Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Dwugłos Enei i miasta w sprawie ciemności na ulicach. Bruski: Wybudujemy własne oświetlenie

Dodano: 21.07.2020 | 14:22

Na zdjęciu: Prezydent Rafał Bruski bronił na dzisiejszej sesji swojego stanowiska w sprawie kryzysu oświetleniowego na bydgoskich osiedlach.

Fot. Szymon Fiałkowski/archiwum

Temat ciemności panujących na wielu bydgoskich ulicach był jednym z punktów dzisiejszej nadzwyczajnej sesji rady miasta Bydgoszczy. Podczas posiedzenia głos zabrały obie strony sporu, który wpływa na bezpieczeństwo bydgoszczan – czyli przedstawiciele urzędu miasta na czele z Rafałem Bruskim i władze spółki Enea Oświetlenie.

Od kilku miesięcy na wielu ulicach, i to na kilkunastu bydgoskich osiedlach, nie działają latarnie uliczne należące do spółki Enea Oświetlenie. Brak napraw wynika z faktu, że miasto i Enea nie podpisały umowy na utrzymanie lamp, czego dokonywały zwyczajowo co roku. Pierwsze postępowanie dotyczące utrzymania i konserwacji oświetlenia dróg i miejsc publicznych na urządzeniach należących do Enea Oświetlenie zostało uruchomione w zeszłym roku – Nasza spółka złożyła ofertę, ale postępowanie to zostało przez ZDMiKP zamknięte – wyjaśniała Elżbieta Darol-Matuszewska, rzecznik prasowy Enea Oświetlenie. W lutym tego roku drogowcy rozpisali kolejny przetarg, ale jego zakres różnił się od wcześniejszych. Z uwagi na ten fakt Enea poprosiła miasto o wskazanie terenów, które miały być objęte przetargiem. – Jest to dla nas nowa sytuacja, która wymaga dokonania inwentaryzacji i konieczności przeprojektowania naszego oświetlenia. Sam proces projektowy może potrwać nawet rok – przekonywała rzecznik Enea Oświetlenie.

Dwugłos Enei i miasta w sprawie ciemności na ulicach. Bruski: Wybudujemy własne oświetlenie

Zobacz również:

Bydgoski kryzys oświetleniowy. Dlaczego latarnie uliczne są niesprawne

Z każdym kolejnym dniem miejsc, w których przestawały działać latarnie, było coraz więcej. Wobec kolejnych zgłoszeń – dokonywanych także przez aplikację Dbamy o Bydgoszcz – prezydent Rafał Bruski spotkał się z prezesem spółki Enea Oświetlenie i przedstawił mu propozycję zapłacenia 75% kwoty za utrzymanie latarni, tak aby pracownicy spółki rozpoczęli naprawę. Jednocześnie podtrzymał on wcześniejsze propozycje, dotyczącego wyłączenia z umowy oświetlenia, znajdującego się m.in. na terenach spółdzielni mieszkaniowych, co jednak wymagało wymienionej wcześniej inwentaryzacji, która potrwa około roku.

 – Możemy to zrobić, ale od przyszłorocznej umowy. Nadal stoimy na stanowisku, że obecnie miasto powinno podpisać umowę na wcześniejszych zasadach – stwierdziła Darol-Matuszewska. I dodaje, że podczas spotkania prezydent Bruski został zapytany o to, jakie latarnie miałyby być wyłączone z przetargu. – Prezydent ich nie wskazał – przekonywała.

Temat kryzysu oświetleniowego znalazł się w porządku nadzwyczajnej sesji rady miasta. Przybyli na nią przedstawiciele przedsiębiorstwa Enea Oświetlenie: Piotr Grocholewski (dyrektor poznańskiego oddziału spółki) i Adrian Moliński (członek zarządu ds. ekonomicznych). W swoim wystąpieniu podkreślali, że Bydgoszcz jest jedynym spośród 347 miast, z którym Enea nie ma podpisanej umowy. Przedstawiciele spółki przytoczyli zapis art. 18 ustawy Prawo energetyczne, wedle którego planowanie i finansowanie oświetlenia ulicznego na terenie gminy należy do jej zadań własnych. Przez pojęcie „finansowanie oświetlenia” ustawa rozumie finansowanie kosztów energii elektrycznej pobranej przez punkty świetlne oraz koszty ich budowy i utrzymania.

Zdaniem Enei, przedmiotem sporu jest cena ryczałtowa świadczenia usługi oświetleniowej. – Zapewniałem pana prezydenta, że kalkulacja tej ceny jest taka sama, jak w przypadku innych gmin. Wycofujemy się z dyskusji o cenie, gdyż zajmie się tym UOKiK – mówił Moliński. Najważniejszy problem – jak sygnalizowaliśmy w naszych artykułach – to przedmiot zamówienia. – Z takim przypadkiem się jeszcze nie spotkaliśmy – podkreślali przedstawiciele spółki oświetleniowej.


