Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Brama prawie donikąd. Tomasz Kamiński i historia jego wypadku [WIDEO]

Dodano: 16.12.2021 | 08:15
Tomasz Kamiński Polonia Bydgoszcz

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Tomasz Kamiński (w niebieskim kasku) podczas domowego meczu Polonii Bydgoszcz z Morawskim Zielona Góra.

Fot. archiwum prywatne

Makabryczny wypadek przerwał w czerwcu 1994 roku przygodę z żużlem młodego zawodnika Polonii Bydgoszcz. Po latach kibice organizują na jego rzecz akcję pomocy.

Cieszę się, że dzięki mojemu wpisowi w mediach społecznościowych i rozpoczętej właśnie akcji ludzie przypomnieli sobie o kimś takim jak Tomasz Kamiński – mówi nam sam były zawodnik. Po jego głosie można wyczuć, że to właśnie pamięci brakuje mu najbardziej. I nie chodzi wyłącznie o to, że z wypadku, do którego doszło ponad 27 lat temu, niczego nie pamięta. Chodzi też o pamięć o tym, że kiedyś w składzie Polonii był taki żużlowiec.

W wieku kilkunastu lat trafił do szkółki „Gryfów”. Postawił na żużel. Wybrał zawodówkę w Zespole Szkół Drzewnych przy ulicy Toruńskiej, bo stamtąd musiał pokonać jedynie kładkę nad Brdą i już po chwili był na stadionie przy ulicy Sportowej. Licencję żużlową uzyskał w 1990 roku. Nie zaklinajmy rzeczywistości – nie był raczej materiałem na kolejnego mistrza świata. Ale znajdował się w składzie Polonii, która w 1993 roku sięgnęła po srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski, ustępując jedynie Sparcie Polsat Wrocław.

Walka na torze

Sezon 1994 miał być ostatnim sezonem Kamińskiego w wieku juniora. Nikt nie mógł przewidzieć, że będzie w ogóle ostatnim w jego krótkiej przygodzie ze speedwayem. Polonia, która zakończyła ten rok dopiero na ósmej pozycji, wolałaby o tym sezonie zapomnieć. Sam Kamiński większość wydarzeń z tego okresu musiał sobie przypominać z wycinków prasowych i relacji telewizyjnych.

Przełom maja i czerwca. To był dziwny żużlowy tydzień. Ekstremalne tempo rozgrywek ówczesnej I ligi (dzisiaj ekstraliga). W ciągu ośmiu dni zawodnicy Polonii rozegrali aż cztery mecze. Rozpoczęli, jeszcze pod koniec maja, efektowną wygraną nad Unią Tarnów. Potem było Boże Ciało i wyjazdowe derby z Apatorem (przegrane 43:47). Wreszcie – w sobotę, zaległy mecz ze Stalą Gorzów (także porażka 43:47). Ten maraton miał zakończyć w niedzielę, 5 czerwca, domowy pojedynek z Włókniarzem Częstochowa.

Zbliżała się połowa konfrontacji z zespołem spod Jasnej Góry. Siódmy bieg. Wówczas – bieg młodzieżowy. Po sześciu wyścigach „Lwy” prowadziły 20:16. Tomasz Kamiński miał po swoim pierwszym starcie na koncie dwa punkty. W kasku niebieskim zajął drugie pole startowe. Jego partnerem z pary był Maciej Głód. Rywalami – bracia Piotr i Sebastian Ułamkowie.

Taśma idzie w górę. I górą są goście z Częstochowy. Sebastian Ułamek startujący z pierwszego pola zajmuje miejsce przy krawężniku. Jego brat Piotr jedzie po zewnętrznej. Na wyjściu z pierwszego łuku w jego tylne koło uderza jednak motocykl kierowany przez Kamińskiego. Junior Polonii z impetem uderza w słupek przy bramie wyjazdowej z parku maszyn. Sama brama otwiera się, a Kamiński bezwładnie upada na ziemię. Natychmiast podbiega do niego grupa osób. Na archiwalnym nagraniu widać charakterystyczny gest dwóch osób wzywających karetkę. Jeden z kibiców siedzących w jednym z pierwszym rzędów łapie się za głowę. Jest jeszcze jedno istotne ujęcie – kołyszącego się prawego skrzydła bramy i lewego, które już po wypadku podnoszą z ziemi dwie kolejne osoby.

