Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Czy Bydgoszcz to miasto dla młodych? Ważne głosy i pomysły na debacie Bydgoszcz G10

Dodano: 30.10.2023 | 13:13

Na zdjęciu: W debacie prowadzonej przez Macieja Bakalarczyka udział wzięli Sylwia Mularczyk (Młyny Rothera), Bartosz Wolski (Klubokawiarnia Zakład?), Iwona Waszkiewicz (zastępczyni prezydenta miasta), Maciej Grześkowiak (PESA) i Michał Grzybowski (Politechnika Bydgoska).

Fot. Paweł Rywolt

Bydgoszcz potrzebuje dużego festiwalu, wzmocnienia prestiżu miasta i działań promocyjnych na zewnątrz, by przyciągać i zatrzymywać młodych ludzi. To najważniejsze wnioski z debaty „Młode miasto” zorganizowanej przez stowarzyszenie Bydgoszcz G10 w Młynach Rothera. Spotkanie z przedstawicielami władz miasta, Pesy, Politechniki Bydgoskiej, Młynów i lokalnego biznesu to część większego projektu.

Stowarzyszenie Bydgoszcz G10 dostrzegając wyzwanie, jakim jest migracja młodych bydgoszczan do innych ośrodków, jak i wykorzystanie potencjału osób przybywających do miasta na studia, rozpoczęło projekt „Młode Miasto”. Jego celem jest analiza danych i opinii młodzieży oraz studentów o Bydgoszczy oraz propozycje ułatwiające im rozwój, działania a w konsekwencji pozostanie w mieście na stałe.

Pierwszym etapem projektu jest zbieranie danych – zarówno dotyczących salda migracji, wyboru uczelni i siły przyciągania Bydgoszczy, ale też opinii młodego pokolenia. Organizacja utworzyła ankietę online, która ma przynieść cenne dane na temat postrzegania miasta przez nastolatków i studentów (link do niej znajduje się na końcu tekstu).

By zająć się młodymi, trzeba przedstawić pierwsze pomysły „starym” – a konkretnie osobom decyzyjnym w ważnych instytucjach miasta. Taki był cel piątkowej (27.10) debaty współorganizowanej z Młynami Rothera. Władze Bydgoszczy reprezentowała Iwona Waszkiewicz – zastępczyni prezydenta miasta odpowiedzialna za kulturę i szkolnictwo, Politechnikę Bydgoską – Michał Grzybowski, kierownik działu promocji, Pesę – Maciej Grześkowiak, dyrektor ds. projektów strategicznych i komunikacji. Nie zabrakło też przedstawicieli lokalnego biznesu w osobie Bartosza Wolskiego z klubokawiarni Zakład? oraz gospodarza debaty w osobie Sylwii Mularczyk, zastępczyni kierowniczki działu Programowego ds. wystaw i oferty edukacyjnej.

Prowadzący debatę Maciej Bakalarczyk, menadżer Starego Miasta i Śródmieścia najpierw zapytał uczestników o to, co podoba im się w Bydgoszczy. Wiceprezydent chwaliła piękno miasta i szkoły, a Grzybowski – „slow life”, czyli życie bez pędu. Im dalej trwała dyskusja, tym w rozmowie więcej miejsca poświęcano wyzwaniom dla miasta, a jednym z nich jest jego prestiż. To problem, na który wpływ mają także decyzje z przeszłości. Maciej Grześkowiak wspominał, że po zwycięstwie Rafała Blechacza w konkursie chopinowskim ówczesne władze zastanawiały się nad tym, jak wynagrodzić pianistę. Szef komunikacji Pesy rzucił pomysł przekazania mu budynku przy alei Ossolińskich – dawnej siedziby NIK, która od lat popada w ruinę. Ostatecznie mistrzowi przyznano tylko mieszkanie, a nie przestrzeń, do której mógłby wracać po światowych tournee i zapraszać znakomitych muzyków, jak i bydgoszczan.

Bydgoszcz powinna przyciągać. Co z prestiżem miasta?

Jednym z ważniejszych wątków debaty „Młode miasto” była marka Bydgoszczy. Nie jest niczym odkrywczym, że prestiż miasta nad Brdą ustępuje sile większych ośrodków, ale wśród młodych ludzi trudno dostrzec obserwowaną głównie przez ich rodziców i dziadków przemianę jego wizerunku. Bartosz Wolski zaznaczał, że z roku na rok widzi coraz mniej chęci do przemiany zewnętrznego oblicza miasta i wskazywał, że Łódź – miasto pod wieloma względami podobne do Bydgoszczy – lepiej nadrobiła potransformacyjną traumę i teraz odwiedza ją 2,5 miliona osób rocznie, a Bydgoszcz 400 tysięcy.

Czy Bydgoszcz to miasto dla młodych? Ważne głosy i pomysły na debacie Bydgoszcz G10

Zobacz również:

Historyczny dzień. Politechnika Bydgoska ma zgodę na utworzenie kierunku lekarskiego!

Niski prestiż miasta czasem bywa ważniejszym czynnikiem uniemożliwiającym przeprowadzkę – i to mimo oferty pracy z bardzo dobrymi zarobkami. Anegdotę o takim przypadku przytoczył Maciej Grześkowiak. – Zdolny student z Gdańska otrzymał od nas ofertę pracy z ponadprzeciętną jak na bydgoskie warunki pensją, ale odmówił i wrócił do domu. Pytaliśmy dlaczego – odpowiedział, że nie da rady namówić swojej narzeczonej na przeprowadzkę do Bydgoszczy. Wtedy zadałem sobie pytanie: co jest tam, czego tutaj nie ma – mówił przedstawiciel Pesy.