ZAPOZNAJ SIĘ Z CAŁĄ KORESPONDENCJĄ MIASTA ZE SPÓŁKĄ ENEA OŚWIETLENIE


Według Enei, wydzielenie z przetargu części latarni może spowodować problem, gdyż infrastruktura oświetleniowa – w tym skrzynki czy przyłącza – mogą znajdować się na terenie np. spółdzielni mieszkaniowych czy częściowo na terenie miasta, a częściowo na terenach spółdzielczych. I to sama spółka ma – zdaniem jej przedstawicieli – decydować, czy dana lampa oświetla teren miejski, czy na przykład spółdzielczy. Podkreślali też, że w wypadku dokonaniu podziału, spółdzielnie mogą nie wyrazić chęci płacenia za utrzymanie punktów oświetleniowych, a sam proces potrwałby kilka miesięcy. Zarzucili też miastu bezumowne korzystanie z majątku. – Wystąpimy na drogę sądową. My nie prowadzimy działalności charytatywnej – argumentował Piotr Grocholewski.

– Miasto chce płacić za paliwo do samochodu, ale nie chce płacić za jego utrzymanie

– obrazowo przedstawili stanowisko pracownicy Enei, dodając, że sytuacja „robi się patowa”. W odpowiedzi p.o. dyrektora ZDMiKP Wojciech Nalazek dodał, że Grocholewski i Moliński pominęli kilka szczegółów. W jego opinii, gmina ma obowiązek oświetlenia terenów miejskich, ale nie ma w ustawie oświetlenia terenów „obcych” (Grocholewski zauważył, że z taką interpretacją spotkał się po raz pierwszy w czasie swojej 20-letniej pracy w Enei). Przedstawiciel ZDMiKP twierdzi, że podawana przez Eneę liczba 16 240 lamp jest zawyżona – spółka miałaby wciąż wliczać w ich skład lampy, które zostały zlikwidowane, a w ich miejsce zostały zamontowane latarnie, należące już do miasta.

Nabraliśmy podejrzenia, że część lamp należy do miasta, a Enea przypisuje je sobie. Nie wiemy, czym dysponuje operator. Być może znajdują się one na terenach prywatnych. My na początku kwietnia wysłaliśmy materiały – do 2 lipca nikt z Enei ich nie policzył – argumentował Nalazek. I podkreślał, że nawet jeśli są takie przypadki, a lampa oświetla teren publiczny – i tak miasto deklaruje, że będzie płacić za ich konserwacje. O tym, że faktyczna liczba punktów należących do Enei jest zagadką, świadczyły inne liczby padające na sesji (później Nalazek wspominał o ok. 15 700 sztukach, a dyrektor Grocholewski stwierdził, że jego spółka policzyła lampy – najpierw wraz z ZDMiKP, co dało liczbę 16 262 sztuk, a kolejne dane z Enei świadczą, że dysponuje on 16 300 punktami – co więcej, ta wartość może wzrosnąć).

Nalazek wspominał też, że Enea dokonywała niewielkich nakładów inwestycyjnych na modernizacje oświetlenia i jego infrastruktury, przez co jest ono podatne na częste awarie. – W majątku Enei znajduje się 200 latarni ledowych, a w majątku miasta jest ich ponad osiem tysięcy – wskazywał różnicę. Dyrektor ZDMiKP nie ukrywał, że miasto chce płacić także za jakość świadczonych usług.

Prezydent Rafał Bruski, zapytany przez przewodniczącego klubu radnych PiS Jarosława Wenderlicha o to, dlaczego wcześniej miasto płaciło za utrzymanie wszystkich punktów oświetleniowych, przyznał, że nie miał świadomości takiej sytuacji własnościowej. – W tym roku powiedziałem jednak sprawdzam. Gra toczy się o trzy miliony złotych oszczędności – według wyliczeń, utrzymanie lamp należących do miasta jest o sto procent tańsze niż tych, którymi włada Enea – skomentował. Według podanych przez Bruskiego liczb, utrzymanie jednej latarni należącej do ZDMiKP kosztuje 8, a tej do Enei – 20 złotych.

Chcę jak najtaniej kupić usługę, a mam do czynienia z monopolistą. Spółka szantażowała miasto, że wyłączy lampy. Tak się właśnie negocjuje z monopolistą – mówił prezydent. Podkreślił także, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów z urzędu wszczął postępowanie w tej sprawie.

