Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Kosma Złotousty. Facebookowe przypadki europosła PiS

Dodano: 17.10.2018 | 10:00

Na zdjęciu: Kosma Złotowski wziął w obronę żonę Łukasza Schreibera.

Fot. ST/archiwum

– Rafał Bruski do Brus! – to nie jest komentarz facebookowego bota, którym zarządza niezbyt rozgarnięty specjalista od kampanii wyborczej w internecie. To zawołanie byłego prezydenta Bydgoszczy, posła, senatora, a obecnie eurodeputowanego Kosmy Złotowskiego, zamieszczone ponad tydzień temu pod jednym z postów Tomasza Latosa. Doświadczony polityk Prawa  i Sprawiedliwości swojej aktywności w mediach społecznościowych nie ogranicza jednak tylko do mało merytorycznych zawołań.

Kosma Złotowski już kiedyś musiał tłumaczyć się z wypowiedzi zamieszczanych w internecie.  W 2016 roku, gdy w całym kraju mówiło się o reformie sądownictwa przygotowanej przez partię rządzącą, europoseł nazwał sędziego z Mogilna „debilem w todze”. Był to odwet za rzekome złe potraktowanie w trakcie interwencji poselskiej, w ramach której Złotowski chciał rozłożenia na raty grzywny „człowiekowi, który nieumyślnie spowodował wypadek samochodowy”.  Złotowski przyznawał, że wina jest oczywista, ale podkreślał jednocześnie, że nieumyślna. Później opisywał, jak to sędzia – jego zdaniem „debil w todze” – zapominając o ustawie o wykonywaniu mandatu posła i senatora, zapytał go o pełnomocnictwo i wniesienie opłaty.

Jak później ustaliła bydgoska Gazeta Wyborcza, tym człowiekiem, któremu pomagał europoseł, był jego partyjny kolega z Prawa i Sprawiedliwości. Złotowski w końcu przyznał, że go poniosło i nazywanie sędziego debilem było niepotrzebne.

W pierwszych dniach tego roku, po zniszczeniu wejścia do biura poselskiego PiS w Nakle, Złotowski wraz z posłem Łukaszem Schreiberem przedstawili „Bydgoską deklarację przeciw mowie nienawiści”. – Naszym zdaniem wynika to wszystko z języka debaty publicznej, który jest dzisiaj bardzo agresywny. Pamiętacie państwo ostatnie osiem lat, kiedy to PiS był w opozycji. Myśmy bardzo radykalnie nie zgadzali się z polityką rządu PO, ale do takich ataków nie dochodziło – mówił wtedy europoseł.– Od siebie zaczynamy, zobowiązujemy się do przestrzegania zasad – dodawał.

W deklaracji obiecano wzajemny szacunek (sprzeciw wobec wyzwisk czy poniżania), mówienie prawdy i faktów, poszanowanie życia prywatnego, dystans wobec emocji oraz piętnowanie przejawów nienawiści w przestrzeni publicznej. Na apel o podpisanie odpowiedzieli głównie przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. – Ta deklaracja nie jest wezwaniem do zaniechania sporu politycznego. Uważamy, że można spierać się w lepszy sposób niż ma to miejsce teraz – tłumaczył Złotowski.

Jak jednak powszechnie wiadomo, w kampanii wyborczej chwyty są dozwolone, a w poparcie dla kandydata swojej partii trzeba się angażować. Kosma Złotowski regularnie pod postami na fanpage’u Tomasza Latosa wyraża aprobatę dla jego kandydatury. Czasem polecając kolegę (Tylko Latos! (jeśli poważnie mówimy o Bydgoszczy)???”), a innym razem krytykując jego głównego oponenta, popełniając taki wpis jak wspomniane na wstępie zawołanie „Rafał Bruski do Brus!