Walka o życie i odszkodowanie

Polonia przegrywa mecz 40:50. W tym samym czasie trwa jednak istotniejsza walka – stawką jest życie Kamińskiego. Poważny uraz czaszki. Śpiączka. Trepanacja. Noga wyrwana ze stawu biodrowego. Kilka najbliższych miesięcy 21-latek spędzi w szpitalach – najpierw Jurasza, potem MSW na Markwarta. Jak wspomina, jeszcze o kulach w tym samym roku pojawił się na stadionie Polonii. Na motocykl już nigdy nie wsiadł. – Nie miałem traumy, bo z wypadku niczego nie pamiętałem, ale lekarze nie pozwoliliby mi dalej jeździć – podkreśla.

Tomasz Kamiński twierdzi jednak, że zapominać zaczął o nim sam klub. Gdy wszedł któregoś razu do parku maszyn, jego boks był już opróżniony. – Nie było tam po mnie śladu. A przecież żyłem, nie byłem już zawodnikiem, ale człowiekiem potrzebującym pomocy – dodaje. Przyznaje jednak, że pamięta też akcję zbiórek pieniędzy do kasków podczas prezentacji meczów bydgoskiego klubu.

Nie ukrywa także, że to po prywatnych rozmowach podjął walkę o odszkodowanie. Jak przekonuje, nie za sam wypadek („w końcu to ja siedziałem na motocyklu”), ale za obrażenia, do których miała przyczynić się źle zabezpieczona brama. Ta sama, która po uderzeniu Kamińskiego otworzyła się, a jedno z jej skrzydeł runęło na ziemię.

Pięcioletnia batalia sądowa zakończyła się niepowodzeniem. W październiku 2000 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy oddala powództwo cywilne Kamińskiego. Wyrok ten zmienia się dopiero po apelacji. Sąd w Gdańsku w listopadzie 2001 roku przyznaje mu zadośćuczynienie – 20 tysięcy złotych. – Tyle kosztowała wtedy kawalerka – opisuje 48-letni dziś były zawodnik. Ale kawalerki nigdy sobie nie kupił. Nie kupił za te pieniądze nic. Bo nigdy ich nie otrzymał.

Walka z wiatrakami

O wyroku i klauzuli wykonalności wydanej w styczniu 2002 roku Kamiński dowie się wiele miesięcy później. Jak sam przekonuje – w 2004 roku. A to kluczowa data dla tej historii, bo rok wcześniej przestaje istnieć Bydgoski Klub Sportowy Polonia, wielosekcyjny klub, który de facto był zobligowany do wypłaty zadośćuczynienia.

Żużel w mieście nad Brdą ma ratować nowo powołane Bydgoskie Towarzystwo Żużlowe Polonia. Jak wiele klubów w Polsce, chętnie przejmuje tradycję, medale, puchary i zaszczyty. W tym wypadku, o dziwo, przejmuje nawet część zobowiązań. Ale tylko tę część, która potrzebna jest do dalszej jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ma spłacić braci Gollobów, Mirosława Kowalika, Jacka Krzyżaniaka czy Michała Robackiego oraz zobowiązania z tytułu organizacji turniejów Grand Prix. Łącznie – ponad 600 tysięcy złotych i – warunkowo – blisko 120 tysięcy dolarów. O pieniądzach dla Tomasza Kamińskiego nie ma tam ani słowa. Potem BTŻ wielokrotnie będzie podkreślał, że nie jest prawnym następcą BKS Polonia.

