Paweł Skutecki: Start z PSL-u definitywnie odpuszczam. Wikipedia nie wybacza takich rzeczy [STUDIO METROPOLIA]
Dodano: 11.08.2019 | 18:07rozmawiał Eryk Dominiczak | e.dominiczak@metropoliabydgoska.pl
Na zdjęciu: Paweł Skutecki był liderem listy Kukiz'15 w wyborach do sejmu w 2015 roku. W piątek ogłosił, że odchodzi z klubu parlamentarnego ruchu.
Fot. Szymon Fiałkowski
Paweł Skutecki w mijającym tygodniu ogłosił najpierw, że nie wystartuje z list Polskiego Stronnictwa Ludowego, z którym współpracę wyborczą zatwierdził lider Kukiz’15 Paweł Kukiz, a później opuścił klub parlamentarny ruchu. Niewykluczone, że będzie to oznaczało koniec jego sejmowej przygody, choć sam nadal deklaruje, że rozmawia o starcie w jesiennych wyborach z Konfederacją oraz… Prawem i Sprawiedliwością. I głównie o tych planach mówi w rozmowie z MetropoliaBydgoska.PL.
Eryk Dominiczak: Sprytnie pan sobie to wymyślił – skoro Polskie Stronnictwo Ludowe traktuje pan jako partię trwania, to z PiS-em – jako partią zmiany – już pan rozmawia o starcie w wyborach.
Paweł Skutecki (poseł niezrzeszony, wcześniej klub Kukiz’15): Nie wszyscy ją nazywają dobrą, ale zmiana to jest na pewno. Choć sercem na pewno bliżej mi do bardziej odważnych ugrupowań. Rozmawiam jednak ze wszystkimi. Jest kilka ciekawych pomysłów na scenie na listy obywatelskie. To zupełnie nowe podmioty.
Skazane na niepowodzenie.
W tym rzecz, że mamy bardzo mało czasu. Gdyby to było… zresztą, nie ma co gdybać. Niszowe pomysły polityczne, które dopiero wchodzą na scenę, nie znają procedur, nie są gotowe na zbiórkę podpisów, są koszmarnie ryzykowne. Dlatego w wyborach będzie cztery, pięć list i trzeba rozmawiać z tymi, którzy są. Z SLD, mimo że mam serce po lewej stronie, mi nie po drodze, z Koalicją Obywatelską też nie. Wybór mam więc mocno ograniczony.
Bliżej panu na pewno do Konfederacji.
Dlatego wszystko do poniedziałku musi się wyjaśnić. Rozmowy zaczęły się późno, więc muszą być intensywne. W poniedziałek lub wtorek wszyscy poważni gracze będą chcieli pokazać czołówki list. Zamknąć temat dywagacji, a rozpocząć zbieranie podpisów.
Z Konfederacją też chyba byłoby łatwiej się porozumieć, bo proces tworzenia list w PiS-ie jest skrajnie scentralizowany, choć w naszym okręgu lista jest dość klarowna.
To prawda. Ja zresztą wciąż zakładam wariant, że w ogóle nie kandyduję, skupiam się na stowarzyszeniu. Nie zrosłem się głęboko z Wiejską. Traktowałem pobyt w sejmie jako tymczasową misję. Nie wpisywałem sobie zawodu – poseł.
Ale jednak miejsca na listach nadal pan szuka.
Mam świadomość, jak wiele rzeczy takich ludzkich, pojedynczych mam w biurze niedokończonych. Nie mówię o zmianach systemowych, bo ten entuzjazm dość szybko minął – wiedzieliśmy, że nie zmienimy ani konstytucji, ani ordynacji. Skupiłem się więc na małych sprawach. Pani nie ma gdzie mieszkać… i to chcę kontynuować. Nie mogę machnąć ręką i powiedzieć tym ludziom – nie mam z kim rozmawiać, szukajcie dalej.
Na miejscu ludzi z Konfederacji albo z PiS-u pan by siebie wziął?
To nie jest kwestia handlu żywym towarem…
Oczywiście, że jest.
Wie pan, dla PiS-u byłbym rzeczywiście oddechem, jakby to nazwać, odwagi. To jest ugrupowanie, które skupia polityków bardzo statecznych.
I po co im pan, skoro mają dobre sondaże i generalnie spory spokój?
To jest pytanie, które wisi w powietrzu i nie my będziemy musieli na nie odpowiedzieć. Naturalny wybór to oczywiście Konfederacja, która wyrosła z Unii Polityki Realnej, której przed laty byłem działaczem.
Tyle że wasze drogi mocno się rozeszły, choćby przez wybory samorządowe w ubiegłym roku.
Czy ja wiem… Z perspektywy czasu osobny start to nie była dobra decyzja. Ale nie mam jakiejś złej krwi. Nadal uważam, że Marcin Sypniewski jest jednym z ciekawszych polityków z Bydgoszczy.
