Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Joanna Czerska-Thomas: Wszyscy polują na wpadki, ale nie da się udawać 24 godziny na dobę [STUDIO METROPOLIA]

Dodano: 03.09.2018 | 13:28
Joanna Czerska-Thomas

rozmawiał Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Joanna Czerska-Thomas będzie liderką listy Koalicji Obywatelskiej w wyborach do rady miasta w okręgu obejmującym m.in. osiedle Leśne, Bielawy i Bartodzieje.

Fot. Stanisław Gazda

– Skoro ktoś i tak udziela się społecznie, to powinien podjąć rękawicę i wystartować w wyborach. Bycie radnym daje nowe możliwości do działania – przekonuje nowa przewodnicząca bydgoskiej Nowoczesnej Joanna Czerska-Thomas. W wywiadzie dla MetropoliaBydgoska.PL mówi także o tym, dlaczego uważana jest za kwokę, czy odpowiedź na pytanie „Pies czy kot?” może dać głos w wyborach i czy chciałaby zakazać prezydentowi Rafałowi Bruskiemu wydawania ratuszowego czasopisma.


CZYTAJ TAKŻE: Koalicja Obywatelska zatwierdziła kandydatów do rady miasta. Kto będzie liderem jej list?


– Dzisiaj pani jest bardziej potrzebna Nowoczesnej czy Nowoczesna pani?
– Nie odpowiem w jednoznaczny sposób na to pytanie, bo sądzę, że się dopełniamy. Cała Nowoczesna postawiła na kobiety, jest przewodnicząca Katarzyna (Lubnauer – dod. red.), otaczają ją inne kobiety, choćby Kamila (Gasiuk-Pihowicz – dod. red.). Nowoczesna stoi kobietami, ale w Bydgoszczy w naszej partii była dominacja mężczyzn. Może dlatego Maciej Wojtczak zaproponował mi, żebym włączyła się i do negocjacji z Platformą Obywatelską, i do kierowania bydgoską Nowoczesną.

– A nie jest trochę tak, że zadecydował języczek u wagi, który pojawił się w komunikacie o pani wyborze – obok ugruntowanej pozycji rodzinnej i biznesowej czy pozytywnego odbioru w środowisku ważna jest sieć kontaktów, która pozwoli zebrać środki na kampanię?
– Każdy nasz kandydat będzie prowadził swoją kampanię i jest na to przygotowany finansowo. Limit wynosi nieco ponad trzy tysiące złotych na osobę. Po prostu, jeżeli te środki się znajdą, to nasza kampania będzie bardziej widoczna. Z mojego doświadczenia wiem, że kandydaci różnie podchodzą do tematu – są tacy, który wydadzą 500 złotych z limitu, a są i tacy, dla których 3600 złotych to za mało.

– Wahała się pani przed podjęciem decyzji o przewodniczeniu bydgoskiej Nowoczesnej?
– Tak, ustaliliśmy, że potrzebuję kilka dni na przemyślenie. Po niespełna tygodniu zadzwoniłam do Macieja i powiedziałam, jaka jest moja decyzja. Ale trzeba pamiętać, że były to normalne wybory, w których wystartowałam.

– Nie hamowało pani to, że Nowoczesna po trzech latach raczej nie jest już nowoczesna?
– Nie, raczej odpowiedzialność. Jeżeli w coś się włączam, to na sto procent. Prowadzę własną firmę, przygotowuję się z Justyną Niebieszczańską do siódmej edycji Charmsów Biznesu, odbywają się kolejne spotkania „Biznesu dla kobiet”. Jestem osobą aktywną i zastanawiałam się, czy znajdę czas na zwiększoną aktywność polityczną.

– To chyba dylemat sporej grupy radnych – aktywni w kampanii, znikają po wyborach, przemykają na korytarzach.
– Ja go nie mam. Zresztą bardziej obawiałam się mojego zaangażowania w przewodniczenie Nowoczesnej. Moja przyjaciółka mówi, że jestem taką kwoką..

– ?
– Biorę ludzi pod skrzydła i angażuję się w taki sposób, że mogłabym nie mieć czasu na swoją kampanię.

Pod skrzydła wziął też was Ryszard Petru i wiemy, jak to się skończyło. Jest pani rozczarowana jego postawą?
– Byłam na konwencji i wyborach, gdy wybrano na przewodniczącą Katarzynę Lubnauer. Nastroje były wówczas bardzo elektryzujące. Nie jestem rozczarowana, bardzo podziwiam Ryszarda za to, że zainfekował ludzi ideą, która przekształciła się w Nowoczesną. Wiadomo, że jeżeli chodzi o przywództwo, inaczej sobie to wyobrażał.