Na prezentacji Enei był przykład o paliwie i samochodzie. Ja odpowiem tak – wsiadam do pociągu, gdzie zajętych jest 3/4 miejsc. I kolejarz mi mówi, że pociąg nie ruszy, dopóki nie zostaną zajęte wszystkie

– ripostował Bruski. Grocholewski przekonywał jednak, że o szantażu ze strony jego spółki nie ma mowy. – Owszem, ograniczyliśmy nasze działania, ale nie zaniechaliśmy ich – komentował słowa prezydenta. Narzekał także, że z wielu przyczyn (także stanu epidemii) w 2020 roku nie było okazji do spotkań. – Rozmawialiśmy przez Pocztę Polską czy platformę zakupową – stwierdził dyrektor poznańskiego oddziału Enea Oświetlenie.

Mieszkańcy nie dowiedzieli się jednak, kiedy zostaną naprawione latarnie oraz czy istnieje jakaś szansa na szybkie porozumienie. Wiemy natomiast, że 17 lipca ZDMiKP ogłosiło czwarte już postępowanie na utrzymanie latarni w okresie II półrocza 2020 roku oraz na cały 2021 rok – trwa ono do 31 lipca. Prezydent wciąż deklaruje też chęć podpisania umowy, na mocy której zapłaci za utrzymanie 75% punktów – pozostała część miałaby być dopłacona po ustaleniu ostatecznego zakresu utrzymania. – Mamy na to pieniądze – zaznaczył Bruski, ale jak stwierdził, Enea ją odrzuciła. Miasto oczekuje, że Enea złoży ofertę w przygotowywanym przetargu, a jej szczegóły zostaną ustalone na podstawie dalszych rozmów – spółka deklaruje bowiem gotowość do udziału w zespole roboczym powołanym przez prezydenta, ale stawia warunek, że włączy się w jego prace dopiero po podpisaniu umowy.

– Złożyłem propozycje ustanowienia mediatora sądowego – ale Enea do tej pory na nią nie odpowiedziała, bo się tego boi

– stwierdził prezydent. Przedstawiciel Enei twierdzi jednak, że zakres przetargu nadal jest nieprecyzyjny (w jego treści znalazło się bowiem sformułowanie „na terenie Gminy Bydgoszcz”.

Kluczową informacją, która padła na sesji z ust Bruskiego jest deklaracja rozpoczęcia wielkiego programu budowy punktów oświetleniowych, tak by miasto zostało właścicielem wszystkich latarni. Nowe oświetlenie zastąpiłoby bowiem lampy, które obecnie należą do Enei. – Jego budowa będzie korzystniejsza dla miasta – stwierdził prezydent. Wedle jego słów, inwestycja jest już w fazie przygotowań. Dodał także, że już wcześniej czynił starania o przejęcie przekazanych na początku lat. 90 do zakładów energetycznych, a potem Enei latarni, ale po złożeniu tej propozycji… odwiedzili go przedstawiciele ABW. Radny Robert Kufel zaproponował natomiast, by Enea Oświetlenie „pozbyła się problemu” i przekazała punkty miastu za symboliczną złotówkę od sztuki.

Radni PiS, a także Ireneusz Nitkiewicz wspominali jednak, że na braku porozumienia cierpią mieszkańcy – Enea poinformowała bowiem, że otrzymała aż 600 zgłoszeń awarii oświetlenia. – Niknie ich interes. Nawet jeśli ma pan racje, to czemu oni mają mieć ciemno? – pytał Paweł Bokiej. – To jest kryzys. Oczekuję niezwłocznego rozwiązania problemu – mówił Marcin Lewandowski. – Mogę ubolewać nad tym, że lampy nie świecą. Ale ja ich nie naprawię – skomentował Bruski.

0 0 votes
Article Rating
Błażej Bembnista
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Janek
Janek
3 lat temu

Miasto powinno podpisać umowę na rok, poltora, a w tym czasie wszystko zinwentaryzowac. Jezdze samochodem codziennie przez cale miasto. Pracuje na 3 zmiany. Kursuje w różnych porach dnia. Z miesiąca na miesiac jest coraz ciemniej.

hańba
hańba
3 lat temu

Bydgoszcz to ruina. I co z tego że powstają nowe bloki skoro żaden remont nie spełnia wymogów miasta 350 tysięcznego XD Już widzę te korki na kujawskim po remoncie to jest jakaś kpina z obywateli heh tak samo jak trasa uniwersytecka przejść z buta nie ma możliwości a miejski kursuje chyba co 30 min i wiecznie spóźniony to jest tragedia że ten prezydent wygrywa już po 1 turze ciekawe za co
edit Panie prezydencie kiedy zostanie zasypane rondo jagiellońskie i wstawicie wasze ukochane światełka?