Polonia jechała z Kolejarzem Opole o mistrzostwo. Żeby je zdobyć, podpaliła tor
Dodano: 16.08.2018 | 23:04Na zdjęciu: Tor przy Sportowej w 1971 roku został podpalony.
Fot. archiwum
W niedzielę żużlowcy Polonii Bydgoszcz zmierzą się z Kolejarzem Opole w ostatnim meczu sezonu 2018. Stawka meczu będzie niewielka, bo obie drużyny nie liczą się w walce o awans, a tytuł najgorszego zespołu w kraju także im już nie grozi. Inaczej było 47 lat temu.
W 1971 roku opolanie przyjechali na Sportową także w ostatniej kolejce sezonu, ale wówczas była to I liga. Polonia była liderem tabeli z punktem przewagi nad ROW-em Rybnik i Stalą Gorzów, które w ostatniej kolejce mierzyły się ze sobą, więc nad Brdą poważnie liczono, że po szesnastu latach uda się odzyskać tytuł mistrzowski. Atmosfera była gorąca nie tylko z powodu emocji, ale także dlatego, że – aby rozegrać mecz – podpalono tor. Aby zrozumieć, dlaczego Henryk Gluecklich sprowadzał na stadion cysterny z paliwem, należy cofnąć się do deszczowego poranka, 19 września, gdy do meczu pozostawało jeszcze kilka godzin.
Tamtego dnia Henryk Gluecklich, gwiazda ówczesnej Polonii, przyjechał skoro świt na stadion. Przez kilka poprzednich dni padało, a w klubie nie było toromistrza, więc to na nim spoczywał obowiązek przygotowania toru. – Wiadomo było, że przystosuję go dla nas, by jak najłatwiej się polonistom jeździło – wspominał później w swojej autobiografii. Tak też zrobił, ale na trzy godziny przed planowanym rozpoczęciem spotkania znowu zaczęło lać. Tor zmienił się w maź. 30 tysięcy osób zgromadzonych na trybunach zastanawiało się, czy mecz zostanie przełożony. Na stadionie działało już wtedy sztuczne oświetlenie, więc ewentualne opóźnienie spotkania nie było przeszkodą, ale poloniści mieli wątpliwości, czy poradzą sobie na mokrym torze. Nie lubili takiej nawierzchni, a nie wiedzieli, jak będą się na niej czuli opolanie. Nie warto było ryzykować utraty tytułu mistrzowskiego, więc – zgodnie z sugestią sędziego Stanisława Kłoski z Rudy Śląskiej – zdecydowano się osuszyć tor. A jak to zrobić? Paliwem!
W niedzielę CPN był jednak zamknięty. Gluecklich poszedł do kierownika sekcji, pułkownika Barana i poprosił go o użycie cysterny z garażu milicyjnej komendy. Po namowach działacze przekonali się do pomysłu. Spiker zakomunikował widzom, żeby w razie czego zgasili papierosy i 10 tysięcy litrów benzyny wylano na tor. Wystarczyło tylko na jedną prostą.
Wtedy Gluecklich przypomniał sobie o znajomym kibicu, który był dowódcą lotniska. Zadzwonił i kwadrans później na Sportowej zameldowały się dwie cysterny z paliwem lotniczym. Tym razem starczyło na cały tor. – Wszyscy się bali. Stanęliśmy w przyzwoitej odległości i próbowaliśmy rzucić zapałki – wspominał legendarny żużlowiec Polonii. Ostatecznie tor podpalono kulką papieru. – Widok był niesamowity. Bardzo powoli tor zaczął się palić. Metr po metrze, jakby ktoś biegł wokół, unosił się ogień – opowiadał „mały wojownik”. Palił się nie tylko tor, ale też elementy ogrodzenia. Widzowie czuli ciepło, od którego pękały lampy nad torem. Później Gluecklich wspominał: – Szkody robiły się spore, ale kto mógł przewidzieć, że płomienie tak się rozbuchają.
Po godzinie tor wysechł całkowicie. Odbyły się próbne jazdy, które wyszły na tyle pomyślnie, że z 90-minutowym opóźnieniem można było zacząć mecz. Mimo tak ofiarnych zabiegów polonistom początkowo nie szło zgodnie z planem. Kolejarz, dowodzony przez Jerzego Szczakiela (wtedy świeżo upieczonego mistrza świata par – na indywidualny tytuł musiał zaczekać jeszcze dwa lata), nie ustępował i po dziesięciu biegach Polonia miała tylko dwa punkty przewagi. Do tego bydgoszczanie mogli też mówić o sporym pechu. W ósmym wyścigu wygrali 5:1, ale sędzia ostatecznie wykluczył jadącego w zastępstwie Benedykta Koska, bo uznał, że zmiana nie została zgłoszona.
Przełom nadszedł w jedenastym wyścigu. Gluecklich wraz z Andrzejem Koselskim wygrali podwójnie. Chwilę później Zaranek z Rajmundem Świtałą przyjechali na 4:2 i Polonia prowadziła już ośmioma punktami, a to oznaczało, że mistrzostwo stało się faktem. W ostatniej, trzynastej gonitwie zostało jeszcze przypieczętowane podwójnym zwycięstwem, po czym w parku maszyn i na murawie zebrały się tłumy kibiców świętujących drugi tytuł w historii klubu.
– Nie sądzę, by dziś wpadł ktoś na podobny pomysł. Albo inaczej – wpaść na taki pomysł można, tylko kto by za to później zapłacił – zastanawiał się w swojej biografii Marek Cieślak. Obecny selekcjoner kadry narodowej w 1971 roku był u początku swojej żużlowej kariery. Później zasłynął jako jeden z najlepszych specjalistów od przygotowania toru.
Rok później Polonia nie obroniła tytułu, ale zdobyła srebro (za ROW-em Rybnik), co też można było uznać za sukces. Na kolejne złoto czekała 21 lat. Zawodnik, który poprowadził ją wtedy do triumfu, miał pięć miesięcy, gdy Gluecklich podpalał tor. Później ponoć znał na tym torze każdy centymetr.
14. kolejka I ligi żużla 1971
POLONIA BYDGOSZCZ – KOLEJARZ OPOLE 45:33
Polonia: Zaranek 10, Malinowski 1, Gluecklich 12, Brzeziński 1 , R. Świtała 7, Michaliszyn 1, Koselski 8 , Kosek 5.
Kolejarz: Golec 6, Skowron 3, Szczakiel 10, Libor 1, Friedek 5, Stach 0, Chyła 7, Kozubski 1.
*****
Korzystałem z książki „Mały Wojownik” Henryka Gluecklicha i Krzysztofa Błażejewskiego, a także z archiwalnych wydań Gazety Pomorskiej.
CZYTAJ WIĘCEJ O HISTORII BYDGOSKIEGO ŻUŻLA
Wybrzeże pachnące komuną. Gdański epizod Gollobów
Kryterium Asów. Turniej, który stał się legendą
- Przejechali całą Polskę, aby pomóc Poli. Zbiórka nadal trwa - 12 czerwca 2025
- Zmiany w komunikacji. Tramwaje wracają na Focha, ale znikają z Gdańskiej - 11 czerwca 2025
- Zobacz legendy motoryzacji w Bydgoszczy! - 11 czerwca 2025