CZYTAJ WIĘCEJ WYWIADÓW Z CYKLU STUDIO METROPOLIA
Gdyby miał pan uszeregować w kolejności – startuję z PiS-u, startuję z Konfederacji, nie startuję, to jaka byłaby ta klasyfikacja?
Ex aequo.
Bardzo dyplomatycznie, zwłaszcza że wszystko ma się wyjaśnić do poniedziałku. Swoją drogą – co ma się wtedy wydarzyć?
To jest najważniejszy wybór tego lata. Albo zaczynam od poniedziałku kampanię, albo urlop.
Czyli ulotki już gotowe, tylko nie wiadomo, które logo umieścić?
Z ulotkami tak nie bardzo, ale rzeczywiście robię sprawozdanie z kadencji i to nieźle działa. W Bydgoszczy też, ale w małych ośrodkach szczególnie, Więcbork, Sępólno. Nawet Inowrocław.
No to trzeba się może jednak zastanowić nad tym PSL-em. Pana polityczny kolega Paweł Szramka ma być jedynką w okręgu toruńskim nawet kosztem szefa regionu Zbigniewa Sosnowskiego. Notabene bardzo to oburzyło Eugeniusza Kłopotka.
Ani Kłopotek, ani Kurzawa (Dariusz, wicemarszałek województwa – dod. red.) nie chcą startować?
Kłopotek deklarował start, ale z Chojnic.
Dopóki nie ma list, to wszystko jest możliwe. Ale ja PSL definitywnie odpuszczam. Bo nie. Nie mogę. Wikipedia nie zapomina takich rzeczy.
Klub Kukiz’15 zaraz nie będzie klubem. Tylko 16 posłów w nim zostało.
Naturalną koleją rzeczy jest, żeby kluby Kukiz’15 i PSL-u się połączyły. Jest przecież tyle zbieżnych postulatów.
Na razie jest więcej fermentu i odejść z powodu decyzji Pawła Kukiza.
Nie dziwię się, bo PSL to jest partia bardzo kadrowa, gdzie ludzie należą do niej od kilkunastu, kilkudziesięciu lat. A tu mamy umowę z bardzo świeżym ruchem, gdzie wielu ludzi – ja jestem wyjątkiem – z polityką nie miało wcześniej nic wspólnego. Może być więc opór, i jest on naturalny.
Sporo tych kół po odejściu posłów Kukiz’15 z klubu powstało. Skąd ci ludzie będą startowali?
Wcale nie tak dużo. No, w piątek powstały dwa. Wcześniej byli Wolni i Solidarni Kornela Morawieckiego, którym – wiadomo – najbliżej do PiS-u. Poza tym powstało koło Konfederacji. Więkkszość była niezrzeszona. Nawet Adaś Andruszkiewicz był niezrzeszony.
Nie chciał pan dołączyć do koła UPR-u?
Nie widzę sensu, bo UPR nie wystartuje pod własnym szyldem w wyborach. Jaki więc jest sens tworzenia takiego koła? Podobnie jak koło Sanockiego, Liroya i Jachnika. Stawiają na kandydatów do senatu, Sanocki wprost wzywa do bojkotu wyborów do sejmu, bo uważa je za nielegalne. I ma dużo racji, bo nie mamy biernego prawa wyborczego. Ani pan, ani ja. Nie możemy sami kandydować. Ale tworzenie koła w sejmie, które wzywa do bojkotu wyborów w sejmie. Ja lubię takie poczucie humoru, ale… no właśnie. Jest to dość osobliwy pomysł.
Jaki ma pan deadline na poniedziałkową decyzję?
Nie stawiam sobie twardych godzin. Dosłownie przed momentem (rozmawialiśmy w sobotę po południu – red.) rozmawiałem z Konfederacją i osobami z okolic decyzyjnych Prawa i Sprawiedliwości. Nie ma napinki. Nic na siłę. Mówię to szczerze. Fajnie byłoby też odpocząć od tego.
Czyli jak Pawła Skuteckiego nie zobaczymy na listach, to nic się nie wydarzy? Nic a nic?
Historia tego jakoś głęboko nie przeżyje. Posłów jest 460. Kończy się, dzięki Bogu, już ósma kadencja. Posłów było i będzie dużo. Nie ukrywam jednak, że chciałbym powalczyć jeszcze o parę tematów, zmiany w kodeksie rodzinnym. Ale jak się okaże, że nie ma sposobności, świat się nie skończy.
- Brawurowa ucieczka ulicami i chodnikami miasta. Sprawca zmyślił historię o kradzieży auta - 28 kwietnia 2022
- Pijany motocyklista doprowadził do zderzenia w parku przemysłowym. Tragedia była o krok - 28 kwietnia 2022
- Zabytkowe kamienice w Bydgoszczy idą do renowacji. W tym roku tylko trzy - 28 kwietnia 2022