Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Pajęcza sieć powiązań na moście Uniwersyteckim. Czy inwestycji potrzebny jest zewnętrzny audyt?

Dodano: 05.02.2021 | 07:00

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Most Uniwersytecki jest zamknięty do odwołania. Wiosną ma być wykonane jego podparcie, a w ciągu kolejnych miesięcy - właściwa naprawa uszkodzonych mocowań want.

Fot. Szymon Fiałkowski

Po tygodniu od zamknięcia mostu Uniwersyteckiego rośnie liczba pytań, ale niekoniecznie – liczba odpowiedzi. Lista powiązań pomiędzy podmiotami zaangażowanymi obecnie w wyjaśnianie przyczyn wad jego konstrukcji każe postawić kolejne pytanie – czy to jeszcze konflikt naukowo-techniczny czy już konflikt interesów.

Zamknięcie w ubiegły piątek liczącego zaledwie siedem lat (otwartego w grudniu 2013 roku) mostu przez Brdę w naturalny sposób wywindowało je do miana miejskiego tematu numer jeden. Zwłaszcza że ekspertyza profesora Krzysztofa Żółtowskiego, która pod koniec stycznia trafiła do Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej (i stała się podstawą do wyłączenia z użytku przeprawy) jedynie uruchomiła lawinę pism – oświadczeń, odpowiedzi i polemik. Nawet najbardziej uważnym odbiorcom może udzielić się więc chaos informacyjny. Spróbujemy zatem usystematyzować to, co do tej pory przekazały dyskutujące strony (jeżeli chronologia zdarzeń jest Państwu znana, można przejść do akapitu „W sieci powiązań”).


Dotychczas o zamknięciu mostu Uniwersyteckiego i jego następstwach pisaliśmy:
Most Uniwersytecki zamknięty do odwołania. Jego naprawa potrwa przynajmniej kilka miesięcy
Wykonawcy mostu Uniwersyteckiego zabrali głos. „Nie stwierdzono żadnych błędów na etapie budowy mostu”
Kocioł uniwersytecki. O zamknięcie mostu przez Brdę spiera się coraz więcej stron


W piątek, 29 stycznia światło dzienne ujrzał więc protokół podpisany przez prof. Żółtowskiego, w którym czytamy między innymi, że „biorąc pod uwagę ocenę wizualną konstrukcji i przeprowadzone obliczenia” wnioskuje on o „natychmiastowe przystąpienie do zabezpieczenia konstrukcji i naprawy”. Chodzi o mocowania want, czyli lin podwieszających część konstrukcji przebiegającej nad Brdą. Z analiz wynika, że aż osiem z nich znajduje się w fatalnym stanie. Cztery z nich mogłyby teoretycznie urwać się pod ciężarem własnym pomostu. „W obecnym stanie technicznym konstrukcja mostu Uniwersyteckiego jest bezpośrednio zagrożona awarią mogącą doprowadzić do katastrofy budowlanej” – podkreśla prof. Żółtowski. Dyrektor ZDMiKP Wojciech Nalazek tego samego dnia oznajmia dziennikarzom, że konieczne jest zamknięcie mostu i wykonanie niezbędnych napraw. Wskazuje też, że ekspertyza sugeruje, iż błędy popełniono na etapie projektowym.

Sugestia ta automatycznie wywołuje do tablicy spółkę Transprojekt Gdański i głównego projektanta mostu Uniwersyteckiego – Tadeusza Stefanowskiego. Firma udziela jedynie lakonicznych wyjaśnień o „pracach nad ekspertyzą” (która – jak przekazali bydgoscy drogowcy – została wysłana do Transprojektu dopiero we wtorek, 2 lutego). Ze Stefanowskim kontakt jest utrudniony, z naszych informacji wynika, że ze spółką rozstał się już kilka lat temu. Naszej redakcji do dzisiaj nie udało się uzyskać od niego komentarza.

Głos zabierają za to, i to już w poniedziałek, 1 lutego, wykonawcy mostu – spółki Mosty Łódź (lider konsorcjum realizującego wartą ponad 200 milionów złotych inwestycję) oraz Gotowski. Zapewniają, że na etapie budowy „nie stwierdzono żadnych błędów”. Przypominają, że wszystkie prace realizowane były (i nadzorowane) przez ZDMiKP. A próby obciążeniowe mostu, kluczowy dla niego test, przeprowadziły: zespół badawczy z Politechniki Świętokrzyskiej oraz Akredytowane Laboratorium Badawcze Aspekt z Katowic.

