Ruszył proces po tragedii na rondzie Inowrocławskim. „To był cichy wypadek”
Dodano: 12.05.2022 | 14:00Na zdjęciu: W miejscu wypadku nadal płoną znicze, pojawiły się także pluszowe maskotki.
Fot. Błażej Bembnista / archiwum
W bydgoskim Sądzie Rejonowym rozpoczął się w czwartek (12 maja) proces po śmiertelnym wypadku, do którego doszło na rondzie Inowrocławskim. Zginęła w nim 12-letnia dziewczynka. Na ławie oskarżonych usiadło dwóch kierowców. – To był cichy wypadek, nie było śladów hamowania – relacjonował w sądzie jeden ze świadków.
Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w czerwcu ubiegłego roku. Na rondzie Inowrocławskim zderzyły się dwa auta osobowe: seat i volkswagen passat. Z pierwszych ustaleń śledczych wynikało, że to właśnie kierowca seata miał dokonać niewłaściwego manewru zmiany kierunku ruchu jazdy, w wyniku czego zderzył się z vw passatem, który następnie zjechał na chodnik i uderzył w sygnalizator. Ten się przewrócił i przygniótł 12-letnią dziewczynkę, która oczekiwała na zielone światło, aby móc przejść na drugą stronę jezdni. 12-latka zginęła, a stojący obok 83-letni mężczyzna został ranny.
Śledczy z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe akt oskarżenia do sądu wysłali w połowie stycznia br. Na ławie oskarżonych zasiedli obaj kierowcy. W czwartek rozpoczął się proces w tej sprawie, choć jeszcze przed jego rozpoczęciem, obrońca jednego z kierowców złożył dość niespodziewanie wniosek o to, aby wyłączyć jego jawność. – Uważam, że brak jawności jest interesem wszystkich stron, jak i dobra tego procesu – mówił mec. Tymoteusz Paprocki. Wniosku nie poparli jednak zarówno prokurator, jak i oskarżyciele posiłkowi oraz obrońcy drugiego z oskarżonych kierowców. – W mojej ocenie, nie zachodzą podstawy takie, które wymagałyby, aby ten wniosek został poparty – kontrargumentował prok. Przemysław Szurka z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Południe, która nadzorowała śledztwo w tej sprawie. Sędzia Bartosz Lau uznał, że proces może być przez media relacjonowany.
„Przyznaję się do popełnienia czynu, ale nie przyznaję się do winy”
Prok. Szurka następnie odczytał akt oskarżenia. Kierowcy seata, śledczy zarzucili, że gdy ten jechał autem ul. Kujawską od Alei Jana Pawła II w stronę Brzozy, wykonał nieuprawniony manewr skrętu w lewo, przy czym nie obserwował jezdni i nie ustąpił pierwszeństwa, przez co doprowadził do zderzenia z vw passatem. Kierowcy drugiego pojazdu, prokuratura zarzuciła z kolei umyślne naruszenie zasad, co oznacza, że po uderzeniu przez kierowcę seata, zaniechał manewrów obronnych, które zmierzałyby do uniknięcia tragedii, a w ocenie prokuratury mógł to zrobić. Obu mężczyznom postawiono zarzut z art. 177 p. 2 kodeksu karnego. Zgodnie przed sądem nie przyznali się do winy. Jeden z kierowców powiedział: – Przyznaję się do popełnienia czynu, ale nie przyznaję się do winy.
Jak mówił kierowca seata w krótkiej przemowie, cała ta sytuacja jest dla niego niezwykle ciężka. Nie chciał jednak składać wyjaśnień i nie odpowiadał na pytania. Drugi z kierowców opisywał, jak to zdarzenie wyglądało z jego perspektywy. – Jechałem do pracy volkswagenem passatem. Na rondo wjechałem z kierunku Brzozy pasem środkowym z prędkością ok. 50 km/h. Miałem zielone światło. W momencie, kiedy wjeżdżałem ul. Kujawską i zjeżdżałem z ronda, poczułem uderzenie z prawej strony w przednie koło. Było to zdarzenie nagłe dla mnie, bo z tego pasa nie ma skrętu w lewo. W momencie uderzenia, górna część ciała przeszła na stronę pasażera, podparłem się prawą ręką o siedzenie. W moim mniemaniu auto odbiło w lewo. Chciałem hamować, ale w tej pozycji nie mogłem znaleźć pedału. W momencie, gdy wróciłem do pozycji wyprostowanej, zauważyłem, że jadę prosto na sygnalizator. Próbowałem jeszcze raz odbić kierownicą, ale w tym momencie wjechałem na krawężnik. Zostałem podbity do góry, uderzyłem głową w tapicerkę – opisywał sądowi i dodał na zakończenie: – W moim mniemaniu zrobiłem wszystko, aby uniknąć tego zdarzenia. Kierowca vw passata odpowiedział tylko na jedno pytanie swojego obrońcy, który zapytał, czy zauważył, aby kierowca seata sygnalizował manewr skrętu w lewo. – Nie widziałem tego – przyznał.
