Miasto ponownie zapowiada zastąpienie Komunalnika inną firmą. Ponad 2 miliony złotych kar dla dolnośląskiej spółki [SONDA]
Dodano: 14.07.2020 | 21:49Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Tygodnie mijają, a sytuacja z odbiorem odpadów w sektorach, za które odpowiedzialny jest Komunalnik, nie ulega poprawie.
Fot. Szymon Fiałkowski
3000 wezwań do odbioru, tysiąc punktów ze zrealizowanymi odbiorami zastępczymi i ponad dwa miliony złotych nałożonych kar – tak po nieco ponad stu dniach w liczbach wygląda podsumowanie współpracy pomiędzy miastem a spółką Komunalnik. Prezydent Rafał Bruski we wtorkowym komunikacie zapowiedział, że podległe mu służby mają w „krótkim czasie” wypracować rozwiązanie umożliwiające przejęcie sektorów dolnośląskiej firmy przez inny podmiot. A sam Komunalnik ściąga do Bydgoszczy człowieka od zadań specjalnych.
Adrian Cisowski – dotąd odpowiedzialny za działania Komunalnika między innymi na terenie Gorzowa Wielkopolskiego – ma odegrać rolę strażaka spółki w naszym mieście. Sytuacja po ponad kwartale trwania umowy nie ulega zmianie. Miasto mówi wprost, że dotychczasowe metody stosowane względem wykonawcy zawiodły. „Liczba skarg mieszkańców na jakość odbioru odpadów przez spółkę Komunalnik nie spada” – pisze w komunikacie bydgoski magistrat.
Na zmianę tego stanu rzeczy nie wpłynęły nakładane przez miasto kary. Licznik zatrzymał się obecnie na kwocie nieco ponad 2 mln złotych. Ale, jak deklaruje zastępca prezydenta Michał Sztybel, nie na długo. – Cały czas analizujemy następne przypadki zaniedbań. Kolejne kary są kwestią czasu – zapewnia. Tyle że mieszkańcy już wcześniej słuchali zapewnienia nawet o bardziej radykalnych działaniach. Choćby o rozwiązaniu umowy, gdy pod koniec kwietnia prezydent Bruski stawiał ultimatum z terminem granicznym w połowie maja. Z tych zapowiedzi niewiele wyszło – wskaźniki procentowe uległy poprawie, więc Sztybel stwierdził, że możliwości odstąpienia od umowy nie ma.
Mieszkańcom puszczają nerwy
Poprawy nie odczuli jednak mieszkańcy bydgoskich osiedli. A już na pewno – czemu dali wyraz we wtorek podczas spotkania w Szkole Podstawowej nr 45 na Okolu – mieszkańcy sektora piątego obejmującego osiedla północno-zachodniej Bydgoszczy. Wielu z nich nadal pozbawionych jest pojemników. A, o czym od kilku tygodni mówi się głośno, Komunalnikowi nie przeszkadza to w podważaniu jakości segregacji ze strony bydgoszczan. – Wykonują zdjęcia i przekonują, że to nasza wina. A gdzie mamy trzymać śmieci przez tyle dni? W domach? – pyta retorycznie jedna z mieszkanek Okola.
Problem z pojemnikami polega na tym, że miasto ma w tym względzie tylko jedno narzędzie – wezwanie do uzupełnienia braków. Czasami robi to kilkakrotnie. Z podobnym efektem. A właściwie – bez efektu. Już kilka tygodni temu wiceprezydent Sztybel deklarował, że problem jest marginalny i dotyczy zaledwie kilkuset kontenerów. Ale od tego czasu niewiele się zmieniło. Nadal wiele osób wprost mówi, że nie może się na pojemniki doczekać. – Na 66 rodzin mamy dwa pojemniki. Brakuje kontenerów na odpady selektywne. Za co płacimy? – denerwowała się jedna z osób, które zabrały głos podczas spotkania z przedstawicielami urzędu miasta i Komunalnika w SP nr 45.
Zresztą, kwestia opłat za wywóz odpadów budzi wśród mieszkańców największe emocje. – Czy zwolnicie nas z opłat? – zapytał wprost jeden z mieszkańców, zbierając burzę braw. Postulat na pierwszy rzut oka słuszny, ale niewykonalny, bo… – Prawo uniemożliwia nam obniżkę opłat jedynie dla części mieszkańców – odpowiada Michał Sztybel. Zgodnie z ustawą miasto jest organizatorem systemu odbioru śmieci, ale musi się on bilansować. Krótko mówiąc – nie ma chociażby możliwości zarabiania na systemie. – Wszystkie kary, które wpłyną do miasta, będą musiały być wydane na system odpadów. I dopiero wówczas możliwe są obniżki – dodaje Sztybel. Na czerwcowej sesji rady miasta radni przegłosowali zresztą zapowiadaną od dawna obniżkę – o złotówkę. Od 1 sierpnia stawka dla jednej osoby będzie wynosiła więc 21 złotych.
Osobną kwestią są opłaty dla przedsiębiorców. Na łamach MetropoliaBydgoska.PL opisywaliśmy już przypadek piekarni z Czyżkówka, której właścicielka płaci co miesiąc 1200 złotych. We wtorek rozmawialiśmy z innych przedsiębiorcą, którego opłaty sięgają 500 złotych. Na spotkanie przyniósł on listę miast i gmin, gdzie obecny był Komunalnik. – Może pan znać nazwiska prezydentów czy burmistrzów, którzy tam rządzą. To pana koledzy z partii. Mogliście zasięgnąć opinii co do jakości odbiorów – wytykał Sztyblowi. Tyle że to właśnie rekomendacje z Wałbrzycha, miasta ponad 100-tysięcznego (podobna liczba bydgoszczan zamieszkuje trzy sporne sektory), utorowały drogę do Bydgoszczy firmie z Dolnego Śląska.
