Miasto pomoże Łuczniczce Bydgoszcz? Bruski: Spółce grozi upadłość
Dodano: 28.11.2018 | 13:06Na zdjęciu: Dla siatkarzy bydgoskiego Chemika pomoc z miasta jest ostatnią deską ratunku.
Fot. Stanisław Gazda
Sytuacja siatkarskiej spółki Łuczniczka Bydgoszcz jest dramatyczna. – Grozi jej likwidacja i upadłość – przestrzega prezydent Rafał Bruski. Miasto ma pomóc klubowi.
Temat siatkarskiej Łuczniczki stanął na początku obrad środowej sesji rady miasta. O ile zespół w rozgrywkach PlusLigi ostatnio notuje dobrą passę (wygrał dwa mecze z rzędu, w tym 3:0 w miniony poniedziałek na wyjeździe z jednym z faworytów do medalu w lidze Jastrzębskim Węglem), o tyle sytuacja klubu od strony pozasportowej do najciekawszych nie należy. Nawet trener Jakub Bednaruk pisał o tym na Twitterze i to raptem kilka godzin po sensacyjnej wygranej w Jastrzębiu Zdroju.
Jesteśmy w ciężkiej sytuacji
Mamy dwa wyjścia
Odpuścić i się użalać, albo się bić i walką na boisku prosić o pomoc
Wybraliśmy drugie wyjście i za to moich chłopaków szanuję i pójdę za nimi w ogień #Bydgoszcz popatrzcie na nas łaskawym okiem
Warto— Jakub Bednaruk (@JakubBednaruk) 27 listopada 2018
INFORMACJE Z CHEMIKA I PAŁACU W NASZYM SERWISIE – SIATKÓWKA BYDGOSZCZ
Przypomnijmy: ratusz jeszcze w sierpniu zdecydował się na przeprowadzenie audytu w spółce. Ten rzeczywiście wykazał, że spółka jest zadłużona. W czerwcu, radni dali Rafałowi Bruskiemu zielone światło na odkupienie 92,6% akcji klubu, które przed dwoma laty miasto sprzedało za kwotę niespełna 60 tysięcy złotych (odkupił je ówczesny prezes Piotr Sieńko). Bruski nadal stoi na stanowisku, że sportowe spółki akcyjne nie powinny być własnością miasta. Klub jeszcze za czasów prezesury Sieńki chciał od ratusza dwukrotnie większego wsparcia finansowego (z kwoty 2 milionów złotych do 4 milionów w latach 2018 i 2019), ale na Jezuickiej o takim rozwiązaniu nawet nie chciano słyszeć.
Punkt dotyczący sytuacji w Łuczniczce zgłosił włodarz miasta. Zaczął od niezwykle złych słów: – Mamy w Łuczniczce taką sytuację finansową, że spółce grozi upadłość i likwidacja. Jest to spółka w 100 procentach prywatna i tego typu sytuacje są wyjątkiem – mówił. Po nim przemówił prezes spółki Janusz Zacniewski. – Proszę, by wspólnie podjąć odpowiednie kroki, aby zespół mógł kontynuować grę w PlusLidze – zaczął. Przypomniał, że historia sekcji siatkarskiej klubu liczy już 70 lat (jubileusz będzie miał miejsce w przyszłym roku). Wyliczał, że piętnastu zawodników Chemika grało w rozgrywkach na szczeblu międzynarodowym. – Pokazujemy, że warto stawiać na młodych ludzi, którzy utożsamiają się z Bydgoszczą i tutaj stawiają swoje pierwsze kroki – dodawał. Zacniewski wypominał, że klub jest klasyfikowany w pierwszej piątce, jeśli chodzi o frekwencję na meczach PlusLigi.
– Budżet klubu oparty jest na dwóch filarach: Urzędzie Miasta Bydgoszczy i sponsorach – mówił dalej prezes. Przyznał jednak, że do momentu sprzedaży akcji prywatnemu właścicielowi (miało to miejsce w 2016 roku), klub nie miał żadnych problemów. – Szukamy kontaktów wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. Bezskutecznie szukaliśmy nowego tytularnego sponsora. Problemem był brak dużych firm i zainteresowania ze strony spółek Skarbu Państwa – podkreślał Zacniewski. Wypominał także nietrafione transfery oraz konieczność zmian w składzie w trakcie sezonu (choćby poprzedniego, gdy w połowie sezonu wypadł z gry Brazylijczyk Henrique Batagim, a w jego miejsce trzeba było zakontraktować Ukraińca z greckim paszportem Jewgienija Gorczaniuka). W tym sezonie klub ograniczył kontrakty z zawodnikami i minimalizował wydatki w strefie administracyjnej.
