Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Tu miała być relacja z konferencji. Ale jest tekst o katastrofie

Dodano: 01.04.2019 | 12:27
Paweł Skutecki, Radosław Kuchnowski, Krzysztof Pietrzak, Rafał Kuskowski, Renata Włazik

Sebastian Torzewski | s.torzewski@metropoliabydgoska.pl

Na zdjęciu: Piątkowa konferencja prasowa odbyła się w biurze posła Pawła Skuteckiego.

Fot. SF

Jaki jest przepis, aby z konferencji prasowej zrobić farsę? Najpierw należy w ciągu niespełna trzydziestu minut poruszyć cztery ważne i skomplikowane tematy. Trzeba też dopilnować, aby w jednym pomieszczeniu znalazły się dwie osoby, które – mówiąc delikatnie – nigdy przyjaciółmi nie zostaną. Niech na przykład będą to Krzysztof Pietrzak i Jacek Wróblewski. Przyda się też ktoś, kto może być wrogiem narodowym nr 1. Do tego dodajmy jeszcze nerwy  i nagromadzenie emocji. Rezultatem jest godzinny spektakl z pogranicza dramatu i komedii.

To chyba mocno nietypowa konferencja – zaczął Paweł Skutecki, jakby przewidując, co wydarzy się w ciągu następnych 50 minut w jego biurze poselskim. Na koniec parlamentarzysta przeprosił dziennikarzy, zwracając uwagę na emocje, jakie dotyczą poruszonych tematów. – Chciałem, aby te emocje wywoływać w dialogu – tłumaczył Skutecki.Dobrych chęci nie można posłowi odmówić. Chciał zwrócić uwagę na cztery chyba najpoważniejsze obecnie tematy w mieście – budowę II etapu trasy Uniwersyteckiej, przebudowę ul. Grunwaldzkiej, rozbudowę ul. Kujawskiej oraz skażenia na terenach pozachemowskich. Aby to zrobić, zaprosił cztery osoby bezpośrednio zaangażowane w te sprawy – właściciela Tartaku Bydgoszcz Krzysztofa Pietrzaka, reprezentującego trzy rodziny z Grunwaldzkiej Radosława Kuchnowskiego, Rafała Kuskowskiego mówiącego w imieniu mieszkańców ul. Kujawskiej (niegdyś menadżera młodzieżowców Polonii znanego ze sporu z Władysławem Gollobem) oraz zajmującą się sprawą skażeń Renatę Włazik.

Na konferencji pojawił się też niezaproszony gość – Jacek Wróblewski, który pytany o powód obecności tłumaczył, że jest facebookowym bloggerem.  Dla tych, którzy jego profilu nie śledzą – Wróblewski to były pracownik urzędu wojewódzkiego, od dawna ma na pieńku z Pietrzakiem, poza tym regularnie wrzuca memy, obrazki i artykuły krytykujące Prawo i Sprawiedliwość.

W trakcie konferencji prym wiódł Pietrzak. Widać było, że kilkuletni spór o tereny przy ul. Ujejskiego zapewnił mu niezbędne doświadczenie w wypowiadaniu się do dziennikarzy, którym Pietrzak na początek, w swoim stylu, zarzucił brak rzetelności. – Fenomenalnie byłoby, gdybyście zaczęli pisać fakty – apelował. A te – jego zdaniem – są takie, że odpowiedzialność za poruszone na konferencji problemy ponoszą zarówno prezydent Rafał Bruski, jak i wojewoda Mikołaj Bogdanowicz. Temu pierwszemu Pietrzak zamierza udowodnić niegospodarność. Między innymi w tym celu skierował swoją sprawę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Zrobiliśmy to tylko po to, żeby zachować instancyjność i później móc się zwrócić do trybunału europejskiego – wyjaśniał Pietrzak. Jak zapowiedział, jego kroki doprowadzą do zwracania dotacji unijnych.

Podobnie ma być z rozbudową ul. Kujawskiej, gdzie Pietrzak także zapowiedział możliwość utracenia pieniędzy z Unii. Jak bowiem tłumaczył Kuskowski, wojewoda wydał decyzję ZRID bez ważnej decyzji środowiskowej. Na ul. Grunwaldzkiej doszło za to – zdaniem tamtejszych mieszkańców – do zaniżenia wycen nieruchomości. Zarówno Kuchnowski, jak i Pietrzak zarzucali w tej sprawie bierność prezydentowi, od którego – według nich – zależy zakończenie tej sprawy.

