Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Na ringu życia. Niezwykła historia Edwarda Rinkego

Dodano: 01.02.2018 | 09:15

Edward Rinke należał do najlepszych bokserów w kraju. Wojna zmieniła jego życie.

Na zdjęciu: Edward Rinke (z prawej) z synem Januszem, który trenowany przez ojca został mistrzem Polski juniorów.

Fot. Galeria Sportu Bydgoskiego

Losy Edwarda Rinkego nadają się na hollywoodzki scenariusz. Przed wojną należał do czołowych polskich bokserów. Jego karierę sportową przerwała wojna, ale bydgoszczanin nadal walczył na pięści – w obozie koncentracyjnym, aby przeżyć.


ARTYKUŁ POCHODZI ZE STYCZNIOWEGO NUMERU CZASOPISMA METROPOLIABYDGOSKA.PL.
WSZYSTKIE ARCHIWALNE WYDANIA MOŻNA ZNALEŹĆ W ZAKŁADCE „GAZETA”.


Rinke przyszedł na świat w styczniu 1916 roku przy ulicy Podolskiej. Tam też spędził dzieciństwo, a w wieku 15 lat wstąpił do Towarzystwa Gimnastycznego Sokół. Z boksem na dobre związał się rok później, gdy rozpoczął treningi w Polonii. Sukcesy przyszły szybko. Najpierw na lokalnych ringach, gdy został mistrzem miasta i Pomorza, a następnie w ogólnopolskiej rywalizacji. Należał do krajowej czołówki w wadze muszej, a później także w  koguciej i lekkiej. W 1936 roku awansował do półfinału mistrzostw Polski, w którym uległ na punkty olimpijczykowi Edmundowi Sobkowiakowi.

Wojna przerwała karierę

W 1939 roku boksera spotkało to, co wielu innych sportowców w całej Europie – świetnie zapowiadającą się karierę przerwała wojna. Rinke, pracownik domu towarowego (późniejszego „Jedynaka”), przyłączył się do obrony cywilnej i uczestniczył w tłumieniu niemieckiej dywersji. Wydała go sąsiadka – Margarette Ummerle. W styczniu 1940 roku sportowiec został aresztowany.

Rinke został skazany na pięć lat więzienia. Często był przenoszony, aż w końcu trafił do Mauthausen, gdzie w czasie wojny zginęło około 100 tysięcy osób. Jeden z najcięższych obozów koncentracyjnych III Rzeszy był miejscem, w którym zamordowano znaczną część polskiej inteligencji. Miał też inną cechę szczególną. Ulubioną rozrywką strażników były walki bokserskie.

Koledzy z Sokoła pomogli Rinkemu dostać się na blok 7, którego zarządca zajmował się wyszukiwaniem rywali dla słynącego z okrucieństwa obozowego kapo Palzera. Wieść o umiejętnościach nowego więźnia szybko się rozeszła. Testowa walka wypadła pomyślnie, wiec bydgoszczaninowi dano pracę w kotłowni i trzy tygodnie na przygotowanie się do pojedynku z Palzerem. Polacy pomagali, czasem nawet oddając swoje jedzenie. Również niemiecki blokowy w tajemnicy przynosił chleb i margarynę.

edward rinke - gsb

Bił za tysiące zamordowanych

– Tego, co my przeżyliśmy, nikt nie jest w stanie zrozumieć. Jak pani napisze, że my w obozie rozgrywaliśmy walki bokserskie, to ludzie pomyślą, że my byliśmy na wczasach. A przecież te nasze wysiłki były formą walki o życie – wspominał Rinke w 1980 roku, gdy opowiedział o swoich doświadczeniach „Dziennikowi Wieczornemu”.