Jednak najważniejsze było to, co Zacniewski powiedział odnośnie długów spółki. – Mamy 260 tysięcy złotych przedawnionych pożyczek, 500 tys. zł pożyczki, której spłata mija 31 grudnia 2018 r., bieżące zaległości względem ZUS czy Urzędu Skarbowego wynoszą 800 tys. zł. Biorąc pod uwagę te czynniki, proszę o pomoc. Bez wsparcia miasta, klub nie poradzi sobie z obecną sytuacją – poinformował. Spytany o swoje zarobki, odpowiedział, że jako prezes jednoosobowego zarządu zarabia 9 tys. zł, ale od prawie pół roku nie otrzymał wynagrodzenia. – Nie dostaję wynagrodzenia od czerwca – zaznaczył.
Następnie głos zabrali radni. – Ta sytuacja zasługuje na dyskusję w odrębnym punkcie. Jako radni powinniśmy na ten apel odpowiedzieć pozytywnie – przyznała wiceprzewodnicząca klubu radnych PiS Grażyna Szabelska. Jak na tę kwestię patrzy ratusz? – Sponsorzy są otwarci na współpracę, ale przy innym składzie właścicielskim – odpowiadał Rafał Bruski. Mówił też, że prowadził rozmowy o umorzeniu długów klubu względem poprzedniego prezesa Piotra Sieńki (obecny wiceprezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej), ale nie ma takiej woli. Pojawiła się za to propozycja pomocy od PLPS. Liga może przejąć część długów na siebie, ale w zamian klub musiałby się zrzec praw do środków finansowych z transmisji telewizyjnych na kolejne lata. Ratusz proponuje też wykupienie usług promocyjnych w spółce (za kwotę między 800 tys. a 1 mln zł), aby dług został wyzerowany. Pierwsza część środków trafiłaby do klubu jeszcze w tym roku, a reszta w przyszłym, przed zakończeniem sezonu. W zamian Bruski oczekuje gwarancji, że Łuczniczka nie ogłosi upadłości. – W ciągu tygodnia, najdalej dwóch trzeba mieć rozwiązanie tej sytuacji – mówił prezydent. W jego opinii, jeśli miasto nie wesprze siatkówki męskiej, to ta wówczas upadnie. Jednak odkupienie klubu, który ma 1,5 mln zł prywatnego długu, prezydent ocenia jako zbyt ryzykowne dla miasta. Po tym punkcie obrad, Rafał Bruski zaprosił na spotkanie do swojego gabinetu prezesa Zacniewskiego, właściciela akcji klubu Piotra Sieńkę (rozgrywającego drużyny) oraz odpowiedzialnego za sport w ratuszu Adama Sorokę. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że jeszcze podczas tej sesji prezydent ma przedstawić radnym pewien pomysł na rozwiązanie tej sytuacji.
Chemik ma teraz tydzień przerwy w rozgrywkach i może w spokoju przygotować się do najbliższego meczu. Nie wiadomo jednak, czy do starcia ze Stocznią Szczecin dojdzie. Klub z Pomorza Zachodniego ma podobnie jak bydgoski Chemik, ogromne problemy finansowe. Zespół i sztab szkoleniowy otrzymał jedną wypłatę, a część graczy – m.in. Bułgar Matej Kazijski, Kanadyjczyk Nicolas Hoag czy Bartosz Kurek już mają propozycje gry w ligach zagranicznych. Projekt zbudowany za gigantyczne pieniądze, których – jak się okazuje – klub wcale nie miał, stanął pod dużym znakiem zapytania. Pojawiły się nieoficjalne informacje, że w Stoczni toczą się rozmowy z kilkoma firmami ze spółek Skarbu Państwa, jednak na razie nie ma żadnych konkretów. Czasu jest coraz mniej, bowiem jutro zespół Michała Gogola ma rozegrać we własnej hali zaległy mecz z Treflem Gdańsk.
Grudzień u siebie
Trzy mecze we własnej hali i dwa na wyjeździe – taki jest plan gry bydgoskich siatkarzy w grudniu. W ostatnim miesiącu tego roku, podopieczni Jakuba Bednaruka podejmą w Łuczniczce Stocznię Szczecin (sobota, 8.12., 20:30), MKS Będzin (poniedziałek, 17.12., 18:00) i Onico Warszawa (sobota, 22.12.), a na wyjeździe zagrają z Asseco Resovią (środa, 12.12., 18:00) oraz rozpoczną rundę rewanżową starciem w Bełchatowie (sobota, 29.12., 15:00).