Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Sprawa hodowli zwierząt w Dobrczu wróci na wokandę. Prokuratura nie zgadza się z wyrokiem

Dodano: 28.12.2020 | 06:21
mec. Krzysztof Olkiewicz, mec. Szymon Domek, Izabela Ch.-G.

Wyrok w sądzie pierwszej instancji zapadł pod koniec lipca br.

Na zdjęciu: Śledczy nie zgadzają się z wysokością kary, jaką wymierzono w procesie dotyczącym hodowli zwierząt w podbydgoskim Dobrczu. Skierowali do sądu apelację. Tę mają zamiar skierować również obrońcy skazanych - adw. Szymon Domek i Krzysztof Olkiewicz.

Fot. Szymon Fiałkowski / archiwum

Śledczy z bydgoskiej prokuratury nie zgadzają się z wyrokiem, jaki zapadł w procesie dotyczącym hodowli zwierząt w Dobrczu. Skierowali właśnie apelację do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

Hodowlę psów na jednej z posesji w Dobrczu odkryto na początku lutego 2017 roku. Zwierzęta żyły tam w beznadziejnych warunkach higieniczno-sanitarnych, a co najmniej trzy psy zmarły. – To była największa likwidacja hodowli psów rasowych w Polsce – relacjonowali wówczas m.in. przedstawiciele Pogotowia dla Zwierząt, którzy brali udział w akcji.

Bydgoska prokuratura postawiła małżeństwu w sumie 28 zarzutów, które dotyczyły znęcania się nad zwierzętami (także ze szczególnym okrucieństwem) oraz oszustw. Oboje nie przyznawali się do winy, a wobec zatrzymanych stosowano tymczasowy areszt. Sprawa trafiła na wokandę bydgoskiego Sądu Rejonowego. Sam proces trwał kilkanaście miesięcy, a w jego toku przesłuchanych zostało ponad stu świadków, w tym m.in. biegli lekarze z zakresu weterynarii.

Sąd pierwszej instancji pod koniec lipca br., nieprawomocnie skazał Izabellę Ch.-G. na rok pozbawienia wolności, zaś jej męża Romana G. na osiem miesięcy więzienia, przy czym na poczet kary obojgu zaliczono już okres, w którym wobec nich był stosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Jednocześnie, małżeństwo zostało przez sąd oczyszczone z zarzutów oszustw. Ponadto, sąd orzekł wobec nich pięcioletni zakaz prowadzenia hodowli zwierząt oraz wpłacenie po 20 tysięcy złotych nawiązki na organizację zajmującą się opieką nad zwierzętami. Kara, jaką wymierzył Sąd Rejonowy w Bydgoszczy była znacznie łagodniejsza od tej, której domagała się Prokuratura Rejonowa Bydgoszcz-Północ. Śledczy żądali dla kobiety trzech lat pozbawienia wolności, a dla jej męża dwóch i pół roku za kratkami. – Oskarżeni dopuścili się niehumanitarnego traktowania zwierząt, przez co narazili je na cierpienia fizyczne, psychiczne, tworzyli bezpośrednie zagrożenia dla zdrowia i życia – argumentował podczas procesu Tomasz Brunke z prokuratury Bydgoszcz-Północ. Obrona z kolei wnosiła o uniewinnienie obu skazanych. W ich ocenie, hodowli w Dobrczu nie można nazywać „pseudohodowlą”, a także zwrócili uwagę na błędy proceduralne, jakie miały zostać popełnione w toku prowadzenia postępowania przygotowawczego.

Obie strony wystąpiły do sądu z wnioskiem o pisemne uzasadnienie wyroku. Prokuratura już skierowała do sądu wyższej instancji apelację od wyroku. – Nadal uważamy, że mieliśmy tam do czynienia z oszustwem – słyszymy w bydgoskiej prokuraturze. W ocenie śledczych, nabywcy zwierząt byli wprowadzani w błąd m.in. co do stanu zdrowia zwierząt i ich rasowości. Oceniają też, że sąd niesłusznie nie zastosował wobec obu skazanych zakaz posiadania zwierząt. Apelację od wyroku najprawdopodobniej skierują także obrońcy skazanych.

Szymon Fiałkowski