„Poinformowali, że moje córka nie żyje”
Jednym z oskarżycieli posiłkowych w procesie jest tata 12-letniej Wiktorii. Przed sądem złożył wyjaśnienia. Jak mówił, o wypadku dowiedział się, gdy był w pracy. – Zadzwonił do mnie patrol drogowy, że chcą się ze mną spotkać, ale nie powiedzieli w jakiej sprawie – powiedział i dodał: – Dopiero po przyjeździe poinformowali, że moja córka Wiktoria nie żyje. Z mediów dopiero dowiedziałem się, co się wydarzyło. Ojciec przyznał jedynie, że gdyby obaj kierowcy poruszali się przepisowo, to uniknęliby tego zdarzenia.
Przebieg zdarzenia opowiadał także ranny w tym wypadku 83-letni mężczyzna. Jak mówił, skutki wypadku odczuwa do dzisiaj. – Przechodziłem ul. Kujawską i ja szedłem lewą stroną chodnika, a prawą stroną szła dziewczynka. Doszliśmy do przejścia dla pieszych, było zapalone czerwone światło. Ja podszedłem do sygnalizacji, aby ją włączyć. Dziewczynka podeszła tak samo i czekaliśmy na zmianę światła na zielone, aby przejść przez jezdnię.
Opisywał, że w pewnym momencie usłyszał huk, po czym został uderzony bokiem samochodu. – Pan widział pojazdy uczestniczące w zdarzeniu przed nim? – pytał sędzia Bartosz Lau. – Nie widziałem, słyszałem tylko huk. Zostałem uderzony przez samochód w nogę. Starszy mężczyzna przyznał, że dziewczynka miała rozbitą głowę, a on sam po wypadku nie mógł się podnieść, uskarżał się na bóle brzucha. – Mam połamaną nogę, złamane śródstopie, miałem dziurę w podudziu – wyliczał i podkreślił, że do dzisiaj ma pewne ograniczenia ruchowe, a lekarze skierowali go na leczenie rehabilitacyjne.
Zeznania pierwszego dnia procesu złożyło sześcioro świadków (siódmy z nich, który był bezpośrednim świadkiem zdarzenia, nie pojawił się dzisiaj w sądzie). Pierwsza z nich tak opisywała dzień, w którym doszło do tego tragicznego wypadku. – Stałam na światłach, na Jana Pawła II/Brzozowa. Szła dziewczynka i pan. Nie wiem, dlaczego zwróciłam uwagę na tę dziewczynkę, może dlatego, że sama mam córkę w tym samym wieku – mówiła i dodawała dalej: – Zatrzymała się przed przejściem, nadusiła i czekała na światła. Opisywała, że od strony Brzozy zauważyła uderzenie w samochód, który następnie „bezwładnie przeleciał przez to przejście”. – W pierwszym momencie wydawało się, że to auto uderzyło w tę dziewczynkę, potem to jednak sygnalizator ją uderzył. Jak dodawała, próbowano podejść do poszkodowanej 12-latki. – Pan, który pierwszy do niej podbiegł, powiedział, że to wypadek śmiertelny – przyznała.
„Widziałem starszego pana, nad którym samochód praktycznie przeleciał„
Drugi ze świadków relacjonował: – W tym feralnym dniu z moją żoną byliśmy odstawić jej samochód do mechanika i wracaliśmy od strony Inowrocławia. Zjeżdżaliśmy z powrotem do domu, chcieliśmy z Jana Pawła II skręcić na ul. Brzozową, jechałem skrajnie lewym pasem, który jest przeznaczony do skrętu w lewo w Brzozową. W momencie, gdy byłem mniej więcej na środku skrzyżowania, usłyszałem uderzenie. Instynktownie spojrzałem w stronę, skąd dobiegł hałas i zauważyłem rozjeżdżające się dwa samochody. Nie widziałem momentu uderzenia, ale widziałem moment, jak auta rozjeżdżają się od siebie, tak, jak po odbiciu kul bilardowych – powiedział i dodawał dalej: – W trakcie samego zdarzenia widziałem starszego pana, nad którym samochód praktycznie przeleciał, ale głównej poszkodowanej, dziewczynki, nie widziałem. Jak opisywał dalej, natychmiast zatrzymał pojazd i z niego wybiegł, a swojej żonie powiedział, że ma zadzwonić pod numer alarmowy 112.