Języczkiem u wagi staje się natomiast postawa Politechniki Gdańskiej, uczelni, z którą związany jest prof. Krzysztof Żółtowski. W oświadczeniu przekazanym we wtorek odcina się bowiem ona od wniosków płynących z ekspertyzy. Tłumaczy, że „w opinii ekspertów uczelni analizy przedstawione w dokumencie nie upoważniają do podjęcia tak radykalnych kroków jak natychmiastowe, całkowite wyłączenie obiektu z eksploatacji”. Reaguje na to prezydent Rafał Bruski, zabierając jedyny – jak dotąd – raz głos w sprawie mostu Uniwersyteckiego. Pisze bowiem do rektora politechniki profesora Krzysztofa Wildego, aby ten udostępnił nazwiska ekspertów i dokumenty, które pozwolą miastu wystąpić o otwarcie przeprawy (w obecnej sytuacji ma być zamknięta nawet do jesieni). ZDMiKP tymczasem ogłasza, że o sytuacji z mostem będzie informować jedynie za pośrednictwem raportów na swojej stronie internetowej. „Przyjęta formuła pozwoli przekazać Państwu wyłącznie rzetelne informacje o podjętych i realizowanych działaniach naprawczych” – czytamy na stronie drogowców (tak jakby odpowiedzi na pytania dziennikarzy miały prowadzić do jakichkolwiek nierzetelności).

W sieci powiązań

Postawa Politechniki Gdańskiej mogła początkowo dziwić, a stanowczość oświadczeń w połączeniu z brakiem nazwisk – zastanawiać. Do naszej redakcji we wtorek stanowiska dystansujące się od tez prof. Żółtowskiego (które faktycznie postawił w ramach własnej działalności gospodarczej na zlecenie spółki Kormost) dotarły bowiem w dwóch formach. Przed godziną dziesiątą – z nazwiskiem prof. Wildego, po jedenastej – już bez tego nazwiska. Co ciekawe, rzecznik uczelni Maciej Dzwonnik to pierwsze w rozmowie telefonicznej nazwał „nieoficjalnym”, co wydaje się zastanawiające z uwagi na formę pisemną oraz fakt, że drugim z adresatów było – uwaga – ZDMiKP.

Wydawałoby się, że kosmetyczna zmiana polegająca na usunięciu nazwiska nie ma większego znaczenia. Tyle że rektor Wilde jest również specjalistą z branży mostowej. A w czwartek Politechnika Gdańska oświadczyła, że „została zaproszona do współpracy przez projektanta obiektu – firmę Transprojekt Gdański”. Uczelnia twierdzi także, że w przypadku mostu Uniwersyteckiego „ocena ryzyka wystąpienia katastrofy budowlanej powinna być gruntownie uzasadniona, co wymaga wieloaspektowej i jeszcze bardziej szczegółowej analizy”. Ale mimo to „eksperci z Wydziału Inżynierii Lądowej i Środowiska PG podzielają pogląd, że obiekt powinien zostać poddany pracom naprawczym”. Wątpliwości niewymienionych w dalszym ciągu z nazwisk ekspertów budzi natomiast fakt, że „występowanie deformacji w zakotwieniach lin stwierdzono w lipcu 2020 r., a mimo tego, zgodnie z ich wiedzą, nie podjęto wówczas decyzji o ograniczeniu ruchu na moście oraz nie prowadzono od tamtego czasu obserwacji obiektu w trakcie ograniczonej eksploatacji”.

Na to oświadczenie zareagowali drogowcy. Zarzucili przedstawicielom politechniki niekonsekwencję (opinię o zbyt radykalnej decyzji o zamknięciu mostu zestawili z sugestią o konieczności szybszych działań zaradczych jeszcze w ubiegłym roku). Ale ujawnili też, że 11 sierpnia doszło do wideokonferencji z udziałem przedstawicieli miasta, ZDMiKP, prof. Żółtowskiego, a także przedstawiciela wykonawcy – Marka Gotowskiego, Ewy Kordek-Klenowskiej z Transprojektu Gdańskiego i Stefanowskiego.