– Myślał, że będzie rządził w partii do końca świata i jeden dzień dłużej.
– Zgadza się, natomiast mamy demokratyczną i liberalną partię. I w niej wszystko jest możliwe łącznie z tym, że przywództwo przejmuje prawa ręka założyciela.

– Nie ma pani wrażenia, że skompromitował założenia, które legły u podstaw Nowoczesnej jako partii otwartej i – nomen omen – nowoczesnej.
– Nie rozmawiałem z nim na ten temat. Podczas rozmów z ludźmi, kiedy komentowaliśmy odejście Ryszarda czy Joann (Scheuring-Wielgus i Schmidt – red.), mówiliśmy, że duch Nowoczesnej został. A Ryszard nie wytrzymał napięcia, które nam towarzyszyło.

– Nie wytrzymał spadających sondaży też poseł Michał Stasiński, jedyny parlamentarzysta z Nowoczesnej w okręgu. Czyje odejście – Petru czy Stasińskiego bardziej na panią wpłynęło?
– Ryszard był założycielem Nowoczesnej. Myślałam, że będzie z nami zawsze, dlatego to jego odejście było dla mnie większym wyzwaniem.

– Ale czy po odejściu Stasińskiego dźwignęliście się jako struktury, bo Nowoczesnej w Bydgoszczy praktycznie nie widać.
– Poseł, który reprezentuje dane koło czy obszar, jest bardzo silnym elementer struktury, ma ogromne znaczenie i jego brak jest widoczny. Czy Nowoczesnej nie widać… nie są to może duże kroki, ale działamy małymi krokami. Nie ma nas w strukturach miasta czy rady, a chcielibyśmy być, dlatego przygotowujemy się do wyborów.

– Próbowaliście ratować lukę po pośle Stasińskim, przyciągając do Bydgoszczy poseł Paulinę Hennig-Kloskę. Ale ten z założenia probydgoski ruch kompletnie nie wypalił.
– Paulina ma ogrom obowiązków poselskich i działań na swoim terenie, w całym swoim województwie. Z Bydgoszczą jest tak związana, że ma w okolicach rodzinę. Chcielibyśmy, aby ten kontakt był częstszy. Dlaczego tak nie jest? Po prostu – z braku czasu. Myślę jednak, że to się zmieni.

– Doradza pani w zakresie mediów społecznościowych, a ja spojrzałem na fanpage bydgoskiej Nowoczesnej i tam Bydgoszczy jak na lekarstwo.
– W tej chwili skupiamy się na tym, co dzieje się wyżej. Jesteśmy w gorącym okresie zatwierdzania list wyborczych. W środę jesteśmy umówieni na spotkanie, gdzie może nie tyle stworzymy kalendarz wyborczy, co go zatwierdzimy. Wtedy też pojawią się w mediach społecznościowych informacje o wyborach, o kandydatach.

– Czytałem wasz program samorządowych i mam wrażenie, że idea decentralizacji nie idzie w parze z tym, co pani mówi. Wasza kampania też będzie przesiąknięta polityką ogólnokrajową. Niby nikt tego nie chce, a wszyscy to robią.
– Taka narracja została narzucona, ale my faktycznie w kampanii chcemy pokazać lokalne tematy. Bydgoszcz jako miasto nowoczesne, postawić na rodzinę, przedsiębiorców.

– W ostatnich 30 dniach pojawiły się od was dwie propozycje stricte bydgoskie – utworzenie plaży miejskiej w parku Centralnym i zacienienie ulicy Długiej. Mało.
– Jesteśmy w trakcie dopinania szczegółowego planu prac na mediach społecznościowe. Od środy będzie nas więcej.

– A nie ma pani wrażenia, że będziecie spóźnieni o niemal miesiąc. Prezydent Bruski ma cały wachlarz możliwości prezentowania swoich założeń, poseł Latos niemal codziennie zaprasza na konferencje.
– Nie, ponieważ nie jestem zwolenniczką robienia czegoś, żeby po prostu robić. Wolę rzeczy przemyślane. Popatrzmy na konferencję Tomasza Latosa, która była przerywana pracami budowlanymi.

– I wystąpieniem radnego Jakuba Mikołajczaka.
– Radny nie przerywał, raczej chciał coś dopowiedzieć. Wyszło na to, że ściągnął na siebie część uwagi dziennikarzy. My podtrzymujemy swoje stanowisko – planujemy i dopiero działamy.

– Które obszary w kampanii zamierzacie wskazać jako najistotniejsze? Od wszystkich dotąd słyszymy ogólniki, a hasło nowoczesna Bydgoszcz to jedynie forma wprowadzenia.
– Chcemy skupić się na obszarach związanych z przedsiębiorstwem oraz z rodziną. To są szeroko pojęte tematy. Mnie na przykład zawsze zastanawia zatłoczony w weekend Myślęcinek, gdzie nie można zaparkować. Mieszają się rodziny z dziećmi, z psami, rowerzyści i rolkarze. Nie do końca jest to zaplanowane. Druga sprawa to przedsiębiorcy, w to jestem sama zaangażowana, w ostatnim półroczu realizowaliśmy projekt unijny „Od pomysłu do biznesu”. I dzięki temu wiem, że biznes początkujący wymaga doszlifowania. Bardzo często działalność zakładają osoby, które mają jakąś pasję, umiejętności, ale nie wiedzą, jak się go prowadzi.