Sędzia Bartosz Lau dopytywał świadka o to, czy ten widział, jaki manewr chcieli wykonać kierowcy pojazdów. – Nie zwróciłem uwagi na te samochody wcześniej. W momencie, kiedy te auta odbijały się od siebie, to vw passat był na pasie środkowym (służącym do jazdy na wprost i skrętu w lewo – dop. red.), a seat był po jego prawej stronie, tj. na skrajnym prawym pasie. Prokurator Przemysław Szurka zapytał z kolei, z jaką prędkością mogły te pojazdy się poruszać. – Ja skręcałem w ul. Brzozową ze skrajnie lewego pasa, a to jest zakręt ciasny i pod kątem 90 stopni – mówił świadek i przyznawał, że tamtędy jeździ przynajmniej dwa razy dziennie. – Tam należy zredukować prędkość do około 30-35 km/h. Byłem do tego manewru przygotowany, więc ja poruszałem się z prędkością 30 km/h, żaden samochód mijający mnie nie wzbudził mojej uwagi.
Przyznał, że zdarzenie widział przez przednią szybę i nie zwrócił uwagi na uszkodzenia pojazdów po samym zdarzeniu. Jak podkreślił, nie opuścił miejsca wypadku. – Starałem się zabezpieczyć ciało dziewczynki, oznaczyć miejsce wypadku trójkątem – wymieniał. Sędzia pytał też o to, czy rozmawiał z kierowcą vw passata. – On w szoku mówił, że został uderzony i nic nie mógł zrobić – podkreślił.
„Jest pewna wątpliwość”
Trzecia świadek tak opisywała tamten dzień: – Jechałam z mężem autem od strony Inowrocławia, byłam pasażerem i jechaliśmy skrajnie lewym pasem. Zamierzając skręcić w lewo, w pewnym momencie widziałam, że auto zjeżdża z toru jazdy i jedzie przed nami. Wyciągałam telefon, bo wiedziałam, że będzie potrzebna pomoc – mówiła, ale zastrzegła, że nie widziała samego momentu uderzenia. Kobieta rozmawiała także z kierowcą volkswagena.
To był cichy wypadek. Nie było żadnych śladów hamowania
– zeznawał z kolei mężczyzna, który w dniu wypadku zawoził samochodem swoje dziecko do przedszkola. – To było bardzo przykre i traumatyczne zdarzenie – przyznał. Jak je pamięta dzisiaj? – Jechałem w stronę ul. Brzozowej, stałem na czerwonym świetle. Odwróciłem się do syna, który siedział z tyłu. Jak podniosłem wzrok, to widziałem rozpędzony vw passat, który strąca słupek, oświetlenie dla pieszych i potrąca dziewczynkę. Pan, który był potrącony, odskoczył – opisywał. Jak dodawał, auto wbiło się następnie w skarpę. Świadek mówił synowi, by ten nie wychodził z auta, a sam ruszył na pomoc poszkodowanym. Opisał też zachowanie kierującego vw passata. – Wysiadł z auta, nie podszedł do poszkodowanych, stał przy aucie i mówił: mój samochód, mój samochód. Dopiero inny pan podbiegł i przykrył 12-latkę folią – mówił dalej.
Piąty świadek zeznający przed sądem, w dniu wypadku wyszedł na spacer z psem. – Ja tak naprawdę z tymi pieszymi szedłem, mam psa, który wszystkim wskoczyłby na ręce – mówił mężczyzna i dodał: – Skupiłem się na pojazdach dopiero w momencie, kiedy był między nimi jakiś dotyk. Jeden z pojazdów stoczył się na chodnik, zabierając starszego pana.
Ostatnim ze świadków był kierowca pojazdu komunikacji miejskiej. – Stałem autobusem na rondzie Inowrocławskim w stronę miasta i czekałem na zielone światło. Zerknąłem na lewo i widziałem leżącą osobę na przejściu i dwa samochody. Po około dwudziestu sekundach była zmiana cyklu świateł i przejechałem – dodawał. Sędzia odczytał zeznania świadka, jakie składał w toku postępowania.
Obrońcy jednego z oskarżonych kierowców złożyli z kolei wniosek o to, aby w toku procesu przesłuchani zostali kolejni dwaj świadkowie, którzy byli autorami oceny technicznej samochodu. – Jest pewna wątpliwość w tej sprawie, w ogóle pod uwagę nie wzięto stanu technicznego vw passata zarówno po uderzeniu przez seata leona, jak i uderzeniu w krawężnik – tłumaczył mec. Paprocki. W jego ocenie, opinia biegłego w sprawie stanu technicznego pojazdu, który został oceniony jako prawidłowy, był błędny. – Pytaniem kluczowym jest takie, czy mogło dojść do manewrów obronnych – dodawał.
Sąd po uwzględnieniu głosu stron, przychylił się do wniosku o przesłuchanie biegłych. Kolejna rozprawa w tej sprawie została wyznaczona na 14 lipca.