraz, także w internecie.
Co ciekawe, zaledwie kilkanaście dni temu wójt Danielewicz ogłosił, że nałożył na właściciela składowiska karę w wysokości 2,5 miliona złotych za nadmierne (w stosunku do pozwolenia) rozbudowanie składowiska. A pod koniec października rozmawiał o nim z przedstawicielami Ministerstwa Klimatu oraz Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska…
Do tematu wrócimy.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022