Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Kontrowersje w sprawie pacjentki z Inowrocławia zmarłej w bydgoskim szpitalu. Była jednak zakażona koronawirusem

Dodano: 10.04.2020 | 19:38
szpital jurasza Bydgoszcz

Eryk Dominiczak :: Sebastian Torzewski | redakcja@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: 69-letnia inowrocławianka trafiła na SOR szpitala Jurasza w poniedziałek, 30 marca. Pomimo reanimacji zmarła. Dwa badania w kierunku zakażenia koronawirusem przyniosły rozbieżne wyniki.

Fot. Szymon Fiałkowski

W piątek, 10 kwietnia po południu Ministerstwo Zdrowia poinformowało o śmierci 69-letniej kobiety przebywającej w szpitalu w Bydgoszczy. To siódma ofiara epidemii koronawirusa w województwie kujawsko-pomorskim. Tyle że – jak się okazało – to zmarła już 30 marca inowrocławianka, która przebywała tego dnia w dwóch bydgoskich szpitalach – zakaźnym oraz Jurasza. Oba pobrały wymazy i przeprowadziły testy pod kątem obecności wirusa SARS-CoV-2. Ale ich wyniki okazały się diametralnie różne.

69-latka niemal dwa tygodnie temu trafiła do szpitala zakaźnego w Bydgoszczy z powodu problemów z oddychaniem. Pobrano jej wymaz do badań w kierunku zakażenia koronawirusem. Podczas pobytu w placówce przy ul. św. Floriana u pacjentki doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Konieczne było jej przewiezienie na oddział ratunkowy szpitala Jurasza. Tam również pobrano jej wymaz. Kilkudziesięciominutowa reanimacja nie przyniosła rezultatu. Kobieta zmarła.

Wokół sprawy narosło wiele kontrowersji. Powód – 2 kwietnia urząd wojewódzki podał informację o aż 73 nowych zakażeniach koronawirusem. W lakonicznym komunikacie rzecznik wojewody Adrian Mól poinformował, że „w tej grupie są osoby z Bydgoszczy, Torunia, Włocławka, Inowrocławia (wcześniej w tym mieście nie odnotowano przypadków – przyp. red.) i z powiatów: chełmińskiego, bydgoskiego, żnińskiego, sępoleńskiego, świeckiego, toruńskiego i włocławskiego”. Szczegóły miały być przekazane kolejnego dnia. Do opinii publicznej nie trafiły nigdy.


ZOBACZ TAKŻE: 


Na ten komunikat emocjonalnym wpisem zareagował prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza. „Mamy pierwszy przypadek koronawirusa w Inowrocławiu. (…) Nie otrzymałem żadnej oficjalnej informacji o okolicznościach tego zgonu. Budzi to moje zaniepokojenie i sprzeciw. Publicznie ostrzegam tego, kto jest odpowiedzialny za ukrywanie tych informacji, bowiem jej brak utrudnia mi prowadzenie akcji pomocy na terenie Inowrocławia. Nieoficjalnie docierają do mnie informacje, że ofiarą jest kobieta, mieszkanka Inowrocławia, ale zmarła kilka dni temu w jednym ze szpitali bydgoskich. Nie była w kwarantannie. Wszystkie osoby, z którymi miała kontakt powinny natychmiast być umieszczone w kwarantannie oraz poddane testom. Nie wiemy, od kogo mogła zakazić się i to niepokoi. W trosce o Wasze bezpieczeństwo, oczekuję na pilne, oficjalne opublikowanie bliższych informacji na ten temat. Oczekuję i domagam się…” – napisał (pisownia oryginalna) Brejza.

