Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Rękawice zamiast piłki. Magda Kempa potrafi się bić

Dodano: 31.03.2018 | 07:59

Na zdjęciu: Magda Kempa odnosi coraz większe sukcesy w bokserskim ringu.

Fot. Stanisław Gazda

Kiedyś uderzała piłkę, a dziś uderza rywalki. Magda Kempa przez wiele lat chciała być siatkarką, ale niedawno została wicemistrzynią  Polski… w boksie. Sukcesy w ringu przyszły szybko i niespodziewanie.

Magda Kempa grała w siatkówkę przez zdecydowaną większość swojego sportowego życia. Przez sześć lat reprezentowała młodzieżowe zespoły bydgoskiego Pałacu, w których podobnie jak jej starsza siostra Emilia występowała na pozycji libero. – W pewnym momencie uznałam, że w siatkówce nic więcej już nie osiągnę. Trenerzy często patrzyli na wzrost, a nie na umiejętności – przyznaje niespełna 17-letnia Magda, wspominając przygodę z tą dyscypliną =sportu.

W tym samym czasie działacze klubu postanowili ściągnąć do zespołu kilka zawodniczek spoza Bydgoszczy, aby poprawić wyniki i Kempa ostatecznie zaprzestała treningów. Zaczęła za to myśleć o sporcie indywidualnym. – Chciałam się przekonać, jak to jest. Z boksem to akurat śmieszna historia, bo brat zażartował, że od dzieciństwa „trenowaliśmy”, więc powinnam spróbować. Ja to podłapałam i poszłam z koleżanką na trening, czym wszystkich zaskoczyłam – wspomina Magda.

Zaskoczeni byli między innymi rodzice młodej bokserki. Najpierw zgodzili się na dwa miesiące treningów, do zakończenia wakacji. Gdy jednak rok szkolny się zaczął, Kempa nie przestała ćwiczyć walki na pięści. – W końcu i ja poszedłem sprawdzić, jak sobie radzi. I zobaczyłem, że naprawdę ciężko pracuje – mówi pan Piotr, ojciec Magdy. Kibicowanie córce bardzo mu się spodobało i dziś towarzyszy jej na praktycznie wszystkich turniejach. – Jak pan włączy na YouTube nagrania z walk córki, to będzie słychać takiego jednego gościa, który się drze jak wariat. To właśnie ja jestem – mówi ze śmiechem, zapytany o emocje podczas walk Magdy.

Pierwsze miesiące w ringu nie były łatwe dla nastolatki. Okazało się, że w boksie potrzebne jest dużo lepsze  przygotowanie kondycyjne niż w siatkówce, a podczas pierwszych walk Kempa śmiała się, odwracała i w niczym nie przypominała  dziewczyny, która już niedługo miałaby toczyć walki o medale mistrzostw Polski. –  Wszyscy obstawiali, że zrezygnuję i ja też nie nastawiałam się na jakieś wielkie sukcesy – przyznaje Magda.

Kempa od początku trafiła na zajęcia do trenera Pawła Matuszewskiego, który jest szkoleniowcem wszystkich pięściarek bydgoskiego Zawiszy. Tę nietypową dla dziewczyn dyscyplinę obecnie uprawia przy Gdańskiej pięć dziewcząt: trzy juniorki i dwie kadetki. – Nie jest z nimi łatwo w tym sporcie, ale trzeba im przyznać, że są bardzo sumienne. Starają się, często chyba nawet bardziej niż chłopacy – mówi trener.

Po pierwszych treningach w wykonaniu nowej podopiecznej Matuszewski nie obiecywał sobie zbyt wiele.  – Początki były straszne. Myślałem, że nie będzie się nadawała – ładna, szczupła dziewczyna, która bała  się uderzeń. Wydawało mi się, że sobie nie poradzi. Ale w końcu się przełamała i to, jaki wynik zrobiła dla siebie i dla klubu, przez tak krótki czas trenując boks, to jest niesamowite – przyznaje szkoleniowiec.

Okazało się, że gdy młoda bokserka już się przełamała, to zamiast wątpliwości zaczęła dostarczać  Matuszewskiemu wielu powodów do radości. W ubiegłym roku, jeszcze jako kadetka, wygrała Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży, Puchar Polski i gwardyjskie mistrzostwa kraju. W tym roku przeszła do kategorii juniorek i w lutym wystartowała w mistrzostwach Polski w Grudziądzu.

Najpierw już w pierwszej rundzie wygrała z Natalią  Żygadło (Boks Team Oława), a po walce z Roksaną Giersz (Boxing Team Chojnice) awansowała do finału. W nim zmierzyła się z Wiktorią Łabuś (Fight  Dąbrowa Górnicza). W pierwszym starciu zdominowała rywalkę i była na dobrej drodze do złota, lecz w kolejnej odsłonie dwa razy padła na deski. Po drugim nokdaunie, na zaledwie trzy sekundy przed końcem rundy, sędzina przerwała pojedynek i poddała bokserkę Zawiszy. Złoto pojechało na Śląsk.

 –  Wydaje mi się, że walka została zbyt szybko przerwana.  Zostałaby jeszcze jedna runda  i wszystko mogłoby się inaczej potoczyć. No ale i tak nie jest źle. Przed mistrzostwami byłam chora, nie zdążyłam się do końca wyleczyć, więc ten wyjazd można ocenić pozytywnie – ocenia wicemistrzyni kraju w kategorii do 48 kilogramów. – Srebrny medal już  w pierwszym roku jako juniorka to duże osiągnięcie – dodaje dumny ze swojej zawodniczki trener Matuszewski.

Bokserka musi pamiętać jeszcze o nauce. Po szkole jeździ na treningi, a do domu wraca późnym wieczorem. – Jest ciężko i czasem wpadną złe oceny, ale większych problemów na szczęście nie ma – uspokaja. I myśli już o kolejnych wyzwaniach. W najbliższym czasie ma zaplanowane starty w międzynarodowych mistrzostwach Śląska i w Pucharze Polski. Decyzji o zamianie siatkówki na boks raczej nie może żałować.

Sebastian Torzewski