Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

O festiwalu Camerimage w ratuszu. Żydowicz: „Nie chcemy zajmować się bieganiem i żebraniem”

Dodano: 17.12.2018 | 20:22
Marek Żydowicz

Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Marek Żydowicz jest twórcą i dyrektorem festiwalu Camerimage. W tym roku odbyła się jego 26. edycja.

Fot. Stanisław Gazda

– Gdybym nie chciał zostać w Bydgoszczy, tobym nie przyjechał na to posiedzenie – zadeklarował w poniedziałek na połączonym spotkaniu komisji kultury i nauki oraz promocji i współpracy z zagranicą dyrektor festiwalu Camerimage Marek Żydowicz. Stanowczo odrzucił jednocześnie ofertę Rafała Bruskiego, który zaproponował dofinansowanie przyszłorocznej imprezy kwotą do 1,5 miliona złotych. Radni na koniec blisko trzygodzinnej dyskusji zaapelowali jednak do prezydenta, aby rozważył jej zwiększenie.

Zgodnie z przewidywaniami posiedzenie w sali plenarnej ratusza zamieniło się w ciąg polemik. Głównymi aktorami byli – zastępca prezydenta Michał Sztybel (samego Bruskiego zabrakło na sali) oraz wspomniany Żydowicz. Przez kilkadziesiąt minut obaj naprzemiennie żonglowali danymi i liczbami, wskazując, że racja stoi po ich stronie. A różnice w racjach, przeliczając na pieniądze, wynoszą 1,5 mln zł. Miasto chce bowiem w 2019 roku wesprzeć (pod kilkoma warunkami, o których szerzej pisaliśmy TUTAJ) Camerimage kwotą maksymalnie 1,5 mln zł. Żydowicz chce nawet dwukrotnie więcej. Nawet, bo jeden z proponowanych przez niego wariantów zakłada właśnie przekazywanie 3 mln zł rocznie, drugi – 2,75 mln zł i rokroczną waloryzację w wysokości 50 tys. zł (plus premię za sprowadzenie gwiazdy światowego formatu). W poniedziałek Żydowicz przypomniał bowiem, że nawet w latach 2010-2017 kwota wsparcia z miejskiej kasy nie była zwiększana (wynosiła co roku 2,5 mln zł).

Sytuacja zmieniła się niemal dokładnie rok temu, gdy Żydowicz podpisał list intencyjny w sprawie budowy centrum festiwalowego na potrzeby Camerimage w Toruniu. Deklaracja sygnowana wspólnie z wicepremierem i ministrem kultury Piotrem Glińskim oraz prezydentem Michałem Zaleskim spotkała się z ostrą reakcją ratusza. Prezydent Bruski zadeklarował, że „Bydgoszcz nie będzie przechowalnią bagażu”, a festiwal stracił dla miasta na wartości marketingowej. Efekt – radni na wniosek prezydenta zmniejszyli pieniądze na festiwal ze wspomnianych 2,5 mln zł do jedynie 500 tysięcy.

Żydowicz konsekwentnie stoi na stanowisku, że podpisanie listu niczego w przypadku Bydgoszczy nie zmieniło. – Takich listów mam już trzy – dwa z Torunia i jeden z Łodzi – podkreślał w poniedziałek. I przekonywał, że nie mógł odmówić podpisania ostatniego z nich, skoro inicjatywa wyszła od ministra. – Później ktoś mógłby w ministerstwie powiedzieć, że takie wsparcie mnie nie interesowało – dodawał.

Summa summarum festiwal dostał od miasta 2 mln zł mniej niż w latach poprzednich. Dziurę w budżecie udało się zasypać dzięki Enerdze, która została partnerem tytularnym wydarzenia zakończonego przed miesiącem (Żydowicz nie chciał zdradzić, jaką kwotę przekazała spółka należąca w większości do Skarbu Państwa, zasłonił się tajemnicą przedsiębiorstwa). Ale i tak budżet Camerimage 2018 zmniejszył się w stosunku do roku poprzedniego o niemal milion złotych (z 9,13 mln zł do 8,2 mln zł).

Gra o Camerimage to gra o miliony z miejskiej kasy, z ekwiwalentów reklamowych i zasięgów w mediach (także społecznościowych). Tutaj także między Żydowiczem a Sztyblem nie było wspólnego mianownika. Bo choć ten drugi nie negował opracowań, na których opierał się dyrektor festiwalu (de facto bardzo często analizowali oni te same dane), to wyciągał na ich podstawie inne wnioski. Zastępca Bruskiego tłumaczył, że chęć wprowadzenia nazwy miasta do festiwalowego szyldu to konieczność z uwagi na fakt, że Bydgoszczy zabrakło chociażby we wpisie na Twitterze o największym zasięgu (ok. 5 mln odbiorców) autorstwa wytwórni Warner Bros (dotyczyło premiery filmu „Narodziny gwiazdy” z Bradleyem Cooperem i Lady Gagą w rolach głównych). Żydowicz odpowiadał z kolei, że miasto wydawało relatywnie niewiele pieniędzy w stosunku do zysków. Wskazywał, że ekwiwalent promocyjny i reklamowy w skali roku to nawet 40-50 mln zł, a goście festiwalu wydali w Bydgoszczy od 2010 ponad 40 mln zł. Przypomniał, że grupa przedsiębiorców z tego powodu kilka miesięcy temu napisała list do prezydenta z prośbą o pozostanie festiwalu nad Brdą.

Im dłużej trwała dyskusja, tym częściej padały zarzuty o wzajemne niezrozumienie i żal do drugiej strony. W końcu Żydowicz stwierdził, że oferta opiewająca na 1,5 mln zł jest „obraźliwa”. Zaznaczał przy tym, że nigdy nie mówił, że wyprowadza festiwal z Bydgoszczy, a jego wypowiedź na gali kończącej tegoroczny Camerimage była „dramatycznym apelem”. Stwierdził też, że nie będzie „niewolnikiem”, a pójdzie tam, gdzie „potraktują go z szacunkiem”.

Za zwiększeniem finansowania dla festiwalu w kolejnych latach optują radni Prawa i Sprawiedliwości (autorką poprawki do budżetu jest Grażyna Szabelska, która chce finansowania na poziomie 2,75 mln zł). Jej klubowy kolega Paweł Bokiej zwrócił uwagę, że w toku dyskusji Michał Sztybel wykazał nastawienie konfrontacyjne do Żydowicza (chodziło między innymi o pokazanie, że wiele tegorocznych informacji o imprezie było powiązanych z aferą z Matthew Libatique’em), pieniędzy faktycznie powinno być więcej, choć „nie może się to odbyć bezwarunkowo”.

Prawie trzy godziny debaty na pewno nie przyniosły zbliżenia stanowisk stron. Tyle że niekoniecznie komukolwiek na tym zależało. Można to wywnioskować po reakcji dyrektora Żydowicza, który ironicznymi oklaskami skwitował odrzucenie wniosku radnej Szabelskiej o powołanie zespołu ds. negocjacji umowy z Fundacją Tumult (organizatorem Camerimage). Ale również oklaskami (już dużo bardziej życzliwymi) podsumował kolejne głosowanie, w którym radni – na wniosek przewodniczącego komisji kultury Kazimierza Drozda (SLD Lewica Razem) – przyjęli apel do prezydenta o rozważenie zwiększenia finansowania dla festiwalu. Gra o Camerimage więc (po)trwa…