żużel Polonia BydgoszczZespół Polonii Bydgoszcz przed jednym z meczów ligowych w pierwszej połowie lat 90. Trzeci od prawej w górnym rzędzie – Tomasz Kamiński | fot. archiwum prywatne

Tomasz Kamiński pokazuje nam dokumenty od komornika. W 2006 roku zobowiązania wobec niego wzrosły do blisko 90 tysięcy złotych, dekadę później była to już kwota sześciocyfrowa. – Nie chcę, żeby sprawa się przedawniła, dlatego chodzę do komorników – mówi Kamiński. Ale na pytanie, czy wierzy, że kiedykolwiek otrzyma te pieniądze, odpowiada, że raczej nie. Bo nie ma od kogo ich wyegzekwować.

– Prawnicy mówią zresztą, że sprawa jest patowa – tłumaczy nam Piotr Hetzig, jeden z inicjatorów akcji pomocy byłemu żużlowcowi. Kamiński podobnych opinii usłyszał w minionych latach co najmniej kilka. – Jest w tym przypadku ofiarą systemu – dodaje Hetzig. Systemu, którego symbolem była próba odzyskania pieniędzy dla ekspolonisty z licytacji klubowego sztandaru sprzed kilkunastu lat.

Walka o pamięć

Hetzig wspólnie z Marcinem Stawlukiem, który w połowie ubiegłego roku zareagował na emocjonalny wpis Kamińskiego, organizują cykl licytacji. W tym celu powstał specjalny fanpage na Facebooku „Poloniści zawsze razem – pomagamy Tomkowi Kamińskiemu”. Pierwsze licytacje już wystartowały. Kupić można na nich między innymi kask Marcina „Siopka” Jędrzejewskiego, wiele cennych historycznie pamiątek klubowych – choćby proporczyków (także z czasów gwardyjskich), szalików oraz kostrzechzulek. Do sprzedaży ma trafić również plastron z podpisami zawodników uczestniczących w turnieju „Asy dla Tomasza Golloba”.

Przygotowania do akcji trwały już od wielu miesięcy. – W ubiegłym roku całe środowisko żużlowe było skoncentrowane na zbiórce na rzecz Niny (siostrzenicy sędziego Pawła Słupskiego chorującej na rdzeniowy zanik mięśni – dod. red.), gdzie do zebrania było aż 9 milionów złotych. Dlatego uznaliśmy, że nasze licytacje pojawią się później – wyjaśnia Piotr Hetzig. I dodaje, że akcja dla Tomasza Kamińskiego ma potrwać do początku sezonu żużlowego 2022.

CZYTAJ TAKŻE: Polonia Bydgoszcz przed sezonem 2022. Ogłosiła dwa terminy sparingów z Apatorem Toruń

Sam Tomasz Kamiński docenia akcję zainicjowaną przez kibiców. Nie ukrywa jednak, że nie chce, aby medialnie była ona rozpatrywana wyłącznie przez pryzmat pieniędzy. – Nie chcę później słyszeć hejtu, że Kamiński kupił sobie za to, na przykład, nowy samochód – deklaruje. Po wieloletniej rehabilitacji jest dzisiaj na rencie, ale także pracuje. – Wyszedłem na prostą – zaznacza.

I dlatego też tak ważne jest dla niego, żeby o nim jako o byłym żużlowcu po prostu pamiętać. Żeby hasło „Poloniści zawsze razem” było realną dewizą, a nie tylko pustym sloganem.


Tomasz Kamiński żużel BydgoszczTOMASZ KAMIŃSKI

ur. 12 lutego 1973 r. w Bydgoszczy | wychowanek Polonii Bydgoszcz, w sezonie 1993 srebrny medalista Drużynowych Mistrzostw Polski, uczestnik Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski oraz turniejów o Brązowy i Srebrny Kask; 5 czerwca 1994 roku uległ wypadkowi na stadionie przy ulicy Sportowej, po którym zmuszony był zakończyć karierę; mieszka obecnie w Białych Błotach.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
robson1448@wp.pl
robson1448@wp.pl
2 lat temu

raczej 2 od prawej bo 3 to Endy Smit