Czasem Kosma Złotowski pozwoli sobie na dłuższy wpis. Dziesięć dni temu – jak na byłego dziennikarza przystało – ocenił medialne działania Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej, wspominając o prowadzeniu kampanii wyborczych, rozmowach z obywatelami i języku debaty publicznej. – My oczywiście chcemy być w Unii, ale poważnie bierzemy unijne deklaracje o tym, że wszystkie państwa są równe – nie chcemy być traktowani jak „brzydka panna na wydaniu”. O chamstwie nie muszę już pisać – wszyscy pamiętamy, co „oświecone środowiska” wypisują na naszych biurach i z jakimi hasłami występują wk…one feministki – napisał europoseł.

We wtorek wieczorem Złotowski wziął w obronę żonę posła Łukasza Schreibera, która zamieściła na twitterze wpis ze zdjęciem dziewczynki z tęczową torebkę oraz komentarzem: „Won z Mojego Miasta…”.  Tweet został już usunięty, ale na screenach widać pod nim datę 9 czerwca 2018. Mimo upływu kilku miesięcy dopiero w ostatnich dniach szeroko komentowały go ogólnopolskie media, które wypominały Schreiberowi, że postawa żony nie bardzo pasuje do podpisanej przez niego deklaracji przeciw mowie nienawiści.

 

 

Oczywiście, że rację miał pan poseł Łukasz Schreiber, że zainicjował nasze wspólne wystąpienie przeciwko tak zwanej „mowie nienawiści”, a mówiąc normalnie – przeciwko chamstwu w debacie publicznej. I nie ma w tym żadnej hipokryzji, że Żona posła publikuje zdjęcie dziewczyny z autobusu z tęczową torebką – zaczął swój wpis Złotowski. Następnie przekonywał, że zdjęcie nie zostało wykonane z ukrycia, nie ma możliwości zidentyfikowanie sfotografowanej dziewczyny, a „zresztą nie o nią tu chodzi, a o torbę, którą trzyma na kolanach. – Wszyscy wiemy, że barwy te promują homoseksualizm. Dlaczego dziewczyna z torbą ma prawo do promocji homoseksualizmu w publicznym miejscu, a wyrażenie dezaprobaty przez Żonę Posła jest wyrazem hipokryzji, nienawiści, czy Bóg wie, czego jeszcze? – pyta Złotowski.

Zdaniem Złotowskiego, tolerancja polega na tym, że toleruje się homoseksualistów, ale można wyrażać dezaprobatę, jeśli oni w sferze publicznej demonstrują swój homoseksualizm, domagając się afirmacji. – Jeśli dziewczyna w autobusie demonstruje swoje uznanie, poparcie, entuzjazm dla tęczowej flagi, to tym bardziej Marianna Schreiber ma prawo wyrazić swoją dezaprobatę, zwłaszcza, że niczym nie uwłacza dziewczynie z tęczową torbą. Ta w dalszym ciągu pozostaje anonimowa i osobiście nie doznaje żadnej zniewagi. Tolerancja owszem, afirmacja NIE! – pisze Złotowski.

Wpis przyciągnął nie tylko zwolenników posła, ale też jego przeciwników, którzy zarzucili Złotowskiemu, że sam rozsiewa nienawiść, a jego słowa nazwali obrzydliwymi. Europoseł podtrzymywał swoje zdanie. Próbował przekonać, że przedstawiona na zdjęciu dziewczyna trzymająca tęczową torbę „ostentacyjnie wyraża emocje” i dokładnie to samo czyni pani Schreiber, pisząc „won”. Do tego – zdaniem europosła – „won” może nie jest słowem z salonu, ale nie jest obelgą jak „debil” (akurat to słowo było już wspomniane w tym tekście przy innej okazji) albo „idiota”. – To zdecydowanie są obelgi, a cytuję jedynie kilka komentarzy pod jednym z moich ostatnich wpisów. Kochani, więcej tolerancji – ta też obowiązuje w dwie strony – zaapelował na koniec Złotowski.

Sebastian Torzewski