Kto doprowadzi do zmiany na lepsze?
Na wtorkowym spotkaniu ponownie padły zapewnienia o woli poprawy jakości usług. Tym ma zająć się wspomniany Cisowski. W rozmowie z naszym portalem deklaruje, że udało mu się zdiagnozować problem. Największym jest wydajność niektórych pracowników. – Odbierają w trakcie zmiany zaledwie kilkadziesiąt pojemników. Tymczasem norma wynosi 600 – twierdzi. I dodaje, że ma za zadanie uporządkować między innymi podział brygad na sektorach. – U mnie poszczególne ekipy zawsze obsługują te same rejony – wskazuje.
Zdaniem Cisowskiego w rychłej poprawie obsługi ma pomóc wprowadzenie systemu wystawiania pojemników przez posesję. – Niektórzy pracownicy będą to robili od wczesnych godzin porannych, aby brygada podjeżdżająca samochodem nie musiała się tym zajmować – deklaruje. Problem w tym, że od początku trwania umowy pracownicy Komunalnika powinni zarówno wystawiać, jak i odstawiać pojemniki do punktów wywozu. – Dlaczego tego nie robili? – pytamy. – Każde miasto ma w tym zakresie inne regulacje – słyszymy od Adriana Cisowskiego. – Ale bydgoski regulamin precyzyjnie to określa – ripostujemy. – I to był nasz błąd – przyznaje Cisowski.
MATERIAŁY DO POBRANIA
Z jego koncyliacyjnego tonu można wywnioskować, że żarty się skończyły (albo to tylko pozory). Reakcja Komunalnika jest jednak mocno opóźniona. I nie wiadomo czy, biorąc pod uwagę deklaracje prezydenta Bruskiego, nie – spóźniona. Jak się dowiedzieliśmy, w ciągu kilku dni ma dojść do spotkania pomiędzy przedstawicielami ratusza a reprezentantami Komunalnika. – Mam nadzieję, że wypracujemy na nim wspólne rozwiązania – przekonuje Adrian Cisowski.
Zobacz również:
Byłem pracownikiem Komunalnika. Po kilku tygodniach musiałem powiedzieć: Dość!
Zapowiedź ratusza w tym względzie jest tyleż oczywista, co napisana w dość ogólnym tonie. Powód? – O wszystkich działaniach prawnych w pierwszej kolejności poinformujemy wykonawcę. Komunalnik do tej pory wszystko, co mówiliśmy, wykorzystywał bowiem przeciwko miastu – podkreśla Michał Sztybel. Miastu, które zresztą i tak wychodziło naprzeciw firmie z Wrocławia (z oddziałem w Nysie). Chociażby pośrednicząc w rozmowach z ProNaturą, która od kilku tygodni jako podwykonawca realizuje odbiory z terenów Osowej Góry czy Flisów.
Początek czy koniec gry?
Kluczowe pytanie, które na razie – ze względu na powściągliwość ratusza – pozostanie bez odpowiedzi brzmi: Czy miasto ma na tyle silne argumenty, aby zerwać umowę z Komunalnikiem. Do tej pory jak mantrę Sztybel powtarzał, że wykonawcę chronią zapisy specustawy o COVID-19 przyjętej przez parlament w związku z epidemią koronawirusa. Zresztą, wczytując się dokładnie we wtorkową deklarację Rafała Bruskiego, możemy znaleźć informację o „rozpoczęciu działań” mających doprowadzić do zmiany wykonawcy. A to ani nie musi być proste, ani szybkie.
Gra na czas jest zresztą powszechną praktyką w przypadku odbioru odpadów z osiedli Fordonu, Śródmieścia czy wspomnianej wyżej północno-zachodniej części Bydgoszczy. W minionych miesiącach padały kolejne daty, po których sytuacja miała się unormować. A że tak się nie stało – nikogo, a zwłaszcza mieszkańców tych sektorów przekonywać nie trzeba. Dlatego do każdej deklaracji, i to zarówno ze strony Komunalnika, jak i władz miasta, należy podchodzić z uzasadnioną rezerwą.
W sobotę z Gorzowa Wielkopolskiego do Bydgoszczy mają przyjechać dodatkowe pojazdy wraz z załogami. Będą miały za zadanie posprzątać zaniedbane rejony miasta. To jednak kolejne działanie akcyjne, a nie – systemowe. Nadal otwartą kwestią jest więc, czy miasto jest w stanie zerwać umowę z Komunalnikiem czy jedynie wysyłać ostrzegawcze sygnały. Zresztą, niektórzy już w żadne z tych działań nie wierzą. – To bzdury – rzucił, wychodząc, jeden z wyraźnie niezadowolonych mieszkańców ulicy Grunwaldzkiej.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022
Rafał „Szambiarz” rządzi w Warszawie a nasz Rafał…?
Skandal, że Rada Miasta nie potrafi opanować bałaganu z odpadami.Panie Sztybel marne tlumaczenie koronawirus rozumiemy ale nie bierze Pan zupełnie pod uwage bardzo istotnych zagrożeń dla naszego zdrowia: brud, szcxury, rybactwo itp. Z wyrazami szacunku i nadzieją na szybką zmianę firmy