Według byłego wiceprezydenta, hamulcem Bydgoszczy jest też brak współpracy elit czy ludzi kultury, co owocuje jedynie przeciętnymi projektami, jak czwarty krąg Opery Nova. Uczelnie – mimo ważnej roli w regionie – nie przyciągają zbyt wielu studentów spoza województwa. – Na Politechnice Bydgoskiej mamy dwa, trzy kierunki, które są „ogólnopolskie” – mowa zoofizjoterapii czy informatyka – stwierdził przedstawiciel PBŚ Michał Grzybowski.

Im mniej studentów – a tych z uwagi na niż demograficzny będzie jeszcze mniej – tym mniej twórczego fermentu w mieście. Młodzieży na pewno nie przyciągnie przeciętna oferta imprez kulturalnych – jak ocenił Grzybowski, te doszły do pewnego poziomu i nie rozwijają się. – Nie słychać w Polsce, że ktoś chce rok wcześniej kupić bilet na Bydgoski Festiwal Operowy. Brakuje nam w mieście imprezy o charakterze ogólnopolskim – stwierdził. W kategorii większych festiwali przegrywamy nawet z Płockiem, a gdy MCK sprowadził na Drums Fusion znanych muzyków – Fun Lovin Criminals i Łonę oraz Fisza – to koncert zamiast w Myślęcinku odbył się w małej sali przy Marcinkowskiego.

Z rozmowy wyniknęło również, że miasto nie radzi sobie też z promowaniem niepowtarzalnych atrakcji, np. Exploseum. Znajduje się ono obok DK10, a kierowcy przejeżdżający tą trasą nawet nie wiedzą, że obok niej znajdowała się potężna fabryka prochu i innych materiałów wybuchowych. W dodatku – co zauważył przysłuchujący się debacie prof. Dariusz Markowski – położony koło BPPT oddział Muzeum Okręgowego jest nieczynny w okresie zimowym.

Maciej Grześkowiak nie ukrywał – podobnie jak słuchacze – że ludzie kultury w Bydgoszczy nie potrafią już debatować nad jej rozwojem; pojawiały się też głosy o tym, że dawni buntownicy dostali „urzędnicze posadki” i przestali nadawać ton dyskusji, a wydarzenia i są tworzone dla kół wzajemnej adoracji. Nawet wiceprezydent Waszkiewicz stwierdziła – w nawiązaniu do dyskusji o Muzeum Okręgowym – że problemem są czasem dyrektorzy instytucji. A ta pod wodzą Wacława Kuczmy nie potrafi wykorzystać potencjału Skarbu Bydgoskiego, który możemy oglądać w… podświetlanych na kolorowo, geometrycznych gablotkach umieszczonych w ciasnej salce.

Boomerzy muszą słuchać głosu młodzieży

Kierownik działu promocji PBŚ przyznał, że warto wsłuchać się w głos młodych ludzi; przypominał niedawny koncert Bedoesa i 2115, który przyciągnął ponad 20 tysięcy osób. – Musimy zatem zrobić dużą imprezę hip-hopową; wydarzenie, które będzie miało magnetyzm – proponował. O popularności rapu świadczy też frekwencja na koncertach juwenaliowych, organizowanych na kampusie przy Kaliskiego; w tym roku sporo młodych ludzi bawiło się podczas występów PlanBe czy Kartky’ego. Osobna kwestia to brak współpracy wszystkich uczelni przy organizacji święta dla studentów – w innych miastach Juwenalia mają na tyle dobry line-up, że przyjeżdżają na nie ludzie z całej Polski.

Młodzi są aktywni. Spójrzmy na ścieżki rowerowe, ile młodzieży z nich korzysta – zauważał Grześkowiak. Są oni obecni w przestrzeni miasta, nie siedzą – według mitów starszego pokolenia – tylko przy komputerach, ale też oczekują czegoś więcej niż jednego dużego koncertu na rok czy festiwalu światła tylko na Wyspie Młyńskiej. By zrobić coś innego niż w Łodzi czy Toruniu, nasze święto światła musi być znacznie większe i wykorzystać potencjał Brdy.

Młodzież chciałaby lepszych uczelni w mieście i dlatego wyjeżdża – mówiła wiceprezydent. I zgłaszała swoją gotowość do przeprowadzenia szerszej diagnozy bydgoskich maturzystów, którzy wybierają inne ośrodki. Może jedną z przyczyn jest niedostateczna promocja miasta? – Bydgoszcz się nie chwali. Ludzie z południa Polski nie wiedzą, co się u nas dzieje – zauważyła Sylwia Mularczyk. To kolejny głos nad tym, by bardziej pracować nad promocją ogólnopolską, a nie tylko wewnątrzmiejską, a miasto powinno pomagać swoim uczelniom. Inspiracją może być projekt „Młodzi w Łodzi”.

Debata Bydgoszcz G10 przyniosła wiele myśli przewodnich, które powinny wpłynąć na myślenie władz i zasygnalizowała spore wyzwanie, jakim będzie stworzenie strategii, a co za tym idzie działań na rzecz młodych ludzi. To oni korzystają z miasta, to oni mogą tu przybyć na studia i zostać na stałe, albo wrócić z innego ośrodki. Teraz czas na głos pokolenia Z – każdy młody bydgoszczanin może wypełnić krótką ankietę, w której może ocenić bydgoskie uczelnie oraz napisać to, co lubi w mieście, a co mu się nie podoba – link poniżej.

Projekt „Młode Miasto” jest elementem programu „Debiuty w Partycypacji” i powstał dzięki wsparciu Fundacja Stocznia. Finansowany jest ze środków programu CEBRICS.