ZOBACZ RÓWNIEŻ: Myślęcinek – czy zielona perła Bydgoszczy potrzebuje zmian? A jeżeli tak, to jakich?


– Jaka może być rola miasta czy radnego w tym zakresie? Tu powinna dominować zasada „primum non nocere”.
– Nie mówię o zakazach czy nakazach, ale o wspieraniu przedsiębiorców, dostępie do informacji. Przeraża mnie rozmowa z klientką, która prowadzi firmę od pół roku i mówi, że nie miała teraz pieniędzy i przez dwa miesiące nie zapłaciła ZUS-u. Mnie to mrozi. Potrzebne są w tym zakresie szkolenia, a w zasadzie wskazanie, które są wartościowe, bo szkoleń jest chyba aż za dużo. Myślę, że jeśli miasto czy radny któreś z nich firmuje, wówczas jest to z góry lepiej przyjmowane. W urzędzie powinniśmy nie tylko rejestrować firmy. Chcę w samorządzie wykorzystać swoje doświadczenie biznesowe. I pokazywać, że firma to nie tylko to, co lubimy robić, ale też aspekt formalny.

– Pierwsze miejsce na liście do rady miasta to była transakcja wiązana w przypadku zostania przewodniczącą Nowoczesnej?
– Nie, to była propozycja kolegów, zanim jeszcze zostałam przewodniczącą.

– Czyli to był pakiet koalicyjny.
– O „jedynce” dla mnie rozmawialiśmy od około dwóch miesięcy. Rozmowy toczyły się przede wszystkim z Pawłem Olszewskim, szefem lokalnych struktur Platformy Obywatelskiej.

– Czym dla pani nadchodzące wybory będą różniły się od tych sprzed trzech lat?
– Na pewno najważniejszym elementem będzie bezpośredni kontakt z mieszkańcami, najbliższe tygodnie to czas wzmożonej aktywności, gdy jako kandydaci wychodzimy na ulicę. Pamiętam, jak trzy lata temu zadzwonił do mnie pan – bo na materiałach podałam swój numer telefonu – i rozmowa wyglądała tak:

– Dzień dobry, proszę się nie zdziwić, ale zadam pani kilka pytań.
– Proszę.
– Kawa czy herbata? Pies czy kot? (Trzeciego nie pamiętam.)

Po usłyszeniu odpowiedzi pan powiedział: Ma pani mój głos. Był to na pewno najdziwniejszy telefon, jaki otrzymałam. Ale odbyłam ich wówczas więcej, łącznie z tym, że jakąś prywatną rozmowę z potencjalnym wyborcą on później opublikował na Facebooku. Może nie tyle nauczyłam się w ten sposób nowych rzeczy, bo uodporniłam się na rzeczy, o które bym ludzi nie podejrzewała.

– Czyli dzisiaj uważa pani na to, co mówi?
– Wydaje mi się, że zawsze uważam na to, co mówię. Nawet w kontekście mediów społecznościowych, chociaż jako Joanna Czerska-Thomas nie mam fanpage’a i nie planuję go prowadzić. Z mojego profilu prywatnego można się wiele dowiedzieć – mam męża, syna, psa i kota, choć nie emanuję tym, co zjadłam na śniadanie. Mimo to pokazuję, co się u mnie dzieje, chociażby jak jesteśmy w Myślęcinku. Mamy takie czasy, że każde słowo czy zdanie może być wykorzystane. Uważam jednak, że potrzebujemy odrobinę luzu i oddechu. Udawanie nic nie da. Wszyscy polują na wpadki, ale nie da się udawać 24 godziny na dobę. Bo są dzisiaj świetne narzędzia, żeby poznać kandydata.

– Pani na przykład kilka lat temu zadeklarowała, że mieszka w Osielsku, a to w mijającej kadencji był wyjątkowo nośny temat.
– Od ponad dwóch lat mieszkam jednak w Bydgoszczy, na Bielawach. Przeprowadziliśmy się tutaj w związku z naszym życiem rodzinnym, tutaj też znaleźliśmy podobną oazę ciszy i spokoju. Do biura mam piętnaście minut pieszo, gdy idę z psem. Syn może sam dojeżdżać autobusem, a mąż ma 10 minut samochodem do pracy. I tak żyliśmy w Bydgoszczy, więc z domu pod miastem w zasadzie nie korzystaliśmy.

