Lista odwołanych wydarzeń i zamkniętych miejsc [AKTUALIZACJE NA BIEŻĄCO]

Łukasz Krupa: Odnajdę się także poza polityką

Dodano: 03.11.2015 | 16:34
Łukasz Krupa

- Lepiej nie oddawać pełni władzy PiS-owi - mówi Metropolii Bydgoskiej parlamentarzysta, który za chwilę zakończy, przynajmniej na razie, swoją przygodę z sejmem.

Na zdjęciu: Łukasz Krupa został posłem po wyborach parlamentarnych w 2011 roku. Startował z list Ruchu Palikota (obecnie Twój Ruch).

Fot. Sebastian Torzewski

Łukasz Krupa, były poseł Twojego Ruchu, później parlamentarzysta niezrzeszony, a ostatnio także kandydat w walce o reelekcję, tyle że już z list Platformy Obywatelskiej. W najbliższych latach w sejmie go zabraknie, ale z polityką nie chce zrywać. Choć twierdzi, że poradziłby sobie i bez niej.

Eryk Dominiczak: Łukasz Krupa zastępcą prezydenta Bydgoszczy. To realny scenariusz?
Łukasz Krupa: W zasadzie nie chciałbym komentować takich doniesień, ale mogę powiedzieć, że żadnych konkretnych rozmów na ten temat nie było. Teraz jest na pewno czas na wewnętrzną dyskusję na lewicy i w kontekście Bydgoszczy to będą zapewne istotne ustalenia. Mamy nowy ład powyborczy i należy odpowiedzieć sobie na pytanie – jak działać. Sam podpowiadam „moim” radnym, jakie są możliwe scenariusze. Ale na pewno nie jest tak, że chcę wykonać przy tym jakiś „deal” polityczny. Dlatego też doniesienia medialne o mojej nominacji w ratuszu są niezręczne, zarówno dla mnie, jak i dla prezydenta Rafała Bruskiego.

– Stanowisko w urzędzie miasta miałoby być miękkim lądowaniem po wyborach. Wszak startował pan dopiero z siódmego miejsca na liście PO.
– Tyle że każdy z kandydatów, bez względu na miejsce, robi wszystko, aby przekonać do siebie jak najszersze grono wyborców i ja robiłem podobnie. Nie zrobiłem, jak sądzę, słabej kampanii. A warto dodać, że Paweł Olszewski wszedł kiedyś do parlamentu z ósmego miejsca, a Krzysztof Brejza – dzisiaj jeden z liderów wyborów w okręgu bydgoskim – z siódmego. Na pewno sposób patrzenia byłby inny, gdyby Platformie udało się obronić pięć albo sześć mandatów. A są cztery. Trudno było konkurować z dwoma ministrami (Teresą Piotrowską i wspomnianym Olszewskim – dod. red.) czy doktorem Zbigniewem Pawłowiczem. A jest jeszcze wspomniany Brejza czy pracowita Iwona Kozłowska. Walka o potencjalny piąty mandat rozstrzygnęłaby się między nią, Grażyną Ciemniak a mną. A co do pracy – jestem przekonany, że mogę poradzić sobie i bez polityki, pracując zgodnie z wykształceniem. Chociaż nie ukrywam, że chciałbym pozostać w tej dziedzinie życia, bo wydaje mi się, że całkiem nieźle sobie w niej radzę.

– Czyli żadnych propozycji pracy do tej pory nie było?
– Przede wszystkim jest za wcześnie na jakiekolwiek rozmowy. Dopiero co odbyły się wybory, kilka dni temu poznaliśmy wyniki i skład nowego parlamentu. Poza tym, to czas rozliczeń w poszczególnych formacjach. A nam, posłom nadal pełniącym swoje obowiązki, zostało jeszcze rozliczenie się z biur poselskich, z kancelarią sejmu. Nie wiadomo, czy nowy parlament zbierze się 10 listopada, być może dopiero tydzień później, więc jeszcze przez ten okres będę formalnie posłem.

– Wspomniał pan o tym, że przekazywał sugestie radnym, którzy trafili do Rady Miasta Bydgoszczy jako reprezentanci Twojego Ruchu. Dzisiaj nie ukrywają, że ich zdaniem formuła lewicy wyczerpała się. Jakie więc wskazówki otrzymali od pana?
– Przede wszystkim sugestię, aby współpracować z prezydentem Rafałem Bruskim, którego działalność oceniami pozytywnie. Poza tym, to dobry ruch, gdyż radni wybrani z list SLD Lewica Razem współpracują już z PO od początku kadencji, dlaczego więc tej współpracy – nawet wobec nowego porządku politycznego w kraju – nie kontynuować.

– Prawo i Sprawiedliwość wzięło pełną pulę.
– I szykuje się do przejęcia władzy w samorządach za trzy lata.

– Trzy? Pojawiają się pogłoski, że miałyby odbyć się przyspieszone wybory.
– Dotyczyłyby one jednak wyłącznie sejmików, a nie wiadomo, czy to będzie się PiS-owi opłacało. Może bowiem skorzystać na tym, że Polskie Stronnictwo Ludowe ma silną reprezentację w wielu sejmikach. I w ten sposób PiS może umocnić swoją pozycję w regionach. A PSL, niestety, na takie zakusy jest podatny.

– W regionie oznaczałoby to poszukiwanie większości niezbędnej do odwołania marszałka?
– Trudno powiedzieć jednak, kto miałby zastąpił Piotra Całbeckiego i co z tego wynikałoby dla Bydgoszczy. Chodzi raczej o kalkulację polityczną i chęć dysponowania ogromnymi środkami unijnymi przeznaczonymi na najbliższe lata. Środkiem do tego celu ma być przecież także plan powołania dwóch nowych województw. To moim zdaniem także kalkulacja polityczna niż realizacja faktycznego interesu mieszkańców. Jednego jestem pewien – lepiej nie oddawać pełni władzy PiS-owi.