Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Proces w sprawie skatowania psa Fijo zakończony. Bartosz D. skazany na karę więzienia

Dodano: 28.03.2019 | 23:08

Na zdjęciu: zdj. ilustracyjne

Fot. SF

Sąd Rejonowy w Toruniu skazał oprawcę psa Fijo – Bartosza D. – na półtora roku więzienia. To finał głośnej sprawy sprzed roku.

Przypomnijmy: Na początku marca ubiegłego roku policja i prokuratura wystawiły list gończy za 30-letnim Bartoszem D. Mieszkaniec Chełmży w brutalny sposób potraktował czteromiesięcznego wówczas psa o imieniu Fijo. Lista obrażeń, jakie odniosło zwierzę, była przerażająca – wybite zęby, połamane żebra, krwiaki na kręgosłupie, uszkodzona miednica, stłuczony rdzeń kręgowy i niedowład łap.

Sprawa nabrała olbrzymiego rozgłosu – w akcję poszukiwania zwyrodnialca włączyli się ludzie z całej Polski. Bartosz D. został zatrzymany 9 marca 2018 roku przez kryminalnych z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy w podtoruńskiej miejscowości Ostaszewo. Podczas zatrzymania zachowywał się spokojnie i nie stawiał oporu, lecz był zaskoczony pojawieniem się funkcjonariuszy. Mężczyzna natychmiast trafił do aresztu. 30-latek usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Nie przyznawał się jednak do winy. Sąd zdecydował o jego trzymiesięcznym aresztowaniu – po zakończeniu tego okresu Bartosz D. wyszedł jednak na wolność.

Dziś (28 marca) w toruńskim Sądzie Rejonowym zakończył się trwający od grudnia ubiegłego roku proces 30-letniego oprawcy. Bartosz D został skazany na półtora roku więzienia – zasądzono też zakaz posiadania zwierząt przez 10 lat oraz zapłatę 28 tysięcy złotych zadośćuczynienia na rzecz fundacji opiekującej się zwierzętami. Mężczyzny i jego obrońcy nie było dziś w sądzie.

Z wyroku sądu cieszy się Fundacja dla Szczeniąt Judyta, która opiekowała się Fijo po skatowaniu go przez Bartosza D. Przedstawiciele organizacji liczyli jednak na maksymalny wymiar kary, czyli trzy lata pozbawienia wolności.

Rozważamy możliwość odwołania się od wyroku. Z jednej strony czujemy się zawiedzeni, z drugiej mimo wszystko cieszymy się, że człowieka który okaleczył, ale nie zabił psa, skazano na więzienie. Dotychczas takie wyroki orzekano tylko, gdy ofiara została pozbawiona życia. Nic nie zwróci Fijo sprawności. Jednak fakt, że sprawca jego cierpienia nie pozostał bezkarny pozwala wierzyć, że jednak coś się zmienia. Oby to, co przeszedł Szyszunia zapoczątkowało praktykę pociągania oprawców zwierząt do prawdziwej odpowiedzialności – komentuje Fundacja.

Sam Fijo, pomimo przejścia żmudnej rehabilitacji (także za granicą) nie odzyskał czucia w tylnych łapach. Ma jednak nowego opiekuna i dobre warunki do dalszego leczenia. Pies porusza się dzięki specjalnemu wózkowi.