W starciu z Palzerem niewielu na niego stawiało. Walka odbywała się jako ósma, ostatnia tego wieczoru. Kapo stanął naprzeciwko bydgoszczanina z bezczelną miną, był zdecydowanie większy i pewny zwycięstwa. – „Bij!” – krzyczeli koledzy, z trudem hamując obelżywe słowa. I ja biłem. Za siebie i za innych, za tysiące zamordowanych ludzi, za jego bezczelną gębę – wspominał Rinke.

Walka zakończyła się remisem. Rewanż zorganizowano dwa tygodnie później i tym razem Rinke już wygrał. Podobnie w kilku następnych starciach. Po każdym z nich do baraku Polaków przynoszono dodatkowe porcje zupy. W końcu Palzer zaproponował zmianę zasad. Następna walka, w czerwcu 1943 r., miała być dłuższa, aby regularnie trenujący kapo wygrał dzięki wytrzymałości. Niemiec chciał sześciu dwuminutowych rund. – Odparłem z tupetem, że dobrze, ale rundy będą trzyminutowe – mówił po latach Rinke.

Walka była wyrównana i o werdykcie decydowali sędziowie. Uznali, że wygrał Niemiec. Wtedy rozległy się gwizdy. Wtedy komendant obozu Frans Ziereis, ten sam, który w trakcie wojny był odpowiedzialny za gazowanie więźniów, a 11-letniemu synowi pozwalał do nich strzelać, krzyknął: „Wy durnie! Przecież tę walkę wygrał Polak!”.

Wychował następców

Palzerowi nigdy nie udało się pokonać Rinkego. Bydgoszczanin opuścił obóz w maju 1945 r. i – choć Amerykanie proponowali mu wyjazd do Stanów – wrócił do Bydgoszczy. Zamieszkał przy ul. Grunwaldzkiej, pracował w Państwowych Zakładach Wydawnictw Szkolnych i do 1950 roku boksował dla Zrywu i Zjednoczonych. Później zajął się szkoleniem następców. Pracował w Brdzie, a od 1958 roku w Zawiszy. Wychował m.in. późniejszych medalistów olimpijskich: Henryka Niedźwiedzkiego i Jerzego Adamskiego. – Dla mnie był pierwszym trenerem. Pamiętam go jako bardzo dobrego człowieka, doświadczonego, niezwykle sprawnego – wspomina Adam Koźlik, który dziś jest szkoleniowcem w Zawiszy. – Był zasadniczy, dużo wymagał, ale zarazem potrafił pochwalić, każdego dostrzegał i poklepał po plecach – dodaje kierownik sekcji boksu Tadeusz Januszewski.

Rinke był trenerem także swojego syna Janusza, który w 1969 roku został mistrzem Polski juniorów. Mówi się, że bardzo chciał, aby syn został bokserem, być może nawet trochę przesadzał z treningami. Gdy syn przedwcześnie zmarł, Edward Rinke mocno to przeżywał. Do końca życia był jednak aktywny w środowisku bokserskim. Nawet gdy był już ciężko chory i przebywał w szpitalu, przygotowywał się do planowanego poświęcenia klubowego sztandaru. Zmarł w dniu uroczystości – 10 lipca 1999 roku.

Od 2000 roku odbywa się turniej bokserski jego imienia. – Możemy liczyć na wsparcie miasta przy organizacji. Początkowo obawialiśmy się o frekwencję, ale teraz na memoriał przyjeżdżają bokserzy z różnych krajów. Na pewno należy mu się taka forma upamiętnienia – kończy Januszewski.

****

Pisząc artykuł, korzystałem z książki „Zapomniane pokolenie: Polonia Bydgoszcz 1920-1949″ autorstwa Sławomira Wojciechowskiego oraz archiwalnych wydań „Expressu Bydgoskiego”, „Gazety Pomorskiej” i „Dziennika Wieczornego”.
Wyimek: Wieść o bokserskich umiejętnościach Edwarda Rinkego szybko rozniosła się po obozie Mauthausen, do którego trafił po aresztowaniu na początku 1940 roku.

Sebastian Torzewski