– Czy będzie pani naciskała, aby prezydent Bruski przestał wydawać czasopismo ratuszowe. W programie Nowoczesnej jest propozycja zakazania takich publikacji.
– Komunikacja jest bardzo ważna, i dla mnie jako osoby prowadzącej biznes, i jako człowieka. Jeśli mamy mówić o środkach przekazu i komunikacji, to działania miasta porównuję do funkcjonowania firmy. A takie gazety czy czasopisma są środkiem komunikacji, choć lepsza byłaby komunikacja bezpośrednia. Ale jeżeli jej celów nie można osiągnąć, to zostają inne koncepcje.

– Tyle że gazety ratuszowe to totalna propaganda sukcesu. Jesteśmy wspaniali, najlepsi. Jesteśmy zwycięzcami.
– Jeśli okaże się, że taka forma komunikacji jest potrzebna, to może wystarczy ją przeredagować, żeby służyła ludziom, a nie była tylko laurką.

– Prezydent sam siebie przecież nie skrytykuje.
– On sam siebie nie, ale nie on tworzy materiały i je redaguje.

– Ale podlegający mu ludzie, którzy tym bardziej go nie skrytykują.
– Myślę, że najważniejszy jest dziennikarski przekaz. Kończę właśnie słuchać audiobooka Michała Szafrańskiego „Zaufanie czyli waluta przyszłości”. Opowiada on o współpracy z różnymi firmami i każda firma wie, że będzie pisał prawdę. Współpracował na przykład z Master Card, na konferencji pokazano ludzi, którzy przecinają karty kredytowe. To mógł być szok, ale żeby świadomie korzystać z kart trzeba zlikwidować związane z nimi zagrożenia. Dlatego potrzebne są: prawda i dobre rozwiązania.

– Będziecie pokazywali prawdę o mieście czy umowa koalicyjna to uniemożliwi?
– Dyskutujemy o różnych sprawach z PO i na pewno będzie to koalicja twórcza, nie zamierzamy jedynie słodzić prezydentowi. Pokazujemy, w których obszarach warto popracować.

– A w których warto?
– Jest tego trochę. Doceniamy miejsca, gdzie coś się dzieje. Ostatnio jechałam Grunwaldzką. Tempo prac i to, jak ta ulica będzie wyglądała, jak będzie można dojechać do osiedli, które są sypialnią Bydgoszczy czy schroniska, robi wrażenie.

– Miała pani nie słodzić.
– Popatrzmy na wspomniany pierwszy z brzegu Myślęcinek. Zagospodarowany będzie fantastycznym miejscem spędzania czasu z rodziną, na sportowo czy ze zwierzakami.

– Ostatnio promowaliście zdjęcie ulicy Rekreacyjnej, pisząc, że brakuje miejsc parkingowych. A 300 metrów dalej jest pusty parking przy stadionie Zawiszy.
– Część rzeczy wynika z dziwnych przyzwyczajeń. Sama doradzam klientom, że przy wyborze siedziby powinni zwracać uwagę, czy jest parking. Na co dzień biegamy, chodzimy na siłownię, z kijkami… a jak mamy wejść do sklepu, to tam musi być parking. Jak już dojeżdżamy do miejsca docelowego, to chcemy zaparkować najbliżej, jak się da. Część ludzi mogłoby się przecież przejść do Myślęcinka. Sama ostatnio widziałam, jak każdy wjazd do lasu był tak zastawiony samochodami, że nie wiem, jak ich właściciele później powyjeżdżali. Kluczowa jest tu chyba informacja, pogrupowanie miejsc dla części rekreacyjnej, dla rodzin.

– Zwłaszcza że jako Nowoczesna postulujecie zwiększenie roli pieszych i rowerzystów.  
– Sami też korzystamy z różnych środków transportu. Piotr z Osielska dociera jeździ elektryczną hulajnogą, potrafi dojechać nią do Bydgoszczy i z powrotem. Ja uwielbiam spacerować, często do biura przychodzę ze swoim psem – Szyszką. My dajemy przykład, ale nie może być to akcja ot tak, musimy nad tym popracować. Jeżdżenie samochodem jest po prostu bardzo wygodne, rzucam wszystko na fotel – torebkę, laptopa, rzutnik. Wyjście pieszo wymaga chwili przemyślenia.

– A pani już myśli, dokąd się przeprowadzi po udanych wyborach. Nad wejściem do budynku widziałem wszak napis ADM (radni nie mogą prowadzić działalności gospodarczej przy wykorzystaniu majątku miasta).
– Faktycznie kilka lokali znajduje się w strukturach ADM, ale mój akurat wykupiłam.


WSZYSTKO O KAMPANII W NASZYM SPECJALNYM SERWISIE –  WYBORY 2018 BYDGOSZCZ