Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]
Metropolia BydgoskaBlogiPanie Radku, piąteczka!* – epilog
stadion Zawiszy Bydgoszcz
31.05.2016 | 01:58

Panie Radku, piąteczka!* – epilog

* tytuł to nawiązanie do mojego artykułu publicystycznego z portalu MagazynPiłkarz.PL z 18 sierpnia 2014 roku.

Na zdjęciu: Stadion Zawiszy od wielu miesięcy świecił głównie pustkami.

Fot. Sebastian Torzewski

Ten wpis będzie na swój sposób wyjątkowy – już w założeniu może być chaotyczny, emocjonalny, być wyrazem myśli kłębiących się u człowieka, który dekadę życia poświęcił pisaniu o bydgoskim Zawiszy. I u którego próbowano zasiać ziarno niepewności w to, o czym pisał. Na szczęście – bezskutecznie.

Dobija właśnie godzina pierwsza. I to nie miałoby znaczenia, gdyby nie fakt, że po komputer sięgnąłem kilka minut temu. A przecież obiecywałem sobie, że w łóżku to się śpi (głównie). Ale konieczność usystematyzowania tego, co działo się wokół Zawiszy przez ostatnich pięć lat wzięła górę. Zwłaszcza w obliczu zalewu tekstów o tym, jak to w klubie nie jest źle, jaka degrengolada, problemy i trupy z szafy. Tyle że trupy leżały tam od dawna. I cuchnęły mocno już dawno.

Od momentu, gdy Radosław Osuch zadzwonił do „Gazety Wyborczej” z nowiną, że sprzedał (?) swoje udziały w klubie, ruszyła lawina mentorskich artykułów, że o problemach w klubie wiedzieli wszyscy. „Nie było to tajemnicą” – triumfował w piątek „Express Bydgoski”. Hola, hola! Otóż, było. Przez bardzo długi czas, z naciskiem na „bardzo”.

Przypomniałem sobie, że pierwszy tekst, w którym sygnalizowałem – nazwijmy to delikatnie – zaniepokojenie ruchami Radosława Osucha w klubie napisałem… w sierpniu 2011 roku. Czyli – tak, tak – miesiąc po objęciu przez niego sterów w Zawiszy. W felietonie pt. „Osuchowisko” na łamach nieistniejącego już Miesięcznika Regionalnego PIŁKARZ [TUTAJ MOŻNA GO POBRAĆ; STRONA 32] wyrażałem zdziwienie słowami Osucha, który chciał dziennikarzy dosłownie ustawiać. Tę rewolucyjną tezę ogłosił, nomen omen, podczas spotkania inauguracyjnego z kibicami w sali konferencyjnej nowej trybuny stadionu Zawiszy. I mam dzisiaj dziwne przekonanie, że niektórzy te jego słowa wzięli sobie mocno do serca.

Nigdy nie byłem ex definitione przeciwko Radosławowi Osuchowi. Nie byłem też, co głównie anonimowo próbowano dowodzić, poplecznikiem będących z nim od wielu miesięcy w sporze kibiców. Z prostej przyczyny – jestem przekonany, że i oni dołożyli wiele cegieł do muru, który oddzielił dwa obozy Zawiszy. Ale to właśnie z ich środowiska docierały konsekwentnie głosy o nieprawidłowościach w klubie i nadciągającym kataklizmie.

Nie podchwycili tego nie tylko dziennikarze, ale przez wiele miesięcy także ci, którzy mogli zareagować i wywrzeć presję na Osucha – lokalni politycy. Do dzisiaj pamiętam spotkanie w gabinecie ówczesnego zastępcy prezydenta Jana Szopińskiego (bodaj wrzesień lub październik 2013 roku), który protekcjonalnym tonem oświadczył mi, że „wy, dziennikarze, wiele rzeczy wyolbrzymiacie”. Chodziło wówczas o sprawę dzieci, które miały płacić za pobyt w klubie wyższe składki, tylko nie bardzo było wiadomo – dlaczego. Nie mówiąc o skandalicznych działaniach zmierzających do usunięcia synów Wojciecha Kocińskiego (pozdrawiam!) z klubu. Tylko za to, że miał czelność postawić się Osuchowi i jeszcze mieć na to argumenty. Dzisiaj czytam, że pan wiceprzewodniczący Szopiński zastanawia się: „Zawodnicy bez pieniędzy… Za chwilę klub bez zawodników i właścicielem jak yeti…”. Czy nie nazbyt spóźniona ta refleksja?

Obawiam się, że niestety tak. „Przegląd Sportowy” donosi, że Zawisza nie tylko nie spełniał wymogów licencyjnych na ekstraklasę, ale podobne problemy może mieć z uzyskaniem zielonego światła na grę w I lidze. W obliczu chaosu informacyjnego, który wytworzył się po deklaracji Osucha o odejściu, zebranie dokumentów będzie arcytrudne, jeśli nie – niemożliwe. Nie mówiąc już o tym, że bańka spekulacyjna na temat nowego właściciela w końcu pęknie, a to niekoniecznie musi oznaczać nowe otwarcie w Zawiszy.

Na deser warto zostawić – notabene gorzką – konstatację, jak teraz czuje prezydent Rafał Bruski, na którym Radosław Osuch mógł polegać jak… na Zawiszy. To dla Osucha wskazał on palcem do usunięcia wniwecz Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza, to dla niego prezydent pogroził kilkakrotnie palcem świetnie funkcjonującemu Cywilno-Wojskowemu Związkowi Sportowemu Zawisza, który nie chciał wykonywać prezydenckich dekretów. A i tak dzisiaj CWZS zbiera cięgi, bo w końcu SP Zawisza ze swoich struktur wykluczył. Wreszcie, to zupełna obojętność przedstawicieli ratusza sprawiła, że podjęto uchwałę o wprowadzeniu novum – drugiej wersji klubowego herbu. Sąd Apelacyjny w Gdańsku jednoznacznie wskazał, że było to działanie na szkodę mniejszościowego akcjonariusza, jakim jest wspomniane SP Zawisza (posiada prawa do pierwotnego herbu spółki, litery „Z” w niebiesko-czarnej tarczy na białym tle), nie mówiąc o sprzeczności ze statutem.

A dzisiaj przychodzi mi czytać kocopoły pana Wiktora Jakubowskiego, członka rady nadzorczej Zawiszy, że miał dwa lata temu prawo do podjęcia decyzji o ustanowieniu „żółtej” wersji herbu. Otóż, sąd jednoznacznie panu wskazał, że takiego prawa pan nie miał. Miał pan za to (jak i wszyscy inni – prezydent, jego służby czy nawet rada miasta) obowiązek badać klub, na który szły potężne publiczne pieniądze. Tego pan nie zrobił. I teraz dołączył pan do grona wstrząśniętych. Chociaż mam wrażenie, że niekoniecznie zmieszanych.

Eryk Dominiczak - blog

Eryk Dominiczak

Fanatyk Bydgoszczy. Dziennikarz nie ma prywatnych opinii. Ma opinie.

Panel dyskusyjny


Powiązane treści