Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Gollob: Jedyne, co mi pozostało, to walka

Dodano: 21.09.2019 | 17:59

Na zdjęciu: Tomasz Gollob jest sparaliżowany po dramatycznym wypadku motocrossowym, który przytrafił mu się w 2017 roku.

Fot. Szymon Fiałkowski

Tomasz Gollob udzielił wywiadu portalowi Wirtualna Polska. W rozmowie z Pawłem Kapustą wspomina legendarny bieg podczas Grand Prix we Wrocławiu, opowiada o swoim ojcu Władysławie oraz mówi o walce z samym sobą i skutkami groźnego wypadku z kwietnia 2017 roku.

Legendarny żużlowiec był kolejnym gościem cyklu wywiadów #RozmawiasięWPolsce Pawła Kapusty – dziennikarza Wirtualnej Polski i autora nagrodzonego zbioru reportaży „Agonia”. Na początku rozmowy Gollob, zapytany o wspomnienia z jednego biegu, w którym brał udział, przypomniał słynną rywalizację z Grand Prix Polski we Wrocławiu w 1999 roku. Mistrz stwierdził, że to nie był zwykły bieg, a „wydarzenie”.

– Podjeżdżam pod taśmę tuż przy bandzie, na czwarte pole startowe. Po lewej stoi Tony Rickardsson. Bliżej krawężnika szykują się Jimmy Nilsen i Stefan Dannö. Przed rozpoczęciem biegu miga mi jeszcze w głowie myśl, że to zewnętrzne pole powinno dać mi przewagę. Że powinno być OK. Stoimy nieruchomo, taśma idzie w górę. Wyjeżdżamy w miarę równo, ale z pierwszego łuku wychodzę na drugim miejscu. To czas, gdy Jimmy ma przerażająco szybki sprzęt. Wystarcza, że siada na motocykl, a ten praktycznie sam wiezie go po zwycięstwa.

Ale ja siedzę mu na kole, nie daję spokoju, nie odpuszczam. Czekam na swoją szansę. W końcu, na trzecim okrążeniu, Nilsen jedzie po bardzo twardym odcinku toru. To błąd, który za chwilę go mocno zaboli. Zwalnia, a ja się do niego zbliżam. I w końcu atakuję! Prostym motocyklem! Tak dynamicznie, że przez chwilę boję się, że wylecę z toru przez bandę, prosto do parkingu! Opanowuję to jednak, widzę usypany wzdłuż bandy wał. Wiem, że jeśli tylko wjadę tam tylnym kołem, dostanę przyspieszenia i w końcu go wyprzedzę. Próbuję, idę szeroko, czuję coraz większą prędkość, wiem, że to się może udać. Jeszcze kawałek, kilka metrów. Na metę wpadam przed Jimmy’m – wspomina Gollob.

– Siedziałem na motocyklu, wyjeżdżałem z parkingu i miałem w głowie tylko jedną myśl: zwycięstwo. Tylko zwycięstwo. Nic innego się nie liczyło. Wymazałem wtedy ze słownika pojęcie porażka. I to doprowadziło mnie do wygranej. Na dodatek w unikalnym stylu, który już nigdy nie zostanie powtórzony. Są takie biegi, które jedzie się w wyobraźni nawet po 20 latach od wpadnięcia na metę

– dodał żużlowiec.

Potem Gollob podkreślił, że przed każdym biegiem obmyślał taktykę na każde okrążenie. – Zakładanie tylko startu i pierwszego łuku jest samobójczą taktyką, to zdecydowanie za mało na mistrzów, przeciwko którym jeździłem. Nilsen, Rickardsson, Crump, Hancock, Hamill, Nicholls, Adams… Przecież to byli goście, którzy bezlitośnie wykorzystywali każdy detal, twoje zawahanie, błąd – mówił Kapuście były zawodnik Polonii.

Dramatyczny wypadek na zawodach motocrossowych w Chełmnie, podczas którego Gollob doznał poważnego urazu kręgosłupa, zakończył bogatą karierę wielkiego sportowca. Sam mistrz wciąż tęskni za „zwykłą jazdą”. – Jazda dała mi spełnienie, realizację sportowych celów i duży rozdział w historii. Człowiek, który 40 lat przejeździł na przeróżnych motocyklach, w różnych dyscyplinach, osiągając przy tym sukcesy, nie ma prawa powiedzieć, że jest człowiekiem niespełnionym. Ja jestem spełniony – zapewnił Gollob. W wywiadzie sporo miejsca poświęcono też obecnym zmaganiom żużlowca z bólem.

Walka, którą teraz toczę, jest trudna, wymaga poświęcenia oraz pozytywnego myślenia. Co się stało, już się nie odstanie. Jeśli ja bądź ktokolwiek z mojego otoczenia będzie się teraz załamywał, płakał w rękaw, to i tak niczego nie zmieni. Jedyne, co mi pozostało, to walka – powiedział bydgoszczanin. Gollob mówił też o dużym wsparciu, jakie otrzymał od swojego ojca Władysława.

Ojciec był, jest i będzie. Nawet gdy odejdzie z tego świata. Mam wspaniałego tatę, który przez całe życie nie tylko mnie wspierał, ale wszystko tłumaczył. I wszystko, co przez całe życie mi powiedział, się sprawdziło. To on zaraził mnie żużlem (…). Ojciec poukładał moje sportowe myślenie. Pokazał, co to praca. Co to ciężkie chwile. Co to więź rodzinna. Czym jest konsekwencja w dochodzeniu do kolejnych celów. Ojciec stał za moimi sukcesami, wskazywał odpowiednie ścieżki. No i przede wszystkim pokazywał i wprowadzał zupełnie nową jakość do tego sportu. To niesamowite, ale on od początku do samego końca, krok po kroku, szczebel po szczeblu wyjaśniał, co młody zawodnik powinien robić, by wejść na sam szczyt. Ojciec jest po prostu człowiekiem nieprzeciętnym – powiedział „Chudy”.

Pomimo wypadku Gollob nadal jest związany z czarnym sportem. Obecnie jest dyrektorem sportowym Polonii Bydgoszcz (zespół awansował do I ligi po fenomenalnym dwumeczu z PSŻ Poznań). – Wciąż zdarza się panu pojawić w garażu? Wciągnąć w nos ten charakterystyczny zapach? – pytał go Paweł Kapusta. – Tak, ale już tylko z pozycji człowieka zerkającego na to z boku. Pewne rzeczy minęły bezpowrotnie – zakończył mistrz. Cały wywiad można przeczytać TUTAJ.