W odpowiedzi wojewoda Bogdanowicz napisał do Brejzy list otwarty, w którym zaapelował o „zaprzestanie rozpowszechniania dezinformacji i wzbudzania niepokoju”. Zarzucił prezydentowi Inowrocławia, że jako jedyny samorządowiec z regionu nie podjął współpracy z administracją rządową w zakresie przeciwdziałaniu epidemii. „Pana aktywność w tym względzie sprowadza się do komentowania bieżących wydarzeń w mediach społecznościowych, insynuowania rzekomego ukrywania informacji i powielania fake newsów, czyli krótko mówiąc – rozbudzania społecznych emocji” – wskazał Bogdanowicz. Do meritum sprawy się jednak nie odniósł.

Ważniejsze od mających podtekst polityczny potyczek Brejzy z Bogdanowiczem było jednak stanowisko szpitala Jurasza. W oświadczeniu, które szpital opublikował w piątek, 3 kwietnia podano, że lekarz stwierdził zgon, którego przyczyną „było nagłe zatrzymanie krążenia w przebiegu obrzęku płuc u pacjentki z nadciśnieniem tętniczym”. Co więcej, już w środę, 1 kwietnia w godzinach porannych szpital Jurasza dysponował wynikami testu w kierunku zakażenia koronawirusem u 69-letniej inowrocławianki. Wynik był ujemny.

Zwrot nastąpił dopiero po kolejnym tygodniu, czyli w piątek, 10 kwietnia. Tuż po godzinie 17:00 Ministerstwo Zdrowia podało informację o zgonie 69-latki przebywającej w szpitalu w Bydgoszczy. Bardzo szybko okazało się, że chodzi… o przypadek inowrocławianki sprzed kilkunastu dni!

Kwadrans po komunikacie resortu zdrowia do naszej redakcji trafiło oświadczenie Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Dopiero wówczas okazało się, że o ile wynik testu przeprowadzonego na podstawie wymazu ze szpitala Jurasza faktycznie był ujemny, o tyle próbka pobrana wcześniej przez personel szpitala zakaźnego dała wynik DODATNI. Sanepid wytłumaczył więc, że zgon 69-latki jest oficjalnie wliczany do statystyk zgonów spowodowanych przez chorobę COVID-19. Skąd tak późna reakcja? Podobnie jak w przypadku jednej z pacjentek zmarłych w Grudziądzu 3 kwietnia do ministerstwa z opóźnieniem trafił dokument ZLK-5. Na tym druku szpitale czy przychodnie mają obowiązek zgłaszania zgonów, których przyczyną może bądź jest choroba zakaźna. Akt zgonu jest natomiast dokumentem poufnym i otrzymuje go jedynie rodzina zmarłego.

Problemem nie jest jednak statystyka, ale droga informacji o zakażeniu, co w czasie epidemii ma znaczenie kluczowe. Tymczasem choćby ścieżka informowania Ministerstwa Zdrowia wiedzie w przypadku inowrocławianki od powiatowego sanepidu w Bydgoszczy (z powodu lokalizacji szpitala), przez sanepid w Inowrocławiu (z uwagi na miejsce zamieszkania zmarłej), aż do wojewódzkiego sanepidu. Dopiero stamtąd informacje przekazywane są do ministerstwa.

Próbowaliśmy ustalić więc, od kiedy o pozytywnym wyniku badań 69-latki ze szpitala zakaźnego wiedziała dyrekcja szpitala Jurasza i czy miało to wpływ na sytuację na terenie szpitala na Skrzetusku (mimo że „zespół SOR oczekiwał przyjęcia pacjentki z zachowaniem pełnych zasad bezpieczeństwa” – cytat za komunikatem szpitala z 3 kwietnia). Do rzecznik szpitala Marty Laski nie udało nam się jednak dodzwonić.

Rodzina zmarłej 69-letniej inowrocławianki była poddana kwarantannie, podobnie jak lekarz, który badał kobietę. Jak poinformował w niedzielę, 5 kwietnia prezydent Brejza, wyniki przeprowadzonych u nich testów nie wykazały obecności koronawirusa. W oficjalnych statystykach, jak dotąd, w Inowrocławiu pierwszy (i jedyny) przypadek wirusa SARS-CoV-2 odnotowano dopiero we wtorek, 7 kwietnia.