Każdy ze wspomnianych tematów zasługuje, aby poświęcić mu zdecydowanie więcej akapitów. Podobnie jak problem skażeń na terenach pozachemowskich. Specjalizująca się w nim Renata Włazik przedstawiła mapkę skażeń, jaką na podstawie własnych ustaleń zdołała przygotować. Pokazywała, że przedszkole, która ma powstać na terenie parku przemysłowego, zostanie wybudowane obok starego składowiska rtęci. Przekonywała, że tereny na Łęgnowie niedługo będą przeznaczone pod osiedla mieszkaniowe, które inwestorzy nabędą w korzystnych cenach.

Z każdym zdaniem jej głos stawał się coraz bardziej roztrzęsiony, a w oczach pojawiały się łzy. – Te tereny na mapie, to ja tam mieszkam. Dlaczego się skumałam z Krzysztofem? Jesteśmy z kompletnie innych bajek. Ale to, co się z nim dzieje, niedługo może się dziać ze mną. Ja miałam pecha wdepnąć  w poważną sprawę. Nikt się nie spodziewał, do czego dojdę. Powiedziano mi w pewnej instytucji, że jestem zbyt bystra. Pytano mnie: Pani sama wychowuje dziecko. Nie boi się pani?

Aby dać odetchnąć Włazik, głos zabrał Pietrzak, który zaapelował do dziennikarzy, że teraz potrzebna jest ich pomoc w nagłośnieniu sprawy skażenia. – Renia tego nie powie, a ja mam to w nosie. Z tamtego terenu rolnicy sprzedają warzywa do różnych, również bydgoskich marketów. Ten problem dotyka każdego, nie tylko Renaty i jej sąsiadów. Chcemy, żebyście pokazali to ludziom, a nie pisali, że Bruski powiedział to, a Bogdanowicz tamto – mówił Pietrzak. Następnie głos raz jeszcze zabrała Włazik, która chciała podkreślić powagę sprawy, którą się zajmuje. – Przyszedł do mnie ktoś i powiedział, że jeśli nie zniknę z mediów, to za pół roku będę miała pecha z tirem. Następnie usłyszałam, że jestem wrogiem narodowym numer 1 tego kraju. Mnie się boją i po lewo, i po prawo. Bo jestem zbyt bystra, zbyt dużo zauważyłam.

Gdy nadszedł czas na zadawanie pytań, do głosu chciał dojść wspomniany już Jacek Wróblewski. Chaos w sali był coraz większy. W końcu Pietrzak uderzył dłońmi w stół i stwierdził: Miałem nie mówić, ale powiem. Mamy nagranych urzędników państwowych mówiących takie rzeczy, że jak prokurator to dostanie, to wszyscy padną trupem. Nie będę kłamał – tak, nagrywaliśmy urzędników państwowych. Tadam! – zawołał Pietrzak.

Gdy właściciel tartaku wywołał temat prokuratury, ponownie głos zabrał Wróblewski. Wyszedł przed dziennikarzy. Na dłoniach miał rękawiczki rowerowe, w jednej z nich trzymał telefon na selfie sticku, a w drugiej – pismo informujące o wszczęciu postępowania w sprawie gróźb karalnych, które w grudniu wobec niego miał stosować Pietrzak. – To jest bardzo istotne. Miałem ochronę 24-godzinną ponieważ Krzysztof Pietrzak wydzwaniał do mnie na numer prywatny i pytał „w której piaskownicy na ulicy Sowiej się bawisz” – tłumaczył Wróblewski. Pietrzak początkowo wyśmiewał Wróblewskiego, nazywał go „Jacusiem”, lekceważąco się uśmiechał  i kiwał głową. Kiedy jednak Wróblewski nazwał go przestępca, Pietrzak zapowiedział, że sam zwróci się do sądu. Jeszcze tego samego dnia opublikował na swoim fanpage’u pismo do prokuratury, w którym już wcześniej złożone zawiadomienie o pomówieniu chce uzupełnić o piątkowe wydarzenia.

Pietrzak do końca konferencji zachował spokój. Wróblewskiego traktował z dystansem: – Wyjdziesz sam czy wzywamy policję? – spytał w pewnej chwili. Zamiast Wróblewskiego pokój zaczęli opuszczać dziennikarze, którzy w większości nie czekali na koniec tego osobliwego wydarzenia. Zdążyli jeszcze usłyszeć, że tego typu sprawami będzie się teraz zajmowało stowarzyszenie Janosik. – Założyliśmy stowarzyszenie. Bez względu na to, co wy zrobicie, my będziemy bronić każdego człowieka, który poczuje się oszukany przez urzędnika. Nie weźmiemy za to ani złotówki – zadeklarował Pietrzak.

Jeśli nie chcesz czytać o katastrofach, to tutaj znajdziesz nasze ostatnie publikacje na temat spraw poruszonych na piątkowej konferencji:

Sebastian Torzewski