Strony spotkania ustaliły, że wykazaną zmianę zakotwień want należy poddać szczegółowej ocenie

tłumaczy Tomasz Okoński, rzecznik drogowców. I dodaje, że informację taką Stefanowski miał przekazać przedstawicielom Politechniki 11 i 12 sierpnia. Półtora tygodnia później wprowadzono ograniczenia w ruchu na moście – nie mogły się po nim poruszać ciężarówki, a kierowcy autobusów musieli zwalniać do 30 kilometrów na godzinę.

Wydawałoby się, że tarcia na linii Żółtowski – politechnika można by zrzucić na karb naukowego sporu (w najlepszym wypadku) lub wewnątrzuczelnianej wojny podjazdowej (jakich w środowisku akademickim nie brakuje). Ale pojawia się nowy ślad, który pozwala spojrzeć na sprawę pod innym kątem. Otóż z dużą dozą prawdopodobieństwa można wskazać nazwiska ekspertów Wydziału Inżynierii i Środowiska PG, którzy poddają w wątpliwość ekspertyzę prof. Żółtowskiego. To bowiem grupa naukowców, która… pracowała przy budowie mostu Uniwersyteckiego.

Dla firmy Gotowski Politechnika Gdańska stanowiła zaplecze naukowe w trakcie wznoszenia obiektu. „Obejmowało ono  między innymi symulacje komputerowe niezbędne do bezpiecznego montażu konstrukcji, określając etapowość prac związanych z podwieszaniem pomostu” – czytamy we wprowadzeniu do artykułu z branżowego kwartalnika „Mosty” z 2015 roku. Autorami tego artykułu (do którego udało nam się dotrzeć) są m.in. prof. Krzysztof Wilde, prof. Jacek Chróścielewski oraz dr Mikołaj Miśkiewicz (dziś już po habilitacji) i dr Łukasz Pyrzowski. Wszyscy są nadal pracownikami PG, w dodatku w komplecie wchodzą w skład Katedry Wytrzymałości Materiałów. Współautorem tekstu jest Marek Gotowski i współpracownicy ze spółki Gotowski. Strony wyraźnie chwalą w nim współpracę. „Bieżąca, w trakcie budowy, współpraca zespołu wykonującego analizy teoretyczne z wykonawcą obiektu, firmą Gotowski sp. z o.o., na podstawie perfekcyjnie przygotowanej przez jej zespół projektowy dokumentacji warsztatowej, pozwoliła na zakończenie zadania z pełnym sukcesem” – czytamy w artykule.

Punkty styczne i punkty zwrotne

O innych powiązaniach stron związanych z budową mostu Uniwersyteckiego pisaliśmy już wcześniej. Chodzi o spółkę Kormost, która w ubiegłym roku wygrała przetarg na dokonanie przeglądów technicznych kilku obiektów inżynierskich na terenie miasta. W ramach postępowania firma wzięła na swoje barki między innymi wykonanie analiz dotyczących mocowań want mostu na Brdzie, który realizowała spółka Gotowski. Obie są jednak powiązane i kontrolowane przez rodzinę Gotowskich. W związku z tym zapytaliśmy ZDMiKP, czy bierze pod uwagę konieczność wykonania kontrekspertyzy i czy nie zauważa tu możliwości wystąpienia konfliktu interesów. Odpowiedzi do tej pory się nie doczekaliśmy.

Pytanie to postawiliśmy także w środę w rozmowie z prof. Żółtowskim. Nie umniejszając jego kwalifikacji i doświadczeniu zapytaliśmy wprost, czy takie powiązanie nie stawia go w problematycznym położeniu. Ten jednak zaprzeczył. – Oczywiście, że wiedziałem o powiązaniach obu spółek. Jesteśmy środowiskiem, które się doskonale zna. Ale pan Gotowski jest moim zdaniem ostatnią osobą, która chciałaby, żeby na moście był jakiś problem – podkreśla Żółtowski w rozmowie z naszym portalem.

O ile protokół ekspertyzy z 28 stycznia zawiera już zdecydowane zalecenia naprawy mostu, o tyle takich nie ma w grudniowym, liczącym ponad 100 stron raporcie opublikowanym przez ZDMiKP. Na ostatniej stronie pojawia się jedynie wskazówka o zaleceniu ograniczenia ruchu pojazdów o masie powyżej 10 ton (wprowadzone już w sierpniu) czy obserwacji konstrukcji. „Kluczowym dla dalszych decyzji związanych z mostem będzie badanie wytrzymałości stali S420M pobranej z blachy o grubości 40 mm” – wskazuje Żółtowski w podsumowaniu.

