Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Niejasne okoliczności dymisji dyrektora bydgoskiej GDDKiA. Jest już konkurs na jego następcę

Dodano: 25.02.2019 | 16:58

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Jarosław Gołębiewski pełnił funkcję dyrektora bydgoskiego oddziału GDDKiA przez dwa lata - od lutego 2017 roku.

Fot. GDDKiA / mat. prasowe

– Na czwartek zostałem wezwany do Warszawy. O moim odwołaniu dowiedziałem się dopiero na miejscu, ale jego powodów w zasadzie nie poznałem – mówi w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL Jarosław Gołębiewski, były już dyrektor bydgoskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Twierdzi też, że nic nie wie o tym, aby jego odwołanie miało drugie, polityczne dno. Od piątku poszukiwany jest z kolei już jego następca.

Informację o dymisji Gołębiewskiego podaliśmy jako pierwsi w czwartek późnym wieczorem. Sygnały o niej otrzymaliśmy od dwóch niezależnych źródeł, udało nam się ją także potwierdzić u rzecznika prasowego GDDKiA Jana Krynickiego. Dużo trudniej było (i nadal jest) poznać przyczyny tej decyzji. Krynicki ograniczył się bowiem w rozmowie z nami do sformułowania, że „odwołanie dyrektora oddziału należy do kompetencji dyrektora generalnego”.

Jak się okazuje, powodów swojego odwołania nie zna również sam Gołębiewski. Podkreśla, że wcześniej nie docierały do niego sygnały, że zostanie zdymisjonowany. – Po prostu poproszono mnie, żebym przyjechał do Warszawy. Tam dowiedziałem się o odwołaniu – mówi i dodaje, że „w takich sytuacjach o decyzji nie dyskutuje”, ponieważ „mogłoby to dalej osłabić jego pozycję”. – Dyrektorem się bywa – kwituje. Fotel dyrektorski zajmował przez niemal dokładnie przez dwa lata – od końca lutego 2017 roku. Nadal pozostaje jednak pracownikiem bydgoskiej GDDKiA (był nim już w momencie nominacji).

Brak oficjalnych powodów dymisji Jarosława Gołębiewskiego sprawia, że rozszerzyło się pole do kreślenia ewentualnych scenariuszy mających do niej doprowadzić. Jedno z naszych źródeł zasugerowało, że odwołanie mogło mieć podłoże polityczne. Konkretnie – chodzi o domniemany konflikt pomiędzy byłym już dyrektorem a wojewodą Mikołajem Bogdanowiczem. Ten ostatni miał być niezadowolony z sytuacji związanej z budową S5 i piętrzącymi się problemami. Jako że jest to inwestycja rządowa, rykoszetem miała trafiać w urząd wojewódzki. Co na to Gołębiewski? – Nie odczułem, żeby był między nami jakiś konflikt. Co więcej, występowaliśmy razem na konferencjach czy briefingach. Jeśli było drugie dno tej sprawy, to ja o tym nie wiem – zaznacza. W podobnym tonie wypowiada się sam Bogdanowicz. – Jeszcze dzień przed dymisją (w minioną środę – red.) rozmawialiśmy między innymi o nowych wytycznych Komisji Europejskiej w sprawie dofinansowania budowy obwodnic. Dla mnie to sprawa ważna ze względu na rejon, z którego się wywodzę, interesuje mnie bowiem budowa obwodnicy Strzelna – mówi nam wojewoda. I dodaje, że o dymisji Gołębiewskiego dowiedział się z… sms-a od niego samego. – Nie było między nami konfliktu – zapewnia Bogdanowicz.

Niejasne okoliczności dymisji dyrektora bydgoskiej GDDKiA. Jest już konkurs na jego następcę

Zobacz również:

Dyrektor bydgoskiej GDDKiA zdymisjonowany. Czy czeka nas krach na budowie S5?

Sam Gołębiewski uważa, że wytłumaczenie może być prostsze i chodzić faktycznie o niepokoje przy budowie drogi ekspresowej S5. Przypomnijmy, że kilka tygodni temu do GDDKiA trafiło pismo od Impresa Pizzarotti, wykonawcy odcinków Nowe Marzy – Dworzysko, Dworzysko – Aleksandrowo oraz Białe Błota – Szubin z żądaniem „finansowego zrównoważenia kontraktów”. Czyli – zwiększenia nakładów na inwestycję. Jeżeli nie zostanie spełnione, niewykluczony jest scenariusz, że Włosi zejdą z placu budowy, co jeszcze bardziej opóźni i tak już przesunięte na 2020 rok zakończenie robót. Konieczna byłaby wówczas inwentaryzacja robót oraz rozpisanie nowego przetargu. Sezon budowlany 2019 zostałby więc de facto spisany na straty.

Jakich kwot oczekuje wykonawca? Tutaj na razie również trudno o konkrety. Choćby dlatego, że GDDKiA stoi na stanowisku, że pismo od Impresy nie zostało sformułowane zgodnie z zapisami kontraktu. Mimo to, na dniach Włosi mają otrzymać na nie odpowiedź. – Są tam zapisane ogólne kwoty określone procentowo. Analizujemy to, ale jaka będzie odpowiedź – nie umiem powiedzieć – mówi Jarosław Gołębiewski. Czas nagli, bo 15 marca kończy się na budowie tzw. przerwa zimowa i GDDKiA będzie mogła (musiała) rozliczać wykonawców z postępów. A te w przypadku „włoskich” odcinków S5 prezentują się bardzo słabo. Jak już podawaliśmy, na odcinku Nowe Marzy – Dworzysko wykonano jedynie nieco ponad 20 procent wszystkich prac, niewiele lepiej jest na odcinku Dworzysko – Aleksandrowo. Z kolei na odcinku Białe Błota – Szubin stan zaawansowania (dane na koniec stycznia) wyniósł 37 procent.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Piotr Król, który przygląda się turbulencjom przy kluczowej dla regionu inwestycji, uważa, że sprawa może zakończyć się w sądzie. – To jeden ze scenariuszy, jeśli Impresa Pizzarotti zejdzie z placu budowy. Jeśli będzie kontynuować prace, to mam nadzieję, że ostatnio podawane terminy zostaną dotrzymane – analizuje Król. I dodaje, że roszczenia są efektem rozmów z udziałem włoskich wykonawców autostrad i dróg ekspresowych, do których doszło w ambasadzie Włoch w styczniu. Wówczas w Polsce gościł wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini (spotkał się między innymi z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim).

Król przekonywał też, że liczy, iż centrala GDDKiA „jak najszybciej” umocuje w Bydgoszczy nowego dyrektora. Już w piątek ogłoszono konkurs na to stanowisko. Na złożenie aplikacji jest niewiele czasu – termin mija w czwartek, 7 marca. Wyselekcjonowani kandydaci będą musieli przygotować prezentację na wskazany temat, a także odbyć rozmowę kwalifikacyjną. Do czasu wyłonienia nowego dyrektora bydgoskim oddziałem będzie kierował dotychczasowych zastępca ds. inwestycji Zbigniew Szymczak.