Na zdjęciu: Zdaniem Michała Stasińskiego wojewoda Mikołaj Bogdanowicz chce zostać marszałkiem.
Fot. archiwum
Urodzony w Inowrocławiu, mieszkający pod Kruszwicą i marzący o posadzie w Toruniu – tak w najkrótszy sposób można opisać wojewodę kujawsko-pomorskiego Mikołaja Bogdanowicza. Niestety, to właśnie marzenia o objęciu funkcji marszałka województwa zaprzątają głowę działacza Prawa i Sprawiedliwości, a nie jego obecne obowiązki.
Przykładów ospałego działania Bogdanowicza jest wiele. Z perspektywy bydgoszczan najbardziej kompromitująca jego osobę jest totalna bezradności przy wywłaszczaniu gruntów pod rozbudowę trasy Uniwersyteckiej. Opieszałość kruszwickiego działacza może stanowić zagrożenie dla terminowego ukończenia tejże inwestycji. A może o to w tym wszystkim właśnie chodzi? O rzucanie kłód pod nogi prezydenta Bydgoszczy?
Na poczynienia rzeczoznawców wytypowanych przez wojewodę skarżą się również mieszkańcy Wiąga, Świętego, Morska i Świecia. Wywłaszczeni pod trasę szybkiego ruchu S5 mają pretensje przede wszystkim o zaniżone, ich zdaniem, wyceny gruntów i nieruchomości. Również w tym przypadku dopiero medialny szum zmusił wojewodę do działania.
Wojewody dość mają jednak i jego podwładni. Nagłośniony przez ogólnopolskie media bunt zakończył się degradacją dyrektor generalnej tego urzędu. Problemów ma zatem bez liku. Poprawić nastroju Bogdanowicza nie była w stanie nawet okazała premia – bagatela 25 tysięcy złotych, którą otrzymał od warszawskich zwierzchników.
Nie jest tajemnicą, że dla Mikołaja Bogdanowicza urząd wojewódzki to tylko przystanek w drodze do dalszej kariery. Jego celem jest przejęcie władzy na całych Kujawach i Pomorzu i zostanie marszałkiem. Kroki ku temu czynione są od dawna. Pierwszym zwiastunem takiego stanu rzeczy było nominowanie na stanowisko Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Roślin i Nasiennictwa Marcina Wrońskiego. Poparcie jednego z najbardziej wpływowych działaczy prawicy w Inowrocławiu z pewnością w walce o nową posadę się przyda. Zabiegów o poparcie w terenie jest zresztą więcej. Urząd wojewódzki aż roi się od działaczy PiS pościąganych do Bydgoszczy z Chełmna, Włocławka, Koronowa, Torunia czy Brodnicy.
Gdzie zatem opłacało się działać szybko? Zmiany nazw ulic, zablokowanie współfinansowania przez miasto in vitro czy też przekazanie za bezcen działki dla Tadeusza Rydzyka. W tych przypadkach Bogdanowicz przypominał błyskawicę.
Panie wojewodo! Przypominam, że urząd wojewódzki to najważniejsza bydgoska instytucja, a nie poczekalnia dla partyjnych karierowiczów. Czy w całym PiS-ie nie ma nikogo z wystarczającymi kwalifikacjami, aby zająć to stanowisko i pracować na rzecz Bydgoszczy?
- PiS wspiera niszczenie bydgoskich uczelni - 6 sierpnia 2018
- Uniwersytet – nasza wspólna sprawa - 27 kwietnia 2018
- Wojewoda marzy o toruńskim stołku - 16 marca 2018