Takie badania miały być przeprowadzone w styczniu i – jak wskazuje prof. Żółtowski – wykonał je Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy. Badania miały dać odpowiedź, czy sytuacja jest krytyczna czy też stal (S420M to specjalny model stosowany przy budowach mostów) posiada jeszcze jakieś rezerwy wytrzymałości. – Dzięki tym badaniom zaktualizowaliśmy parametr materiału. Szukaliśmy w wynikach pola do innych decyzji, ale na te nie było miejsca – zaznacza prof. Żółtowski. W czwartek o podsumowanie wyników poprosiliśmy też UTP, ale do momentu publikacji artykułu wiadomość zwrotna do nas nie dotarła.

Każdy chce coś ugrać

Sprawa mostu Uniwersyteckiego w Bydgoszczy przestała być już kwestią stricte techniczną. Wywołała ogólnomiejską debatę o stanie infrastruktury. A to chętnie podchwycili także lokalni politycy. W rolach głównych pojawiają się, co naturalne, działacze Prawa i Sprawiedliwości. Radni Jarosław Wenderlich, Grażyna Szabelska i Bogdan Dzakanowski w środę zorganizowali na trasie Uniwersyteckiej konferencję prasową, podczas której zapowiedzieli złożenie wniosku o zwołanie nadzwyczajnej sesji rady miasta. Zaapelowali również o powołanie sztabu kryzysowego. – To już trzeci obiekt, który jest ograniczony lub wręcz zamknięty (kolejne dwa to Wiadukty Warszawskie i wiadukt północny na ul. Wojska Polskiego). Będziemy domagali się wyjaśnienia tej bulwersującej sprawy od prezydenta Rafała Bruskiego i ZDMiKP, bo na razie nie ma żadnego stanowiska ani żadnych dymisji w ZDMiKP czy urzędzie miasta – przekonywał Wenderlich, szef klubu radnych PiS i wiceminister w kancelarii premiera.

Po chwili Dzakanowski zapewniał, że budowa mostów „to nie jest sprawa polityczna”, a „mostów nie buduje strona czerwona czy czarna”. Jego deklaracji szybko nie wytrzymał jednak sam Wenderlich. Gdy zapytaliśmy go o zasadność zwoływania sesji, która – co prawdopodobne – zamieni się w festiwal połajanek i politykowania, odpowiedział, że zaproszone i wysłuchane powinny być wszystkie strony związane z inwestycją. – Nie wysuwamy oskarżeń, nie mówimy, że winny jest X lub Y – podkreślał Jarosław Wenderlich. Ale gdy zauważyliśmy, że chwilę wcześniej sugerował dymisje w ratuszu lub wśród drogowców, zdecydował się na… atak personalny. – Mam nadzieję, że Metropolia Bydgoska wspierana przez ratusz na pewno wnikliwie zbada tę sprawę – wypalił wiceminister.

Zdenerwowanie Wenderlicha można wyjaśnić tym, że w ciągu zaledwie kilku minut zaprzeczył sam sobie. A to wszystko w obecności aż dwóch ekip Telewizji Polskiej, z których jedna – wnioskując po rozłożonym sprzęcie – realizowała przekaz na żywo. Ale i tak kuriozalnie wygląda próba deprecjonowania jakiejkolwiek redakcji przez polityka partii, która corocznie z podatków przekazuje na nachalną propagandę rządowej telewizji 2 miliardy złotych. Ostatecznie po konferencji Wenderlich – już poza kamerami – za swoje słowa przeprosił.

Na wniosek klubu radnych PiS (złożony w środę) sesja powinna zostać zwołana w ciągu siedmiu dniu. Przewodnicząca Monika Matowska jak dotąd tego jednak nie zrobiła. „Z nieznanych nam powodów docierają głosy o próbie obstrukcji, a wręcz o braku sesji. Apeluję do Pani Przewodniczącej, by schować partyjne barwy. (…) Brak niezwłocznego zwołania sesji każe postawić pytanie: czemu radni Platformy Obywatelskiej nie chcą dyskutować o problemach mieszkańców? Czy zależy Wam na prawdzie?” – pyta Wenderlich w liście otwartym do Matowskiej przekazanym mediom w czwartkowy wieczór.